To nie Biedroń uratował 2-letniego chłopca po wypadku. Mamy wersję policji
W Polskę poszła wieść o bohaterskim Robercie Biedroniu, który miał uratować 2-letniego chłopca i jego ojca tuż po wypadku koło miejscowości Tabor w województwie mazowieckim. Okazuje się jednak, że lewicowy polityk – choć rzeczywiście był na miejscu i pomógł – w tych czynnościach nie brał udziału.
W dalszej części pisma czytamy już o tym, kto udzielił pomocy chłopcu. "W imieniu policjanta chciałbym bardzo gorąco podziękować osobom, które pomogły zaraz po kolizji. Szczególnie gorąco chciałbym podziękować młodej kobiecie, która zaopiekowała się Bartusiem. To ona była pierwszą osobą, która udzieliła pomocy.
Dla policjanta zaraz po zdarzeniu najważniejszy był Bartek. Wybiegł on z auta, a następnie uwolnił chłopca z fotelika. Pomocy udzieliła im wspomniana kobieta, która wzięła chłopca na ręce oraz udostępniła swoją gaśnicę policjantowi. Gdy tylko Bartuś zaczął płakać, ojciec zaopiekował się chłopcem. Będące na miejscu osoby wskazały auto, w którym może usiąść z chłopcem. Auto okazało się pojazdem pana Biedronia. W imieniu policjanta jeszcze raz chciałbym podziękować wszystkim, którzy udzielili pomocy" – czytamy w oświadczeniu nadkomisarza Sylwestra Marczaka, rzecznika prasowego Komendanta Stołecznego Policji.