Był 40 lat w mafii i wydał 362 bossów. Do kin wchodzi biografia skruszonego gangstera

Karolina Pałys
Tomaso Buscetta był człowiekiem honoru: nie zabijał kobiet i dzieci. Nie miał, natomiast, nic przeciwko mordowaniu chłopców i mężczyzn, którzy nie szanowali zasad działania w imię “naszej sprawy”. Kiedy przyrzekał wierność Cosa Nostrze, nie mógł podejrzewać, że to właśnie owa “pryncypialność” doprowadzi go na salę sądową najsłynniejszego procesu przeciwko sycylijskiej mafii, bynajmniej nie w charakterze oskarżonego.
Fot. materiały prasowe
Buscetta zapisał się w historii jako jeden z pierwszych mafijnych bossów, którzy zdecydowali się złamać świętą przysięgę milczenia — słynną omertę. W wyniku jego współpracy z włoskim wymiarem sprawiedliwości, w połowie lat 80. na ławie oskarżonych udało się posadzić 362 wysoko postawionych członków sycylijskiej mafii i tym samym rozpocząć żmudny proces dekonstrukcji organizacji kontrolującej zarówno szlaki dystrybucji heroiny na całą Europę, jak i codzienne życie wielu Włochów.

Skruszony gangster zmarł 20 lat temu. Można więc zastanawiać się, dlaczego Marco Bellocchio właśnie teraz zdecydował się opowiedzieć jego historię w filmie “Zdrajca”, który właśnie wchodzi na ekrany polskich kin.
Można przyjąć, że powód jest oczywisty: historie gangsterów, zwłaszcza tych skruszonych, toczących wewnętrzną walkę pomiędzy tym, co nakazuje kodeks honorowy, a zwykłym, ludzkim instynktem przetrwania, z reguły same układają się w filmowy scenariusz.

Tym bardziej, jeśli dodatkowo ma się na “warsztacie” tak wyrazistą, kontrowersyjną postać. Buscetta prowadził “interesy” nie tylko we Włoszech, ale i w Brazylii oraz USA. Miał trzy żony i kilkoro dzieci, z których dwójka została zamordowana w wyniku mafijnych porachunków. Po tym, jak zdecydował się zeznawać, został objęty programem ochrony świadków i sporą część życia spędził w ciągłym strachu, przenosząc się z jednego amerykańskiego miasteczka do drugiego.

Z filmowego punktu widzenia kuszące jest też oczywiście ukazanie całej mafijnej otoczki: dosłowności krwawych aktów przemocy oraz przepychu i bogactwa, w jakim żyją członkowie rodziny. W “Zdrajcy” dochodzi do tego jeszcze element dokumentalny w postaci dokładnego odwzorowania realiów “Maxiprocesu”, czyli sprawy, w której zeznawał Buscetta.
Fot. materiały prasowe
Niekwestionowanym atutem “Zdrajcy” jest Pierfrancesco Favino, czyli odtwórca głównej roli. Bellocchio od początku filmu daje widzom sygnał, że nie zamierza opowiadać historii sycylijskiej mafii, tylko historię człowieka: mężczyzny, który w wieku niemal dziecięcym przyjął wartości Cosa Nostry za swoje i, w swoim własnym mniemaniu, nigdy ich tak naprawdę nie zdradził.

Co ciekawe, nawet kiedy Bellocchio teoretycznie prezentuje ludzką twarz swojego bohatera — czy to w sytuacjach rodzinnych, czy też podczas przyjacielskich niemal rozmów z sędzią Falcone, głównym oskarżycielem w Maxiprocesie — wcale nie stara się go usprawiedliwić. Na twarzy Buscetty rysują się właściwie tylko dwie emocje: strach i gniew. Za mało, aby wzbudzić współczucie — nawet w momencie, gdy gangster zanosi się płaczem na wieść o śmierci synów.

Fakt, że reżyser wyraźnie dystansuje się od swojego bohatera może być wskazówką, co do genezy “Zdrajcy”. Bo poza tym, że jest to bardzo przemyślana, zarówno pod kątem scenariuszowym, jak i wizualnym produkcja, to ma również wydźwięk uniwersalny: przypomina, że ludzie, którzy podzielają “wartości” wyznawane przez Buscettę, nadal, przynajmniej częściowo, rządzą Włochami.

W 1986 roku, podczas Maxiprocesu, ława oskarżonych liczyła 466 miejsc. Postępowanie toczyło się 21 miesięcy. W jego toku przesłuchano 1314 świadków. Ich zeznania spisano na 25 tysiącach stron maszynopisu.

Oskarżyciele wnioskowali o wyrok dożywocia dla 28 oskarżonych. Pozostałych 389 członków mafii miał spędzić w więzieniu łącznie ponad 4,5 tys. lat. 49 podejrzanym w procesie nie postawiono zarzutów.

Trzy lata później, w 1989 roku, na wolność wyszli… wszyscy, poza 60 skazanymi wtedy osobami.

Takie podejście dość dobrze obrazuje sytuację, którą spoza włoskiej perspektywy zrozumieć trudno. Mafia nigdy nie zniknęła, tak samo, jak nie przestała kontrolować najważniejszych urzędów czy sądów. Mało tego: wydaje się, że w ostatnich latach jeszcze bardziej rośnie w siłę.
Fot. materiały prasowe
W grudniu zeszłego roku miała miejsce bezprecedensowa operacja policyjna, w wyniku której aresztowano 330 członków kalabryjskiej organizacji, znanej jako 'Ndrangheta. Wśród zatrzymanych znaleźli się przedstawiciele lokalnych oddziałów policji, politycy oraz prawnicy.

Koordynacja akcji nie była prosta nie tylko ze względu na liczbę potencjalnych “celów”, ale i rozległy zakres działań: tego samego dnia, o tej samej porze, do drzwi potencjalnych oskarżonych pukało łącznie 3 tys. policjantów, rozlokowanych w 12 włoskich regionach, a także w Szwajcarii, Bułgarii i Niemczech. New York Times, opisując akcję, cytuje jej koordynatora, Nicolę Gratteri, który stwierdził, że “to największa operacja tego typu, zaraz po Maxiprocesie”.

Dlaczego na przestrzeni ostatnich 30 lat nie udało się zrobić właściwie nic, aby ograniczyć zakres działalności mafii? Odpowiedź jest dość prosta: - Przemoc to kręgosłup [mafii — red.], ale władza to jej krwiobieg. Organizacje przestępcze nie będą miały przed sobą przyszłości tylko wtedy, gdy kontakty pomiędzy kryminalnym podziemiem, a “górą”, zostaną ostatecznie zerwane — twierdzi Antonio Nicaso — autor, który od kilkunastu lat śledzi rozwój 'Ndranghety.

Zadanie to jest o tyle trudne, że kiedy raz przyjmie się mafijne wartości za swoje, nie można z nich zrezygnować. W scenie, w której Buscetta zaczyna zeznawać, zaznacza kategorycznie, niemal z dumą, że mafii nie można porzucić. Raz dana obietnica wierności obowiązuje do śmierci. On, stwierdza bez mrugnięcia okiem, zdecydował się jedynie nieco “odsunąć” od działań, które jego zdaniem, nie były zgodne z honorowym kodem Cosa Nostry.

Wiemy już, że takie działanie nie przyniosło pożytku włoskiemu społeczeństwu. A jaki wpływ miało na życie samego Buscetty? Dowiecie się oglądając “Zdrajcę”. Film wchodzi na ekrany 3 lipca.
Fot. materiały prasowe

Artykuł powstał we współpracy z Gutek Film.