2-letnia Anielka płonęła, ojciec zginął, gdy ją ratował. Wstrząsająca tragedia rodziny z Podkarpacia
"Miała poparzone nóżki i rączki, spalone włosy. Ubranie na niej się tliło. Ile razy zamknę oczy, widzę to płonące dziecko. Nikt u nas nie zmrużył oka przez całą noc" – opowiadała "SE" jedna z sąsiadek. Dziewczynka ma poparzone ok. 80 proc. ciała. Jej tata nie żyje. Kilka godzin wcześniej zawiózł swoją partnerkę do szpitala. Mama Anielki była w ciąży. Jak podają media, w piątek urodziła synka.
Para poznała się w Holandii, mieszkali tu od ok. roku, remontowali dom, planowali ślub.
Anielka była z tatą w domu, gdy wybuchł pożar. – Nagle usłyszeliśmy jakiś wybuch i wybiegliśmy na zewnątrz. Zobaczyliśmy u sąsiada zapłakane dziecko przed domem. Dziewczynka się paliła! Gdy tylko zorientowaliśmy co się dzieje, kolega wziął gaśnicę z samochodu, ja koce i pobiegliśmy do niej, żeby ją ratować – opowiadał Kamil Czercowy, Komendant OSP Leżachów.
"Dwuletnia Anielka płonęła jak pochodnia. Ojciec z krzykiem wyniósł dziewczynkę z budynku, a sam wrócił do środka" – to z kolei relacje "Faktu". "Możliwe, że chciał nabrać w łazience wody, ale osunął się na wannę" – podejrzewali sąsiedzi.
źródło: fakt.pl, se.pl