PO i PiS mogą im zazdrościć. Oto dlaczego 100 proc. wyborców Lewicy chce pójść na wybory

Anna Dryjańska
Nowy sondaż IBRiS dla "Rzeczpospolitej" przyniósł zaskakujące wyniki. Okazuje się, że aż 100 proc. wyborców Lewicy jest zmotywowanych, by wziąć udział w głosowaniu 13 października. Dla porównania, wśród elektoratu KO jest to 89 proc., a wśród wyborców PiS 64 proc. osób. Skąd tak silna determinacja wyborcza ludzi popierających Lewicę? W wywiadzie naTemat wyjaśnia to Marcin Duma, szef IBRiS.
Wyborczynie i wyborcy Lewicy są w 100 proc. zmobilizowani do udziału w głosowaniu 13 października. Tak wynika z badań IBRiS. Skąd ta determinacja? fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Anna Dryjańska: 100 proc. mobilizacji wyborców Lewicy – spodziewał się pan takiego wyniku?

Marcin Duma: Nie byłem zdziwiony, bo taki trend widzieliśmy też w innych badaniach. Elektorat Lewicy jest tak zdeterminowany, że bardziej nie można. Jedyna rzecz, która pozostała jej liderom, to tego nie zepsuć.

Czym się różni badanie mobilizacji wyborczej od sondażu poparcia dla partii politycznych?

W tym drugim przypadku pytamy respondenta o to, na kogo by zagłosował, gdyby już był w lokalu wyborczym. Weźmy jednak pod uwagę, że to nie znaczy, że ktoś w ogóle chce wziąć udział w wyborach, to bardziej scenariusz z gatunku "co by było, gdyby...?". Nowe badanie jest ciekawe, bo sprawdziliśmy, kto i na ile jest zdeterminowany, żeby przekuć swoje polityczne sympatie w konkretne działanie – oddanie głosu.


Wróćmy do Lewicy. Skąd się bierze 100 proc. zdyscyplinowanie jej elektoratu? Lewicowi wyborcy raczej nie kojarzą się z marszem w zwartym szeregu, a tu wszyscy zamierzają iść na wybory.

Bardzo dobrym ruchem był wspólny start Wiosny, SLD i Razem. Dzięki temu lewicowi wyborcy nie muszą się bić z myślami kogo poprzeć: Biedronia, Czarzastego czy Zandberga? Wszyscy są w jednym pakiecie, a właściwie produkcie o nazwie Lewica, który ma poważne szanse na kilkanaście procent w wyborach i solidną reprezentację w Sejmie. Dlaczego zjednoczenie Lewicy jest korzystne dla mobilizacji jej wyborców?

Bo ludzie nie przeżywają wewnętrznych konfliktów zastanawiając się na kogo zagłosować. Takie rozterki frustrują, podważają w oczach wyborców sens uczestnictwa w głosowaniu. Dla osób, które mają lewicowe poglądy, ale nie są żelaznym elektoratem danej partii, taki wybór byłby bardzo trudny. Dzięki zjednoczeniu SLD, Wiosny i Razem nie muszą mieć wątpliwości – po prostu idą i głosują na Lewicę. Dostają to, czego chcieli.

Nazwał pan Lewicę produktem. Jakie jego cechy przemawiają do wyborców?

Z badań wynika, że zwolennicy każdej z partii cenią Lewicę za coś innego. Dla sympatyków SLD głos na Lewicę to opowiedzenie się za politycznym doświadczeniem, stabilizacją, znajomością zasad sejmowej gry. Jest też w tym sporo nostalgii za przeszłymi sukcesami Aleksandra Kwaśniewskiego i rokiem 2001, gdy SLD zdobył władzę w Polsce. Z kolei wyborcy Wiosny i Razem w Lewicy widzą energię, młodość i świeżość. Każdy więc znajdzie tu coś dla siebie, ale jednocześnie dla wyborców ważne jest przekonanie, że polityków Lewicy łączą wspólne wartości. Mamy więc różne cechy, ważne dla różnych grup, osadzone na czymś, co jest postrzegane jako jeden fundament.

Postrzegane?

Tak, bo jakby wniknąć głębiej w programy wszystkich trzech formacji to mogłoby się okazać, że ten fundament nie jest tak wspólny, jak się wydaje. Fakty jednak nie mają w polityce pierwszorzędnego znaczenia. Liczą się emocje i wrażenia. A one działają na korzyść Lewicy przekładając się na mobilizację jej wyborców.

Ważnym atutem dla tej koalicji jest postać Roberta Biedronia – respondenci kojarzą go z mnóstwem dobrych rzeczy, dlatego głosowanie na Lewicę kojarzy się im z przyjemnością, nagrodą. Postawienie krzyżyka na liście Lewicy będzie dla nich nie tylko spełnieniem obywatelskiego obowiązku, ale i źródłem satysfakcji. To też mobilizuje ich do udziału w wyborach.
fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
Jest jeszcze jakiś inny czynnik wpływający na wysoką determinację elektoratu Lewicy?

Lewicowi wyborcy wierzą, że ich głos się nie zmarnuje. Duże znaczenie ma tu 5 proc. próg, na który zdecydowały się ugrupowania tworzące Lewicę. Dzięki temu wyborcy nie obawiają się powtórki z 2015 roku, gdy przez 8 proc. próg żadna siła lewicowa nie weszła do Sejmu. Teraz mają poczucie, że ich głos zrobi różnicę w polityce.

Mają w tym względzie bardziej racjonalne podejście niż zwolennicy Koalicji Obywatelskiej, którzy liczyli na wydarzenie, które odwróci sondaże. Komentatorzy polityczni określają takie zjawisko terminem gamechanger – chodzi o sytuację, która zmienia wszystko. Najpierw miał to być dokument Sekielskiego o ukrywaniu pedofilii wśród księży, potem film Vegi "Polityka". Oczywiście nic takiego się nie stało.

Wyborcy Lewicy są świadomi tego, że jak oni czegoś nie zrobią, to nikt tego za nich nie zrobi. Dla lewicowych liderów to bardzo dobra wiadomość, bo racjonalnemu wyborcy trudniej zamącić w głowie emocjonalną wrzutką. Nie będzie tak chwiejny. Trzeba go przekonać za pomocą faktów i argumentów. Z drugiej strony taki wyborca wie, że sam ma robotę do zrobienia: w tym przypadku udział w głosowaniu.

Wspomniał pan, że przy takim poziomie determinacji wyborców jedynym zmartwieniem Lewicy w sprawie frekwencji jest to, by tego nie zepsuć. Co mogłoby być zgrzytem, który odwróciłby korzystny dla niej trend?

Pójście w kierunku liberalnych rozwiązań gospodarczych lub wzięcie na sztandary praw ludzi LGBT.

Lewica dla swojego dobra powinna milczeć o tęczowych obywatelach?

Nie chodzi o milczenie, ale o to, by nie robić z tego pierwszoplanowej kwestii. Dla wyborców Lewicy równouprawnienie jest bardzo ważną wartością, ale gdy zapytaliśmy o to, jakie grupy powinny być dowartościowane, wymieniali przede wszystkim kobiety. Tak więc Lewica nie straci mobilizacji wyborców skupiając się na równości płci, ale jest takie ryzyko w przypadku zrobienia osią kampanii praw gejów i lesbijek.

Młode kobiety są ważną częścią elektoratu Lewicy. Ta kwestia od dawna wychodzi z badań – zdaje sobie z tego sprawę także sztab wyborczy Koalicji Obywatelskiej. Jej nowy spot "Na lepsze" jest moim zdaniem wyraźnie adresowany do kobiet. Na ekranie widzimy oczywiście również mężczyzn, ale to wyborczynie są tu głównymi bohaterkami, pojawiają się takie wydarzenia jak Czarny Protest czy strajk nauczycieli, w przeważającej części kobiet. Spodziewam się, że do końca kampanii to o tę grupę Koalicja i Lewica będą rywalizować bardzo zacięcie.