Szczepkowska próbowała pomóc wycieńczonemu mężczyźnie. Pogotowie nie chciało przyjechać

Rafał Badowski
Joanna Szczepkowska znalazła na ulicy osłabionego mężczyznę, który nie był w stanie chodzić o własnych siłach. Próbowała wezwać pogotowie, ratownicy jednak nie chcieli udzielić pomocy. Zbulwersowana aktorka podzieliła się opisem zdarzenia w mediach społecznościowych.
Joanna Szczepkowska pomogła wycieńczonemu mężczyźnie na ulicy. Nie chcieli tego zrobić pracownicy pogotowia. Fot. Alina Gajdamowicz / Agencja Gazeta
Jak napisała Szczepkowska na Facebooku, 30 grudnia w drodze po zakupy znalazła osłabionego mężczyznę, który leżał na murku ze zwieszoną głową. "Biały jak kreda. Trochę zaniedbany. Zapytałam, czy coś pił. Tak, ale kilka godzin temu. Zapytałam, czy wezwać pogotowie, bo on naprawdę strasznie wyglądał. Prosił, żeby nie. Poszłam do sklepu, a wracając, zobaczyłam, jak on trzymając się ogrodzenia, próbuje iść, ale nie ma siły" – czytamy we wpisie.

Mężczyzna od tygodnia nie jadł, aktorka kupiła mu więc bułkę i parówki, ale nie był w stanie zjeść spożyć posiłku. Ostatecznie Szczepkowska wezwała karetkę. Tłumaczyła ratownikom, że zachowanie mężczyzny nie wynika z nadmiaru spożytego alkoholu. Ci jednak nie chcieli mu pomóc. Radzili, by wezwać straż miejską.


Straż miejska pojawiła się jednak dopiero wtedy, gdy Szczepkowska przekazała, że "mężczyzna chyba umiera". Wezwani na miejsce funkcjonariusze policji zapytali wycieńczonego mężczyznę o dane i kazali mu dmuchać w alkomat. "Pił, ale za mało, żeby wezwać straż miejską, za dużo, żeby wezwać pogotowie" – powiedzieli.

Pogotowie wezwano dopiero, gdy mężczyzna osunął się z ławki. Po słowach ratowników, że mężczyzna nie nadaje się do leczenia, policjanci polecili Szczepkowskiej, by poszła do domu. "Nie będzie mi tu pani świecić łezkami" – miała usłyszeć.

Aktorka jednak nie dawała za wygraną. Chciała telefonem nagrać całą sytuację. Jeden z ratowników miał wtedy powiedzieć policjantom, że wytoczy Szczepkowskiej sprawę. Skończyło się na zrobieniu zdjęcia. Cała sytuacja zakończyła się jednak sukcesem, gdyż pogotowie zabrało mężczyznę do szpitala.

Już 1 stycznia aktorka postanowiła odwiedzić mężczyznę w szpitalu lub choć dowiedzieć się, co się z nim stało. "Pojechałam do szpitala na Grenadierów, czyli najbliżej, tam nie chcieli nic powiedzieć, bo RODO im nie pozwala. Poszłam na pobliskie pogotowie, mówiąc siedzącym tam ratownikom, że mam taką trudną sprawę, bo to było 30-go, na ulicy wycieńczony mężczyzna i nie wiem, co z nim dalej" – relacjonowała.

Ratownik, który był obecny przy interwencji, nazwał aktorkę upartą kobietą i powiedział, że po dwugodzinnym pobycie osłabionego mężczyznę odwieziono do domu.

"Kroplówek nie dostał, nic nie dostał, więc odwieźli, a nie wyrzucili na ulicę i tylko to chciałam wiedzieć. Nie wiem, co ten człowiek dalej zrobi ze swoim życiem, ale je ma. A zostawiony na ławce by nie miał" – napisała Joanna Szczepkowska.