"Jakieś ukryte siły chcą nami zawładnąć". Psycholog tłumaczy, dlaczego wierzymy w teorie spiskowe

Katarzyna Zuchowicz
Teorie spiskowe zakładają, że nie wolno ufać rządom, koncernom, naukowcom. A ostatnio nawet lekarzom, którzy każą szczepić dzieci. Towarzyszyły katastrofie smoleńskiej i innym ważnym wydarzeniom. Od zawsze jakieś były. "Dawniej ludzie bali się czarnej wołgi, teraz opowiadają o czarnym golfie, ale mechanizm jest wciąż ten sam: jakieś ukryte siły chcą nami zawładnąć" – mówi w rozmowie z "Newsweekiem" prof. Tomasz Grzyb z Uniwersytetu SWPS. To psycholog, który tropi takie teorie.
W Polsce słyszeliśmy wiele teorii spiskowych wokół katastrofy smoleńskiej. Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta
Głowa mała, ile takich teorii było i wciąż przybywa. Różnego kalibru, w różnych momentach historii. Politycznych i zupełnie zwyczajnych, w które ludzie wierzą również dziś.

Ot, na przykład popijanie witaminy C czymś, co nazywa się strukturyzowaną wodą. Urządzenie do tego "strukturyzowania", jak czytamy w "Newsweeku" kosztuje 2,5 tys. zł i pewnie wiele osób wierzy, że im to pomaga, choć nie ma naukowych dowodów na to, że tak jest.

Albo szungit, węgiel ściągany z Rosji, który po po zatopieniu w wodzie ma emitować do niej korzystne pierwiastki. A jednocześnie - jak opowiada prof. Tomasz Grzyb – rzekomo wyciąga związki toksyczne, które celowo ktoś wcześniej w niej rozpuścił po to, by "zmniejszyć płodność narodów słowiańskich". Kto miałby to zrobić? "Jedni twierdzą, że rząd światowy, inni, że reptilianie" (gady udające ludzi – red.) – mówi w rozmowie z "Newsweekiem".


"Mają poczucie, że pojęli porządek świata"
Nieprawdopodobnie silna jest wiara ludzi w takie rzeczy. Prof. Tomasz Grzyb tropi teorie spiskowe i tłumaczy, dlaczego tak się dzieje, dlaczego ciągle w nie wierzymy. "Robiliśmy z moim zespołem badania i okazuje się, że jeśli coś kosztuje mało, ludzie nie wierzą, że to może być dobre" - mówi w rozmowie z Małgorzatą Święchowicz.

Co innego z teoriami zupełnie innej rangi. Tymi, za którymi ma stać rząd światowy, Żydzi, przeróżne organizacje, czy inne państwa. Prof. Grzyb tłumaczy, że trzymając się tych teorii ludzie mają poczucie, że pojęli porządek świata i odkryli procesy, które nim rządzą. Nawet jeśli te teorie wzajemnie się wykluczają.

"Idę o zakład, że w Polsce są ludzie wierzący równocześnie w to, że nad lotniskiem w Smoleńsku rozpylono sztuczną mgłę, jak i w to, że pasażerowie w ogóle tam nie dolecieli – wszyscy zostali zabici podstępnie w Warszawie, przed startem samolotu" – mówi.

"Rząd światowy tak chciał"
Prof. Grzyb zauważa, że wciąż pojawiają się kolejne teorie, choć tak naprawdę są to nowe odsłony starych. Tak bardzo ludzie w prosty sposób chcą zrozumieć świat. Dotyczy to np. ostatnich pożarów w Australii.

"To też przez rząd światowy czy chemtrails? Niektórzy wierzą, że smugi, które zostawiają na niebie samoloty odrzutowe, to nie para, lecz zabójcze opryski, które na ludzi ściągają choroby, a na kraje – klęski żywiołowe' - tłumaczy.

"Do pewnego stopnia nawet zazdroszczę tym, którzy wierzą w pseudoteorie. Po ostatnich wydarzeniach w Iranie zastanawiamy się, czy sytuacja w tamtym regionie będzie eskalować, obserwujemy bieg zdarzeń, czytamy komentarze, a zwolennik teorii spiskowych ma wolną głowę. Jeśli wybuchnie trzecia wojna światowa, powie, że rząd światowy tak chciał" – mówi.

Kto jest najbardziej podatny na wiarę w teorie spiskowe? Profesor cytuje badania. Okazuje się, że nie ma tu znaczenie płeć, czy wiek. Ale wykształcenie tak.

"Im niższe, tym podatność większa. Przy czym, gdy amerykańscy naukowcy przebadali absolwentów szkół średnich, okazało się, że predyspozycje do wiary w teorie spiskowe ma 42 proc. Wśród absolwentów uczelni: 23 proc. To pokazuje, że nawet ukończenie studiów nie wszystkim daje odporność" - czytamy.

Całość wywiadu Małgorzaty Święchowicz pt. "Zrozumieć świat (równoległy)" znajdziecie w najnowszym numerze "Newsweeka".
Fot. Newsweek