"Chętnie wydają pomiędzy 25 a 35 zł za butelkę". Tak Polacy podchodzą dziś do wina

Monika Przybysz
Na pytanie: “Jakie wino lubisz?” wielu z nas odpowiada dzisiaj: “Dobre”. I choć nie jest to najbardziej profesjonalna z możliwych odpowiedzi, świadczy dobitnie, że na przestrzeni ostatnich dekad mocno podszkoliliśmy się z enologii. Teraz przynajmniej wiemy, jakie lubimy. Jeszcze trzydzieści lat temu prawdopodobnie nie bylibyśmy do końca przekonani, czy odróżniamy wytrawne od słodkiego.
Fot. Unsplash.com / Aliis Sinisalu
– Duże zasługi na tym polu mają importerzy, tacy jak TiM – przekonuje prezes firmy, Mariusz Glenszczyk. W rozmowie mówi, że choć do Włochów czy Francuzów jeszcze nam daleko, to jednak potencjał polskich konsumentów, co ciekawe, polskich winnic, rośnie z roku na rok.

Jak wyglądał rynek winiarski na początku lat 90-tych?

W tamtym czasie rynek wina w Polsce oparty był o wermuty, produkty winiarskie oraz, w głównej mierze, wina owocowe w bardzo ekonomicznej kategorii cenowej. Obecność win gronowych, których spożycie wynosiło wtedy ułamek procenta per capita rocznie, była wykreślona takimi pozycjami jak Sophia, Kadarka, Cotnari, Egri Bikaver czy Tokaj.


Jakiego typu wina kupowaliśmy najchętniej?

Zdecydowanie kochaliśmy nade wszystko produkty o wysokiej nucie słodyczy oraz fantazyjnych kształtach butelek.

Co sprawiło, że nasz rynek winiarski zaczął się w końcu rozwijać bardziej dynamicznie?

U podstaw tego działania legła organiczna praca pierwszych importerów win gronowych do Polski, wśród których zawsze cechowaliśmy się najwyższą aktywnością. Tworzyliśmy ogólnopolską siatkę dystrybucyjno-handlową, jednocześnie prowadząc tysiące szkoleń - zarówno dla naszych odbiorców, jak i dla samych konsumentów.

Niemałe znaczenie miał również fakt uwolnienia paszportów: po 1989 roku zaczęliśmy swobodnie podróżować do odległych zakątków świata - również do tych tych, gdzie kultura picia wina jest głęboko zakorzeniona w kulturze.

Dla mnie samego, w kontekście szerzenia wiedzy winiarskiej, nie do przecenienia okazała się wypowiedź dr Serge'a Renauda z 1991 roku, dotycząca korzystnego wpływu czerwonego wina gronowego na zdrowie człowieka.
Wszystkie wymienione powyżej czynniki złożyły się na przysłowiowy zalążek intelektualnej kuli śniegowej napędzającej zmianę, której jesteśmy obecnie uczestnikami.

Czy ta kula nadal pędzi tak samo dynamicznie, jak kilka lat temu?

Rynek wina gronowego w Polsce rośnie regularnie od wielu lat. Obecna dynamika przyrostu rok do roku, sięgająca 8 do 9 proc., powoduje, że statystyczne spożycie wina plasuje się na poziomie ok. 5-6 litrów rocznie.

Na tle innych krajów Europy to dużo czy mało?

Nasi południowi sąsiedzi (Czesi i Słowacy) spożywają od zawsze dwukrotnie więcej wina gronowego. W Niemczech spożycie tego trunku przekroczyło 20 litrów, a we Włoszech czy Francji - konsumpcja dochodzi nawet do poziomu 40 litrów wina rocznie.

Co jednak ciekawe, w tych ostatnich krajach w ostatniej dekadzie zauważalna jest stała tendencja spadkowa spożycia, podobnie zresztą jak w większości krajów obu Ameryk – choć i tutaj spożywane ilości wzbudzają respekt: w USA jest to ponad 35 litrów, w Urugwaju ok. 30 litrów, w Chile ponad 25 litrów, a w Argentynie ok. 17 litrów.

Ciekawostką może być to, że w latach 70-tych minionego stulecia spożycie wina gronowego w Argentynie wynosiło ponad 70 litrów, a Watykan jest prawdopodobnie państwem, w którym występuje obecnie największe spożycie wina gronowego – na poziomie ok. 50 litrów rocznie. Dla rodaków spędzających wakacje na Bałkanach zaskoczeniem nie powinno być również to, że konsumpcja wina gronowego w takich krajach jak: Chorwacja, Słowenia czy Macedonia znacznie przekracza 40 litrów.

Dużą rolę w popularyzacji kultury picia wina w Polsce przypisuje się dyskontom, które wprowadziły do swoich ofert szeroką selekcję tego rodzaju alkoholi. Czy to prawda?

Doskonale pamiętam ten czas, kiedy po pierwszych przekształceniach rodzimych podmiotów: PSS oraz PHS, na rynek wkroczyły zachodnie organizacje, które w swym podstawowym zakresie asortymentu proponowały wina gronowe. Takie działanie rzeczywiście pomogło uświadomić polskiemu konsumentowi, że wino jest czymś istotnym w gamie produktów.

Firma TIM niemal od początku była partnerem handlowym oraz doradcą wielu znanych sieci. Z biegiem czasu zaczęliśmy budować własne rozwiązania oraz koncepty handlowe, które szybko zyskały akceptację wiodących graczy rynkowych. Z dumą możemy dziś się pochwalić zbudowaniem od początku kategorii wina dla takich partnerów, jak: Supermarket Dino czy PKN Orlen.

Rozwiązania te spowodowały, że jesteśmy obecnie postrzegani przez sieci handlowe jako wiarygodny ekspert winiarski, znający realia polskiego rynku oraz wiodący partner biznesowy, nie tylko dla rynku Off Trade, ale również dla przestrzeni On Trade – za sprawą powiązanej kapitałowo z nami Spółki Wine 4 You, będącej wieloletnim liderem w segmencie HoReCa.
Mariusz Glenszczyk, prezes TiMFot. materiały prasowe
Czy Polacy potrafią docenić wina dobrej jakości? Czy liczba nabywców win z najwyższej półki wzrosła znacząco w ostatnich latach?

Polscy konsumenci chętnie sięgają po wina w segmencie cenowym lokowanym pomiędzy 25 a 35 zł. Ten przedział cenowy gwarantuje odbiorcom dostęp do bogatego spektrum asortymentowego, opartego na wspólnym mianowniku – wysokiej jakości produktu.

Równolegle tworzy się również reprezentatywna grupa konsumentów, dla których wydatek 50 czy nawet 100 zł za butelkę wina nie jest jedynie chwilową fanaberią, ale świadomym lokowaniem swych oczekiwań w potencjalnym katalogu pożądanych wartości emocjonalnych.

Powołując się na najnowsze badania rynkowe, należy pokreślić, że są to dwa najszybciej rosnące obecnie obszary wzrostowe w ramach kategorii win gronowych, z dynamiką znacznie przekraczającą 30 proc w ujęciu rok do roku.

Jak rynek winiarski reaguje na coraz wyraźniejszy trend produktów bezalkoholowych?
Rzeczywiście zainteresowanie bezalkoholowymi winami dla osób dorosłych jest bardzo rozwojowym zjawiskiem, dla którego dynamika wzrostu wynosi ponad 700 proc. dla win spokojnych oraz ponad 1000 proc. dla win musujących.

Oczywiście należy pamiętać, że fenomen tak dużego przyrostu jest związany, z jednej strony, z małą bazą, z której ów wzrost wychodzi i z drugiej, z konsekwentnie rysującym się trendem rosnącej świadomości zmotoryzowanych i zdrowo żyjących konsumentów wina gronowego. Można by pokusić się też o zdefiniowanie trzeciej perspektywy, mianowicie globalnego trendu redukcji spożycia alkoholu w jakiejkolwiek postaci w ogóle.

Jestem przekonany, że duże marki będą miały z tym nie lada kłopot, ponieważ zbudowanie dobrego w swych założeniach wina bezalkoholowego to dla enologa nie lada wyzwanie.

Dlaczego?

Fundamentem, będącym zarazem sztywną ramą, dla każdego wina gronowego jest właściwa współzależność czterech jego kluczowych parametrów: kwasowości, cukru, alkoholu oraz garbników.

Oczywiście, można podzielać optymistyczny pogląd, że wino bezalkoholowe jest pełnowartościowym winem gronowym ponieważ przechodzi pełen proces fermentacji alkoholowej i dopiero na jego końcu, w procesie destylacji, odwróconej osmozy lub odwirowania, eliminuje się z jego składu alkohol.

Z drugiej strony, brak tak istotnego elementu, jakim jest alkohol, niesie za sobą ryzyko, że produktem finalnym będzie nie wino, ale sok gronowy. Zgodnie z zasadą, że każdy powinien sam ocenić walory sensoryczne takiego wina – wypada jedynie zachęcać do degustacji takich win i wyciągania własnych wniosków.

Czy można więc powiedzieć, że producenci win są otwarci na innowacje? Poza winami bezalkoholowymi na naszych półkach pojawiają się również wina organiczne, biodynamiczne...

Parafrazując wypowiedź Heraklita: jedyną stałością jest zmienność. W moim przekonaniu niezmienna pozostaje jedynie tradycja – ale i ona musi wkomponowywać się w nowe uwarunkowania, determinujące obecne przestrzenie życia.

Tradycja produkcji wina sięga ponad ośmiu tysiącleci, jednak na przestrzeni tego czasu upodobania konsumenckie zmieniały się wielokrotnie, podobnie jak klasyfikacje i apelacje winiarskie, czy same metody produkcji wina. Dlaczego zatem świat wina miałby zamknąć się na innowacje? Czyż nie spotkamy na co dzień produktów budowanych na bazie wina gronowego, a to w połączeniu z granatem, a to z ograniczonym poziomem alkoholu?

Jeżeli nałożymy na to kalkę globalnych trendów rynkowych, kreślonych przez etyków, ekologów czy wegan, uzyskamy jednoznaczną odpowiedź. Produkcja win biodynamicznych, będących wyższą formą produkcji win organicznych, ma sens, ponieważ na rynku win obowiązuje prosta zasada: to klienci decydują, co kupują, a producenci którzy wychodzą im naprzeciw i leżakują swoje wina, na przykład, w otulinie kojącej muzyki Chopina lub Mozarta, zdobędą bez wątpienia dodatkowy punkt przewagi.

Myślę, że bardzo ciekawe obserwacje sektora win płyną z Chin, gdzie na przestrzeni zaledwie paru ostatnich lat zainicjowano budowę zupełnie nowego sektora gospodarczego, jakim jest winiarstwo. Sądzę, że w kolejnej dekadzie powstanie tam prawdopodobnie największe potencjalne zaplecze winiarskie na świecie – a nowe technologie stosowane w procesach upraw winnych latorośli oraz samej winifikacji – stają się już codziennością..

Jak na rynku radzą sobie dzisiaj wina z polskich winnic?

Polskie winiarstwo odradza się na naszych oczach i to z dużym rozmachem, oczywiście jak na swoje możliwości. Kluczowe znaczenie ma tu pasja oraz bezgraniczne zaangażowanie właścicieli winnic.

Duża nieprzewidywalność klimatyczna oraz ekonomiczna, nie jest naturalnym sprzymierzeńcem dla raczkujących inicjatyw winiarskich. Wysokie koszty produkcji, związane w dużej mierze z potężnymi nakładami inwestycyjnymi, oraz mała skala produkcji powodują, że wina z polskich winnic, pomimo doskonałej nieraz jakości, są zbyt drogie w zakupie dla codziennej konsumpcji. Wydatek 80 lub 100 zł za butelkę wymaga już nie tylko wiedzy na temat walorów wina, ale również zasobności portfela.

Warto jednak być cierpliwym i uważnym, ponieważ już za 30 – 40 zł można również znaleźć perełki zbudowane na szczepach: Hibernal, Seyval Blanc, Regent, Rondo lub Riesling.

Zdecydowana większość „medalistów” z polskich winnic wypełnia obecnie z powodzeniem karty win w wielu restauracjach. Winiarze stawiają również na enoturystkę oraz próbują szczęścia w, otwartej na nowości, masowej dystrybucji.

Bez wątpienia interesującym jest również fakt, że obecne winnice w Polsce nie są zakładane wyłącznie na obszarach uznawanych od dawien dawna za ich historyczne siedliska. Możemy je spotkać na Dolnym Śląsku i Podkarpaciu, jak również na Mazurach, Pomorzu Zachodnim czy Górnym Śląsku.

Dostrzegając dużą wolę budowania silnej pozycji polskiego winiarstwa, nasza firma również opracowała w tym zakresie ciekawy projekt, o którym mam nadzieję już niebawem będziemy mogli powiedzieć znacznie więcej – a korzystając z okazji pragnę nam wszystkim złożyć Najserdeczniejsze Życzenia Wszelkiej Pomyślności w realizacji swych Pasji w Jubileuszowym dla TIM SA roku - 2020, spinającym klamrą dojrzałości trzy dekady naszego istnienia.