Tiry na... wszystkie drogi. Unia każe, ministerstwo słucha, a przeciwników tego pomysłu nie brakuje
Ministerstwo Infrastruktury na polecenie TSUE planuje pozwolić ciężarówkom o nacisku 11,5 tony na oś na poruszanie się po wszystkich drogach w Polsce. Do tej pory mogły one jeździć tylko po 3 proc. z nich. Zmiana tego i tak podważanego status quo już znalazła grono przeciwników – od kierowców, po mieszkańców małych miejscowości. A przecież którędyś trzeba dostarczać chociażby towar do sklepów. Rośnie więc kolejny spór na miarę kierowcy kontra rowerzyści.
W Unii standardem jest 11,5 tony na oś napędową, co nie było przestrzegane w naszym kraju. Pojazdy te nie mogły poruszać się po 97 proc. dróg. Ponadto ich kierowcy potrzebowali specjalnych pozwoleń na jazdę z nienormatywnym obciążeniem, jeśli mieli punkt załadunku lub rozładunku, do którego musieli dotrzeć drogami z dozwolonym niższym tonażem, głównie po drogach samorządowych.
Ten swojego rodzaju absurd prawno-drogowy musiała więc rozwiązać UE na wniosek Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego, który po nieudanych próbach negocjacji z kolejnymi rządami, postanowił działać "wyżej". I udało mu się. Sprawą zajęła się Komisja Europejska, która poszła z nią do TSUE.
"Przywieźć towar to tak, ale jechać po jego drodze już nie"
Wyrok TSUE zapadł już w marcu ubiegłego roku i zniósł w pierwszej kolejności wspomniane specjalne pozwolenia. Ale dopiero teraz Ministerstwo Infrastruktury przekazało do konsultacji społecznych projekt zmian, które mają znieść ograniczenia w poruszaniu się najcięższych ciężarówek na wszystkich drogach w kraju.
Wyjątkiem będą tylko te, które nie będą nadawały się do ruchu tych pojazdów ze względu na swój stan techniczny oraz te, które biegną przez chronione przyrodniczo tereny. Zmiany w przepisach ewidentnie są na korzyść kierowców tirów, szczególnie tych, którzy eksportują towary z Polski i jeżdżą z dużym obciążeniem.
Do tej pory tiry o takiej masie mogły jeździć tylko po autostradach i części dróg krajowych.•Fot. Jakub Włodek / Agencja Gazeta
– Transport w końcu odżyje, bo ludzie chcą, żeby im przywozić towary do sklepów, ale najlepiej, żeby do nich odfrunąć i nie rozjeżdżać im dróg. Pamiętam te problemy, kiedy moje miejsce rozładunku było w jakiejś "pipidówie" i trzeba było kombinować, jak tam dojechać. A do tego te wszystkie pozwolenia. Mam nadzieję, że wszystko będzie szło w dobrym kierunku – dodaje Krzysztof.
Koszty będą wyższe
Nie wszyscy jednak są takimi optymistami jeśli chodzi o planowane zmiany. Ich kosztu już zaczynają liczyć samorządy, w których gestii leży remontowanie dróg powiatowych i gminnych.
– To spowoduje po prostu, że takie ciężarówki rozjadą nam drogi i na tym się skończy. Nie wszystkie z nich są przystosowane do przyjmowania takiego obciążenia, a te które są, zostaną po prostu zniszczone. Rozumiem konieczność wprowadzenia takiego przepisu, ale to przerzucenie odpowiedzialności na podmioty niższego szczebla – mówi naTemat.pl Dariusz Jasiński, dyrektor Powiatowej Służby Drogowej w Olsztynie.
– Z naszym budżetem staramy się robić jak najwięcej remontować i modernizować, ale potrzeby są ogromne. Powinniśmy oddawać do użytku około 50 km dróg rocznie, a rzeczywistość niestety jest w tym temacie bardzo brutalna. Jeśli teraz dodamy do tego koszty związane z modernizacją dróg, które ulegną degradacji po wpuszczeniu na nie ciężarówek z tak dużym naciskiem na oś, to z pewnością wielu samorządom może zabraknąć pieniędzy na nowe drogi – dodaje urzędnik.
Fot. Przemysław Skrzydło / Agencja Gazeta
Niezadowoleni z pewnością będą także mieszkańcy miasteczek, którzy od dłuższego czasu starają się, żeby tiry nie jeździły pod ich oknami. Gorzkie żale wylewają także inni kierowcy, którzy już widzą problem w tym, że ciężarówki będą częściej obecne na innych drogach niż autostrady i trasy ekspresowe.
– Często jeżdżę z Warszawy do domu na Mazury. Czasami skracam sobie drogę jadąc mniej uczęszczanymi drogami. Jak tam spotyka się tira, co nie powinno się zdarzać, bo to wąskie i gminne drogi, to trudno jest się minąć i przejechać. A jak teraz będą one mogły jeździć tamtędy bez żadnego pozwolenia, to już w ogóle będzie masakra. Nie myślę już nawet o tym, jak taki tir będzie jechał przede mną – żali się nam Piotrek, 32-letni kierowca.
Podobne obiekcje ma Mariusz, przedstawiciel handlowy. – Ja wszystko rozumiem, że to ułatwia pracę tym kierowcom, ale wszystko powinno być robione z głową. Ja też sam żyję z tego, że jeżdżę od punktu A do punktu B i nie wyobrażam sobie, żeby gdzieś do gminnego ośrodka zdrowia jechać za rządkiem tirów, bo nie będzie ich jak wyprzedzić, a akurat tą droga będzie im bliżej do bazy. Pewne absurdy trzeba zwalczać, ale jak powiedziałem, z głową – twierdzi.
Nie wiadomo na razie, kiedy projekty zmiany wrócą z konsultacji społecznych i w jakim kształcie trafią do Sejmu. Jedno jest pewne – rządzącym będzie trudno dogodzić i kierowcom tirów i pozostałym zainteresowanym tym tematem.