"Rękawiczki pękają, procedur nie znamy". Ratownicy medyczni ujawniają chaos związany z koronawirusem

Tomasz Ławnicki
Nikt nic nie wie – tak sytuację w krótkich żołnierskich słowach opisuje nam jeden z ratowników medycznych. Jeszcze nie zdarzyło mu się wezwanie do przypadku, w którym istniałoby podejrzenie koronawirusa. Przyznaje jednak, że gdyby mu się to zdarzyło, nie bardzo by wiedział, jak należy postąpić. Choć nie brak takich, którzy uważają, że ratownicy są sami sobie winni.
Ratownicy medyczni ujawniają, jak wygląda ich praca, gdy pojawiają się przypadki podejrzenia koronawirusa. Fot. Marcin Tomalka / Agencja Gazeta, Facebook.com / Służby w akcji

Rękawice przeciwko koronawirusowi


W internecie w ostatnich godzinach furorę robi film, jaki niektórzy uznają za kwintesencję stanu przygotowań polskiego systemu ochrony zdrowia na walkę z koronawirusem. Na krążącym w sieci nagraniu dwóch ratowników prezentuje stan rękawic medycznych, które powinny być stosowane w kontakcie z osobą, która może być zarażona. Mężczyźni pękają ze śmiechu i w niewybrednych słowach komentują to, co dzieje się z rękawicami.

Ale tu nie ma się z czego śmiać. Pierwsza rękawica prezentowana przez ratownika jest zupełnie sztywna. I - trach, trach, trach - mężczyzna z trzaskiem łamie wszystkie palce w rękawicy. – Przecież to jest ku•wa jakiś żart – słychać na nagraniu. Drugą rękawicę ratownik próbuje założyć na rękę i... cała dłoń zostaje goła. Trzecia jest tak sztywna, że założyć jej zupełnie nie sposób.


Czytaj także: Karetki są, ale... nie ma kto w nich jeździć. Tak źle jeszcze nie było – ta mapa pokazuje skalę problemu

– Sku**wysyny, kupili rękawice budowlane – pada na filmie wśród ogólnych śmiechów.
– Ja rozumiem, że nie jest to dżuma ani nawet denga, ale stan przygotowań jest zatrważający – komentuje anonimowo jeden z ratowników. Jak mówi, w jego szpitalu pozostały już tylko pojedyncze sztuki kombinezonów i masek z filtrem. Zapas maseczek chirurgicznych topnieje w oczach i wszyscy wiedzą, że nie bardzo jest jak liczyć na nową dostawę, bo w hurtowniach niczego nie ma.

Hurtownie wypowiadają umowy


– Możliwość dokonania zakupów odpowiedniego sprzętu przez podmioty lecznictwa jest obecnie bardzo ograniczona. Środki do dezynfekcji, środki ochrony osobistej takie jak choćby rękawice, okulary, przyłbice, maseczki - z tym jest teraz duży problem – przyznaje w rozmowie z naTemat dr Jarosław Madowicz, dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Tychach, prezes Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych. Kłopot polega nie tylko na tym, że tego sprzętu brakuje w sprzedaży, ale też na tym, że hurtownie coraz częściej wypowiadają szpitalom umowy.
dr Jarosław Madowicz
dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Tychach, prezes Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych

Hurtownie ze szpitalami współpracują na podstawie zamówień publicznych. Te zamówienia robione są z co najmniej rocznym wyprzedzeniem. I jeśli ktoś w umowie ma wpisaną kwotę np. 5 zł za maseczkę, a dziś na rynku te maseczki kosztują 100 zł, to nie jest w stanie się wywiązać z tego zobowiązania.

Sytuację próbują ratować władze województw. Niektóre szpitale, zazwyczaj te posiadające oddziały zakaźne, zostały postawione w stan podwyższonej gotowości. W takich sytuacjach szpitale mogą korzystać z rezerw państwa.

Czytaj także: Dramatyczny apel ratownika po zderzeniu tramwaju z samochodem. Chodzi o najgorszy typ gapiów

– Właśnie korzystamy z tej możliwości. Złożyliśmy wniosek do rezerwy materiałowej i dzisiaj wojsko ma dostarczyć nam to, czego nie mamy – wyjaśnia dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Tychach.

Sprzęt po terminie ważności


Piotr Szwedziński z zarządu Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych zapewnia, że powodów do niepokoju nie ma. I nie ma też co siać paniki nagraniami prezentującymi pękające rękawice. Jego zdaniem to, co zobaczyliśmy na krążącym w sieci nagraniu, rękawice, które sparciały ze starości.
Hurtownie wypowiadają szpitalom umowy na dostawę sprzętu koniecznego w przypadku podejrzenia koronawirusa.Fot. Patryk Ogorzalek / Agencja Gazeta
– Wszystkie ubrania ochrony biologicznej mają swoją datę ważności. Zespoły ratownictwa medycznego i personel szpitali powinien dbać o to, aby sprzęt, jaki posiadają, był zdatny do użycia. Ostatni raz zagrożenie zarażeniem wirusem wysokozakaźnym mieliśmy kilka lat temu (chodzi o wirusa eboli w latach 2013-2016 – przyp. red.). Możliwe, że jest to sprzęt, który od tego czasu gdzieś leżał – podejrzewa przedstawiciel Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych.

Obecnie dostepność kombinezonów ochrony biologicznej w hurtowniach medycznych lub u producentów jest praktycznie znikoma. Drugą kwestią jest to, aby środki takie jak kombinezony ochronne stosować tylko wtedy, gdy faktycznie istnieje realne podejrzenie koronawirusa i nie zużywać ich bez potrzeby.

Schemat postępowania dla zespołów ratownictwa medycznego


Jakie środki ochrony stosować – to zostało dość jasno określone w opublikowanym w piątek m.in. przez NFZ i Sanepid "Schemacie postępowania dla zespołów ratownictwa medycznego". Właśnie - dopiero w piątek... W dokumencie wymieniono długą listę środków ochrony osobistej, jakich należałoby użyć, gdyby istniało podejrzenie, że pacjent może mieć koronawirusa.

"Obowiązują ubrania jednorazowe z długim rękawem, rękawiczki jednorazowe, okulary typu gogle, albo przyłbice chroniące oczy, higiena rąk zwłaszcza w kontakcie z wydzielinami dróg oddechowych chorego, maseczka twarzowa - powinna mieć filtr FFP2 albo FFP3, N 95 i dobrze przylegać do twarzy; w przypadku braku powinna być przynajmniej maseczka chirurgiczna. Nie dopuszcza się maseczek papierowych ani fizelinowych" – czytamy w schemacie.
Generalnie chaos. Nikt nic nie wie – tak zamieszanie wokół koronawirusa opisuje jeden z ratowników.Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta
Tyle że ratownicy na każdym kroku słyszą, że wszystko trzeba oszczędzać, bo nie wiadomo, kiedy uda się załatwić nową dostawę potrzebnego sprzętu.

Jak transportować osobę z podejrzeniem koronawirusa?


– Ten schemat nie jest realny z paru powodów. I tu nie chodzi tylko o sprzęt – mówi mi anonimowo jeden z ratowników. W jego ocenie największym problemem jest kwestia transportu osoby, która może być zarażona. Bo nie bardzo wiadomo, kto miałby tego pacjenta przewozić.

Wyobraźmy sobie, że pacjent zgłosił się do przychodni do lekarza pierwszego kontaktu. Tam lekarz stwierdził, że może to być osoba z koronawirusem. I co wtedy? Kto ma tę osobę przewieźć do szpitala? Ratownictwo medyczne nie jest od transportu. Świadczenia dotyczące samego transportu medycznego są właśnie w trakcie kontraktowania. Teraz te usługi często świadczą firmy prywatne, które nie mają takiego zabezpieczenia. To, co widzimy na nagraniach z Chin czy Włoch, że przyjeżdżają ratownicy szczelnie ubrani od stóp do głów, to tutaj byłoby niewykonalne. Na wyposażeniu jest najwyżej zwykła maseczka chirurgiczna, rękawiczki, może okulary. Same zamienniki.

– Generalnie chaos. Nikt nic nie wie – podsumowuje mój rozmówca.

Czytaj także: "Ludzkie życie kosztuje 16-17 zł brutto". Autor fanpage'a "Z Wnętrza Karetki" mówi o pracy ratownika medycznego

Piotr Szwedziński uważa, że ratownicy medyczni powinni znać zasady postępowanie medycznego i epidemiologicznego na wypadek wystąpienia koronawirusa. Jak mówi, "Schemat postępowania dla zespołów ratownictwa medycznego" wprawdzie pojawił się dopiero w piątek, ale już wcześniej dostępne były zalecenia opracowane przez Sanepid.

– Ratownicy powinni wiedzieć, że należy sprawdzać aktualne informacje na stronie GIS-u i Ministerstwa Zdrowia, ponieważ sytuacja jest dynamiczna i niektóre procedury mogą się na bieżąco zmieniać – wyjaśnia Szwedziński. A zalecenia najważniejsze do stosowania na co dzień w pracy w szpitalu to dokładne mycie i dezynfekcja rąk oraz stosowanie środków ochrony osobistej.