Bestseller, który zachwycił Reese Witherspoon. "Gdzie śpiewają raki" skrywa mroczną tajemnicę
Milion sprzedanych egzemplarzy, kilkanaście miesięcy na liście bestsellerów New York Timesa i hollywoodzkie błogosławieństwo samej Reese Witherspoon - tak zaczyna się światowa kariera Delii Owens, choć właściwie jej imię należałoby poprzedzić formą grzecznościową. Pani Owens jako powieściopisarka debiutuje bowiem w wieku 70 lat.
O fascynująco krętych życiowych ścieżkach, jakimi przechadzała się do tej pory pani Owens, za chwilę. Zacznijmy od końca, czyli od października 2018 roku i momentu, kiedy półki księgarni zaczynają zapełniać się książkami o charakterystycznych pomarańczowo-czarnych okładkach… A potem gwałtownie pustoszeć.
Fot. materiały prasowe
“Gdzie śpiewają raki” od pierwszych stron robi wszystko, aby wyłamać się z jakichkolwiek ram gatunkowych. Zaczyna się jak rasowy kryminał: od opisu spoczywającego na moczarach ciała. Zanim jednak dowiemy się, dlaczego Chase’a Andrewsa spotkał tak tragiczny los i zanim otworzymy szeroko oczy ze zdumienia, zachwycając się zwrotem akcji, kończącym opowieść, będziemy bowiem świadkami drogi do dorosłości Kyi Clark, głównej bohaterki, znanej jako “Dziewczyna z Bagien”.
Przydomek, jakim ochrzcili Kyię mieszkańcy Barkley Cove należy traktować dosłownie. Po tym, jak pewnego dnia jej mama znika bez śladu, a większość rodzeństwa ucieka z domu ze strachu przed krewkim i nieobliczalnym ojcem, kilkuletnia Kyia walczy o przeżycie.
W tych słowach nie ma przesady: akcja książki toczy się na pograniczu lat 50 i 60., a więc na długo przed tym, zanim szeroko Kyi pojęta “nowoczesność” zawita do większości amerykańskich miast, nie mówiąc o położonych na skraju odludnych mokradeł chat.
W domu, w którym mieszka siedmiolatka nie ma więc elektryczności, nie ma bieżącej wody. Aby przygotować jedzenie trzeba rozpalić ogień w piecu. Aby z kolei zdobyć produkty do przygotowania posiłku należy przeprawić się motorówką w dół rzeki, albo przejść piechotą kilka kilometrów do miasteczka. Ewentualnie zdobyć pożywienie samodzielnie - upolować w lesie lub wyłowić z wody.
“Gdzie śpiewają raki” nie należy, bynajmniej, stawiać na jednej półce z książkami, gdzie prawda miesza się z oniryczną fantazją. Wręcz przeciwnie: Owens po mistrzowsku opisuje dziką przyrodę Karoliny Północnej: wprowadza nas w świat jej fauny i flory, tworzy malarskie opisy leśnych i nadmorskich krajobrazów. Robi to jednak nie tylko okiem artysty, ale i przyrodnika, przywiązującego wagę do detali: kolorów, faktur, charakterystycznych odgłosów.
Z podobną precyzją Owens podchodzi do emocji, jakie napędzają jej bohaterów. Nie analizuje, raczej raportuje: przejawy miłosierdzia, dobroci, ale również, a może przede wszystkim, okrucieństwa, które jak się okazuje, dominuje nie tylko królestwo zwierząt, ale i ludzi, o czym Kyia przekona się bardzo boleśnie.
Fakt, że Delia Owens w swojej pierwszej powieści fabularnej prowadzi tak skrupulatne studium przyrodnicze nie jest zbiegiem okoliczności, a raczej wykorzystaniem dostępnych jej narzędzi: Owens jest z zawodu zoologiem. Przez 23 lata mieszkała w Afryce, gdzie studiowała życie jednych z jej najdzikszych rezydentów. Zwyczaje lwów czy słoni i ich interakcje z ludźmi opisała w trzech książkach przyrodniczych. W rubryce “autor” pojawiał się również jej mąż - Mark Owens.
Ich afrykańska przygoda miała dość sensacyjny koniec. Dwójka amerykańskich przyrodników mocno zaangażowała się w walkę z kłusownikami, którzy w latach 90. bezpardonowo dzisiątkowali populację słoni. Argumenty słowne, jak można się domyślić, często nie były wystarczające, zwłaszcza, że walka toczyła się o naprawdę wysoką stawkę: dla białego złota, czyli kości słoniowej, wielu kłusowników gotowych było przelać krew. Do podobnych skrajności posuwali się jednak również obrońcy praw zwierząt.
W filmie dokumentalnym produkcji stacji ABC, “Deadly Game”, który opowiada, między innymi, o działalności Owensów w Zambii, pojawia się niepokojąca scena: jeden z pracowników służb ochrony przyrody strzela do kłusownika. Mężczyzna ginie na miejscu.
Bezpośrednio po tej sekwencji pojawia się komentarz Marka Owensa, który tłumaczy i uzasadnia twardą politykę rządu Zambii odnośnie kłusowników. Problem w tym, że tego typu zasady nigdy nie zostały sformalizowane, a kiedy dokument zyskał światowy rozgłos, zambijski rząd wszczął dochodzenie w sprawie morderstwa. Owensowie formalnie nigdy nie zostali powiązani ze sprawą, nie mniej jednak krótko po tym incydencie wrócili do Stanów.
Po publikacji “Gdzie śpiewają raki” echa przeszłości zaczęły wracać: czy morderstwo opisane w książce było inspirowane prawdziwymi wydarzeniami? Czy autorka nie tworzy tu metaforycznej konstrukcji, która ma poprowadzić nas w głąb jej duszy, ku odkryciu mrocznej tajemnicy z przeszłości?
Nie da się wykluczyć również, że to właśnie w tym detalu Reese Witherspoon - aktorka, a ostatnio utytułowana producentka filmów i seriali opartych na motywach powieści (“Gone Girl”. “Wielkie Kłamstewka”) - poleciła “Gdzie śpiewają raki” w swoim programie czytelniczym. A następnie nabyła prawa do ekranizacji.
Powieść Delii Owens warto jednak przeczytać jeszcze zanim powstanie jej filmowa adaptacja. To prawdziwa perełka - nie tylko dla miłośników dzikiej przyrody.
Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Świat Książki.