To tam zaczęła się epidemia koronawirusa. Poradzili sobie tak, że dziś mogą być wzorem

Katarzyna Zuchowicz
W Wuhan, gdzie wszystko się zaczęło, zamknięto właśnie tymczasowe szpitale. Już niedzielę ogłoszono, że w Chinach było najmniej nowych przypadków zachorowań od 20 stycznia. A także, że od dwóch dni nie zanotowano ich poza prowincją Hubei. Również w Korei Południowej minister zdrowia wierzy, że najgorsze już za nimi. Jak wygląda sytuacja w krajach, które pierwsze musiały walczyć z koronawirusem?
W Chinach i Korei Południowej mówią o spadku liczby zachorowań koronawirusem. Fot. Screen/YouTube/New China TV
Dopiero co świat ekscytował się budową pierwszego, tymczasowego, szpitala, który powstał w kilka dni. Dziś chińskie źródła w internecie ekscytują się zamykaniem kolejnym placówek. Zamieszczają zdjęcia pacjentów, którzy wyzdrowieli i w atmosferze niemal tańców opuszczają szpitale. We wtorek ogłoszono, że zamknięto już wszystkie. Do Wuhan pierwszy raz udał się nawet prezydent Chin Xi Jinping. Odebrano to jako silny znak – że w Pekinie wierzą, iż sytuacja się poprawia. Na ile to propaganda, na ile rzeczywiste dane, tego pewnie nie wie nikt. Ale zewsząd dochodzą sygnały, że liczba zachorowań w Chinach spada. We wtorek Narodowa Komisja Zdrowia Chin informowała o 19 przypadkach zakażeń koronawirusem w ciągu doby i 17 ofiarach śmiertelnych. Dzień wcześniej zachorowań było 40, zgonów – 21. Wszystkie przypadki zanotowano w prowincji Hubei. Co ciekawe, Chiny ogłosiły też pomoc dla Korei Południowej. Chiński rząd zamierza tam wysłać milion masek chirurgicznych i inny sprzęt. Choć w Korei liczba zachorowań też, jak słyszymy w ostatnich dnia, spada.

Tak walczyli z koronawirusem w Korei Pd.


Minister zdrowia mówił właśnie w CNN, że ma nadzieję, iż w jego kraju najgorsze mają za sobą. Bardzo chwalił też swoich rodaków za walkę koronawirusem, a nawet miał rady dla innych państw. Oni swoje już przeszli.


Zanim we Włoszech drastycznie nie zaczęła rosnąć liczba zachorowań, właśnie Korea była największym ogniskiem koronawirusa poza Chinami. Ale w ostatnich dnia tempo zachorowań wyhamowało.

Dane z 10 marca mówią o 7513 przypadkach zachorowań, a liczba zgonów wynosi 54. W ciągu ostatniej dobry zachorowało 35 osób, zmarły 3. To najniższy wzrost liczby zachorowań od 11 dni. Co mogło mieć wpływ?

Minister Park Neunghoo mówił o wczesnym wykrywaniu wirusa. Dlatego Korea postawiła na testy. Bezpłatne i łatwo dostępne. To lekcja – jak mówił – której szybko Koreańczycy się nauczyli.

"Korea ma zdolność przeprowadzenia 15 tys. testów dziennie. Do tej pory przeprowadziła ich 196 tys. w całym kraju. Testy są bezpłatne. Władze miasta Goyang ustawiły nawet budki diagnostyczne drive-thru" – opisuje CNN. Testom szybko poddali się m.in. członkowie kościoła Shincheonji, który – jak się podejrzewa – odpowiada za trzy czwarte zachorowań w kraju. Większość wiernych sama zgodziła się na badania, innych trzeba było przekonywać. Ale generalnie mówi się o tym, jak pomocna w działaniach służb jest współpraca społeczeństwa. Czytaj także: Na kolanach przepraszał naród. 88-latek może usłyszeć zarzut zabójstwa z powodu koronawirusa

Zaaranżowano też placówki dla pacjentów, którzy mieli jedynie łagodne objawy. Tylko 10 proc. pacjentów wymagało hospitalizacji. Wprowadzono zakaz importu masek chirurgicznych, a potem limit sprzedaży podczas szaleństwa zakupów. Wprowadzono też ograniczenia w podróżach między Koreą a Japonią.

Honkong i Singapur walczą z koronawirusem


Jak inni w regionie sobie radzą? Singapur i Hongkong chwalili nawet urzędnicy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Według ekspertów, których cytuje "Financial Times" w Hongkonkgu mogło pomóc szybkie zamknięcie szkół i uniwersytetów (już w połowie stycznia), a także zachęcanie pracowników do pracy z domu. Eksperci podkreślali, że ważne było ograniczenie kontaktu między ludźmi – odwołano różne imprezy, wydarzenia sportowe, zamknięto muzea. A także przestrzeganie higieny osobistej i niemal zamknięcie granicy z Chinami. "Hongkong wykonuje naprawdę dobrą robotę" – chwalił jeden z ekspertów.

O Hongkongu mówił też w Genewie dr Michael Ryan z WHO. Podkreślał, że specjalny region administracyjny Chińskiej Republiki Ludowej nie został odcięty od świata, jak np. prowincja Hubei w Chinach. Nie zamknięto go przed cudzoziemcami, ale wprowadzono przymusową kwarantannę dla osób, które przyjechały z regionów zaatakowanych przez koronawirusa – m.in. z Chin, Włoch i Korei Południowej. I to mogło okazać się pomocne.

Gdy pierwsze przypadki zachorowań pojawiły się w Singapurze, powstał 140-osobowa ekipa rządowa. Jej celem było szukanie osób, które miały kontakt z zakażonymi – poprzez linie lotnicze, policję, kamery monitoringu. Wprowadzono kwarantannę dla osób, które wróciły z Chin. A także kary za jej złamanie – grzywnę w wysokości ok. 7 tys. dolarów i karę więzienia do 6 miesięcy. Rząd przekazuje mieszkańcom komunikaty m.in. za pomocą aplikacji WhatsApp. Internauci są pod wrażeniem informacji online.

Koreańskie służby ostrzegają


Pojawiła się nadzieja, że może być lepiej, ale wszędzie podchodzą do niej z ostrożnością. O nadziei na "fazę stabilizacji" mówił też prezydent Korei Południowej.

Ale ostrzegał, że jest zbyt wcześnie, by być optymistą. Również koreańskie służby ostrożnie podchodzą do najnowszych danych. Ostrzegają, że nowy wybuch zachorowań wciąż jest możliwy.