
"Hejter" to polski "Joker". Ten film musi obejrzeć każdy, kto pluje jadem w necie
"Sala Samobójców. Hejter" to film strasznie dobry i strasznie przerażający. Przedstawiona w nim fabuła w niepokojący sposób zgrała się z prawdziwym zabójstwem prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Za to odtwórca głównej roli, Maciej Musiałowski, może już przybijać do ściany półkę na nagrody za swoją genialną kreację. Nowy thriller Jana Komasy wchodzi do kin 6 marca.

Reklama.
Podtytuł "Hejtera" nie jest zabiegiem czysto promocyjnym. Druga część dzieje się w tym samym "uniwersum", w którym śledziliśmy emo-Dominika. Reżyser wykorzystał też podobny zabieg i część akcji dzieje się w wirtualnym świecie, a konkretnie w fikcyjnej grze w stylu "World of Warcraft". Sequel jest z pewnością bardziej dojrzały, mniej kiczowaty, a głównych bohaterów łączy praktycznie tylko jedno. Samotność.
Jan Komasa ma ogromny talent do dobierania pierwszoplanowych ról męskich w swoich filmach. Kariera Jakuba Gierszała zaczęła się właśnie od "Sali samobójców". "Boże ciało" nie byłoby tak boskie bez Bartosza Bieleni. Teraz mamy "Hejtera" i perfekcyjną rolę Macieja Musiałowskiego. Rok 2020 będzie należeć do niego, a przynajmniej mam taką nadzieję, bo to niezwykle zdolny i zapracowany aktor.
26-latkowi, który stał się rozpoznawalny za sprawą serialu "Druga szansa", udało się stworzyć namacalną postać. Wielowymiarową. Przekazuje mnóstwo różnych emocji zwykłym spojrzeniem. Początkowy ból zmienia się w żądzę zemsty. W pewnym momencie już nie wiemy, do której bramki Tomek w końcu gra. Czy działa z egoistycznych pobudek, czy niespodziewanie stanie po stronie dobra, czy chce by świat po prostu płonął. Targające nim rozterki są wymownie sportretowane przez Musiałowskiego. I choć nie możemy się dowiedzieć, co jego bohaterowi siedzi w głowie, to możemy chociaż zrozumieć, co w danym momencie czuje.
To, że w krajach odległych od siebie o tysiące kilometrów, powstają filmy o podobnej tematyce jest połowicznym przypadkiem. Twórcy są uważnymi obserwatorami i widzą co w sieci piszczy. Odrzuconych samotników, którzy biorą sprawy w swoje ręce i mszczą się na niesprawiedliwym społeczeństwie, będzie z pewnością więcej, o ile nic się nie zmieni. W nas samych. Przedsmak tego mieliśmy w zeszłym roku w Gdańsku, ale "Hejter" nie pokazuje kulisów tego zamachu. Zdjęcia nakręcono dwa miesiące wcześniej. I to też jest przerażające.
"Hejter" pokazuje, do czego prowadzi dzielenie narodu, które w dzisiejszych czasach jest dziecinnie proste. Wszystko dzięki serwisom społecznościowym. Jan Komasa i Mateusz Pacewicz, który napisał frapujący i nieprzewidywalny scenariusz (jeśli myślicie, że udało wam się go rozszyfrować po tym, co pisałem wcześniej, to jesteście w błędzie), nie biorą jeńców. Starają się zachować obiektywizm wytykając błędy każdemu: warszawskiej "elycie", irracjonalnym naziolom i młodzieżowej patointeligencji. Generalnie wszystkim. Nam i wam też.
"Hejter" nie jest więc filmem tylko dla młodzieży, ale i ich zamkniętych w bańkach rodziców i dziadków, którzy nie mogą iść spać, bo ktoś nie ma racji w internecie. I nie ma tygodnia, by bezrefleksyjnie nie udostępnili jakiegoś łańcuszka lub fake newsa na profilu.
Historia pokazana w "Hejterze" jest szalenie aktualna i uniwersalna, ale czy powtórzy międzynarodowy sukces poprzedniego dzieła tandemu Komasa-Pacewicz, czyli "Bożego ciała"? Bardzo obu panom tego życzę, choć tym razem moja intuicja każe mi w to wątpić. Film dla mnie był ciut za długi (trwa ponad dwie godziny) i przez to gubił napięcie po drodze. Nie jestem też do końca przekonany do scen w grze MMORPG - są zbyt... szczegółowo animowane i zapominamy, że to tylko gra. A może właśnie taki był zamiar?
Nie zmienia to faktu, że obaj twórcy wprowadzają nową jakość do polskiego kina, którą możemy się chwalić za granicą (w końcu ludzie się dowiadują, że w Polsce nie kręci się tylko filmów historycznych). Tworzą potrzebne dzieła na palące tematy, z doskonałymi aktorami i kreacjami, gęstą atmosferą, ale które też dobrze się ogląda. "Hejter" powinien spodobać się fanom "Black mirror", "The Social Network", "Słonia" i rzecz jasna "Jokera". To mocny cyber-thriller, którego oglądanie jest bolesne, ale nie sposób oderwać oczu od ekranu.
Reklama.