Świat miał zapomnieć o ich istnieniu. Wstrząsająca prawda o życiu arabskich księżniczek
Jak to możliwe, że w XXI wieku kobiety giną bez śladu i nikt ich nie szuka? Tym bardziej że mowa o tych, które urodziły się w królewskich rodzinach? Wydaje się, że arabskie księżniczki wiodą bajkowe życie, tymczasem niektóre z nich przeżyły prawdziwe piekło na ziemi i zostały zapomniane. Wstrząsającą prawdę o ich losach odsłania polski dziennikarz.
Dużo podróżowałeś po Bliskim Wschodzie. Jakie są twoje osobiste spostrzeżenia z pobytu w Arabii Saudyjskiej?
Kiedy tam mieszkałem, miałem wrażenie, że media są dla Arabii bardzo niesprawiedliwe. Poznałem tam naprawdę fantastycznych ludzi i mimo że niektóre z zakazów wydawały mi się absurdalne, uważałem, że nie powinny wpływać na ogólną opinię na temat tego kraju.
Rozumiem, że zmieniłeś nieco zdanie.
Moją optykę całkowicie zmienił człowiek, który udzielił mi wywiadu do książki "Zaginione arabskie księżniczki". Talal był oburzony tym, że bronię Arabii, mimo że spędził w niej kilka dekad swojego życia.
W jakich okolicznościach poznałeś Talala, swojego przewodnika po mrocznych sekretach saudyjskich dworów?
To był umówiony wywiad. Dotarłem do niego dzięki swoim kontaktom na Bliskim Wschodzie, ale jak się okazało, Talal wcale nie był osobą, o którą mi chodziło. Chciałem napisać książkę o głośnych ucieczkach księżniczek Shamsy, Latify, Hayi i Reiny z Dubaju, ale okazało się, że Talal nic o nich nie wie. Wiedział za to bardzo dużo o smutnych losach saudyjskich księżniczek.
Jak udało ci się skłonić go do zwierzeń demaskujących tak wiele niegodziwości tych, u których pełnił służbę?
Nie musiałem go namawiać. Momentami wręcz przestrzegałem i dziwiłem się, że mówi tak otwarcie, tak wiele i tak obrazowo, ale on właśnie tak chciał. Z czasem okazało się, że miał niewiele do stracenia.
Jak to?
Jakiś czas po naszym ostatnim spotkaniu Talal zmarł. Wiedziałem, że jest chory, ale nie wiedziałem, że tak poważnie. On w jakiś sposób chciał dać głos osobom, którym go odebrano, a żyjąc z wyrokiem śmierci w postaci zaawansowanego raka trzustki, nie bał się już niczego.
"Zaginione arabskie księżniczki" to najnowsza książka Marcina Margielewskiego, dziennikarza, który dużo podróżował po Bliskim Wschodzie•Materiały prasowe
Byłoby dobrze, gdyby na tym kończyły się dramaty saudyjskich księżniczek.
Właśnie. Tymczasem przyszło mi odkryć straszne historie porażające ogromem dokonanych na księżniczkach zbrodni. Co cię najmocniej uderzyło w tych opowieściach?
Uderzające w nich jest to, że mają one wspólny mianownik… w każdej za tragedią tych dziewczyn stoi bliski im mężczyzna, ojciec, mąż, dziadek lub brat. To dla mnie nie do pojęcia.
Która z tragicznych historii zaginionych arabskich księżniczek zrobiła na tobie największe wrażenie i dlaczego?
Zdecydowanie historia księżniczki Aminy wydanej za mąż w wieku piętnastu lat, zmuszonej do natychmiastowego zajścia w ciążę. Amina urodziła swojemu dużo starszemu od siebie mężowi córeczkę, która jak się okazało, zepsuła mu statystyki. Jej mąż szczycił się tym, że jest ojcem wyłącznie synów, ma ich szesnaścioro, swoją dwutygodniową córeczkę... wyrzucił więc do basenu.
Czy musiałeś w jakimś stopniu ocenzurować zasłyszane opowieści?
Z reguły muszę, ale w tej książce Talal mi na to nie pozwalał. Nawet gdy nazwał saudyjskiego króla świnią, co dla muzułmanina jest obelgą znacznie dotkliwszą niż dla nas, nie pozwolił mi tego usunąć.
Niektórych bohaterów i antybohaterów tej książki nie sposób wyszukać w Google. Z czego to wynika?
Większość z nich da się wyszukać. O Mishaal, Jawaher, Hali, Mahar i Sahar rozpisywały się swego czasu media na całym świecie. Tylko nieliczne postacie zniknęły w otchłani. O istnieniu księżniczek Aminy i Fahdy są tylko wzmianki, ale nic o ich smutnym losie.
Dlaczego?
To kwestia zwyczaju. Jeśli członkini jakiegoś rodu popełni zbrodnię przeciwko honorowi, usuwana jest nie tylko z tego świata, ale i z pamięci, dokumentów, świadomości. W czasach przed internetem było to dużo łatwiejsze, dziś nie da się nikogo tak po prostu wymazać.
Jak po tym wysłuchanym wielkim akcie oskarżenia przeciwko saudyjskim władcom patrzysz dziś na islam i kulturę arabską?
Nie oceniam tego. Kultura arabska jest wspaniała i niezwykle barwna, nie ma nic wspólnego z tym, że ktoś decyduje się wykorzystywać ją, by usprawiedliwiać swoje barbarzyństwo. To tak jakby negować polską tradycję, tylko dlatego, że wśród naszych rodaków są i mordercy.
Księżniczka Mishaal bint Fahd bin Mohammed Al Saud została skazana na karę śmierci wraz ze swoim ukochanym, gdy odkryto ich romans i plany ucieczki za granicę•Zrzut ekranu z filmu dokumentalnego Death of a Princess (ATV)
Nie zgadzam się kompletnie, bo młodzi Saudyjczycy chcą tak samo jak my śmiać się, tańczyć i kochać, to czego nie da się pogodzić ze współczesnym światem i to zarówno na Bliskim Wschodzie, jak i wszędzie indziej, to religia, która robi z nas barbarzyńców. Ludzie biorą jakieś spisane w dawnych czasach teksty i próbują je wpasować we współczesność, czego wynikiem w najlepszym wypadku jest zalew hipokryzji albo często niestety potworne tragedie.
Czy pisząc tę książkę, miałeś zamysł, by odbiła się ona szerokim echem, czy też nie miałeś złudzeń, że zostanie potraktowana jako wstrząsająca lektura, ale bez wartości dowodowej?
Ta książka oparta jest o wywiad z pośrednim, a czasami wręcz bezpośrednim świadkiem wydarzeń, jest w dużej mierze weryfikowalna z poziomu dowolnego komputera, ale nigdy nie była planowana jako dowód w sprawie. Pisząc pierwszą książkę, zorientowałem się, że na reportaże ze świata arabskiego nie ma szans, bo co to za reportaż, gdy bohater mówi ci, co napisać, zdecydowałem, że będę opowiadał te historie w formie powieści. Chcę poszerzać wiedzę i zaciekawiać, nie mędrkować i przynudzać. Mam rzeszę wspaniałych czytelniczek i czytelników, więc o echo nie musiałem się obawiać.
O czym chciałbyś napisać swoją kolejną książkę?
Już ją napisałem. Trzy tygodnie temu wróciłem z Jordanii, z ostatniego wywiadu z moim nowym bohaterem. Tym razem temat jest wynikiem trzech poprzednich książek i po raz pierwszy nie przyszedł do mnie sam. Musiałem go wymyślić, ale mam nadzieję, że przypadnie czytelnikom do gustu. Książka wyjdzie tuż przed wakacjami i jest zdecydowanie lżejsza od poprzedniej, choć nie brakuje w niej szokujących wątków. Będzie się też można pośmiać, ja przynajmniej momentami miałem naprawdę niezły ubaw.
Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka