TVN rusza z bardzo odważną produkcją. Rozmawiamy z twórczyniami “Kodu genetycznego”

Karolina Pałys
Dorastający, zbuntowany syn i pokiereszowany emocjonalnie ojciec - ich relacja nabierze zupełnie nowego kolorytu, kiedy między nich wkroczy piękna, tajemnicza kobieta „z przeszłością”. Plakat promujący ”Kod genetyczny” — najnowszy serial produkcji TVN — wydaje się stopklatką złapaną na chwilę przed katastrofą: momentem, w którym ojciec zauważy, że ręka syna zamiast na stole, spoczywa na udzie jego kochanki.
"Kod genetyczny" to serial, w którym bohaterowie nie potrafią oprzeć się miłości. Czy naprawdę jest jak narkotyk? Fot. materiały prasowe
Taka zapowiedź musi intrygować, zwłaszcza gdy odtwórcami głównych ról są Adam Woronowicz, Karolina Gruszka i Maciej Musiałowski. Jak jednak zapowiadają twórczynie serialu “Kod genetyczny”, nie jest tylko pikantną opowieścią o miłosnym trójkącie. Nie jest też “tylko” serialem obyczajowym o trudnych relacjach ojca z synem ani “tylko” kryminałem w pełnym znaczeniu tego słowa.

O tym, dlaczego od tej opowieści o zagmatwanych relacjach męsko-męskich, stworzonej — notabene — w znacznej mierze przez kobiety, możemy oczekiwać więcej, rozmawiamy z producentką — Adrianną Przetacką, oraz szefową zespołu scenariuszowego — Katarzyną Śliwińską-Kłosowicz.

Osią “Kodu genetycznego” jest związek Tomasza — genetyka i naukowca — z Izą — kobietą, która pojawia się w jego życiu nagle, przypadkowo i która, nieco później, nawiązuje romans z jego synem, Piotrkiem. Czy na etapie produkcji nie było obaw, że tego typu miłosny trójkąt to motyw zbyt kontrowersyjny?

Adrianna Przetacka: Jeśli takie historie powstają, to najwyraźniej jest na nie gotowość. Miłosne trójkąty zawsze wzbudzają niepokój, bo rozsadzają kulturowy wzór na związek, w którym miejsce jest tylko dla dwóch osób. W naszej historii dodatkowa kontrowersja wynika z tego, że w tej samej kobiecie jest zakochany ojciec i syn. To już coś więcej niż kontrowersja — to łamanie tabu. Kochanka ojca symbolicznie zajmuje miejsce matki, więc erotyczna miłość syna do niej to złamanie głębszego zakazu.

Dla nas ten trójkąt to pomysł na to, aby w ciekawy sposób przyjrzeć się relacji ojciec-syn. Iza, która pojawia się w życiu Tomasza i Piotrka w niezamierzony, ale skuteczny sposób zmusza ich po raz pierwszy do uczciwego spojrzenia na swoje błędy.

Warstwa “sensacyjna” nie przyćmi tu warstwy emocjonalnej? Widzowie mogą szukać pikanterii, zamiast skupić się na mechanizmach psychologicznych kierujących bohaterami...

Katarzyna Śliwińska-Kłosowicz: “Kod…” jest nieco pikantny — myślę, że opowiadamy tę historię w ciekawy, atrakcyjny sposób. Nie mniej jednak, głównym tematem jest tu relacja rodzic — dorastające dziecko i emocje, jakie towarzyszą tej relacji, plus oczywiście wciągająca intryga kryminalna.
Katarzyna Śliwińska-KłosowiczFot. na:Temat
To, co, moim zdaniem, może zaintrygować widzów to fakt, że w tego typu skomplikowaną relację uwikłani są “zwykli” ludzie — tacy, jak “my”.

Adrianna Przetacka: Nietypowość tej zakazanej relacji może początkowo sprawiać wrażenie czegoś odległego. Kryminalna akcja, która jest osią tej historii, dodatkowo komplikuje losy bohaterów.

Adrian Panek, reżyser serialu, zobaczył jednak w tej opowieści, coś, na czym bardzo nam wszystkim zależało – czyli historię zwyczajnych ludzi, którzy w rozpaczliwy sposób poszukują miłości, ale na drodze, którą obrali błądzą i przez to tracą kontrolę nad swoim życiem.

Miłości szuka Tomasz, ale również Piotrek. Po stracie najważniejszej kobiety w ich życiu, czyli żony Tomasza i matki Piotrka, żyją obok siebie bez szansy na dialog. Piotrek jest w trudnym dla siebie momencie, czyli przeistaczania się młodego chłopaka w mężczyznę. W tym procesie nieodzowne jest spotkanie z ojcem jako pewnym wzorcem męskości. Piotrek ten wzorzec odrzuca.

Iza jest natomiast swego rodzaju katalizatorem: daje zarówno ojcu, jak i synowi, szansę na przyjrzenie się sobie nawzajem. Ale Iza również tej miłości szuka. Dla niej drogowskazem w tym poszukiwaniu jest ucieczka od przeszłości. Dla każdego z bohaterów tego trójkąta miłość jest czymś innym i to rodzi komplikacje.

Mimo wszystko Iza jest jednak postacią, którą trudno będzie widzom polubić: nie dość, że zdradza Tomasza, to jeszcze robi to z jego synem…

Katarzyna Śliwińska-Kłosowicz: Jestem bardzo ciekawa, jak Izę ocenią widzowie. Dla mnie absolutnie nie jest to postać czarno-biała i wydaje mi się, że warto się jej przyjrzeć – ona niesie ze sobą tajemnice, którą będziemy odkrywać przez cały sezon. Owszem, jest uwikłana w romans z młodszym mężczyzną, ale dlaczego to robi? To już inna sprawa, wcale nie taka oczywista.

Warto zadać sobie pytanie, dlaczego między ojca i syna wkradła się kobieta. Co wydarzyło się między nimi, że zabrakło lojalności – że dali się tak podzielić.

Tomasz jest genetykiem. Skąd pomysł, aby dać mu właśnie taki zawód?

Adrianna Przetacka: Marta Grela, szefowa działu fabuły, opowiedziała nam kiedyś historię naukowca, który pracował w krakowskim Instytucie Ekspertyz Sądowych — takiego człowieka od spraw beznadziejnych, umiejącego rozwikłać najtrudniejsze przypadki. To właśnie on, postać autentyczna, jest pierwowzorem Tomasza.

Z życia wzięte jest również to, czym w serialu, pozornie pobocznie, zajmuje się Tomasz, który hoduje… trawę. Po co? Aby zdobyć dowody. Okazuje się bowiem, że trawa zasiana w ziemi pobranej z miejsca wypadku może wydobyć z tej gleby różnego rodzaju mikrocząstki, na przykład pozostałości lakieru z samochodu, który uderzył w ofiarę. To prowadzi do identyfikacji samochodu sprawcy i, w efekcie, do identyfikacji samego sprawcy.

W przypadku serialowego Tomasza trawa jest częścią sprawy, nad którą pracuje i która niespodziewanie doprowadzi go do odkrycia prawdy na temat jego samego i jego bliskich.
Adrianna Przetacka:Fot. na:Temat
Którą postać pisało się najtrudniej? Wszystkie wydają się, z psychologicznego punktu widzenia, bardzo skomplikowane.

Katarzyna Śliwińska-Kłosowicz: Nie mieliśmy trudności z tworzeniem postaci, ale bardzo pilnowaliśmy, aby zbudować ich wiarygodność. Na to kładliśmy największy nacisk: żeby cała ta sytuacja nie była dziwna, ale prawdziwa.

Scenariusz to wynik pracy zespołowej — przede wszystkim Ewy Popiołek i Moniki Trzósło — świetnych scenarzystek, z którymi doskonale się pracowało. Pomagał nam też nasz redaktor — Paweł Potoroczyn.

Podczas pracy odwoływaliśmy się do różnych historii, które znamy, o których słyszeliśmy, które jakoś zapadły w pamięć.

Co było powodem najbardziej zażartych kłótni?

Katarzyna Śliwińska-Kłosowicz: Najczęściej kłóciliśmy się o intrygę. Nie chcieliśmy, żeby była przewidywalna, ale jednocześnie nie mogła być tak skomplikowana, żeby widza zgubić. Musiała być czytelna, ale zaskakująca.

Co do postaci: one bardzo szybko zaczęły iskrzyć ze sobą nawzajem. Jeśli dobrze zbuduje się postać, to ona zacznie w końcu żyć własnym życiem.

Czy podczas pracy nad scenariuszem konsultowaliście się z psychologami?

Adrianna Przetacka: Gdybyśmy to zrobili, pojawiłoby się ryzyko, że trafimy na ekspertów, którzy będą chcieli “uzdrowić” naszych bohaterów. A scenariusz ma za zadanie pokazać ich właśnie w momencie kryzysu, uwypuklić ich problemy. Zaczynamy naszą historię dokładnie w chwili, w której dobry psycholog miałby sporo roboty.

Katarzyna Śliwińska-Kłosowicz: Oficjalnie nie wykonywaliśmy żadnej psychologicznej konsultacji, ale sama przyjaźnię się z osobą, która od wielu lat jest psychoterapeutką i często opowiadam jej o postaciach, które buduję. Korzystam z jej wiedzy i doświadczenia, gdy nie wiem, jak postać by się zachowała w trudnym momencie.

A jeśli chodzi o konsultacje związane z pracą w laboratorium, zawodem genetyka?

Adrianna Przetacka: Sprawę kryminalną, którą bada Tomasz, konsultowaliśmy z genetykami z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Natomiast dokumentację dotyczącą pracy genetyków sądowych przygotowywaliśmy we współpracy z jego pokrewną placówką w Warszawie.

Jest taka scena w serialu, w której Tomasz bada próbkę DNA, używając najnowszej technologii. Adam Woronowicz przyjął sobie za punkt honoru, że wykona tę procedurę zgodnie z zasadami. Okazało się, że nie jest to takie łatwe. Odbył więc szkolenie w zakresie obsługi skomplikowanej aparatury i podczas realizacji sceny wykonywał pełne badanie pod okiem konsultanta.

Jakie były pierwsze wrażenia aktorów po przeczytaniu scenariusza?

Adrianna Przetacka: Odbiór aktorów był bardzo dobry i tu wielkie ukłony w stronę zespołu scenariuszowego: Ewy Popiołek i Moniki Trzósło oraz kierującej zespołem Katarzyny Śliwińskiej-Kłosowicz. Karolina Gruszka, która właściwie nie przyjmuje propozycji komercyjnych, przyznała, że od początku była swoją postacią zafascynowana. Podobne wrażenia mieli Adam Woronowicz i Maciej Musiałowski. Od początku cała trójka czuła chemię do tej historii.

Esencją serialu jest relacja pomiędzy mężczyznami, ale scenariusz tworzą właściwie same kobiety. To stanowiło jakąkolwiek trudność?

Katarzyna Śliwińska-Kłosowicz: Nie, było to raczej ciekawe wyzwanie, bo ja sama zwykle pisałam o kobietach. Fakt, że tu głównym bohaterem jest mężczyzna, wydał nam się bardzo interesujący.

Czy odtwórcy ról męskich wyczuwali damską rękę w tym scenariuszu?

Katarzyna Śliwińska-Kłosowicz: Adam Woronowicz, kiedy przeczytał scenariusz, stwierdził, że bardzo mu się podoba, że czuje tę historię. Nie można zapominać, że reżyserem jest mężczyzna — Adrian Panek, który bardzo nam pomagał w pracach nad intrygą.

Jeśli chodzi o postaci, to “kupił” je od początku. Po obejrzeniu pierwszych odcinków pomyślałam, że jeśli miałabym sobie w jakiś sposób “wymarzyć” tych bohaterów, to właśnie w ten sposób. A zderzenie świata scenarzysty, jego własnych wyobrażeń, z tym, co później widzi na ekranie, bywa bolesne — niekoniecznie gorsze, ale często różne od jego pierwotnego wyobrażenia. Tu było zupełnie inaczej.

Artykuł powstał we współpracy z TVN.

Advertisement