Zwierzęta nie mogą zarazić się koronawirusem od ludzi. Jest jednak jedno "ale"

Aneta Olender
– Nie ma możliwości przeniesienia koronawirusa z ludzi na zwierzęta i ze zwierząt na ludzi. Musiałyby być spełnione jakieś kosmiczne warunki, żeby coś takiego się wydarzyło. (...) Wirus nie przełamuje bariery gatunkowej – mówi w rozmowie z naTemat prof. Łukasz Adaszek z Kliniki Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Specjalista podkreśla, że nie ma się czego bać, jest jednak sytuacja, w której należy zachować szczególną ostrożność.
Światowa Organizacja Zdrowia Zwierząt ogłosiło, że nie ma dowodów na to, że zwierzęta mogą zarażać ludzi koronawirusem. Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta
Czy zwierzęta mogą zakazić się koronawirusem od człowieka?

Jest tylko jedno doniesienie mówiące o tym, że w Hongkongu pies zaraził się tym samym szczepem wirusa, co człowiek. Natomiast u tego psa nie wystąpiły żadne objawy koronawirozy, a ilość tego wirusa w drogach oddechowych była bardzo niewielka, dużo niższa niż u ludzi. Przypuszcza się raczej, że zakaził się przypadkowo.

Właściciel tego psa był zakażony koronawirusem. Zwierzę najprawdopodobniej lizało powierzchnie, na które nakichał właściciel i taką drogą wirus dostał się do organizmu psa, a właściwie nie do organizmu, tylko na błony śluzowe górnych dróg oddechowych.


Ten pies jest obserwowany, ale nie ma żadnych objawów klinicznych. Miano wirusa jest bardzo niskie i raczej należy to traktować, jako zarażenie przypadkowe, niż jako realna możliwość przeniesienia choroby z człowieka na psa. Czyli nie ma zagrożenia zakażenia wirusem zwierzęcia przez człowieka i odwrotnie?

Tak. Zwierzęta mają swoje koronawirusy. Psy, koty, a w zasadzie wszystkie zwierzęta, chorują na jakąś postać koronawirozy. Te wirusy nawet między gatunkami zwierząt nie przechodzą swobodnie, czyli jeśli kot choruje na swoją koronawirozę – co faktycznie jest poważną chorobą – to ten wirus nie przejdzie z niego na psy, z psów na świnie itd.

A tym bardziej na ludzi?

Tym bardziej na ludzi. My w weterynarii tę koronawirozę, jako chorobę, mamy już od dziesiątków lat i normalnie pracujemy z chorymi od dziesiątków lat. Nie było jeszcze takiego przypadku, żeby jakikolwiek lekarz zakaził się od zwierzęcia. Tak jak podkreślam, wirus nie przełamuje bariery gatunkowej i przebiega odmiennie niż u ludzi.

Czyli jak?

W zależności od gatunków. U psów koronawirusy najczęściej atakują jelita, więc objawami będą łagodne biegunki. Mogą być też koronawirusy jelitowe, są od paru lat dopiero diagnozowane u psów, ale są to raczej łagodne objawy ze strony górnych dróg oddechowych.

U kotów jest taka choroba, która się nazywa: zakaźne zapalenie otrzewnej. To faktycznie jest choroba nieuleczalna, jest spowodowana mutantem jednego z koronawirusów jelitowych. Natomiast u świń przede wszystkim atakowany jest przewód pokarmowy, u bydła mogą być atakowane drogi oddechowe, podobnie u ptaków, czyli zapalenie oskrzeli.

Jeśli jest jednak taka sytuacja, że mamy zakażonego człowieka, to powinien on unikać kontaktu ze zwierzętami na wszelki wypadek, żeby nie wyrządzić im krzywdy?

Nie ma niebezpieczeństwa, że w którąkolwiek stronę ta choroba się przeniesie. Nie było takich przypadków opisywanych, jeśli mówimy o zwierzętach domowych, w naszych warunkach klimatycznych, w naszej szerokości geograficznej, są dla nas bezpieczne i my jesteśmy bezpieczni dla nich. Na stronie Światowej Organizacji Zdrowia Zwierząt napisano jednak, że warto jednak, na wszelki wypadek, stosować pewne zasady, jeśli chodzi o higienę.

To jest właśnie na wszelki wypadek. Inną kwestią jest też to, że człowiek zakażony, to jest człowiek z obniżoną odpornością. Wszelkie infekcje wirusowe powodują spadek odporności. Te zalecenia są trochę na wyrost, ale one wynikają prawdopodobnie nie z tego, że człowiek może zarazić się koronawirusem od zwierząt, tylko z tego, że jest wiele patogenów, które zwierzęta przenoszą. Taki człowiek zakażony koronawirusem łatwiej może ulec zakażeniu inną chorobą odzwierzęcą.

Jak zakażają się zwierzęta tymi ich koronawirusami?

Najczęściej poprzez kontakt z chorym zwierzęciem. U kotów taka śmiertelna postać choroby może wynikać z tzw. autoinfekcji. Większość kotów ma w jelitach wirusa, który ulega spontanicznej mutacji do formy bardzo zjadliwej, która wywołuje zakaźne zapalenie otrzewnej.

Co jest źródłem?

To jest wirus, który w środowisku szybko ulega inaktywacji. Część zwierząt to nosiciele, nie zdradzają żadnych klinicznych objawów choroby, natomiast rozsiewają wirus w środowisku z wydalinami, z wydzielinami.

Nie da się jakoś szczególnie dbać o zwierzęta, żeby się nie zakaziły?

Przeciwko niektórym chorobom koronawirusowym są szczepionki. Podstawą jest higiena.

Wracając jednak do osób, które są zakażone koronawirusem, jeśli mają zwierzę, to nie ma szans, żeby np. pies był transporterem wirusa na sierści?

Może tak się zdarzyć. Zwierzę mogłoby przenieść wirusa pod warunkiem, że jest osoba zakażona, która jest poddawana kwarantannie, a zwierzę jest w jej trakcie zabierane od właściciela i gdzieś przenoszone.

Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, bo kwarantanna to jest wyłączenie zakażonego z całym jego środowiskiem.

I co wtedy? Przecież np. pies musi się gdzieś też załatwiać.

W takiej sytuacji są postępowania sanitarne, ale takie zwierzę, tak samo, jak osoba zakażona, nie powinno opuszczać pomieszczeń kwarantanny. Ciężko mi powiedzieć, jak to byłoby rozwiązane, czy trzeba wykorzystać jakieś kuwety, czy coś innego.

To, co jest istotne to jednak to, żeby nie siać paniki. Niektórzy lekarze weterynarii podkreślają, że właśnie z tego powodu w Chinach wiele zwierząt porzucono.

Jeszcze raz chcę podkreślić, że nie ma możliwości przeniesienia – przynajmniej z tego, co wiemy na razie – koronawirusa z ludzi na zwierzęta i ze zwierząt na ludzi. Musiałyby być spełnione jakieś kosmiczne warunki, żeby coś takiego się wydarzyło.

Czytaj także: Nie wszystko, co je człowiek, nadaje się dla psa. Te produkty mogą go zabić