"Porno to bajka dla dorosłych". Sex coach szczerze o łóżkowych problemach Polaków

Rafał Gębura
dziennikarz, autor kanału na YouTube "7 metrów pod ziemią"
Tym razem gościem "7 metrów pod ziemią" była Marta Niedźwiecka - sex coach. W rozmowie z Rafałem Gęburą opowiedziała o tym, z jakimi problemami przychodzą do niej Polacy i jak wygląda terapia w gabinecie sex coacha.
Gościem "7 metrów pod ziemią" była Marta Niedźwiecka - sex coach. Fot. YouTube.com / 7 metrów pod ziemią
Jesteś sex coachem i pomagasz ludziom rozwiązywać ich problemy z seksem. Z jakimi do ciebie przychodzą najczęściej?

Najczęściej ludziom się wydaje, że mają za słaby seks albo za mało seksu. Mówię, że im się wydaje dlatego, że często z ich życiem seksualnym jest w miarę dobrze. No, coś tam można poprawić. Szwankuje często życie emocjonalne, to jest taki drugi kawałek. Natomiast oni bardzo uwierzyli w to, co mówi kultura na temat seksu: że trzeba dużo, często, że trzeba zmieniać partnerów, że w ogóle coś trzeba. I jak przychodzą do mnie, to opowiadają swoją historię. To w zasadzie normalna terapia.
Siadacie i gadacie.


Siadamy i gadamy, żadnych fantastycznych rzeczy związanych z erotyką. Pełna nuda. Oni opowiadają te historie. I te historie są czasami bardzo smutne i bardzo takie przejmujące, ale w nich dominuje taki wątek zagubienia ludzi w ogóle, niezależnie od tego, czy kochają się w parach jednopłciowych, wielopłciowych, czy są singlami, czy nie są singlami, czy mają dzieci, czy nie mają dzieci - bo oni wszyscy przychodzą. Takiego zagubienia w tym, co jest spoko w seksie, a co jest nie spoko. Jak to trzeba robić. I jak zrobić, żeby było dobrze. I w ogóle od czego mierzyć to "dobrze".

No to poczekaj. Mówią najczęściej, że za rzadko chodzą do łóżka. Jest jakaś norma? Ile ty im mówisz? Ile razy w tygodniu?

Żadnej normy. Ja spokojnie wtedy to mówię: Nie można nastawiać zegarka i mierzyć czasu i orgazmów. I nie można odkreślać w kalendarzu, czy mieliście siedem, siedemnaście czy dwadzieścia siedem stosunków - to w ogóle nie o to chodzi. Wtedy się zaczyna rozmowa, która jest moim zdaniem jednym z najważniejszych kawałków, które każdy człowiek powinien sobie samemu przepracować, jak wchodzi w życie seksualne, tzn. zacząć sobie zadawać pytanie, nie ile razy ja chcę w miesiącu czy w roku uprawiać seks, bo to jest strasznie normatywne. To się mówi o performatywnej kulturze seksu, czyli: nieważne jak, ważne, że dużo. Ja bym nie powiedziała, że to tylko mężczyźni mają. Kobiety też mogą w to uwierzyć jakoś mocno. Że to świadczy o naszej jakości, że jesteśmy jacyś super.

Czym więcej niby, tym lepiej.

Tylko to, na co musimy, potrzebujemy, na co powinniśmy zwrócić uwagę, to to, po co nam ten seks. Jeżeli chcemy go uprawiać często, to w domyśle, że po to, żeby było fajnie. Ale co znaczy "fajnie"? Dla ciebie "fajnie" i dla mnie "fajnie" to mogą być dwie różne rzeczy. I jedni będą chcieli uprawiać seks po to, żeby się czuć bezpiecznie, kochani, akceptowani, żeby przeżywać bliskość, a inni mają jakieś preferencje, w których chce być wdrożona dominacja, podległość. Jak sobie odpowiedzą na pytanie: "Po co?", to będzie dużo lepiej zadbać o życie seksualne, niż odpowiadać sobie na pytanie: "Ile to jest dość dużo?".

A czy często zdarza ci się, że, na przykład, kobieta chce w związku znacznie częściej, mężczyzna rzadziej, i nie mogą się dogadać między sobą? Jak się wtedy spotkać?

Trochę niestety to jest taka brzydka genderowa statystyka, że częściej jest ta dysproporcja, że mężczyźni chcą, a kobiety się wycofują.

Dlatego zapytałem odwrotnie.

Ale to nie jest tak, że w ogóle nie działa w stronę: kobieta chce więcej, mężczyzna mniej. Jak sobie pomyślimy o parze, to potrzebujemy zobaczyć, że ich życie seksualne jest efektem tego, jak oni w ogóle żyją ze sobą. Ale też, jak oni byli wychowani, w czym wzrośli, czy się boją, czy są spoko z ciałem, czy mają braki edukacyjne. Taki dobry mit, który często pracuje i przekłada się na problemy związkowe to to, że wielu mężczyzn i wiele kobiet w Polsce wierzy, że taki właściwy stosunek to jest stosunek z penetracją. A inne rzeczy to nie jest seks.

Okej.

Jak oni tak sobie myślą, to mogą być z tego kłopoty, zaraz powiem jakie. Jak ktoś chce, a druga strona nie chce tego seksu, to to chodzi o seks, ale też chodzi o to na przykład, że oni się kłócą. W gabinecie terapeuty, który zajmuje się seksem, my sobie potrzebujemy wszyscy odpowiedzieć na pytanie, czy to jest tak, że oni mają problem z seksem, czy oni się w ogóle nie mogą dogadać, bo urodziło się dziecko, bo totalny stres w robocie, bo deadline'y, bo historie.

Albo ktoś kogoś zdradził i ten konflikt się jakoś rozwija. I to rzutuje na to, że oni ze sobą nie sypiają. Odpowiedzieć sobie na mnóstwo pytań dookoła nim dojdziemy w ogóle do tematu seksu. I jak się dogadać? No właśnie, odpowiadać na te pytania, czyli przechodzić tę ścieżkę od tego, że ktoś sobie coś myśli, a druga osoba myśli coś innego i są trochę w zwarciu i na konflikcie, do próby zrozumienia stanowiska obydwu stron i potrzeb. No bo można powiedzieć: Okej, no to ty masz problem, jak chcesz więcej - i zamknąć dyskusję. Ale to w ogóle nie rozwiąże tematu.

Wspomniałaś o tym, że z tej niewiedzy pt. "Seks oralny nie jest seksem", wynikają różne problemy. Jakie na przykład?

W ogóle z niewiedzy wynika mnóstwo problemów. I jesteśmy w takim kraju, w którym brak edukacji seksualnej się po prostu przekłada. To wychodzi później. Tak 1:1 się przekłada na konkretne problemy, tzn. na przykład młodzi chłopcy, którzy całą swoją wiedzę o seksualności czerpią z pornografii. Dlaczego? Dlatego, że nie mają innego źródła zasilania wiedzą, no to przecież jest jasne. Mają pewne wyobrażenia na temat seksu. Potem mają dziewczynę czy partnerkę na stałe i myślą sobie: Moment, ale ona nie wygląda tak jak laski w porno. I nie zachowuje się tak jak laski w porno, coś jest nie halo.

Mało tego, że oni mogą tak myśleć, oni mogą mieć jakieś problemy w ogóle z pożądaniem. To się nazywa habituacja bodźców, czyli że jak się przyzwyczaimy do tego, że coś wygląda w jakiś sposób i nas jara, to jak potem mamy tą samą rzecz, ale ona wygląda inaczej, to może nas nie jarać w ogóle.

Czyli ten prawdziwy seks przestaje działać, bo stymuluje nas zupełnie coś innego.

To taki jeden problem. Na przykład, taki problem supertrudny i dla kobiet, i dla mężczyzn, to to, że w ogóle życie seksualne dorosłych ludzi nie wygląda jak w porno, no bo nikt nie uprawia stosunku przez półtorej godziny, na przykład, czy przez 40 minut. Ja wiem, seks tantryczny i te historie, ale i można to spotkanie seksualne rozwijać i wydłużać. No ale porno, jak często gadam z moimi klientami, to porównuję do bajek Disneya. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy w Roszpunkę, prawda? To jest pewien rodzaj metafory. I porno to jest bajka dla dorosłych, która, oczywiście, powinna być traktowana jak bajka, czyli brana jednak niezupełnie dosłownie.

A jak nie ma "edu" seksualnego i nie ma podstawowej wiedzy, to my oglądamy porno i myślimy sobie: kurczę, tak to jest, nie? Żywi ludzie robią rzeczy, to jedziemy w ten sam sposób. Też bardzo trudnym kawałkiem dla ludzi, którzy rosną bez edukacji seksualnej, bez wsparcia od rodziców, takiego strukturalnego, jest to, że oni są zagubieni. Wokół wszystko mówi o seksualności, o seksie, jest dużo wizerunków ludzi, którzy wyglądają jakoś idealnie, na insta na przykład, a my wyglądamy...

Tak sobie.

Tak jak wyglądamy. Jakby zupełnie normalnie, a na pewno nie idealnie. Jak masz 16 lat czy 19, czy dwadzieścia parę i dopiero zaczynasz tę przygodę z seksualnością, to masz mnóstwo niepewności i lęków. I one jak są skonfrontowane z tymi kulturowymi wizerunkami, to z tego się robi taka sałatka jarzynowa.

Czyli jakieś jedne wielkie kompleksy, brak pewności siebie.

Tak. Albo na przykład nadrabianie agresją, albo jakimiś zachowaniami, które są nawet czasem niebezpieczne. Nie wiem, jak sobie poradzić, to jadę na ostro, nie? Albo nie wiem, jak sobie poradzić, to się upiję albo przypalę.
Fot. YouTube.com / 7 metrów pod ziemią
Mówimy wyłącznie o sytuacjach łóżkowych?

Łóżkowych też, ale w ogóle relacyjnych, no bo ludzie nim wylądują w łóżku, próbują mieć jakąś relację. Przynajmniej teoretycznie. Z tego braku wiedzy wynikają kłopoty i emocjonalne, i seksualne, a potem związkowe, bo jakoś myślę sobie, mam takie przekonanie, że ludzie chcą być w związkach. Chcą być blisko, nawet jeżeli nie do końca życia i z powodu największej miłości. I wtedy, jak jest ten problem z seksem, to to strasznie utrudnia, tą intymność.

Wspomniałaś o sytuacji, gdzie przez to właśnie porno ktoś doprowadza się do sytuacji, w której sytuacja prawdziwa przestaje być seksowna, podniecająca. Jak ty pomagasz takim ludziom, jak się z nimi pracuje? Są na to tabletki?

W ogóle nie ma, mało jest dobrych tabletek, nawet ta jedna, słynna, ona też nie jest tak do końca dobra.

Ta niebieska.

Ta niebieska. Ma dużo skutków ubocznych i trzeba myśleć o konsekwencjach. Często, to się nazywa restrukturyzacja poznawcza, czyli że zaczynamy pracować nad przekonaniami tej pary, ale też tego faceta i tej kobiety. Jak powinno wyglądać ciało, jak powinien wyglądać seks, co to ma wspólnego z wizerunkami z porno, i to jest taka praca nad częścią intelektualną. Nad tym, co myślimy, co nam się kojarzy. Jest taka praca, którą ja im mogę tylko zadać do domu, no bo w gabinecie tego nie będą robić. To znaczy, na przykład potrzebują zrezygnować z oglądania porno na jakiś czas. Albo w ogóle, jak temat jest gruby.

Czyli odwyk.

Tak. Na przykład potrzebują się uczyć, wrócić do kwadracika numer 1 i uczyć się masturbacji czy seksu bez. To się mówi o świadomej masturbacji, czyli takiej, w której zostajemy z impulsami z naszego ciała - z podnieceniem, z tym, z czym jesteśmy, ale na przykład nie wyobrażamy sobie scenariuszy z porno w głowie. Bo to napędza całą akcję w głowie według tego porno.

Bardzo ciężko powiedzieć, że to jest jedna metoda, bo to też zależy od tego, jaką ktoś ma receptywność cielesną, w jakim w ogóle jest miejscu w życiu. Czy ma dobrą motywację. Każdy odwyk to jest duży koszt osobisty.

Jaka może być dobra, jaka zła motywacja? Na czym polega różnica?

Zła motywacja to jest: "Ona mi każe". Czyli że przychodzi ktoś, przychodzi para i dziewczyna mówi: "Jak on nie skończy z porno, to koniec z nami". To jest żadna motywacja. Natomiast jak facet przychodzi i mówi: "Okej, chyba mam problem", tak wewnętrznie czuje, że to jest nie to rozdanie, o które chodzi, to to ma szanse. Bo on jest przekonany do wykonywania ruchów sam, nikt go nie zmusza.

Wspomniałaś chwilę temu o masturbacji. Ona jest okej? Kiedy jest okej?

Jest konieczna do właściwego rozwoju psychoseksualnego. Dlatego że pomaga nam się w ogóle zaprzyjaźnić z ciałem, nauczyć się tego, jak to ciało w seksie działa, oswoić. Taki prosty przykład, jak kobiety po urodzeniu dziecka wracają do aktywności seksualnej, to większość seksuologów mówi, że warto by było zacząć od masturbacji. Po to, żeby się oswoić po połogu z tymi bodźcami, nim zaczniemy robić to tak, jak robiliśmy przed porodem. Przykładem jest ciąża, choroby, ale na przykład zmiana partnera to też taka sytuacja, że warto by było dać sobie chwilę na rozbieg.

Wiem, że ludzie i tak wskakują do łóżka dosyć szybko, ale dać sobie chwilę na rozbieg, żeby zobaczyć, czym się ta nowa relacja różni od tej starej. I do tego wszystkiego, żeby się w tym odnaleźć. Seks to doświadczenie, to nie jest gadanie, to jest żywe ciało, które coś czuje, w którym pracuje to podniecenie, żeby zobaczyć, jak ja się w ogóle zmieniam w tych nowych okolicznościach przyrody.

Domyślam się, że bywają też takie sytuacje, gdzie masturbacja poprzez częstotliwość staje się jednak jakimś problemem. Kiedy to jest problem?

Wtedy, kiedy jednostce utrudnia to wchodzenie w realne, oparte na bliskości seksualnej związki z innymi ludźmi.

Czyli co, kiedy woli sam niż z kimś?

Tak. Albo sama. Nie róbmy tak, że to wszystko faceci. Czyli że na przykład bardzo dużo porno i masturbacja powoduje, że mężczyzna bądź kobieta wycofują się z relacji. Albo w ogóle są niezainteresowani wchodzeniem w tę relację. Dlatego, że w nowoczesnym podejściu do seksualności dominuje takie myślenie, że seks jest dobry dla ludzi, bo jest w ogóle fajny i przyjemny, jak jest okej, ale i pomaga nam budować satysfakcjonujące relacje międzyludzkie. Jeżeli to umiera, to znaczy, że coś jest nie halo. Jak relacja się osłabia albo kończy.

Wspomniałaś na samym początku, że najczęściej ludzie przychodzą do Ciebie z takim problemem, że tego seksu jest za mało albo że po prostu jest kiepski, po czym może się okazać, że nie jest tak źle jak myślą. No właśnie, kiepski, to znaczy jaki? Kiedy ten seks jest kiepski w rzeczywistości?

To jest takie pytanie z gatunku fundamentalnych i egzystencjalnych. Pomidor. Nie ma normy. Jak para się kocha i chce być ze sobą, i mogą uprawiać seks raz w miesiącu przez jeden wieczór i ich to odżywia i dla nich jest to spoko, w ogóle nikt nie ma prawa im niczego powiedzieć. Jak para ma bardzo duży temperament, zaprasza kogoś do układu, swinguje, eksperymentuje, i są w tym bezpieczni, dogadują się, to jest konsensualne, czyli wiesz, ta przytomna zgoda, nikt nikomu nie narusza granic, to jest okej.

Fajne jest to w seksualności rozumianej w nowoczesny sposób, że to obszar wolnej ekspresji emocjonalnej i jakby ekspresji popędu, tego naszego libido fantastycznego, i że dopóki my nie krzywdzimy siebie i innych ludzi, to nie za bardzo ktoś może przyjść do naszej sypialni i powiedzieć...

"Macie problem".

Tak.

Wrócę jeszcze do tej sytuacji, w której jedna osoba w związku ma dużo większe potrzeby, druga osoba, niezależnie od tego, czy jest to kobieta czy mężczyzna, ma nieco słabsze. Czy oni mają szanse na to, że jakoś ten związek będzie funkcjonował dalej, czy on musi się rozpaść?

Nie, no w ogóle, takich sytuacji, że tam się coś musi rozpaść, to... ludzie lubią takie dramaty.

Ale ludzie się rozstają z takich przyczyn.

Bo nie pójdą do terapeuty, nie ogarną tematu w czas, tylko doprowadzają to do takiego momentu, że frustracja, konflikt, taka spsuta krew, złość już jest tak duża. To trochę jak z zębem, chociaż absolutnie leczenie duszy, to nie jest leczenie zębów. Że jak idziesz do dentysty wtedy, kiedy coś tam poczujesz, że cię zaboli, to on ci to załatwia na jednym spotkaniu, dwóch i masz święty spokój. Ale jak doprowadzisz do zapalenia okostnej, to kończy się hardcorem.

Ze wszystkim w życiu jest tak, że jak się tym zajmiemy we właściwym momencie, to się da wyprowadzić, a jak dojdziemy do tego, że ktoś kogoś zdradza, rani, że są jakieś ostre historie, to będzie bardzo trudno to cofnąć. Ale to też nie jest niemożliwe. Bardzo bym była ostrożna z takimi wizjami, że to już od razu.

A jakie sytuacje, jacy klienci są dla ciebie jakimś największym wyzwaniem? Kiedy czujesz, że musisz dużo popracować, kiedy nie jest łatwo im pomóc?

Najtrudniejsza praca w mojej działce, to są oczywiście ofiary nadużyć seksualnych. To są historie, które się leczy, uzdrawia, terapeutyzuje bardzo długo często. Nie zawsze, ale bardzo długo. Teraz, jak widzisz, spoważniałam. Nigdy dość mówienia o tym, jak nieprawdopodobną szkodą dla psychiki ludzkiej, nieważne, czy kobiety, czy mężczyzny, szczególnie w dzieciństwie, jest wystąpienie faktu przemocy seksualnej. To naprawdę potworna historia. To jest bardzo trudne.

To się odbija, domyślam się, mocno na obecnym życiu seksualnym?

Tak. I przynosi wiele trudności. Ja też mam trudność w mówieniu o tym, bo ciągle myślę, żeby nie stygmatyzować tych osób, które doświadczały przemocy seksualnej, bo one i tak są w bardzo trudnym miejscu. Tu nakreślenie tego, że to jest jedna z najgorszych rzeczy, które można zrobić drugiemu człowiekowi, po prostu trzeba to powiedzieć głośno. Oczywiście też jest tak, że coraz więcej osób w miarę szybko zgłasza się do terapeutów po pomoc. To jest taki najtrudniejszy scenariusz.

To taki skrajny przykład, kiedy ktoś był ofiarą przemocy seksualnej w dzieciństwie. Albo w dorosłości. Natomiast pytam celowo o dzieciństwo, bo zastanawiam się, na ile różnego rodzaju doświadczenia z dzieciństwa mają wpływ na nasze życie seksualne te 10, 20 czy 30 lat później.

Żadnego prochu nie wymyślimy. Dzieciństwo ma na nas gigantyczny wpływ. To, jak nas traktowali rodzice i to nie chodzi o obwinianie ich, bo oni też swoje dostali w komplecie. Jest coś takiego jak teoria więzi, która mówi, że to, jaki rodzaj relacji z nami zbudowali, będzie determinowało to, czy my będziemy nawiązywali bezpieczne przywiązanie z drugim człowiekiem, czy też nie.

Moglibyśmy na przykładzie opowiedzieć o tym, jak to doświadczenie z dzieciństwa później przekłada się na sypialnię?

Wyobraź sobie, że żyjesz w rodzinie, która dostarcza tobie i twojemu rodzeństwu niskiego poczucia bezpieczeństwa i mało opieki. Jest dużo konfliktów, być może alkohol, jakieś trudne tematy. Uczysz się, że więzi, to jest coś takiego, w czym można łatwo zostać skrzywdzonym. I potem jak rośniesz, to na przykład zupełnie nieświadomie nawiązujesz relacje czy też zakochujesz się w kobietach, które są trudne do zdobycia.

Albo w mężatkach, albo w takich, które mają problemy, na przykład z alkoholem, Albo jakieś problemy wewnętrzne, czyli odtwarzasz pewien scenariusz ze swojego dzieciństwa. Tak jak mówię: Nie do końca świadomie. To nie jest tak, że stajesz na imprezie i mówisz: O, ta laska mi się podoba. Ona ci się podoba, a potem się okazuje, że ma problem. Oczywiście to działa w każdym kierunku, więc dużo pracy, jeżeli mamy do czynienia z takimi poważnymi problemami związkowymi i seksualnymi.

Dużo pracy to jest odgrzebywanie tych starych historii i próba obejrzenia tego na nowo tak, żeby ta osoba sobie zdała sprawę z tego, że na przykład zakochuje się w facetach albo kobietach, którzy są niedostępni, dlatego że w rodzinie dominował taki styl więzi pozabezpieczny.

To, że ty takiej osobie to uświadomisz - z czego to wynika, dlaczego ona wchodzi w takie relacje. Jak jej to pomoże? Ona będzie wiedziała i będzie tego unikała?

To trochę jest tajemnica terapii, że to nie tylko chodzi o to, że ona się dowie. Ona przeżyje jakiś zestaw emocji, wokół tego domkną się jakieś procesy. Na przykład nie będzie kierowana pewnymi wewnętrznymi automatyzmami. To się mówi o takim radarze, czyli że jak pójdzie na imprezę, to cztery razy się zastanowi, nim pójdzie za tym impulsem wypicia drinka z niedostępnym mężczyzną, w którym potencjalnie mogłaby się zakochać i znowu przeżyć odrzucenie, jakiś dramat osobisty.

Od razu powiem, że nie ma szczepionek, pigułek. Jak się wychodzi z gabinetu, to dalej musimy myśleć, musimy być w kontakcie ze sobą. Bardzo zachowywać przytomność, żeby nie robić tych rzeczy, które wcześniej jakoś przynosiły nam szkodę. Albo tak jak z tym porno, jeżeli przeszliśmy przez jakąś terapię i nauczyliśmy się na nowo uprawiać seks, to może warto, żeby zredukować oglądanie porno. Bo jest szansa, że ta kompulsja nam wróci. Nie ma łatwych rozwiązań na całe życie, które załatwią temat.

Wspomniałaś chwilę temu o tych problemach, które wynikają z braku wiedzy, z braku edukacji seksualnej, chociażby w szkole. Jakiej ty niewiedzy doświadczasz u siebie w gabinecie?

Wyobraź sobie, że masz 18 lat i w dniu twoich urodzin dostajesz kwit, który legalizuje różne rzeczy w twoim życiu. Wychodzisz na ulicę, możesz sobie kupić alkohol, fajki. Znaczy, ja wiem, że teoretycznie wcześniej, ale teraz na legalu, nie? Wsiadasz za kółko, kompletnie bez instrukcji obsługi, czyli nikt ci wcześniej nie powiedział, jak jechać na skrzyżowaniu kolizyjnym, jakie są zasady ruchu drogowego, jak pić alkohol, żeby nie spaść pod stół, czego z czym nie mieszać, i tak dalej.

To znaczy, że masz 18 lat i będziesz musiał na własnej skórze przećwiczyć wszystkie głupie rozwiązania związane z dorastaniem do czegoś. Dlaczego na całym świecie jest taki nacisk na edukację seksualną? Dlatego, że edukacja seksualna się opłaca. Opłaca się wszystkim: społeczeństwu, bo jest mniej przestępstw na tle seksualnym i nieplanowanych ciąż, mniej dramatów osobistych. Ludzie są szczęśliwsi, bo wiedzą, jak obsługiwać temat.

Dobrze robiona edukacja seksualna prowadzi dziecko, od dziecka, na miarę tego, co dziecko może w określonej fazie rozwojowej strawić. Czyli nikt nie mówi czterolatkom historii, które będą opowiadane osiemnastolatkom, bo to jest absurd, ale mówi, że dziewczynki się różnią od chłopców. Potem, jak ten czterolatek, który ma ten temat oswojony, pójdzie i będzie mógł pogadać z rodzicem czy dostanie jakąś porcję wiedzy w szkole, to on nie będzie wymyślał różnych głupot, dotyczących antykoncepcji, tego co wolno w seksie albo co robić przy pierwszym razie. Tego wszystkiego, na co niewiedza tak źle działa. Dlaczego? Bo będzie miał rzeczową informację.

Dużo ludzi mówi o seksualizacji młodzieży. Seksualizacja młodzieży jest wtedy, jak nie ma informacji. Jak jest informacja, rzeczowy temat podany i wiadomo, jak to obsłużyć, to wtedy ludziom nie przychodzą do głowy głupie rozwiązania.

Pod tytułem?

Taka bardzo prosta rzecz, ale wiele osób młodych uważa, że stosunek przerywany może w jakiś sposób chronić ich przed ciążą. Nie może. Może się przełożyć na nerwicę i zaburzenia potem z odbywaniem takiego pełnego stosunku.

Kobiety i mężczyźni wierzą, że seks z penetracją to jest coś takiego, co musi być źródłem orgazmu, a dla wielu kobiet nie jest. I to jest bardzo trudne, bo one myślą, że coś jest z nimi nie tak. 75 proc. kobiet to są kobiety, które osiągają orgazmy podczas stymulacji łechtaczki, a nie penetrację. Na przykład, antykoncepcja. Ale też, co wolno w seksie, jak robić dobrze seks oralny czy analny, żeby sobie nie zrobić krzywdy, żeby to było fajne, żeby się niczym nie zarazić. Choroby przenoszone drogą płciową.

Mnóstwo historii, w których, jak masz info, to jesteś bezpieczny. Nie masz info, robisz głupoty. Bardzo fajnie się sprawdza, i takie projekty są w Europie, pokazywanie młodym ludziom właśnie tego, tych dobrych rzeczy związanych z seksem. Że to jest bliskość, fantastyczna historia, że to jest przyjemne, że to może być zabawa, środek ekspresji emocjonalnej. Jak jesteś w miejscu zadawania sobie bardzo trudnych pytań lękowych, to nie bawisz się dobrze, bo głównie jesteś napięty wokół problemów.

Powiedz mi jeszcze na koniec, na ile seks, jakość naszego życia seksualnego, ma wpływ na nasze pozostałe sfery życia - na życie zawodowe, towarzyskie?

Bardzo. Ludzie, którzy mają udane życie seksualne, nie tylko mniej chorują na grypę.

A to poważnie?

Poważnie, bo to działa na odporność pozytywnie. Natomiast, to są zazwyczaj dużo bardziej pogodni, życzliwi, otwarci, skontaktowani ze sobą ludzie, którzy zyskują na kreatywności. Zyskują w pracy, na takim samostanowieniu, na sprawczości. Często jest tak, że dziewczyny, które się ośmielają i jakoś tak potrafią aktywnie wejść w swoje życie seksualne, potrafią też pójść po podwyżkę, zaznaczyć granice i o siebie zadbać. Że to jest fantastyczny obszar naszej życiowej aktywności, w którym możemy się rozwijać do później starości, do późnej dorosłości. Wyrażać się, cieszyć się tym, no, skarb. Po prostu skarb.

No to polecamy, po prostu. Zima za pasem, więc... jak znalazł.

Róbmy dobry seks.

Jest to zapis wywiadu, który pierwotnie ukazał się na YouTube na kanale Rafała Gębury pt. "7 metrów pod ziemią". Ten i inne materiały znajdziesz też na Facebooku i Instagramie.