To tu w Warszawie jeździmy jak idioci. Instruktor nauki jazdy pokazał nam swoje TOP 5

Adam Nowiński
Każdy, kto chociaż raz przejechał przez stolicę, wie, że nie jest to miasto przyjazne zmotoryzowanym. Nie tylko ze względu na skomplikowaną infrastrukturę, ale także nieogarniętych kierowców. Ruszyliśmy więc w Warszawę z instruktorem nauki jazdy, który pokazał nam miejsca, w których najlepiej widać u kierowców braki nie tylko podstawowej wiedzy o ruchu drogowym, ale przede wszystkim brak zdrowego rozsądku.
W tych miejsca w Warszawie jazda może zakończyć się kolizją lub wypadkiem. To tu kierowcy często po prostu głupieją. Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta
Kojarzycie ten moment, kiedy pierwszy raz wyjechaliście na ulice Warszawy? Nie mówię tutaj tylko o "słoikach", ale także tutejszych, "rdzennych" mieszkańcach stolicy jak również o przejezdnych, bo przecież Warszawa jest ważnym punktem komunikacyjnym na mapie drogowej Polski.

Z autopsji znacie więc miejsca, w których podnosi się wam ciśnienie, bo są trudne do pokonania nie tylko dla was, ale także, a może przede wszystkim, dla innych kierowców. "O, kolejny nie wie jak jechać" – mówicie pod nosem rzucając przy tym wymyślny epitet z łaciny podwórkowej. Niech rzuci kamieniem ten, który chociaż raz w życiu tak nie pomyślał.


Gdzie są takie miejsca w stolicy? Postanowiliśmy sprawdzić to z instruktorem nauki jazdy, z którym wybraliśmy się na przejażdżkę po Warszawie. Oto jego TOP 5 najniebezpieczniejszych miejsc w Warszawie, w których kierowcy jeżdżą tak, że nietrudno o wypadek.

1. Wloty i zjazdy z Trasy Łazienkowskiej (praska strona)

Na początek najmniej oczywisty punkt, chociaż innego zdania będą zapewne osoby, które jeżdżą codziennie Trasą Łazienkowską na Wał Miedzeszyński. Zjazd z mostu kryje bowiem niemiłą niespodziankę dla kierowców.

– Projektant tego odcinka nie przewidział pasu rozbiegowego – zauważa Robert Nalepa z warszawskiej szkoły nauki jazdy "Ledwo Jadę". – Kierowca zjeżdża z mostu i od razu trafia na pas ruchu co jest dość zaskakujące, bo przyzwyczajeni jesteśmy, że po zjeździe będziemy mieli te kilkadziesiąt do kilkuset metrów, żeby włączyć się do ruchu. Tutaj jest inaczej.
Zrzut ekranu z Google Maps


Podobną sytuację można zaobserwować w drugą stronę, kiedy z Wału Miedzeszyńskiego wjeżdżamy na most. Tam także kierowcy trafiają wprost pod koła autobusów, bo pas rozbiegowy jest poprowadzony przez buspas albo na odwrót – buspas idzie przez pas rozbiegowy.
Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta

– To także może powodować problemy kierowców, którzy nigdy tędy nie jechali. A jak dodamy do tego prędkość, bo nie każdy stosuje się do ograniczeń na zjazdach i zero uwagi na znaki poziome i pionowe, mamy idealny przepis na kolizję – wyjaśnia instruktor.

2. Rondo Starzyńskiego

Pozostając po tej stronie Wisły, przesuńmy się w dół rzeki w okolice Mostu Gdańskiego. Na jego praskim końcu znajduje się Rondo Starzyńskiego, kolejny trudny punkt na mapie drogowej stolicy. Dlaczego kierowcy jeżdżą tutaj jak idioci?

– Z prostej przyczyny. Mają trudności, bo nie patrzą na znaki. Dzieje się to zwłaszcza, kiedy zjeżdżają z mostu i chcą jechać np. na ulicę Jagiellońską. Dojeżdżają do torów tramwajowych, które przecinają w trzech miejscach rondo i głupieją, bo nie wiedzą jak mają tam jechać i kto ma pierwszeństwo – oni czy tramwaje. Chociaż wszystko jest dobrze oznakowane i widać, kto musi im ustąpić – tłumaczy nam Robert Nalepa.
Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Dodaje jednak, że nie tylko kierowcy popełniają tam błędy i wymuszają pierwszeństwo. Robią to także motorniczy tramwajów, którzy wiedzą, że wielu kierowców nie potrafi tamtędy jeździć i sprytnie to wykorzystują.

– Podobny problem jest, kiedy kierowcy jadą od strony Jagiellońskiej. Tam również bardzo niebezpieczne jest przejście dla pieszych, bo często nie widać osób, które chcą przejść przez ulicę, dlatego trzeba tam zachować szczególną ostrożność – dodaje.

3. Rondo Wiatraczna

Na naszej mapie pojawiło się także Rondo Wiatraczna, które stanowi zbyt trudne wyzwanie dla kierowców z dwóch powodów.

– Po pierwsze ze względu na fakt, że od strony Alei Stanów Zjednoczonych i od Alei Waszyngtona nie ma świateł, dlatego mamy tam niekontrolowany napływ samochodów, który osłabia koncentrację kierowców. Jegomość widzi, że nie ma świateł, więc jedzie i nie patrzy się na znaki ani na to, co się dzieje na rondzie i stłuczka gotowa – opisuje nasz rozmówca.
Zrzut ekranu z Google Maps
Brak świateł prowadzi do kolejnego problemu, który zdaniem Roberta Nalepy ujawnia się podczas godzin szczytu. – Samochody wjeżdżają na rondo i totalnie je paraliżują. Kierowcy, którzy widzą tylko najmniejszą lukę od razu się do niej pchają i nie patrzą, że ktoś chciałby skręcić lub zjechać z ronda, a wybrali zły pas. Takie sytuacje także są nerwowe i mogą powodować kolizje.

4. Plac Konstytucji

Godziny szczytu są także bezlitosne (i niebezpieczne) dla kierowców po drugiej stronie Wisły. Zdaniem Roberta Nalepy szczególnie na placu Konstytucji.

– Widać to zwłaszcza na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Koszykowej. Kiedy mamy duży ruch, wielu kierowców nie zważa na światła, ani na to, że mogą komuś blokować ruch. Chcąc zjechać z Koszykowej na Marszałkowską tworzą często sznur wzdłuż Pięknej, który nie daje jechać innym uczestnikom ruchu. To powoduje w tym miejscu często niebezpieczne sytuacje – mówi Nalepa.
Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Zwraca także uwagę, że to skrzyżowanie przecinają także tory tramwajowe, które dodatkowo wprowadzają zamęt i są dla kierowców wyzwaniem. – Dodatkowo jadąc od strony Politechniki w kierunku centrum wielu kierowców może zaskoczyć to nagłe odbicie w prawo. Jadą przecież i widzą ogromny plac, a droga nagle każe im skręcać w prawo niemal pod kątem 90 stopni.

5. Rondo Radosława

Na koniec królowa matka wszystkich niebezpiecznych miejsc w Warszawie, czyli Rondo Radosława. To nim rodzice straszą swoje dzieci, które po raz pierwszy wybierają się do stolicy – "pamiętaj synku, córeczko, tylko omijaj Rondo Radosława". Ale żarty na bok. Co sprawia, że rondo to jest tak trudne do opanowania przez kierowców?

– Przede wszystkim chodzi o to, że Rondo Radosława jest klasycznym przykładem ronda turbinowego, o którym mało kto uczy w szkołach nauki jazdy. U mnie na zajęciach mówimy kursantom jak się na nim odnaleźć, ale to wiedza dodatkowa. Normalnie w programie jest jazda po rondzie jako skrzyżowaniu dróg równorzędnych i rondzie z ustalonym pierwszeństwem przejazdu i tyle – stwierdza instruktor.
Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta
Jego zdaniem kierowcy bardzo często nie wiedzą po prostu jak poruszać się po takim rondzie, bo nigdy nie mieli styczności z taką jego odmianą. Wybierają pas, z którego, jak się okazuje, nie mogą pojechać w odpowiednim kierunku i wtedy zaczyna się panika.

– Jak widzą, że nie pojadą w lewo, bo rondo wyprowadza ich na pierwszy lub drugi zjazd to panikują i zjeżdżają na sąsiedni pas powodując zagrożenie. Co z tego, że jest linia ciągła. A w tym zamieszaniu często nie dają kierunku, nie patrzą, czy komuś nie wjeżdżają przed maskę. To jest doskonały przepis na kolizję, a nawet na wypadek – komentuje mój rozmówca.

TOP 5 i tylko tyle?
Ale żeby nie było tak słodko, że tylko te pięć miejsc jest niebezpiecznych i kropka, bo tak nie jest. Jest sporo punktów na mapie Warszawy, które stanowią problem dla wielu kierowców. Wszystko zależy od ich umiejętności i zdrowego rozsądku.

– To nie jest tak, że pokazujemy te pięć miejsc i tyle. Kierowca powinien być ostrożny za każdym razem, kiedy siada za kółkiem. Powinien pamiętać o kierunkowskazie przy zmianie pasa, a często tego nie robi, przez co mamy wypadki szczególnie na drogach o podwyższonych prędkościach w Warszawie. Musi pamiętać też o przepisowej prędkości, o nietarasowaniu skrzyżowań i przede wszystkim patrzeć na znaki – podsumowuje Nalepa.