"Przeraża mnie, że to zrodziło się w mojej głowie". Autor "Czynnika diabła" mówi nam o szaleństwie

Kamil Rakosza
Craig Russell to autor bestsellerowych kryminałów takich jak "Krwawy orzeł", "Baśniowy morderca" czy "Długi pocałunek z Glasgow". Porozmawialiśmy ze szkockim pisarzem przy okazji jego nowego thrillera "Czynnik diabła", którego akcja dzieje się w przedwojennej Czechosłowacji. To opowieść o indywidualnym i zbiorowym szaleństwie, a co najbardziej przerażające – wciąż bardzo aktualnym.
"Czynnik diabła" to najnowszy, przerażający thriller autora bestsellerowych kryminałów Craiga Russella. Fot. Jonathan Russell
Czy czynnik diabła jest czymś, co żyje w umysłach nas wszystkich?

W swojej książce opisuję go jako element psychiki, który towarzyszy wszystkim ludziom. Większość z nas potrafi jednak nad nim zapanować. Istnieje sugestia, że u niektórych ludzi, z uwagi na uwarunkowania genetyczne lub jakieś traumatyczne przeżycia, czynnik diabła potrafi przejąć kontrolę nad ich zachowaniem. W książce wskazuję również, że radykalne ideologie polityczne mogą wybudzić czynnik diabła w ludziach, którzy do tej pory uchodzili za spokojnych i racjonalnych.

Osobiście wierzę w to wszystko. Akcja "Czynnika diabła”, rzecz jasna, ma miejsce w latach 30. XX w., kiedy żywe były inne niż dziś koncepcje "dobra" i "zła". Doświadczenia II wojny światowej, Holokaustu oraz innych przykładów ludobójstwa i masowego szaleństwa udowodniły, że "zło" może być postrzegane jako totalny brak empatii – kompletne wyłączenie współczucia.
Fot. Materiały prasowe
Kiedy zagłębiałem się w pańską książkę, do głowy przychodziły mi skojarzenia ze "Szpitalem przemienienia" Stanisława Lema i "Czarodziejską górą" Tomasza Manna. Mam wrażenie, że fani tych klasyków nie będą zawiedzeni lekturą pańskiej książki.

"Czynnik diabła" faktycznie jest zagłębieniem się w ludzką naturę. W szczególności w prawdziwie ekstremalne przypadki szaleństwa. W książce poruszam ten temat zarówno w odniesieniu do jednostki, jak i kolektywu.

Zgodzę się, że podobnie jak w "Szpitalu przemienienia" Stanisława Lema, także i w mojej książce znajduje się porównanie między indywidualnym szaleństwem a urojeniami pensjonariuszy zamkniętych w szpitalu psychiatrycznym, które zestawiono z masowym wariactwem dziejącym się na zewnątrz placówki. W obu przypadkach niezwykle ciekawe jest obserwowanie tego, w jaki sposób racjonalizowane są najbardziej wykolejone przekonania – urojenia stają się rzeczywistością.

Myślę, że ludzka natura wiąże się z poszukiwaniem sensu. Pacjenci szpitala psychiatrycznego kierują się wewnętrzną logiką, która nadaje sens ich egzystencji i motywuje ich działania. Nazizm, który w tym czasie przejmuje kontrolę nad rzeczywistością na zewnątrz ośrodka, wykorzystuje niepewności towarzyszące społeczeństwu, by nadać im cel i znaczenie. Istnieje bezpośredni związek między szaleństwem pacjentów szpitala psychiatrycznego a szaleństwem w szerokim świecie. W obu przypadkach są one powodowane urojeniami i fałszem.

Dlaczego umieścił pan akcję swojej historii w Czechosłowacji lat 30. XX wieku? Czy w jakiś sposób jest pan osobiście powiązany z tym regionem Europy?

Piszę wyłącznie o miejscach, które osobiście stymulują mnie i inspirują. Poza tym żywię głębokie i stałe uczucie do mitologii i folkloru. Moim zdaniem ta część Europy to kolebka legend, mitów i baśni. Jakaś część mnie rezonuje z naturą, kulturami i historią centralnej Europy. Czuję się tam jak u siebie.

Uważam również, że ogromne znaczenie dla opowiadanej historii ma topografia miejsca akcji. Góra i las czy zamek i wioska w "Czynniku diabła" są odbiciem pewnych stanów świadomości. Jest coś w krajobrazie, co napędza tę historię. Mogę szczerze przyznać, że nie wyobrażam sobie, by akcja mojej książki mogła toczyć się w jakimś innym miejscu.

Czy (bez spoilerów) mógłby pan nakreślić portret psychologiczny głównego bohatera Viktora Kosarka? Jakim jest człowiekiem i co napędza go w życiu?

Viktor poświęca się swojej pracy. Można powiedzieć, że jest pionierem w swoim zawodzie. To psychiatra, który kieruje się instynktem niesienia pomocy ludziom oraz potrzebą wprowadzenia nowych metod do terapii. Widzi braki w sposobie leczenia chorych psychicznie osób i chce to zmienić – przeprowadzić rewolucję.

Kosarek nie traktuje choroby psychicznej jako "szaleństwa". Myśli o niej raczej w kategoriach "przytłaczającego smutku", który dla różnych osób przyjmuje odmienne formy. Nieprzebrany smutek towarzyszył matce Viktora, co doprowadziło do jej samobójstwa. To wydarzenie spowodowało, że młody psychiatra czuje w sobie potrzebę uratowania przed tragedią innych istnień. Jako uczeń Carla Junga wierzy, że odpowiedź leży ukryta w podświadomości pacjenta, jeśli tylko uda się do niej dotrzeć.

A który z pacjentów wchodzących w skład tzw. "Szóstki diabła" przeraża pana najbardziej?

Oni wszyscy! I nawet nie chodzi mi tak bardzo o ich indywidualne szaleństwo i potworność – to, co najbardziej mnie przeraża to fakt, że zrodzili się w mojej podświadomości. Często zdarza mi się mówić, że kiedy wpadłem na pomysł stworzenia szpitala psychiatrycznego w zamku, Szóstka diabła już w nim na mnie czekała. To jest cholernie straszne.

We współczesnej Europie głośne są hasła populistów takich jak Jarosław Kaczyński, Wiktor Orban, Władimir Putin czy Aleksander Łukaszenko. Czy w "Czynniku diabła" chciał przestrzega pan przed skutkami zawierzenia nacjonalistycznej narracji?

Pisząc o przeszłości, piszę również o teraźniejszości. Myślę, że echa minionych wydarzeń nadal są słyszalne: w zmaganiach ze złożonymi, globalnymi problemami racjonalni i odpowiedzialni ludzie przegrywają z prostotą populistycznego i nacjonalistycznego przekazu. Jako pisarz zgłębiałem i przyjmowałem cudze osobowości, narodowości i perspektywy – czym czuję się niezwykle ubogacony.

Zaściankowość (ponieważ nacjonalizm nie jest niczym innym) odrzuca mnie i przeraża. Dlatego nikt nie powinien być zaskoczony tym, że z mojej twórczości płyną takie, a nie inne wartości.

Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Prószyński.