Ten luksusowy Range Rover dostał nowy silnik. I nie spodziewałem się, że to może zrobić taką różnicę

Piotr Rodzik
Range Rover Sport zawsze był jednym z moich ulubionych aut. I ze względu na jakość wykonania i komfort podróży, i ze względu na porażające osiągi w wersji SVR. Ale osratnio brakowało czegoś po środku. Czas przeszły jest tutaj istotny, ponieważ Brytyjczycy przygotowali nową, trzylitrową, rzedową "szóstkę". Jak nie macie czasu czytać testu, to szybka podpowiedź: jest świetna.
Range Rover Sport w wersji HST ma nowy, sześciocylindrowy silnik. Fot. naTemat.pl
To dość zaskakujące, ale paleta silników w Range Roverze od jakiegoś czasu była dość kłopotliwa. Z jednej strony była naprawdę dobra hybryda - ale przecież nie każdy kupuje Range Rovera, żeby być eko. Podejrzewam nawet, że mało kto.
Fot. naTemat.pl
Wersja SVR to druga strona medalu. Samochód doprowadzony właściwie do absurdu. Silnik V8, 575 koni mechanicznych i wydech zdolny do wybudzenia całego osiedla. Ten absurd był oczywiście przecudowny, ale... wróćmy na ziemię.

Były też wersje czterocylindrowe. Niby nie można było im wiele zarzucić, idealnie nadawały się do połykania kolejnych kilometrów, ale jednak jak kupujesz auto, które właściwie jest emanacją segmentu premium, to nie zadowalasz się czterema cylindrami.
Fot. naTemat.pl
Stara jednostka V6 wyleciała z kolei z gamy silnikowej. Teraz na szczęście mamy nowy silnik z rodziny Ingenium. To rzędowa szóstka współpracuje nie tylko z turbosprężarką z twin scrollem, ale i z elektrycznym kompresorem (!). I to własnie silnik jest tak naprawdę bohaterem tego testu.


O Range Roverze Sporcie trudno bowiem napisać coś zaskakującego. Jest na rynku już od wielu lat, a jako redakcja testowaliśmy dla Was wspomnianą hybrydę oraz wersję SVR. Powiedzmy sobie więc wprost: to wciąż stary, dobry Sport. Samochód, który doceni każdy za potężną dawkę luksusu i komfortu, jakość i za niebagatelne prowadzenie.
Fot. naTemat.pl
Wersję HST wyróżnia jeszcze kilka akcentów. Wykonane z włókna węglowego wloty powietrza na karoserii czy piękna, dwukolorowa skóra na fotelach po prostu cieszą oko. Moim faworytem była jednak pokryta alcantarą kierownica, która świetnie leży w dłoniach.

Ale to właśnie ten nowy silnik wprowadza nową jakość. To on tu gra pierwsze skrzypce. Tej jakości jest tak dużo, że producent na premierę nowej jednostki przygotował nawet specjalną wersję HST. I to własnie taki model testujemy.
Fot. naTemat.pl
Jednostkę wyróżnia podwójne doładowanie, a kompresor napędzany jest nie mechanicznie, a przez silnik elektryczny. Co to oznacza? Że jest w stanie rozkręcić się do 65 tysięcy obrotów w... pół sekundy. Efekt to bardzo elastyczna praca silnika, który w wyższych partiach obrotów jest wspomagany jeszcze przez turbosprężarkę. Moc jest dostępna właściwie zawsze i jest jej po prostu mnóstwo.

Zostawiając już szczegóły techniczne jazda Range Rovere Sport HST jest po prostu uzależniająco przyjemna. Samochód z jednej strony imponuje kulturą pracy poniżej 1500 obrotów na minutę w czasie typowego turlania się po mieście czy w trasie. Z drugiej strony wystarczy dosłownie musnąć gaz, żeby ten kolos wystrzelił do przodu.
Fot. naTemat.pl
400 koni mechanicznych i 550 niutonometrów sprawiają, że ta cegła katapultuje się do 100 km/h w niecałe sześć sekund. Wszystko przy przyjemnym burku silnika (takim niezbyt nachalnym, ale odczuwalnym) i właściwie od razu. Turbodziura praktycznie tutaj nie istnieje.

To wszystko wspomaga jeszcze 48-woltowa instalacja elektryczna - Range Rover Sport HST to bardzo modna ostatnio tzw. miękka hybryda. Dzięki niej możemy m.in. odzyskać energię podczas hamowania. Ten zestaw wreszcie nieźle sprawdza się na co dzień w kwestii spalania. 11 litrów na ekspresówce, a 12 a autostradzie przy tej masie i osiągach to dobry wynik. W mieście trzeba z kolei oczekiwać około 16 litrów, ale podobne wyniki "wykręcają" i dużo słabsze auta.
Fot. naTemat.pl
I jedna uwaga: Sport HST nie ma aktywnych stabilizatorów. Tak więc choć SUV prowadzi się świetnie, to przy bujnej jeździe lubi się bujnąć.

Dyskusyjna jest jedynie cena. Range Rover Sport HST to koszt co najmniej 512 600 zł. To więcej niż w przypadku hybrydowego modelu, który osiąga bardzo podobną moc. To wina akcyzy, która przy tej pojemności stanowi prawie jedną piątą kosztu całego auta.
Fot. naTemat.pl
Wrażenia z jazdy są jednak takie, których hybryda wam nie zapewni. A to wszystko wciąż w tej luksusowej kabinie Range Rovera Sport.

I wciąż uważam, że w tym segmencie Range Rover Sport to jedna z najlepszych propozycji. Samochód w morzu niemieckich konkurentów ciągle robi wrażenie auta z innej bajki. Bardziej dystyngowanego, luksusowego. A nowy silnik dodał mu jeszcze więcej charakteru.
Fot. naTemat.pl

Range Rover Sport HST na plus i minus:

+ Nowy silnik imponuje kulturą pracy i osiągami
+ Spalanie
+ To wciąż stary, dobry Range Rover Sport
- Cena
- Nieco nerwowa praca zawieszenia

Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl