Kandydat ze smartfona. Polityk Lewicy walczy o wyborców za pomocą aplikacji randkowej LGBT

Anna Dryjańska
Wybory do Sejmu i Senatu już 13 października, więc kandydaci nie próżnują. Prowadzą kampanię wyborczą w terenie, organizują spotkania z głosującymi, kręcą spoty. Niektórzy kandydaci sięgają jednak również po mniej standardowe metody. Jednym z nich jest warszawski polityk Wiosny Sebastian Liszka, który do wyborców trafia... przez aplikację randkową dla ludzi LGBT.
Sebastian Liszka to warszawski kandydat Lewicy do Sejmu. Szuka wyborców w aplikacji Grindr. fot. Sebastian Liszka / facebook.com
Grindr to aplikacja na smartfony, która łączy ludzi LGBT biorąc pod uwagę ich zainteresowania i miejsca zamieszkania. Nie służy wyłącznie randkowaniu, ale również networkingowi, rozmowom i zawieraniu znajomości w społeczności ludzi nieheteronormatywnych. Mówiąc krótko jest odpowiednikiem Tindera, ale oferuje też inne możliwości niż randki. Okazuje się, że użytkownicy aplikacji Grindr z Warszawy mogą trafić na profil Sebastiana Liszki, polityka Wiosny, który kandyduje do Sejmu. Przedstawia się użytkownikom – wyborcom w bardzo bezpośredni sposób.


"Cześć! Jestem kandydatem na posła z listy Lewicy WAW – nr 11. Jeśli tak jak ja uważasz, że LGBT ro nie zaraza, a równe prawa należą się wszystkim, cenisz wolność i myślisz odważnie o przyszłości – proszę o głos! Jeśli chcesz o coś zapytać – pisz śmiało! :-)" – pisze Liszka.

Z jego profilu można się także dowiedzieć, że ma 183 cm wzrostu i waży 68 kg, a także że interesuje go prowadzenie rozmów, nawiązywanie przyjaźni i networking.

Co na to internauci? "Każdy sposób docierania do wyborców jest dobry" – pisze Krzysztof. "Jeżeli przekona to choć jedną osobę, która nie chciała iść na wybory, a jednak pójdzie i nie odda głosu na PiS, to znaczy, że pomysł udany" – komentuje rzecznik młodzieżówki Wiosny, Dominik Kuc. "Bardzo dobry pomysł. Jeśli przy tym będzie zmieniał lokalizacje lub przebywał w ruchliwym miejscu to zostanie zauważony przed wiele osób" – pisze kolejny użytkownik Twittera. A co na to wszystko wyborcy? Dowiemy się już w połowie października.