Ta restauracja sprawia, że dla stołecznego łasucha wypad na Warmię i Mazury... przestaje mieć sens
Hej, stołeczny mieszczuchu – marzysz o wypadzie na Warmię i Mazury, ale w tym momencie nie możesz wybrać się w te sielskie rejony albo po prostu nie chcesz zmarnować wielu godzin w korkach? Oto warszawska restauracja, w której ponoć można zakosztować tego, co w dawnych Prusach najlepsze i zrelaksować się niemal tak, jak podczas wypoczynku w sercu Puszczy Boreckiej. Sprawdźmy to.
Materiały prasowe
Materiały prasowe
Kluczem do rozszyfrowania tej anglojęzycznej nazwy jest pewne gospodarstwo rolne, należące do właścicieli restauracji. Liczy kilkaset hektarów i znajduje się w pobliżu Gołdapi, tuż przy Puszczy Boreckiej. To właśnie stamtąd do Warszawy przyjeżdża "klejnot koronny" tego lokalu, czyli wyśmienita wołowina pochodząca od krów szkockiej rasy Aberdeen Angus.Choć nie tylko: gospodarstwo posiada również ekologiczny ogród i sad, z których warzywa i owoce trafiają wprost na Mokotowską.
Reszta produktów jest zamawiana u zaprzyjaźnionych dostawców. Rewelacyjnt sery to dzieła Thorstena Butha, pochodzącego z niemieckiej Fryzji a osiadłego na Warmii, "serowara zagrodowego".
Ryby pochodzą zarówno z mazurskich i warmińskich jezior, jak i rodzinnego gospodarstwa rybackiego w zachodniopomorskiej Zielenicy. Wszelakie produkty mączne bazują natomiast na produktach dostarczanych przez Stowarzyszenie Warmińskich Chłopów Bosych. W ich wyroby, takie jak właśnie mąka, powidła czy apetyczne syropy można zresztą zaopatrzyć się również w Delikatesach.
Materiały prasowe
Właśnie wgryzam się z kromkę żytniego chleba, posmarowanego smalcem tworzonym przy pomocy... maszyny do lodów. Efekt: konsystencja jest tak aksamitna, że przypomina bitą śmietanę. Przy okazji trafiam na składnik nie-lokalny, czyli sól wulkaniczną z Islandii.
Materiały prasowe
Ten uznany szef kuchni nigdyś pracował w Londynie i Abu Zabi, natomiast dziś odpowiada za to, aby kubki smakowe gości trafiających na Mokotowską 8 doznawały orgazmicznych wręcz doznań. Zaznaczmy w tym miejscu: mimo ogromnego wyboru mięsa klasy premium, lokal nie jest po prostu kolejną stekownią na gastronomicznej mapie Warszawy. W menu znajdują się również pozycje będące naprawdę łakomymi kąskami dla wegetarian i mnóstwo dań o autentycznie sezonowym charakterze.
Materiały prasowe
Jeżeli masz ochotę na świetnie przyrządzoną rybę, strzałem w dziesiątkę będzie filet z pstrąga (przywiezionego ze wspominanej wcześniej Zielenicy) z bisque rakowym i wędzonym kawiorem.
Materiały prasowe
Opowiadając o The Farm, nie można pominąć zarówno szerokiej karty win (co istotne, menedżer restauracji jest sommelierem) oraz cydrów Kwaśne Jabłko. Niewielu rzeczy jestem pewien jak tego, że owo eko-siedlisko na Warmii tworzy najlepsze jabłeczniki w Polsce. Kropka.
Wróćmy jeszcze na moment do pewnego miejsca w restauracji, które sprawia, że jest ona naprawdę wyjątkowa: chodzi tu o delikatesy, w których możesz albo kupić nie tylko świetną wołowinę, jagnięcinę wieprzowinę czy drób, ale również nabiał, sól wulkaniczną z Islandii czy przetwory – na przykład wspomniane powidła albo miody. Wszystko można nabyć na wynos.
To właśnie Delikatesy są również punktem wyjścia dla wyjątkowej oferty lunchowej The Farm. Wystarczy, że wybierzesz kawałek mięsa i określisz wielkość porcji, a rzeźnik odkroi go i przekaże do znajdującej się po sąsiedzku kuchni, gdzie zostanie przyrządzony według zaleceń gościa.
Materiały prasowe
Sprawia to, że The Farm rozbija bank w dziedzinie oferty lunchowej: za nieco ponad 20 zł można zjeść tutaj naprawdę konkretnego steka z warzywami. Jak na realia warszawskie to oferta więcej niż kusząca.
PS
The Farm jest miejscem, w którym myląc Warmię i Mazury, popełnia się wielkie faux pas. Jednak na szczęście – według oficjalnych zapewnień przedstawicieli restauracji – nie jest się za coś takiego wypraszanym z lokalu.
Materiał powstał przy współpracy z restauracją The Farm.