Oglądając "Wiadomości" TVP pękałem ze śmiechu . Tak ruszyły na odsiecz PiS po aferze
Zemsta za ściganie mafii VAT-owskich. Stał się twarzą walki z mafią. TVN w sensacyjnym tonie przedstawiła sprawę Banasia – usłyszeliśmy na "dobry wieczór" w "Wiadomościach" od Edyty Lewandowskiej. Tak, by nikt nawet nie miał szans, by samemu się zastanowić: winny czy niewinny ten Banaś.
Zgodnie z ustaleniami "Superwizjera" hotel z pokojami na godziny w kamienicy należącej dotąd do Mariana Banasia prowadzi rodzina K., która jest znana policji i prokuraturze jako sutenerzy i członkowie grupy przestępczej. Sam hotel stanowił część seksbiznesu. Reporterzy dowiedli też, że związki Banasia z rodziną są dość ścisłe. Kiedy w kamienicy pojawili się dziennikarze, prawdopodobny współwłaściciel biznesu zadzwonił do polityka po instrukcje.
Tymczasem w "Wiadomościach". Kilkakrotnie dowiedzieliśmy się o oświadczeniu Banasia, w którym powiedział on o "oszczerstwie i manipulacji". W tonie, jakby to oświadczenie było ostateczną wyrocznią w sprawie. By na sam koniec Banaś zrobił coś, co temu wszystkiemu po prostu przeczy. Bo jak się jest niewinnym, krystalicznie czystym, to... Ale po kolei.
Program był majstersztykiem propagandy z czasów minionych, ale dla odbiorców, którzy nigdy żadnej telewizji poza TVP nie widzieli. Bo każdy, choć przeciętnie otrzaskany z jakimkolwiek w miarę normalnym przekazem medialnym musiał wyczuć bezradność tych tanich zagrywek.
W roli eksperta wystąpił publicysta "Gazety Polskiej Codziennie", który obwieścił, że Grzegorz Schetyna powinien wyjątkowo "ważyć słowa". W "Gościu Wiadomości", jakże by inaczej – sam Marian Banaś.
– Część opozycji nazwała to aferą. To jest wielka manipulacja i wielka prowokacja. A to dlatego, że odnieśliśmy sukces, którego opozycja i sprzyjające jej media nie osiągnęły – obwieścił Banaś a Edyta Lewandowska, która rozpaczała kiedyś po porażce kandydata PiS Kacpra Płażyńskiego – oczywiście nie przeszkadzała w tym kuriozalnym wywodzie.
– Znalazłem najemcę, młodego człowieka, który miał prowadzić działalność hotelarską. Niestety, nie dostał kredytu, wycofał się z tego – tłumaczył się Banaś. On sam "nie miał czasu", by przyglądać się temu, co dzieje się w kamienicy, bo, uwaga... w tym czasie w Warszawie "walczył z mafią VAT-owską".
Banaś powtórzył, że zdecydował się sprzedać kamienicę w sierpniu. Zresztą, to wytłumaczenie podsunęła mu usłużnie Lewandowska. – Odnieśliśmy ogromny sukces i to najbardziej boli totalną opozycję – powtarzał, a prezenterka ani razu nie weszła mu w słowo.
– To nie jest żaden dobry znajomy, nie utrzymuję kontaktów z tym środowiskiem – uciął informacje o znajomości z gangsterem K., jednym z braci zaangażowanych w działalność sutenerską i krwawe potraktowanie policjanta. – Nie mam z nimi nic wspólnego – mówił. Przypomnijmy, w programie TVN K. dzwonił do Banasia z prośbą o interwencję. – Znaczy się, oddałem temu młodemu człowiekowi telefon i być może przekazał K. telefon do mnie – tak tłumaczył się Banaś z kontaktów z K.
I jakby na przekór tym wszystkim podłym insynuacjom... jak gdyby nigdy nic... zapowiedział na koniec, że do czasu wyjaśnienia sprawy zawiesza swoją działalność jako prezes NiK, uda się na bezpłatny urlop i zwróci się z tym wnioskiem do marszałek Sejmu.