"Klienci często liczą na coś więcej". Striptizerka ujawnia, ile może zarobić w tydzień

Rafał Gębura
dziennikarz, autor kanału na YouTube "7 metrów pod ziemią"
Tym razem gościem "7 metrów pod ziemią" była Klaudia, która mając 20 lat zaczęła pracować jako striptizerka. Opowiedziała o tym, jak wygląda jej praca od kuchni.
Gościem "7 metrów pod ziemią" była Klaudia, która mając 20 lat zaczęła pracować jako striptizerka Fot. YouTube / 7 metrów pod ziemią
Miałaś dwadzieścia lat, jak zaczęłaś pracę w pierwszym klubie go-go. Dlaczego się na nią zdecydowałaś?

Miałam ciężki okres w życiu w tym momencie, nie miałam niczego, mieszkania, pracy, po prostu świat mi się zawalił i stwierdziłam, że potrzebuję szybko zarobić jakieś pieniądze. Normalna praca nie dawała mi takich możliwości, stwierdziłam, że w sumie czemu nie iść do klubu, skoro tam dostanę szybko te pieniądze i w pewien sposób łatwo.

Miałaś jakieś obawy?

Zastanawiałam się, czy nie jestem za niska, za brzydka, za gruba, nie taka figura. Mnóstwo obaw miałam w głowie. Zastanawiałam się, czy nikt mnie nie rozpozna, a co wtedy zrobię?


Łatwo było dostać tę pracę?

Łatwo było. Wystarczyło skontaktować się z koordynatorką, która właśnie szukała nowych dziewczyn. Po prostu poszłam, umówiłam się na rozmowę, opowiedziała mi mniej więcej o tej pracy. Zobaczyłam ten klub, porozmawiałam z kierowniczką, podpisałam umowę, następnego dnia poszłam do pracy.

O co cię pytano?

Pytano mnie np., czy zdaję sobie sprawę z tego, jaki to jest klub, czy na pewno chcę tam pracować, czy jestem tego pewna, czy ukończyłam 18 lat. Ja powiedziałam, że tak.

Jak wspominasz początki?

Były straszne, chyba w każdej pracy tak jest. Byłam takim nieśmiałym, przerażonym dzieckiem można powiedzieć, nie wiedziałam w ogóle co mam ze sobą zrobić, jak się malować, jak wyglądać, w co się ubierać. Podchodziłam do rurki i po prostu stałam jak słup soli przy niej, bo nie wiedziałam jak tańczyć, jak cokolwiek robić. Ale wszystkiego nauczyły mnie dziewczyny i też sama podpatrywałam, jak one pracują, jak wszystko robią.

Jak początkowo wyglądały twoje zarobki?

Początkowo zarobki były śmieszne, to było 500 do 1000 zł tygodniowo. Toteż nie wiedziałam jak pracować, szybko się rozkręciłam. Okazało się, że mam fajną ekipę, która jest w stanie wyciągnąć jakieś dobre pieniądze dla mnie i zarobki były rzędu 1500 do 2000 zł tygodniowo. Już tak na czysto.

W jaki sposób funkcjonują takie miejsca? Jak się zarabia pieniądze?

Zarabia się pieniądze poprzez prowizję. W polskich klubach nie ma czegoś takiego jak podstawa. W zagranicznych klubach tancerki mają zapewnioną podstawę. Jeżeli nie ma żadnego gościa - nic nie zarabiamy. W Polsce bardzo niewiele jest takich klubów, które mają faktyczną podstawę, ale w większości, w których pracowałam, tej podstawy nie było.

Czyli nie masz jakiejś gwarantowanej pensji minimalnej?

Nie, nie ma czegoś takiego.

To ile zarobisz zależy więc od...?

Ode mnie i od kelnerki. Jeżeli mam dobre układy z kelnerką jestem w stanie zarobić naprawdę dobre pieniądze. Ona ma wpływ taki, że namawia gościa na danego drinka lub na taniec, ona mu o tym opowiada, ja się po prostu uśmiecham do niego, ładnie wyglądam, obiecuję różne rzeczy. Jeżeli on się zgadza, to wtedy ona ma prowizję i ja też mam prowizję.

Jak wyglądają te prowizje, czy to są duże zarobki, czy jednak ten procent jest niewielki?

Zależy od klubu, bo w niektórych klubach te prowizje były naprawdę fajne, dało radę zarobić naprawdę fajne pieniądze, a w niektórych te prowizje były śmieszne, więc trzeba było naprawdę ciężko się napracować, żeby cokolwiek mieć.

Fajne to mniej więcej?

Prowizja przykładowo 40 procent. Za jakiegoś drinka klient mógł wydać 1000 zł i ja z tego miałam 400 zł.

Ta cena wydaje się kosmiczna, czy ty ją wymyśliłaś, czy są takie ceny w takich miejscach?

Są takie ceny. Ceny są przeróżne, w każdym klubie są inne. Zależy od tego jakie np. szef narzuci, czy ogólnie, że tak powiem - pracodawca.

A taniec? Ile kosztuje?

Tańce są około 100-120 do 300-350 zł.

Od czego to zależy?

Zależy od długości tańca. Nie ukrywam, że z tańca najlepiej się zarabiało, bo taniec był krótki i najwięcej można było zarobić. Z każdego tańca np. można było wyciągnąć kolejny taniec, kolejnego drinka, np. butelkę szampana. Tak samo było z drinkami, jeżeli stawia jednego drinka, fajnie się rozmawia, można namówić na kolejnego, ale najbardziej stawiałam na tańce.

Jak on wygląda? Na czym on polega? Co tam się dzieje?

Na tańcu prywatnym dziewczyna rozbiera się do naga, bo płaci się w sumie za oglądanie nagiej dziewczyny, która tańczy. Na tym tańcu trzeba było się skupiać, żeby w odpowiednim momencie ściągnąć górę, ściągnąć majtki, żeby zawsze wyrobić się w czasie. Jednocześnie zachęcić tego gościa, żeby wydał więcej, żeby wydawało mu się, że będzie z tego coś więcej oprócz samego tańca, dotykania i patrzenia.

Myślisz, że klienci często liczą na coś więcej, liczą na seks?

Bardzo często. Często oni nie rozumieli tego, że klub ze striptizem to nie jest burdel.
Fot. YouTube / 7 metrów pod ziemią

Czy zdarzały się sytuacje, kiedy podczas tego tańca klient przekraczał tę granicę, oczekiwał czegoś więcej od ciebie?

Była kiedyś jedna sytuacja kryzysowa. Zaczynałam wtedy pracę, przyszedł pan, który podszedł od razu do baru. Powiedział: on chce taniec. Kupił taniec 15-minutowy, a jako, że byłam wtedy jedyną wolną tancerką, poszłam ja z nim na ten taniec. Ledwo weszliśmy do tego pokoju prywatnego, ja musiałam wykonać swoją pracę, bo inaczej dostałabym jakąś karę i w ogóle. Pan rozebrał się do naga i oczekiwał czegoś więcej.

Ja mimo wszystko musiałam się rozebrać, bo to była moja praca i w pewnym momencie mężczyzna po prostu dużych rozmiarów, no jednak miał tę siłę, rzucił mną w ścianę. Później, jak próbowałam go odepchnąć, rzucił mnie na kanapę. Odepchnęłam go nogami i po prostu wybiegłam z pokoju. Nikt nie zareagował, nie było żadnej ochrony obok pokoju, więc w tamtej chwili miałam ochotę po prostu rzucić pracę, wrócić do domu. To był najgorszy dzień mojej pracy.

Czy podobnych sytuacji, kiedy klient oczekuje czegoś więcej jest więcej, czy to był taki wyjątek?

Bardzo często klienci oczekują czegoś więcej, ale nie pokazują tego w ten sposób. Robią to łagodniej.

Czyli na przykład w jaki sposób?

Padały pytania: ile za lodzika? Ile za coś więcej, ile za seks, ile za całą noc? Musiałyśmy to omijać cały czas, nie mogłyśmy powiedzieć wprost: słuchaj, seksu nie ma w tym klubie, bo to jest klub ze striptizem. Musiałyśmy wszystko omijać.

Jak w takim razie odpowiadasz na takie pytania?

Mówię, że nie wiem, że jestem nieśmiała, najpierw zapłać, pobawimy się, zapłać więcej, ja muszę się rozkręcić, potrzebuję więcej alkoholu, zależy od klienta i sytuacji. Też bardzo często przychodziły różne pomysły jak np. zmienić temat, jak ominąć tę kwestię.

W jaki sposób ty się tego wszystkiego dowiedziałaś, nauczyłaś? Metodą prób i błędów czy miałaś szkolenie jak postępować z klientem, co mówić, jak odpowiadać?

Były tylko jasno wyznaczone zasady, że nie można się umawiać z klientami poza klubem, nie można im dawać swoich danych kontaktowych, telefonu, Facebooka, różnych takich rzeczy. I nie można powiedzieć wprost, że seksu nie ma lub że jest. I tylko tyle.

A reszta?
A reszty musiałam sama się nauczyć. Podpatrywałam, jak pracują dziewczyny. Metodą prób i błędów tylko.

Wspomniałaś, że podczas takiego tańca trzeba wiedzieć, w jakim momencie zdjąć bieliznę, no właśnie w jakim? Kiedy jest dobry moment, a kiedy jest zły moment?

W momencie kiedy słychać, że kelnerka już podchodzi to jest już taki ostatni dzwonek, żeby ściągnąć dół, żeby po prostu nie dostać tej kary finansowej, że nie zrobiłam tego, co do mnie należało. Kiedy pan już za bardzo przysuwał się do mnie, to już musiałam uważać i tego dołu nie ściągać, tylko poczekać chwilę.

Wspomniałaś o karze. Dostajecie kary? Za co?

W niektórych klubach dostawałyśmy kary finansowe za wszystko. Bo np. nie było utargu, nie było wejść, my też za to obrywałyśmy. Moją najgłupszą karą, jaką dostałam w życiu, była kara za niepomalowane paznokcie u stóp. Więc to był kompletny absurd.

Jakie w takim razie klub ma oczekiwania wobec was? Rozumiem, że to nie tylko kwestie niepomalowanych paznokci, ale czegoś jeszcze.

Zawsze musiałyśmy mieć zrobione paznokcie u stóp, u rąk. Zawsze ładnie wyglądać, być idealne, zawsze uśmiechnięte niezależnie od tego, czy to już jest 12 godzina pracy, zawsze musiałyśmy być świeże, w ładnej bieliźnie, ze zrobionym makijażem, zawsze wyglądać jak idealne laleczki.

Jakich rzeczy absolutnie nie wolno ci robić?

Nie mogłyśmy na przykład pić swojego alkoholu, gdzieś po kątach. Jeżeli gość kupił dla nas butelkę szampana, okej, mogłyśmy ją nawet wypić całą. Jeżeli gość kupował alkohol, mogłyśmy pić. Nie można było pić alkoholu klienta, nie mogłyśmy ich też dotykać w sferach intymnych. Tak samo oni nas.

Twoim zadaniem w klubie jest taniec, natomiast pracuje tam więcej osób. Co jeszcze można robić w takim klubie?

Są jeszcze promotorki, hostessy, barmanki, kelnerki. Promotorki mają np. za zadanie zapraszać gości do klubu, zachęcać ich, żeby przyszli. Hostessy, tak samo jak tancerki zabawiają gości, ale one z kolei nie tańczą na rurce i nie tańczą na pokojach prywatnych, jeżeli nie chcą. Mogą, ale nie muszą.

Czy ty możesz odmówić takiego tańca?

Nie mogę.

Musisz się zgodzić?

Tak.

Niezależnie od tego, kim jest klient, jak wygląda?

Niezależnie. Muszę dać wtedy z siebie wszystko, nie pokazywać, że np. nie podoba mi się, że odrzuca mnie w jakikolwiek sposób. Muszę się do niego uśmiechać, muszę sobie wyobrażać, że to jest mężczyzna, z którym chcę spędzić całe swoje życie. albo że wygląda jak Brad Pitt i jest najpiękniejszy na świecie.

Można sobie takie rzeczy wyobrazić?

Bardzo często zaciskałam zęby i udawałam, że np. starszy pan, który ma 50 lat i wygląda jak mój dawny nauczyciel matematyki, że on jest właśnie tym jedynym mężczyzną w moim życiu, że to jest teraz moje zadanie, żeby sprawić, by był jak najbardziej szczęśliwy i wszystko, także trzeba było niestety zacisnąć zęby i pracować.

To działało, pomagało?

Pomagało często, choć czasem nerwy puszczały i potrafiłam wyjść z pokoju z płaczem i powiedzieć, że mam tego dosyć, rzucać szklankami, tzn. nasze buty nazywały się szklanki. Rzucić tymi butami w kąt i powiedzieć, że ja to pierniczę wszystko i wychodzę.

Kim są klienci takich miejsc? Czy jest jakiś wspólny mianownik?

Nie ma żadnej konkretnej reguły jacy mężczyźni przychodzą, bo są to ludzie przeróżni, od małolatów, którzy ledwo ukończyli 21 lat, po starszych panów, którzy mają po 60-70 lat. Różni ludzie, najczęściej przychodzą np. panowie żonaci, którzy nie mają w domu właśnie takiej rozmowy, nie mają wsparcia żony, nie mają różnych takich rzeczy i przez to szukają tego w klubie. Często się zdarzało, że przychodzili panowie, żeby po prostu się wygadać, że mieli kiepski dzień, żeby ktoś zwrócił na nich uwagę, żeby dał im tę czułość.

Jakie pieniądze można wyciągnąć od jednego klienta w ciągu takiego wieczoru?

Bardzo dużo, w zależności od tego, jakimi środkami klient dysponuje. Znałam mężczyzn, którzy potrafili brać kredyty, pożyczki, tylko po to, żeby zostać w tym klubie i kupować jeszcze więcej alkoholu, żeby jak najwięcej czasu spędzać z dziewczyną.
Fot. YouTube / 7 metrów pod ziemią

Czy ty lubisz tę pracę?

Powiem szczerze, że na samym początku byłam nastawiona do niej troszeczkę negatywnie. Moje zdanie o tej pracy zmieniła ekipa, bo trafiałam zawsze na bardzo fajne dziewczyny, świetną ekipę, które potrafiły powiedzieć: słuchaj, dasz radę! Po prostu idź i rób swoje. A były momenty, kiedy nienawidziłam tej pracy. To jest bardzo ciężka praca i bardzo niewdzięczna, ale nie żałuję, że pracuję w takim zawodzie.

Mówisz, że jest ciężka, że jest niewdzięczna, dlaczego przede wszystkim?

Najgorsze jest to, że nie ma się pewności, że się zarobi, to jest taka loteria, albo będzie dobry dzień, przyjdzie gość, który zobaczy mnie i powie: wow, chcę ją!, chcę na nią wydać pieniądze. Albo będę siedziała za 50 zł za jedną noc. Najgorsze w tej pracy było to, że nie mogłam znaleźć takiej mi bliskiej osoby, tej właśnie drugiej połówki, ponieważ ta praca jest strasznie szykanowana w Polsce i ludzie porównują striptizerki do prostytutek. Nie widzą w tym różnicy.

Często jak spotykałam się z kimś i padało hasło: słuchaj, tańczę w klubie go-go, to z automatu było: okej, spoko, to siema. I po prostu druga osoba się ulatniała. Całe szczęście natrafiłam na kogoś, kto akceptuje moją pracę w pełni. Nie uważa tego za coś złego. Pewnie w głębi duszy trochę się denerwuje, że inni mężczyźni oglądają mnie nagą, ale nie pokazuje tego po sobie i akceptuje moją pracę. Akceptuje to, w jaki sposób zarabiam.

A w jaki sposób on podchodzi do tego, że inni faceci faktycznie oglądają twoje nagie ciało?

Powiedział, że słuchaj to jest twoje życie, twoje ciało, jeżeli uważasz, że chcesz tak zarabiać - nie ma problemu. Po prostu to jest też inne myślenie. Ma taki otwarty umysł na tego typu sprawy. To też mi bardzo pasuje, że jemu to nie przeszkadza.

Jak długo planujesz pracować w taki sposób? Jaki masz plan na przyszłość?

Moim planem na przyszłość jest odłożenie jak najwięcej pieniędzy, żeby iść na studia i jak najszybciej z tym skończyć. Jak już będę pewna tego, że odłożę odpowiednią ilość pieniędzy i będę w stanie utrzymać się na studiach i zrobić wszystko, co będę chciała, zadbać o swoje zdrowie, to zrezygnuję z tej pracy i będę szukała czegoś innego. Ale ciężko jest przestawić się z takiego trybu pracy na jakiś normalny.

Dzisiaj, pomimo niewielkiego doświadczenia, zarabiasz bardzo duże pieniądze. Nie masz takiej obawy, że kiedy pójdziesz do innej, zwyczajnej pracy, będziesz jednak mocno rozczarowana?

Teraz mam świadomość tego, że pomimo tego ile zarabiam w tym momencie tygodniowo, to takie zarobki mogę mieć tylko miesięcznie. Przykładowo, zarabiając w tym momencie 3000 zł tygodniowo, za jakiś czas będę zarabiała 3000 zł miesięcznie. Dla mnie to jest absurd kompletny, ale niestety będę musiała się na ten tryb przestawić. A więc ogromne zderzenie z rzeczywistością. Nie mam innego wyjścia, całego życia nie zostanę w go-go.

Czy twoi znajomi, twoi bliscy wiedzą, czym się zajmujesz? Czy to jest jedna wielka tajemnica?

Moja rodzina nie wie o tym, czym ja się zajmuję, ale znajomi wiedzą. Nie mają z tym problemu raczej.

Jak to komentują?

Były komentarze w stylu: "Ojejku, ale super, opowiedz mi o tym!". Były też takie dziwne spojrzenia na zasadzie: "Ale naprawdę? Ale że Ty? Serio?".

Na co dzień, podczas swojej pracy, pokazujesz swoje ciało. Dziś nie pokazujesz twarzy. Dlaczego?

Nie chciałabym być rozpoznana przez mojego dawnego pracodawcę, nie chcę mieć z tego powodu problemów i też nie chciałabym, żeby dotarło to do osób, które nie chcę, żeby o tym wiedziały. Nie chcę też być rozpoznana przez moich dawnych klientów, bo zdarzały się już takie sytuacje, że byłam na ulicy przez nich rozpoznawana.

Jest to zapis wywiadu, który pierwotnie ukazał się na YouTube na kanale Rafała Gębury pt. "7 metrów pod ziemią". Ten i inne materiały znajdziesz też na Facebooku i Instagramie.