Ta restauracja sprawia, że dla stołecznego łasucha wypad na Warmię i Mazury... przestaje mieć sens

redakcja naTemat
Hej, stołeczny mieszczuchu – marzysz o wypadzie na Warmię i Mazury, ale w tym momencie nie możesz wybrać się w te sielskie rejony albo po prostu nie chcesz zmarnować wielu godzin w korkach? Oto warszawska restauracja, w której ponoć można zakosztować tego, co w dawnych Prusach najlepsze i zrelaksować się niemal tak, jak podczas wypoczynku w sercu Puszczy Boreckiej. Sprawdźmy to.
Materiały prasowe
Dotarłem na Mokotowską 8, do lokalu The Farm, określanego mianem "ambasady Warmii i Mazur w stolicy". Na początek parę słów o nietypowym układzie wnętrz, które pomieszczą około pięćdziesięciu gości: po przekroczeniu drzwi restauracji trafia się do sali głównej z antresolą. Wchodząc głębiej, znajdziemy się w korytarzu, po prawej stronie mając kuchnię, a po lewej delikatesy z wielką ladą, wypełnioną mięsem, serami i innymi specjałami. Znajdziemy tu m.in. kimchi, kombuchę czy najprawdziwszy zakwas.
Materiały prasowe
Dalej można znaleźć nieco stolików barowych oraz – na samym końcu – gratkę dla miłośników klimatów naprawę kameralnych: klimatyczną, mieszczącą piętnaście osób Salę Dębową, gdzie jedną ze ścian zdobi wielka mapa dawnych Prus. Za atmosferę odpowiadają tutaj (jak zresztą w całym lokalu) stuletnie deski, miedź i cegła.
Materiały prasowe
The Farm, czyli co?
Kluczem do rozszyfrowania tej anglojęzycznej nazwy jest pewne gospodarstwo rolne, należące do właścicieli restauracji. Liczy kilkaset hektarów i znajduje się w pobliżu Gołdapi, tuż przy Puszczy Boreckiej. To właśnie stamtąd do Warszawy przyjeżdża "klejnot koronny" tego lokalu, czyli wyśmienita wołowina pochodząca od krów szkockiej rasy Aberdeen Angus.Choć nie tylko: gospodarstwo posiada również ekologiczny ogród i sad, z których warzywa i owoce trafiają wprost na Mokotowską.

Reszta produktów jest zamawiana u zaprzyjaźnionych dostawców. Rewelacyjnt sery to dzieła Thorstena Butha, pochodzącego z niemieckiej Fryzji a osiadłego na Warmii, "serowara zagrodowego".

Ryby pochodzą zarówno z mazurskich i warmińskich jezior, jak i rodzinnego gospodarstwa rybackiego w zachodniopomorskiej Zielenicy. Wszelakie produkty mączne bazują natomiast na produktach dostarczanych przez Stowarzyszenie Warmińskich Chłopów Bosych. W ich wyroby, takie jak właśnie mąka, powidła czy apetyczne syropy można zresztą zaopatrzyć się również w Delikatesach.
Materiały prasowe
Oto miejsce, w którym nie ma mowy o żadnych przemysłowych "gotowcach", dlatego w lokalu można podziwiać słoje z tworzonymi na miejscu kiszonkami; ba! nawet zamawiając keczap do frytek, otrzymujesz naturalny sos pomidorowy, zrobiony w The Farm.

Właśnie wgryzam się z kromkę żytniego chleba, posmarowanego smalcem tworzonym przy pomocy... maszyny do lodów. Efekt: konsystencja jest tak aksamitna, że przypomina bitą śmietanę. Przy okazji trafiam na składnik nie-lokalny, czyli sól wulkaniczną z Islandii.
Materiały prasowe
Choć w The Farm w sposób wręcz obsesyjny podchodzi się do jakości produktów, to oczywiście równie ważny jest odpowiedni sposób ich przygotowania. Za owo zadanie odpowiada ekipa pod wodzą Krzysztofa Chwiały.

Ten uznany szef kuchni nigdyś pracował w Londynie i Abu Zabi, natomiast dziś odpowiada za to, aby kubki smakowe gości trafiających na Mokotowską 8 doznawały orgazmicznych wręcz doznań. Zaznaczmy w tym miejscu: mimo ogromnego wyboru mięsa klasy premium, lokal nie jest po prostu kolejną stekownią na gastronomicznej mapie Warszawy. W menu znajdują się również pozycje będące naprawdę łakomymi kąskami dla wegetarian i mnóstwo dań o autentycznie sezonowym charakterze.
Materiały prasowe
Karta zmienia się dość dynamicznie, ale nie mogę nie opisać wrażeń po październikowych odwiedzinach w restauracji. Na co zwróciłem szczególną uwagę? Z przystawek polecałbym tatara z pomidorów (gwoli formalności: pochodzą z gospodarstwa w położonym nieopodal Jeziora Pierścień Tłokowie), serwowanego z domowym serem ricotta oraz ziołami. Jeżeli przejść do dań głównych "robotę zrobiło" risotto z serem, kurkami i salsą ziołową. Dla miłośników ryb, strzałem w dziesiątkę byłby filet z pstrąga (przywiezionego ze wspominanej wcześniej Zielenicy) z bisque rakowym i wędzonym kawiorem.

Jeżeli masz ochotę na świetnie przyrządzoną rybę, strzałem w dziesiątkę będzie filet z pstrąga (przywiezionego ze wspominanej wcześniej Zielenicy) z bisque rakowym i wędzonym kawiorem.
Materiały prasowe
Wartości dodane
Opowiadając o The Farm, nie można pominąć zarówno szerokiej karty win (co istotne, menedżer restauracji jest sommelierem) oraz cydrów Kwaśne Jabłko. Niewielu rzeczy jestem pewien jak tego, że owo eko-siedlisko na Warmii tworzy najlepsze jabłeczniki w Polsce. Kropka.

Wróćmy jeszcze na moment do pewnego miejsca w restauracji, które sprawia, że jest ona naprawdę wyjątkowa: chodzi tu o delikatesy, w których możesz albo kupić nie tylko świetną wołowinę, jagnięcinę wieprzowinę czy drób, ale również nabiał, sól wulkaniczną z Islandii czy przetwory – na przykład wspomniane powidła albo miody. Wszystko można nabyć na wynos.

To właśnie Delikatesy są również punktem wyjścia dla wyjątkowej oferty lunchowej The Farm. Wystarczy, że wybierzesz kawałek mięsa i określisz wielkość porcji, a rzeźnik odkroi go i przekaże do znajdującej się po sąsiedzku kuchni, gdzie zostanie przyrządzony według zaleceń gościa.
Materiały prasowe
Od poniedziałku do piątku, do godziny szesnastej, płaci się wyłącznie za składniki.

Sprawia to, że The Farm rozbija bank w dziedzinie oferty lunchowej: za nieco ponad 20 zł można zjeść tutaj naprawdę konkretnego steka z warzywami. Jak na realia warszawskie to oferta więcej niż kusząca.

PS
The Farm jest miejscem, w którym myląc Warmię i Mazury, popełnia się wielkie faux pas. Jednak na szczęście – według oficjalnych zapewnień przedstawicieli restauracji – nie jest się za coś takiego wypraszanym z lokalu.

Materiał powstał przy współpracy z restauracją The Farm.