Zima na wyspie wyzwala mordercze instynkty. Wywiad z autorem arktycznych kryminałów.

Artykuł PR-owy Burda Media
O ciemnej, niebezpiecznej i pięknej Grenlandii rozmawiamy z Madsem Pederem Nordbo, duńskim pisarzem i autorem arktycznej serii kryminalnej.
Mat. prasowe
Właśnie ukazała się Twoja najnowsza powieść ,,Pustelnik”, trzeci tom grenlandzkiej serii kryminalnej. Prezentujesz pociągający, a zarazem niepokojący obraz wyspy odciętej od świata. Pokazujesz bardzo ciekawe tło obyczajowe i jednocześnie niebezpieczne mechanizmy społeczne. Jak Twoje książki odbierane są w samej Grenlandii oraz w Danii?

Kiedy pierwsza książka ukazała się na Grenlandii, byłem pewien, że stracę pracę w Urzędzie Miasta. Całe szczęście tak się nie stało. Starałem się napisać powieść, która jak najwierniej przedstawi realia życia na wyspie. Od wielu Grenlandczyków odbieram wiadomości, że uwielbiają moje historie, ponieważ odnajdują w nich prawdziwy obraz Grenlandii. Mieszkańcy zdają sobie sprawę z ogromnych problemów społecznych i nie są one już tematem tabu. Wiele kobiet napisało do mnie nawet: „dziękuję za napisanie książki i udzielenie głosu krzywdzonym dziewczynkom” czy „byłam jak Tupaarnaq”.

W „Pustelniku”, w przeciwieństwie do wcześniejszych części, pojawia się więcej wątków mistycznych, np. historia o qivittoq i jego pustelniczym życiu. Mógłbyś powiedzieć coś więcej na temat grenlandzkich legend i wierzeń?
We wcześniejszych tomach również pokazałem niektóre elementy pięknej kultury Grenlandii, np. taniec bębna, taniec maski, polowanie na foki, na wieloryby, a teraz qivittoq. Dla wielu Grenlandczyków qivittoq wciąż jest czymś, czego należy się obawiać. Aby to zrozumieć, trzeba sobie wyobrazić, jak wygląda życie ludzi urodzonych i wychowanych w jednej z małych, odizolowanych osad.

Nie znają oni świata, tak jak ludzie w Polsce czy Danii. Qivittoq to osoba, która z powodu złych rzeczy zostaje wyrzucona z osady i zwykle skazana jest na śmierć w trudnych arktycznych warunkach. Czasami jednak nie umiera i wraca z żądzą zemsty – jako qivittoq właśnie. Legendy i stare wierzenia są bardziej powszechne na Grenlandii niż w dzisiejszej Danii. Ludzie wierzą w stare obrzędy – z powodu izolacji, długich, mroźnych zim i słabej edukacji.

Muszę przyznać, że życie na wyspie sprawia, że ​​zaczynasz wierzyć w znacznie więcej niż tylko współczesny świat. Jesteś odcięty od reszty świata, nie możesz z dnia na dzień wyruszyć w podróż. Musisz nauczyć się szanować siły natury, ponieważ arktyczna przyroda po prostu cię zabije, jeśli nie okażesz jej szacunku. Lubię to. Uczy to dużej pokory: można sobie uświadomić, że jest się tylko człowiekiem i są siły znacznie większe, tj. przyroda, natura, ziemia.
fot. Ivan Boll


W „Pustelniku” wskazówki prowadzące do wyjaśnienia zagadki kryminalnej są znacznie bardziej rozbudowane niż w poprzednich częściach. Pojawiają się nowi bohaterowie, sprawy wyjaśniają się w zaskakujący sposób. Czy pisząc pierwszy tom, miałeś już w głowie ułożoną całą historię?
Nie, na początku nie wiedziałem nawet, że będzie więcej niż jedna książka. Jednak pisząc już drugi tom, „Zimny strach”, zaplanowałem, jak potoczy się cała historia. Chciałem, aby te trzy tomy były nieprzewidywalne. Starałem się prowadzić narrację tak, aby czytelnik zupełnie nie spodziewał się, jaki będzie finał. To było trudne, ponieważ reszta układanki musiała pasować do fabuły pierwszej książki – „Dziewczyny bez skóry”. I to najbardziej lubię w pisaniu - układanie puzzli.

Czy historia z Tupilakiem i eksperymentami związanymi z odpornością na zimno są fikcją?
Eksperymenty związane z odpornością na zimno w dużej mierze są fikcją, ale nie do końca. Przeprowadzano eksperymenty dotyczące tego, jak ludzie reagują na zimno. Z pomocą narkotyków: kokainy i amfetaminy, chciano ograniczyć zmęczenie i sprawić, by można było dłużej znieść uczucia zimna. W Danii eksperymentowano z amfetaminą także na chłopcach w sierocińcu. Jednak sposób, w jaki zestawiłem to wszystko w „Zimnym strachu”, jest fikcją.

Czy będą kolejne tomy serii?
Tak. Trzy pierwsze tomy są samodzielną trylogią, ale historia będzie kontynuowana. Trzeci tom kończy się w 2014 roku, a czwarty rozpocznie się w sierpniu 2020 roku. Matthew i Tupaarnaq zamieszkają w Danii. Pojawi się wiele nowych postaci, m.in. nowa silna bohaterka kobieca o imieniu Nassrin, która będzie pomagać Matthew w wyjaśnianiu kolejnej sprawy. Na tym wczesnym etapie książka ma tytuł „Czarna woda”. Będzie to czwarty tom, jednocześnie otwierający nową serię z Matthew Cave’em, w której zaplanowałem jeszcze dwie części. Mam nadzieję, że książki dotrą również do polskich czytelników.

Przy okazji wydania „Dziewczyny bez skóry” powiedziałeś, że są tam historie oparte na prawdziwych zbrodniach. Czy spotkałeś ludzi, którzy tego doświadczyli?
Opisane morderstwa nie odzwierciedlają prawdziwych zbrodni, ale pokazują tylko, jak wysoki jest wskaźnik morderstw na Grenlandii. Jednak wszystkie przestępstwa przeciwko dzieciom i kobietom ukazane w książce są prawdziwe i oparte na życiu moich przyjaciół i informacjach, do których sam dotarłem.

W jednym z wywiadów przytoczyłeś przerażające statystyki – na Grenlandii 34% dziewcząt zostało zgwałconych przed ukończeniem piętnastego roku życia. Istnieje tam największy na świecie wskaźnik samobójstw. Morderstwa występują szesnaście razy częściej niż w Danii, a aż 62% kobiet doświadczyło przemocy domowej. Czy można zauważyć jakąś poprawę tej sytuacji?
Wszystkie te dane są z kilku raportów, zarówno rządu duńskiego, jak i grenlandzkiego. Na szczęście sytuacja się poprawia. To wymaga czasu – może pokolenia lub dwóch. Ludzie nie boją się już o tym rozmawiać, a wiele młodych i kobiet polityków stara się to zmienić. Jestem naprawdę przekonany, że będzie lepiej.

Czy zanim przeprowadziłeś się na Grenlandię, wiedziałeś o tak wysokiej przestępczości i bardzo niepokojącej sytuacji społecznej?
Tak, większość Duńczyków wie o tym, ale wierzą też, że nie może być aż tak źle. Musisz naprawdę żyć na Grenlandii przez kilka lat, aby naprawdę zrozumieć, że nie jest tam tak tragicznie. Mnie zajęło to rok. Należy pamiętać, że Grenlandia to też piękne rzeczy i dobrzy ludzie.

Prowadzisz stronę dla dzieci szukających pomocy z powodu znęcania się i przemocy. Czy obecnie jest wiele takich przypadków?
Nadal jest zbyt wiele takich przypadków, wiele dzieci potrzebuje pomocy. Przeniesienie psychologów, pielęgniarek i pracowników socjalnych z Danii na Grenlandię nie jest łatwe. Na wyspie nie kształci się też zbyt wielu specjalistów. Ale ci, którzy pracują z dziećmi, robią wszystko, co w ich mocy – jednak cały czas takich osób jest po prostu za mało. Zwłaszcza we wschodniej i w północnej części Grenlandii.

Czy to bardzo surowe realia życia wywołują u mężczyzn taki rodzaj brutalności? Wydaje się, że nie wynika to z czynników ekonomicznych, ponieważ w Twoich kryminałach także mężczyźni ze strefy wpływów, odpowiedzialni za polityczny kształt wyspy, są tak samo zdeprawowani.
Powiedziałbym, że surowe życie i kultura. Nie wynika to z samej natury, ponieważ większość ludzi mieszkających na Grenlandii to na szczęście nie są przestępcy. I masz całkowitą rację, nie ma to nic wspólnego z pieniędzmi i pojawia się we wszystkich klasach społecznych. Widzę, że jest to kwestia kulturowa, a jeszcze bardziej „osadnicza”. Życie w osadzie nie jest łatwe. Jesteś przyzwyczajony do izolacji. Nie ma prawdziwej policji, brakuje edukacji. Dorastasz w takim społeczeństwie i żyjesz w zgodzie z naturą – polujesz i łowisz ryby.

Jesteś przyzwyczajony do bycia ciągle z tymi samymi osobami (osady liczą od 100 do 400 osób). Nie ma dróg, zimą podróż tygodniami lub miesiącami może być niemożliwa. Zdrowe jedzenie jest trudne do zdobycia. Jest ciemno, a twój świat zostaje dosłownie zamrożony na całe miesiące. Wielu mieszkańców czuje się z tym dobrze, a dla części z nich jest to nawet urocze. Jednak są tacy, dla których jest to zbyt wyczerpujące, i podczas wielu długich zim rodzą się w nich mordercze instynkty. Często są to ofiary przemocy i znęcania się w dzieciństwie. Niektórzy odbierają sobie życie, inni stają się ofiarami.

Twoje książki zostały przetłumaczone na 18 języków. Czy to oznacza, że ​​zostałeś ambasadorem Grenlandii?
Wydaje mi się, że jest to nawet już 21 języków, a seria jest (lub powinna być) wydana w ponad 40 krajach. I to jest niesamowite! Naprawdę mam szczęście. I muszę przyznać, że stałem się trochę ambasadorem Grenlandii. Moje książki pokazują dużo miłości i uwielbienia dla wyspy, a wielu czytelników pisze, że po ich przeczytaniu bardzo chce odwiedzić Grenlandię. Wiem nawet, że Grenlandczycy są ze mnie dumni.
fot. Ivan Boll


Podobno wielu Duńczyków co roku przenosi się na Grenlandię? Czego szukają na wyspie? Ciszy, spokoju, samotności?
Większość Duńczyków przenosi się na Grenlandię do pracy – niektórzy na kilka miesięcy, inni na zawsze. Przeprowadzka na Grenlandię jest bardzo ważną decyzją, a większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, jak nieprzewidywalne jest życie w Arktyce. Myślę, że ludzie głównie szukają przygody. Grenlandia to jedno z ostatnich miejsc, gdzie można doświadczyć piękna dzikiej przyrody i faktycznej izolacji. Sprawia, że twoje serce i umysł pracują nieco szybciej.

Jakie jest Twoje ulubione miejsce na Grenlandii? Jakie poleciłbyś polskim czytelnikom?
To wszystko zależy od tego, czego chciałbyś doświadczyć. Śnieżnych zim z mroźnym powietrzem i zorzą polarną? Wędrówek po wzgórzach w lecie? Ogromnej czapy lodowej? Pływania wśród gór lodowych? Izolacji czy miasta? Podróży psim zaprzęgiem? Każda pora roku jest idealna na różne rzeczy. Moja rada jest taka: jedź latem, zatrzymaj się na kilka nocy w Ilulissat, aby zobaczyć „prawdziwą” Grenlandię, a następnie udaj się do Nuuk na piesze wędrówki, żeglowanie na lodową czapę i próbowanie różnych grenlandzkich potraw.

Moje ulubione miejsce to fiordy. Nie ma tam absolutnie żadnego połączenia internetowego. Jesteś całkowicie sam na sam z naturą – oddajesz się przyrodzie, spacerujesz i doświadczasz niewiarygodnego wewnętrznego spokoju.

Czy mógłbyś opisać Grenlandię jednym zdaniem?
Mogę opisać Grenlandię jednym słowem: Narnia.

Polska była jednym z pierwszych krajów, które kupiły prawa do wydania „Dziewczyny bez skóry”. Odwiedziłeś nawet Polskę. Jak ci się podoba nasz kraj?
Tak, Polska była pierwszym krajem obok Danii i Grenlandii, który wydał „Dziewczynę bez skóry”. Kocham Polskę. Bardzo łatwo jest tak powiedzieć, ale właśnie to mam na myśli. W tej chwili moja córka chodzi do liceum w Danii, ale życie już mnie nauczyło, że nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro. Bez trudu mogę sobie wyobrazić, że mieszkamy w Polsce.

Mads Peder Nordbo - duński pisarz, ekscentryk zakochany w muzyce Preisnera i filmach Kieślowskiego, od kilku lat mieszka na Grenlandii. Zajmował się między innymi badaniem run i historii języka. Pierwszą powieść wydał w 2012 r. Na co dzień pracuje w ratuszu w grenlandzkim miasteczku Nuuk, dzięki czemu wie wszystko o warunkach socjalnych małej arktycznej społeczności oraz sytuacji politycznej regionu. Jego dwie poprzednie książki z grenlandzkiej serii kryminalnej: „Dziewczyna bez skóry” i „Zimny strach", szybko zyskały w Polsce grono wiernych czytelników.

.