Wygląda jak kombi, ale nie dajcie się zmylić. Z tym autem zapomnicie, czym jest nuda za kierownicą

Łukasz Grzegorczyk
Kia nigdy nie kojarzyła mi się z marką, która decyduje się na jakieś motoryzacyjne szaleństwa. Model Proceed GT wywrócił moje myślenie do góry nogami. Może nie jest to typowo sportowe auto, ale na pewno nie można się z nim nudzić. Po przeczytaniu tej recenzji zapomnicie o zwykłych, rodzinnych kombi.
Kia Proceed GT kusi sportowymi dodatkami. Wygląda trochę jak kombi, ale to 5-drzwiowy shooting-break. Fot. naTemat
Proceed GT może trochę wygląda jak kombi (ma ponad 4,6 metra długości), ale to raczej 5-drzwiowy shooting-break. Niektórzy widzą w nim Mercedesa CLS, inni porównują do… Porsche Panamery. Z tym pierwszym jeszcze się zgodzę, ale drugie zestawienie zupełnie mi nie pasuje. W naTemat już na początku roku pisaliśmy o tym, co potrafi Proceed. Dwie dodatkowe literki "GT" w nazwie robią ogromną różnicę, co zaraz wam udowodnię.
Fot. naTemat
"Usportowiony", ale nie sportowy
Mój testowy model był w intensywnym, niebieskim kolorze i według mnie wyglądał świetnie. Czerwone krawędzie przy progach i zaciski hamulców w tym samym odcieniu dodają tego "sportowego" charakteru. Do tego mamy charakterystyczny grill z logo GT, efektowne światła do jazdy dziennej LED oraz dwie końcówki układu wydechowego.
Fot. naTemat
Takich dynamicznych akcentów jest więcej, ale o nich za chwilę. Zobaczcie na przód i błotniki tego auta. Wyglądają jak w wersji Ceed, ale to tyle, jeśli chodzi o podobieństwa, bo reszta elementów nadwozia to zupełnie nowy projekt.
Fot. naTemat
W środku można poczuć się komfortowo, bo fotele z zamszowo-skórzaną tapicerką są wygodne, a miejsca jest wystarczająco. Tylko całość mogłaby być osadzona trochę niżej, jeśli już mówimy o sportowym charakterze. Na szczęście wnętrze wypełnione jest wspomnianymi już dynamicznymi wstawkami. Czerwone obszycia oraz aluminiowy podnóżek i wykończenie pedałów wyglądają naprawdę dobrze.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Producenci przyłożyli się też do jakości wykończenia. Dominują raczej miękkie materiały, a twardy plastik, mimo że trochę go jest, nie rzuca się w oczy.


Cały układ przycisków w centralnej części połączony z dotykowym ekranem to prosty, ale bardzo praktyczny pomysł. Proceed GT daje możliwość obsługi wszystkich dodatków w intuicyjny sposób z poziomu wielofunkcyjnej kierownicy. A wyświetlacz przed oczami kierowcy ma bardzo czytelny, zmienny układ. Za to duży plus.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Przejdźmy na chwilę do tyłu. Za kierowcą może usiąść osoba mierząca blisko dwa metry, ale będzie miała raczej "spartańskie" warunki. Za to w bagażniku zmieszczą się walizki i inne skarby, które zechcecie zabrać na wakacje. To akurat zaleta typowego kombi.

Proceed GT dysponuje kufrem o pojemności 594 litrów. A to dopiero początek, bowiem znajdują się w nim również przydatne skrytki. Bardzo ciekawa opcja, szczególnie jeśli przewozicie sporo drobiazgów, które mogłyby wędrować po bagażniku w czasie jazdy.
Fot. naTemat
Zostajemy jeszcze w środku, bo nie sposób pominąć systemu nagłośnienia. Mam fioła na tym punkcie, ale system audio JBL sprawdza się doskonale. Wiem, że wiele osób przykłada do tego dużą wagę. Tym, co usłyszycie z głośników w Proceed GT, nie można się rozczarować.
Fot. naTemat
A teraz czas na inne brzmienie
Czyli to z wydechu. Kiedy dostawałem Proceeda GT zwracano mi uwagę, żeby go… posłuchać. I co się okazało? No muszę przyznać, że mruczy bardzo przyjemnie, szczególnie w trybie "Sport", który całkowicie zmienia charakter auta. Każde muśnięcie pedału gazu wyzwala buczenie. Dla jednych przyjemne, a dla innych irytujące.

W tym jest pewien haczyk. Bo za dźwięk z rur odpowiada nie tylko wydech z aktywnymi klapami, ale również generator dźwięku. W skrócie, to wspomniane buczenie jest sztucznie podrasowane, co oczywiście nie jest nowością na rynku. Co o tym myśleć? Po prostu trzeba się przejechać. Mnie jazda Proceedem GT wciągnęła od pierwszego uruchomienia.
Fot. naTemat
Pod maską tego auta miałem 1,6 litrowy, benzynowy silnik i 204 KM. Moment obrotowy to 265 Nm przy 1500-4500 obr./min. Wszystko to w połączeniu z 7-biegowym, dwusprzęgłowym automatem pozwala przyspieszyć do setki w 7,5 sekundy. Maksymalnie pojedziemy 225 km/h. To tyle, jeśli chodzi o podstawowe liczby.

W praktyce Proceed GT mógłby trochę mniej palić. Na ekspresówce zużycie paliwa trzymało się na poziomie 9 litrów. W mieście dochodziło do 12, ale przy w miarę ekonomicznej jeździe po drodze krajowej zszedłem nawet do 7. Nie oszukujmy się, ten samochód sam zachęca do tego, by eksperymentować z pedałem gazu. Stąd realne spalanie trzyma się na poziomie około 9 litrów.
Fot. naTemat
Usztywnione zawieszenie, precyzyjny układ kierowniczy i stabilność nawet w ostrych zakrętach – to zostało mi w pamięci po kilku dniach jazdy Proceedem GT. Ceny tego auta zaczynają się od 95 tys. za podstawową wersję. Model, który testowałem, to wydatek rzędu 116 tys. zł, ale trzeba przyznać, że w tym aucie już niczego nie brakuje. Wykładamy taką kwotę i dostajemy pakiet, który powinien spełniać oczekiwania.

Kombi czy shooting-break?
Dla mnie wybór jest prosty. Proceed GT może nie wygląda jak typowo rodzinne auto, ale to co oferuje, jest bardzo kuszące. Zmieścicie się w nim z rodziną, bez obaw. A do tego dostarczy wrażeń, o których możecie zapomnieć w tradycyjnych wozach nazywanych "rodzinnymi". Więc jeśli marzycie choćby o namiastce sportowego stylu w aucie, ale musicie pójść na kompromis, to Kia chyba znalazła rozwiązanie problemu.

Kia Proceed GT na plus i minus:

+ Pełna sportowych akcentów
+ Funkcjonalne wnętrze i jakość jego wykończenia
+ Fotele są bardzo wygodne
+ Układ jezdny
- Spalanie
- Widoczność do tyłu jest trochę ograniczona

Fot. naTemat