To on wiosną podbije małe i duże ekrany. Jest gwiazdą nowego serialu TVN i filmu Jana Komasy
Maciej Musiałowski to młody aktor, o którym część z was mogła nie słyszeć, ale którego karierę trudno będzie przespać. Wiosną podbije i małe, i duże ekrany. Gra jedną z głównych ról w nowym serialu TVN "Kod Genetyczny", a za chwilę będziemy mogli go oglądać w nowym obrazie Jana Komasy "Sala samobójców. Hejter". – Mam nadzieję, że ten film zawstydzi nas wszystkich – mówi w rozmowie z naTemat.
Oprócz tego występuje na deskach teatru. Był kilkukrotnie nagradzany na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu i za spektakl "Diabeł, który...". Jest absolwentem łódzkiej Filmówki.
Jestem świeżo po seansie "Hejtera" i teraz patrzę na ciebie: rozchwytywanego, uśmiechniętego, w neonowych okularach, rozpiętej koszuli. Mam dysonans poznawczy.
No cóż, bardzo mi miło. Tomek można powiedzieć nie ma ze mną wspólnego prawie nic, a jednocześnie dość dużo korzystałem ze swoich doświadczeń, obserwacji. Schlebia mi, że dostrzegasz między nami różnicę, w przeciwnym razie czułbym się urażony (śmiech).
Mam nadzieję, że ten film zawstydzi nas wszystkich. Hejterami nazywa się ludzi smutnych, samotnych, zakompleksionych. Nazywając ich tym obraźliwym mianem rzadko zastanawiamy się skąd ci ludzie się biorą.
Wierzę, że ludzie nie rodzą się źli, są tylko bardziej uprzywilejowani i mniej uprzywilejowani. Ci pierwsi nie powinni z powodu swojego szczęścia czuć się lepszymi. Mam nadzieję że film zwróci uwagę na jeden z powodów, być może najważniejszy, rodzenia się w Polsce hejtu.
Chciałbym, by ten film miał jak najszerszą widownię, która będzie się z nim utożsamiać, bez względu czy będzie to przyjemne czy nie. Uważam, że całkiem rzetelnie oddaliśmy przerażając obraz naszego społeczeństwa, które od lat jest dzielone, w dużym uogólnieniu, na dwa obozy.
A czy już wcześniej spotykałeś się z hejtem? Od dłuższego czasu jesteś bohaterem nie tylko wywiadów, ale i artykułów w serwisach plotkarskich.
Nie zauważyłem, żeby artykułów, o których mówisz, było szczególnie dużo. Nie dostrzegam większego zainteresowania moim życiem prywatnym. Myślę, że im więcej tego łakniesz, tym częściej to się pojawia. Jestem skupiony na pracy i nie mam czasu by się udzielać w świecie showbiznesu.
Chodziłem na zajęcia z prawa na Uniwersytecie Warszawskim (filmowy Tomek jest studentem prawa - red.), schudłem 7 kilo, chodziłem po ulicy szukając sposobu poruszania się mojego bohatera. Wybudzałem w sobie smutki, które dawno już w sobie ugasiłem.
To było pół roku bardzo rzetelnej pracy przy całkowitym wsparciu reżysera, producentów i całej ekipy. Dużo czasu spędzaliśmy w studiu Munka. Wszystko było zorganizowane na wzór amerykańskiego modelu pracy, gdzie cała ekipa jest zaangażowana w projekt. Aktor nie zostaje pozostawiony samemu sobie, ale daje mu się przestrzeń twórczą. Myślę, że te efekty potem widać na ekranie: czy postać ma charakter, jest z krwi i kości, czy też nie.
A jak wyglądała praca z Janem Komasą?
Janek był dla mnie wielkim wsparciem. Przed wejściem na plan i podczas zdjęć był cały czas blisko mnie. Praca z nim była tak komfortowa że aż niebezpieczna. Rozpieszczająca. Dbaliśmy o siebie w wolne dni chodziliśmy do restauracji, wysyłaliśmy się na masaże, bez końca wymyślaliśmy nowe i nowe rozwiązania i pomysły. Ten plan bardzo dużo mnie nauczył.
Zdjęcie z planu "Hejtera"•Fot. Jarosław Sosiński / Materiały prasowe
Nie, dlaczego? Aktorzy są przygotowani do tego, co będą robili. Przed wejściem na plan odbywają się tak zwane próby stolikowe. Wszystko opiera się na warsztacie i tym, ile pracy wykona się przed wejściem na plan zdjęciowy. Podobnie jak i wszystkie sceny, te mocniejsze wymagały tyle samo skupienia, oddania i przelania w to prawdy.
Historia przedstawiona w filmie jest jeszcze bardziej przerażająca, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że w niewielkim stopniu pokrywa się z rzeczywistością. Zdjęcia powstawały na dwa miesiące przed zamordowaniem Pawła Adamowicza. Fabuła "Hejtera", nie wchodząc w szczegóły, wykorzystuje podobną tematykę.
Jest to straszne i smutne w kontekście naszego filmu, naprawdę trudno mi o tym mówić. Śmierć Pawła Adamowicza jest wielką tragedią dla naszego kraju.
Czy jeżeli nazwę ten film "polskim 'Jokerem'", to przesadzę?
To nie do mnie pytanie, ale do publiczności. W ogóle się nim nie inspirowałem, zresztą kręciliśmy zdjęcia na długo przed premierą tego filmu. Choć rzeczywiście natknąłem się już na takie porównania w recenzjach.
Wiosna będzie należeć do drzew kwiatów, ptaków i traw (śmiech). Niech tak zostanie. Co dotyczy mojej kariery, to owszem, jakoś tak wyszło, że efekty mojej kilkuletniej pracy zbiegły się w czasie i w tym roku będą państwo obserwować jej owoce. Zapraszam wszystkich państwa na "Hejtera" do kin, myślę, że jest to ważne kino.
Jeśli chodzi o "Kod genetyczny", to jest to na pewno ciekawa propozycja dla telewidzów. Pierwszy odcinek będzie wprowadzeniem, więc prosiłbym wszystkich, by nie zrażali się do mojego bohatera. Zawiłość tego dramatu rozwija się z biegiem historii.
Pierwszy odcinek "Kodu genetycznego" już dziś o 21:30 na antenie TVN. Z kolei "Hejter" wchodzi do kin już w ten piątek.