Kraska o "Wrobionym w dożywocie". W szczerej rozmowie zdradza rąbek swojej tragicznej historii

Adam Nowiński
Niedługo do księgarni trafi książka "Wrobiony w dożywocie" autorstwa dziennikarki Ewy Ornackiej. Opowiada ona historię Arkadiusza Kraski, który ostatnie 20 lat spędził w więzieniu za zbrodnię, której, na co wskazują dowody, nie popełnił. Udało nam się z nim porozmawiać. Oto jak opisuje swoją walkę o przetrwanie za kratami, powrót do życia na wolności oraz samą książkę.
Historia Arkadiusza Kraski opowiedziana została w książce "Wrobiony w dożywocie". Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
Czy wierzy pan w sprawiedliwość?

W ostatnim czasie zacząłem wierzyć. Chociaż jest mi ciężko.

A w wymiar sprawiedliwości? Przecież już raz się pan sparzył te 20 lat temu, a do tego teraz jeszcze to zamieszanie z prokuraturą okręgową, która nie chciała, żeby pana sprawa była procedowana...

Zawsze jest gdzieś ta obawa, bo to o czym pan mówi, nie świadczy dobrze o wymiarze sprawiedliwości. Przecież to prokuratura wtedy zebrała dowody, w tym nagranie z miejsca zbrodni, czyli istotny materiał dowodowy, który nie ujrzał światła dziennego. To jest niezgodne z prawem, to zatajanie prawdy.

Za to są sankcje prawne, ale jak widać i tego się nie bali – tak to wszystko zostało zrobione. Ale sprawa zaszła już teraz za daleko, próbowano wszystkiego, żeby nie wróciła ona do sądu, ale na całe szczęście nie udało im się w tym przeszkodzić.

Czuje pan żal, do państwa, do wymiaru sprawiedliwości, do policji?

Oczywiście, że tak. W więzieniu powinny siedzieć tylko osoby winne popełnionych przestępstw. Tu chodzi o poczucie sprawiedliwości społecznej. Ludzie myślą, że ona istnieje i za kratami siedzą tylko przestępcy, a tymczasem okazuje się, że to nieprawda.

Dlaczego sąd nie chciał wtedy uwierzyć w pana alibi?

Trudno mi to ocenić. Sąd Najwyższy zapoznał się teraz z całym materiałem dowodowym i przedstawił opinii publicznej dowody na moją niewinność. To, co działo się wtedy te dwadzieścia lat temu na sali sądowej, to była jakaś paranoja. Od początku mówiłem, że jestem niewinny, a oni nawet nie sprawdzili wszystkich dowodów. Tak to wszystko wyglądało.

Nie będziemy za dużo zdradzali z książki, bo przecież pada w niej nawet podejrzenie, kto naprawdę mógł zabić Roberta i Marka, ale jak pan myśli, dlaczego akurat oni zostali zastrzeleni? Jaki mógł być motyw tej zbrodni?

Nie mogę o tym mówić, bo to są informację objęte tajemnicą. Będzie rozprawa i z pewnością opinia publiczna pozna je w swoim czasie.
Arkadiusz Kraska w Sądzie Najwyższym.Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta

Czytając książkę nie da się przejść obojętnie obok tego ogromu krzywdy, którą wyrządzono nie tylko panu, ale także pana rodzinie i rodzinom tych dwóch zabitych mężczyzn. Żona Roberta mówi wprost, że jest jej pana żal. Przyznała, że widziała pana niedawno w sklepie. Rozmawiał pan z nią?

Nie, nasze spotkanie było całkowicie przypadkowe i okraszone jedynie przyjacielskimi uśmiechami. Nie rozmawialiśmy ze sobą.

A gdyby pan chciał i miał szansę, to co by jej pan powiedział?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałem i naprawdę nie wiem. To jest bardzo ciężki temat, bo wiem, że tamtego dnia, przez działania pewnych ludzi zostało skrzywdzonych wiele osób i ona jest jedną z nich.

W tej grupie jest także pani Ewa, matka Marka. Ona od początku wierzyła w pana niewinność. Czy to przez pana przyjaźń z Markiem? Po prostu znała pana i wiedziała, że to nie pan zabił jej syna?

Przyjaźń nie ma z tym nic wspólnego. Po prostu myślę, że ona jako matka po prostu to czuła i patrzyła na fakty. Wie pan, jak to mówią, matki nie oszukasz i ona chyba od samego początku po prostu to czuła i widziała, że coś w tym wszystkim się nie zgadza. Od początku miała rację.

Podobno chciałby ją pan odwiedzić, jak skończy się już rozprawa.

Tak, na pewno to zrobię. Rozmawiałem z nią nawet ostatnio, ale boję się to robić, bo ona jest po dwóch zawałach i jak rozmawiamy to emocje sięgają zenitu i są cały czas zmienne. Pani Ewa z jednej strony cieszy się, że nie jestem w więzieniu, a z drugiej strony płacze, bo wspomina Marka. Boję się o jej zdrowie. Ale chciałbym jak już to wszystko się skończy, iść do niej i rzucić się jej w ramiona.

Mówiliśmy o zaufaniu do wymiaru sprawiedliwości. Co więc sprawiło, że zaufał pan prokurator Zapaśnik, która zajęła się pana sprawą?

Tu nawet nie chodzi o zaufanie. Można powiedzieć, że dzięki jej pracy, bo to ona i jej zespół ruszyli moją sprawę, mam szansę odzyskać swoje życie i wolność. W końcu mam szansę na sprawiedliwość i za to będę jej zawsze wdzięczny.

No tak, ale za współpracę z prokurator Zapaśnik sprawił pan sobie w więzieniu wielu wrogów, jednak w książce przyznaje pan, że nie żałuje tego i że dobrze się stało, że zerwał pan w ten sposób z przeszłością. Dlaczego? Przecież oni mogli pana nawet zabić.

Na szczęście tak się nie stało, chociaż wiele razy próbowano. Przeprowadzano na mnie różne akcje, zamachy. Jakoś z nich wychodziłem, a to ze złamaną ręką, a to ze wstrząśnieniem mózgu, ale wytrwałem. Nic to im nie dało. Nie żałowałem swojej decyzji, bo widziałem co zrobiono Robertowi i Markowi, jaka krzywda spotkała nasze rodziny. Stwierdziłem, że to się musi skończyć i muszę być silny, muszę wytrwać.

Wytrwał pan, wyszedł z więzienia i może się cieszyć rodziną. Jest pan dumny ze swojego syna? Z tego, kim teraz jest, z jego osiągnięć sportowych (w kickboxingu)?

Ogromnie jestem z niego dumny. Aż brak mi słów. Zabrano mi dwadzieścia lat i ja tak naprawdę nie znam swojego syna i muszę to nadrobić. Chociaż teraz jestem jeszcze na takim etapie, że boję się do niego dzwonić, bo nie wiem co mam mu powiedzieć. Może to się wydaje błahe dla kogoś, że ktoś ma problem, żeby porozmawiać z synem, ale ja go nie widziałem dwadzieścia lat. Na szczęście on to rozumie i pozostajemy w stałym kontakcie.
Arkadiusz Kraska tuż po wyjściu z więzienia.Fot. Krzysztof Hadrian / Agencja Gazeta

No właśnie, bo to jemu zadedykowana jest książka. Czy to dlatego zdecydował się pan opowiedzieć swoją historię, żeby syn poznał ją w całości, tą prawdziwą, a nie tą, którą przekazywały media?

Tak, przede wszystkim dlatego. Chciałem, żeby poznał prawdę i dowiedział się jak wyglądała moja historia. Żeby poznał jak działał wtedy system, że gangsterzy mieli na wyłączność swoich policjantów, a nawet urzędników. Potrafili tak obejść przepisy, żeby w taki sposób mnie załatwić. Ja do tej pory staram się jakoś opanować złość za tą krzywdę, którą mi wyrządzono, ale mam nadzieję, że istnieje ta sprawiedliwość i w końcu i ja będę mógł jej uświadczyć.

Jest pan na wolności, ale z tego co wiem, to nie skupia się pan tylko na sobie, ale na pomocy innym…

Tak, to prawda. Nawet dzisiaj byłem w Caritasie. Przychodzę tam chociaż na dwie, trzy godziny i pomagam.

Podczas pana pobytu w więzieniu sporo się zmieniło w Polsce i na świecie. Jak pan sobie z tym radzi?

Jest ciężko. Chodzę na konsultacje psychiatryczne, które mają mi pomóc wejść w to życie. Ostatnio nawet rozmawiałem z pewna panią, która miała kontakt z mężczyzną, który dwanaście i pół roku siedział w więzieniu zanim go uniewinniono. Osiem lat jest na wolności i do tej pory nie może dojść do siebie.

Są sytuacje, w których człowiek jest silny i nie daje się, ale te dwadzieścia lat to jest przepaść i niektórych rzeczy nie da się tak szybko nadrobić, ale staram się. Zabrano mi dwadzieścia lat życia, te najlepsze dwadzieścia lat, ale też ten czas, w którym zaszło najwięcej zmian i w Polsce i na świecie.

Sprawa decyzją Sądu Najwyższego ponownie trafi na wokandę, media lokalne podają, że najpewniej po Nowym Roku. Jest pan dobrej myśli? Czy szybkie i pomyślne zakończenie sprawy będzie pana takim życzeniem noworocznym?

Oczywiście, że będę sobie tego życzył. Myślę, że wymiarowi sprawiedliwości będzie zależało na tym, żeby rozstrzygnąć moją sprawę i zająć się prawdziwymi sprawcami. I nie mówię tutaj tylko o zabójcach Marka i Roberta, ale o całym tym syfie, w który mnie wciągnięto. Wszytko jest w książce. Tam są same fakty. Prokuratorzy przez półtora roku zebrali trzydzieści tomów z aktami i dowodami, także sąd będzie miał co robić.

Książka do nabycia w salonach Empik od 29 października.

Artykuł powstałe we współpracy z wydawnictwem Rebis.