Hejt w internecie? "Mam to gdzieś". Olga Kleczkowska o przegranej w Top Model i karierze
Ta zamieszkała w Radomiu 18-latka ma przed sobą wielką przyszłość w modelingu oraz... świadomość, że jeżeli nie wykorzysta odpowiednio swoich pięciu minut, to jej kariera może szybko zgasnąć. Podpytajmy Olgi nie tylko o przegraną w finale "Top Model", lecz i o to, jakie są jej patenty na odniesienie naprawdę dużego sukcesu. Zaznaczmy: w tej rozmowie nie pojawi się ani jeden żart na temat Radomia.
Pewnie wyłożyłabym te pieniądze na zwycięstwo Dawida Woskanina. Choć i on, i ja mieliśmy naprawdę duże szanse na wygraną, to jednak musiałabym uwzględnić parę elementów, które mogły zapowiadać jego zwycięstwo: lepsze zasięgi na Instagramie, komentarze pojawiające się w internecie i tym podobne.
Tak więc gdybym poszła do tego bukmachera, byłabym dziś bogatsza. No ale nie mam skłonności do hazardu i zakładania się; nie jestem ryzykantką, która potrafi postawić wszystko na jedną kartę.
W życiu wolę działać znacznie ostrożniej, analizując uważnie okoliczności, w jakich się znalazłam, krok po kroku sprawdzając grunt, po którym stąpam i na tej podstawie podejmując kolejne decyzje.
Jak na mnie już sam udział w castingu był zagrywką mocno hazardową. Nawet nie wiesz, jak się tego bałam, jak intensywnie musiałam przekonywać samą siebie, że jestem na tyle przebojowa i odważna, aby wejść do świata, którego przecież nie znam. Modeling? Telewizja? Reality show? Totalnie nie wiedziałam, z czym się to je.
Fot. Facebook.com/TopModelTVN
Jak patrzysz na te "dania" z dzisiejszej perspektywy? Nie pojawił się niesmak wywołany teoriami spiskowymi typu: i tak nie miałaś szans na wygraną, bo przecież wszystko było ustawką?
Rozumiem, skąd biorą się takie opinie – ludzie mają jakiegoś faworyta i gdy ten przegrywa, wypisują w internecie różne dziwne teorie. W tym przypadku mnóstwo osób zaczęło nakręcać się, że wszystko było ustawione z góry, że Dawid po prostu musiał wygrać, bo jest chory na zespół Tourette'a.
Ja do wyniku finału pochodzę na totalnym luzie. Na wygraną zasłużyła każda z osób, która do niego dotarła. I z ręką na sercu daję słowo, że cieszę się z sukcesu Dawida; mam nadzieję, że to zwycięstwo pomoże mu w życiu.
Czy choć na moment pojawiła się z tyłu głowy myśl "kurczę, ale szkoda, że to nie ja"? Oczywiście! Przecież tak zareagowałby każdy. Jednak już po chwili zaczęłam skupiać się wyłącznie na plusach: dzięki udziałowi w tym programie nauczyłam się naprawdę wielu rzeczy, mogłam się zmienić i dojrzeć.
Mogłaś też przekonać się, czy podniecają cię ścianki i błysk fleszy. Masz duże parcie na celebryckość?
Wszystko zaczęło się z grubej rury: pierwszą w życiu galę zaliczyłam w Moskwie, gdzie poleciałam z Dawidem Wolińskim na uroczystą premierę filmu "Czarownica 2". Nagle zderzyłam się ze światem, jakiego nie znałam i, muszę przyznać, okazało się to bardzo fajne.
Czy cała ta celebryckość będzie podobała mi się na dłuższą metę? Nie wiem, z pewnymi rzeczami wciąż się oswajam. Na razie nie zamierzam rezygnować z błysku fleszy, ale nie jest też tak, że nie śpię po nocach, marząc o kolejnych ściankach.
Fot. Facebook.com/hejmamdosc
A czy zaczęły się już śnić koszmary związane z utratą prywatności, co jest ceną, jaką trzeba zapłacić za robienie kariery?
To kolejna rzecz, której jeszcze nie odczułam. Jeżeli pewnego dnia paparazzi zaczną śledzić mnie na każdym kroku, powiem ci, na ile mnie to wkurza (śmiech). Na razie moja rozpoznawalność ogranicza się jedynie do sytuacji, w których ktoś podchodzi do mnie na ulicy, prosząc o wspólne zdjęcie albo autograf.
Co istotne, takie osoby szanują moją prywatność, nie obłapiają mnie i nie zachowują się natrętnie. To naprawdę fajne, bo dopiero w takich momentach uświadamiam sobie, że stałam się osobą popularną. Jeżeli ktoś uśmiecha się na mój widok, jest podjarany tym, że mnie spotkał, sama mam lepszy humor.
Wiesz, gdy patrzysz na to, jak zwiększa się ilość twoich obserwatorów w social mediach, wszystko jest jakoś tam abstrakcyjne. Dopiero gdy ludzie rozpoznają cię w realu, zaczynasz myśleć: rany, to dzieje się naprawdę, ludzie znają mnie i lubią.
A co z tymi, którzy cię nie lubią? Przecież w internecie z hejtem styka się absolutnie każda znana osoba. Weźmy na tapet pierwszy z brzegu negatywny komentarz na twój temat: "Ta dziewczyna szła po trupach do celu, była antypatyczna, zimna i wyrachowana. Z pewnością osiągnie sukces".
Wychodzę z założenia, że jeśli ktokolwiek chce mnie zranić, ma zamiar mi dopiec, musi zrobić to w sposób inteligentny, konstruktywny i merytoryczny. Do tej pory nikomu nie udało wbić się szpili tak, żebym się zgięła z bólu.
Miałabym przejmować się tym, że jakiś internauta atakuje mnie wyłącznie na podstawie tego, co zobaczył w telewizorze, nie popierając tego ataku żadnymi argumentami? Cóż, jest mi z tego powodu bardzo przykro, ale… mam to gdzieś (śmiech).
Wiesz, mogę pocieszać się tym, że hejtu pod moim adresem jest niewiele. Jeżeli wziąć pod uwagę proporcje komentarzy pozytywnych do negatywnych, to mogę spać spokojnie, bo wychodzi na to, że chyba nie jestem zła do szpiku kości (śmiech).
Zarazem mam świadomość tego, że na pierwszy rzut oka mogę sprawiać wrażenie dziewczyny zdystansowanej, może wręcz wyniosłej. Od dzieciństwa zdarzało się, że w taki właśnie sposób odbierała mnie część osób, które nie poznały mnie bliżej; takie, które tylko mijały mnie na korytarzu szkolnym.
To właśnie jedna z rzeczy, nad którymi zaczęłam zastanawiać się niedawno, biorąc udział "Top Model". Uświadomiłam sobie, że pierwsze wrażenie jest niesamowicie ważne i muszę popracować nad tą kwestią.
Wracając jeszcze do komentarza, który zacytowałeś – zamiast nakręcać się na pierwszej, negatywnej części tej wypowiedzi, wolę skupić się na zdaniu ostatnim. Przecież ów internauta – choć mnie nie lubi – przyznał, że osiągnę sukces.
Fot. Facebook.com/hejmamdosc
Zetknęłaś się z ostrzeżeniami dotyczącymi tego, że sukces w tej branży może wymagać naprawdę wielu poświęceń? Wiesz, owe mityczne opowieści o karierach przez łóżko....
Nie przejmuję się takimi opowieściami. Chociaż sama dopiero wchodzę do tego świata, to zapewniam cię, że – jak mówiłam na początku rozmowy – jestem osobą ostrożną, zawsze dokładnie analizującą sytuację.
Uwierz mi: znam sporo osób, które działają w tej branży od naprawdę wielu lat, dzięki czemu mam świadomość, że nie jest ona tak zepsuta, jak głoszą obiegowe, wyssane z palca i po prostu głupie opinie, które nijak mają się do rzeczywistości.
Tak więc jestem spokojna o to, że rozkręcenie kariery i odniesienie sukcesu jest możliwe wyłącznie dzięki talentowi, ciężkiej pracy, wytrwałości oraz ambicji.
Zdradzisz, jak wytrwale i ambitnie łączyć edukację z robieniem kariery?
Widzisz, zawsze byłam uczennicą bardzo ambitną, mającą korbę na punkcie najlepszych ocen. Gdy szłam do telewizji, wyobrażałam sobie, że moja nauka nic a nic nie ucierpi na równoległym rozkręcaniu kariery modelingowej. Że bezproblemowo połączę te dwie rzeczy.
Dziś wiem już, że to niemożliwe i nie obędzie się bez pewnych kompromisów. Uświadomiłam sobie, że nie da się złapać wszystkich srok za ogon i muszę pogodzić się chociażby ze słabszymi ocenami. Na pewno jednak nie zamierzam odpuścić całkowicie i do kwestii matury, która czeka mnie za 1,5 roku, podchodzę naprawdę poważnie.
Fot. Facebook.com/hejmamdosc
Gdy zdobędziesz świadectwo dojrzałości, pójdziesz na kolejny kompromis?
Prawdopodobnie tak. Wcześniej planowałam, że po ukończeniu mojego liceum plastycznego od razu pójdę na ASP. Dziś wiem, że być może ze studiami będę musiała poczekać. Przecież nie uciekną, mogę zrobić je w każdym wieku, no a kariera modelki jest bardzo krótka. W tej branży czas ucieka naprawdę szybko.
Jednak to, jak potoczy się moje życie, okaże się dopiero po maturze. Dziś jest na mnie hype, mam te pięć minut, na które mogą liczyć osoby występujące w "Top Model". Tak więc muszę zrobić wszystko, żeby nie zmarnować swojej szansy i nie zgasnąć w ciągu tych kilkunastu miesięcy.
Bo, wiadomo, kariery uczestników tego programu toczą się na rozmaite sposoby, część z nich kończy się w mgnieniu oka. Tak, z jednej strony wiele rzeczy może przyjść nam łatwiej, ale z drugiej musimy zderzać się z pewną ścianą: nie czarujmy się, wiele modelek, robiących kariery w "trybie normalnym", jest uprzedzonych do celebrytek znanych z telewizji.
Na szczęście sama nie odczułam takiego hejtu, odnalazłam się w tym środowisku doskonale, lody zostały przełamane błyskawicznie i znalazłam wspólny język z innymi dziewczynami.
Rozmawiałyście o sztukach plastycznych, czy raczej tipsach i modnych ubraniach?
O tipsach to może akurat nie za bardzo, bo pamiętaj, że w modelingu coraz bardziej liczy się naturalność. Tipsy są czymś zakazanym (śmiech). Ale wiem, o co ci chodzi – to, że jaram się sztuką, nie oznacza, że jestem kimś odklejonym od innych tematów. Na zasadzie: jeżeli nie wiesz, kim był Michał Anioł, to nawet ze mną nie rozmawiaj. Takie podejście jest bez sensu.
Po co ograniczać się do znajomych wyłącznie z jednej bajki? Lubię otaczać się różnymi osobami, interesującymi się naprawdę różnymi rzeczami. Dzięki temu można poszerzać horyzonty – od jednych dowiesz się czegoś nowego o malarstwie, od innych o modzie.
Tak więc czuję się w tym świecie rewelacyjnie. Koleżanki z branży wyczuły, że jestem normalną osobą, a nie kimś, kto udaje jakąś gwiazdę. Poznałam w ten sposób sporo fajnych dziewczyn, zakumplowałyśmy. Już przed moim pierwszym (i na razie jedynym) pokazem było mnóstwo śmiechu.
Fot. Facebook.com/TopModelTVN
Skoro o tym mowa: bawią cię żarty na temat Radomia?
Śmieszą mnie, ale w pewnych granicach. Mam do nich dystans, ale gdy ktoś przegina, stają się żenujące. No bo ile razy można rzucać tym samym dowcipem albo rechotać z tego samego mema?
Radom – czyli miasto, do którego przeprowadziłam się z mamą z Bełchatowa – bo to na serio fajne miejsce, nie narzekam na miejsce, w którym żyję. Mamy bardzo ładne centrum i ciekawe galerie sztuki. Polecam zwłaszcza "Łaźnię" i Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej "Elektrownia". Trochę się tutaj dzieje; wiesz – wystawy, wieczorki poetyckie i koncerty.
Ale zdaję sobie sprawę, że to miasto miało w swojej historii wzloty oraz upadki, a na pewne żarty samo sobie zapracowało. Pozostaje zmieniać jego postrzeganie. Jeden z nauczycieli powtarza, że teraz, po "Top Model", stałam się jedynym pozytywnie kojarzącym się w całym kraju elementem Radomia, że muszę wykorzystywać popularność, aby ratować dobre imię tego miejsca. Tak więc na moich barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność, muszę być dobrą ambasadorką (śmiech).
Fot. Facebook.com/hejmamdosc
No proszę, proszę! Nierzadko słyszy się głosy, że świat mody to jedynie próżność i pusty konsumpcjonizm. Tymczasem tobie imponują raczej te modelki, które wykorzystują swoją rozpoznawalność w celach naprawdę szczytnych.
Owszem, są osoby, dla których sława oznacza wyłącznie zarabianie pieniędzy. Jednak dobrze, jeśli przy okazji człowiek zrobi coś dobrego, wartościowego. Spójrz tylko na Anję Rubik i to, jak świetnie prowadzi edukację seksualną Polaków. W sposób otwarty i szczery mówi nam o sferze, która – nie oszukujmy się – jest w naszym kraju mocno zaniedbana.
Działa naprawdę konsekwentnie, choć niektórym się to nie podoba. Strasznie podziwiam soby takie, jak Anja. Jest dla mnie prawdziwym wzorem. Choć oczywiście główną idolką zawsze będzie moja mama. To właśnie ona od lat pokazuje mi, jak wygląda kobieta sukcesu.
Doprecyzuj proszę: jak wygląda?
Chodzi o zaradność życiową, bycie naprawdę twardą dziewczyną. Wychowała mnie sama, do tego przeszła długą chorobę i nigdy się nie poddała. Zawsze obserwowałam ją uważnie i powoli sama przejmowałam pewne cechy.
Widzisz, wiele osób postrzega mnie jako osobę bardzo dojrzałą jak na swój wiek. Pewnie wynika to z faktu, że moje życie nie zawsze było lekkie, łatwe i przyjemne. Może dlatego nie zachowuję się jak stereotypowa jedynaczka?
Gdy przeprowadziłyśmy się do Radomia, cała reszta rodziny została w Bełchatowie i jego okolicach; wylądowałyśmy same w obcym mieście. Później, gdy pojawiły się problemy zdrowotne mamy, musiałam zachowywać zimną krew. Nie mogłam się załamać, trzeba było wspierać osobę, która zawsze wspierała mnie. Nie mogłam pozostawać dłużej dziewczynką, która wszystkiego się boi…
Fot. Facebook.com/TopModelTVN
Miałaś wystarczająco dużo czasu na to, żeby zahartować się odpowiednio przed udziałem w "Top Model"?
Nie. Program zaczął się bardzo krótko po tym, jak przeszłam przez okres dojrzewania, w którym człowiek popełnia mnóstwo głupich błędów i wyolbrzymia każdy problem. Ledwie ogarnęłam się i ochłonęłam po tym burzliwym etapie życia, a już stanęłam przed kamerami w reality show.
Ale może i dobrze, że stało się właśnie tak? Skoczyłam na głęboką wodę, zderzyłam się z problemami prawdziwymi, a nie wyimaginowanymi i szybko pojęłam, że po prostu muszę być dziewczyną, która idzie przed siebie pewnym krokiem. Wiem, że dam sobie radę, nie ma innej opcji.