"To nie ja, to oni". Dlaczego dobre przeprosiny Hołowni to fatalny ruch [OPINIA]
Tego spotu Szymona Hołowni nie zobaczycie już na jego stronie na Facebooku czy Twitterze. Kandydat na prezydenta najpierw pokrętnie się tłumaczył, a po kilkunastu godzinach skasował filmik. Wreszcie Hołownia przeprosił. Uważam, że to błąd.
Uważam, że błąd popełnił Hołownia wycofując się ze swojego spotu wyborczego i to jeszcze w tak nieporadnym stylu.
Co autor miał na myśli wie tylko on. Wiadomo jednak, co mówi, a mianowicie, że ujęcia z brzozą i samolocikiem wcale nie skojarzyły mu się ze Smoleńskiem. Można tylko zazdrościć. Od 10 lat funkcjonujemy w rzeczywistości politycznej, którą definiuje wypadek lotniczy spowodowany bylejakością i łamaniem procedur: kontrolowany lot ku ziemi (tzw. CFIT) przez drzewa we mgle. Część skrzydła samolotu ścięła właśnie brzoza. Czyżby kandydat właśnie wybudził się z trwającego dekadę snu?
Moja hipoteza jest taka, że Hołownia dobrze wiedział co robi. Chciał kilkusekundową migawką skrytykować totemizację brzozy i taplanie się w spiskowych kłamstwach przy równoległym zaniedbywaniu współczesnych problemów związanych z drapieżną eksploatacją środowiska naturalnego. Potem jednak szybko wycofał się pod ciężarem zmasowanej krytyki i oskarżeń o szarganie pamięci 96 ofiar katastrofy.
Mieć ciastko i zjeść ciastko. Puszczać oko, ale cały czas mieć nad głową aureolę. Zrobić co się chce, a potem powiedzieć, że ta ręka, za którą się zostało złapanym, jest cudza. Tchórzliwa stanowczość lub stanowcza tchórzliwość. To wrażenie, jakie tym ruchem zrobił na mnie kandydat.
Hołownia znacznie lepiej wyszedłby na tym, gdyby zacisnął zęby i stanął za swoimi współpracownikami. Wytrwał. Przełknął tę żabę i podkreślał, że jako prezydent chce odciąć się od religii smoleńskiej, która z pamięcią ofiar ma tyle wspólnego, co trzepiąca grubą kasę podkomisja amatorów Macierewicza ma z ekspertami lotniczymi. Hołownia powinien to zrobić tym bardziej, jeśli choć jedno z tych „powiedzmy” nie jest prawdą. A biorąc pod uwagę jego obycie medialne można tak przypuszczać.
Do totemu brzozy Hołownia dołącza tabu krytykowania nekropolityki namiętnie uprawianej przez PiS. Spłoszony głosami niezadowolenia pozwala młotkować siebie i nas wszystkich, że taka krytyka oznacza brak szacunku do ofiar. Wręcz przeciwnie: tym, co uwłacza ich pamięci jest cały ten cyrk: puszki coli, parówki, siłowe ekshumacje i eksperymentalnie przywiązywane do samochodu drzewo, a także groźne bujdy o zamachu, którego nie było.