Pamiętacie małą Nel z ekranizacji "W pustyni i w puszczy"? Bierze szturmem teatr i telewizję

Michał Jośko
Na początku obecnego tysiąclecia poznał ją cały kraj: rola Nel w ekranizacji powieści "W pustyni i w puszczy" zapewniła tej urodzonej w roku 1991 szczeciniance wielką popularność, jednak... na ciąg dalszy kariery aktorskiej przyszło poczekać długie lata. Z jakich elementów składa się obecnie życie Karoliny Sawki? Sprawdźmy to.
Fot. Patryk Patynowski
Sienkiewiczowskiej Nelly "Nel" Rawlison udało się wygrać z febrą... A jak pani mierzy się z epidemią, która niedawno opanowała świat?

Staram się zachować spokój i pozytywne nastawienie. Należę jednak do jednej z tych grup zawodowych, które najboleśniej odczuwają konsekwencje #zostańwdomu. Całe mnóstwo aktorów nie ma bowiem stałych umów czy etatów teatralnych. Aktor bez widza nie istnieje.

Zaliczam więc przymusowe, bezpłatne wakacje. Postanowiłam wrócić do rodzinnego Szczecina i spędzić ten czas z mamą, tatą i bratem. Robimy w domu generalne porządki. Przy tej okazji odkopujemy rozmaite pamiątki – zdjęcia, zeszyty czy rysunki sprzed wielu lat. Każda z nich jest kopalnią wspomnień.
Rok 2000, od lewej: Artur Żmijewski, Adam Fidusiewicz, Karolina Sawka, Andrzej Strzelecki oraz Waldemar Dziki.Fot. Wojciech Olkuśnik/ Agencja Gazeta
Pozostając w klimatach wspominkowych: w roku 2000 zaczynają się zdjęcia do "W pustyni i w puszczy". W roku kolejnym, po premierze filmu, poznają panią miliony Polaków. Jak wszystko to wygląda z perspektywy dziesięciolatki?


Rola w tej produkcji nie miała wielkiego wpływu na moje dorastanie. Musiałam oczywiście ponadrabiać zaległości szkolne, ale trafiając przed kamerę, nie miałam świadomości skali przedsięwzięcia, w jakim biorę udział.

Wszystko traktowałam jako przygodę, świetną zabawę. Dopiero w późniejszym czasie zaczęłam rozumieć, jak dużym przedsięwzięciem był ten film. Jednak wszystko zaczęło szybko wracać do normalności.

Mieszkałam w Szczecinie, w miejscu, w którym życie toczy się znacznie spokojniej, niż w Warszawie. Media piszące o osobach publicznych nie były tak aktywne jak dziś. Królowała "Przyjaciółka". Z rówieśnikami również miałam dobry kontakt.
Fot. www.instagram.com/sawkowska
A co z porównaniami filmu, w którym zagrała pani do pierwszej ekranizacji tej powieści Henryka Sienkiewicza?

Owszem, było ich wiele i w pełni je rozumiem. Każda z ekranizacji była istotna dla innego pokolenia. W zależności od tego, w których czasach się dorastało, miało się "swoją" Nel – dla niektórych była to ta książkowa, dla innych Monika Rosca, a dla innych ja. To miłe, kiedy ktoś podchodzi i mówi: "byłaś częścią mojego dzieciństwa".
No dobrze: rola Nel zapewniła popularność oraz parę nagród filmowych, po czym... nastąpiła bardzo długa przerwa w karierze aktorskiej. Dlaczego nie stała się pani dziecięcą gwiazdą, która kuje żelazo, póki gorące?

Chociaż zaczęło pojawiać się sporo propozycji, rodzice uznali, że powinnam skupić się na nauce i "normalnym" dzieciństwie. Postanowili, że gdy dorosnę, to sama ocenię, czy występ w filmie był tylko jednorazową przygodą, czy chcę iść w stronę aktorstwa.

Długo wydawało mi się, że ziści się pierwszy z tych scenariuszy – po liceum skończyłam studia na Uniwersytecie Warszawskim, w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych. Dopiero po nich zdecydowałam się na studia aktorskie w Łodzi.

W roku 2015 zadebiutowałam na deskach teatralnych w sztuce "Wywiad" w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego, dyrektora teatru Jaracza w Łodzi. Dziś gram dużo – w Warszawie są to spektakle Artura Barcisia, u boku Zdzisława Wardejna, Jowity Budnik, Katarzyny Herman i Rafała Królikowskiego. Do tego można zobaczyć mnie w Łodzi i w Szczecinie u Anny Augustynowicz, w "Pijanych” Iwana Wyrypajewa i wielu miastach Polski.
W sztuce "Pijani" Iwana WyrypajewaFot. www.instagram.com/sawkowska
Jednak ostatnimi czasy sytuacja zmieniła się, bo przecież zaczęła pani romansować ze światem seriali... Rzeczywiście, w roku 2018 po raz pierwszy pojawiłam się "M jak miłość", później doszła "Pierwsza miłość"...

Występów w telewizji nie traktuję jako ujmy. Aktorstwo to moja praca; realizuję się zarówno w teatrze, jak i w telewizji albo w kinie.

Czy, biorąc pod uwagę charakter domu rodzinnego, Karolina Sawka była skazana na sztukę, czy na którymś z etapów życia pojawiały się plany związane z pracą "nie-artystyczną"?

Sztuka otaczała mnie od dziecka – z jednej strony chodzi o działalność taty (wybitnego rysownika i satyryka Henryka Sawki – przyp. red.), z drugiej mamy, która tworzy witraże. Od dzieciństwa uczęszczałam na mnóstwo zajęć artystycznych – od tanecznych po plastyczne.

Zauważałam wielkie plusy tego, że rodzice pracują w domu, mogłam spędzać z nimi mnóstwo czasu. Dlatego nigdy nie widziałam siebie pracującej w zawodzie bez elastycznych godzin pracy (śmiech).
Fot. www.instagram.com/sawkowska
A jaki wpływ miał na panią brat? Czy to on stworzył "nerdkę" – miłośniczkę gier komputerowych?

To prawda, byłam taką namolną siostrą która godzinami siedziała na parapecie, przyglądając się, jak starszy brat szaleje na komputerze. Choć w okresie dorastania bardzo się kłóciliśmy, to teraz jest jesteśmy przyjaciółmi.

A temat gier został w nim do teraz – parę lat temu brał udział w turniejach karcianych w Stanach Zjednoczonych. Później grami zajął się zawodowo. Wspólnie z kolegami założył firmę tworzącą planszowe gry RPG głównie na rynek amerykański. To dzięki niemu mam sentyment do gamingu, jestem trochę nerdem (śmiech).

Była pani nastolatką, którą rodzice musieli wykopywać na siłę z domu, prosząc, żeby poimprezowała?

Nie, nie było aż tak źle. Miałam dużo znajomych i lubiłam z nimi wychodzić. Dziś mam grupę przyjaciół, w tym osoby ze studiów, z którymi tworzymy zgraną paczkę. To ważne i miłe: mieć przy sobie osoby, na które można liczyć o każdej porze dnia i nocy.
Fot. www.instagram.com/sawkowska
A czy to już ten wiek, w którym człowiek ma totalnie dosyć wielkiego, głośnego i zatłoczonego miasta?

Stolica to wybór strategiczno-pragmatyczny, idealna baza wypadowa dla osoby, która jest w nieustannej podróży; gra w różnych punktach Polski, niejako żyje na walizkach. Lecz gdy tylko mam nieco wolnego czasu, wsiadam w samochód i po pięciu godzinach jestem w miejscu, które kocham najbardziej.

To Beskid Niski, czyli góry, które odwiedzałam co wakacje w dzieciństwie. Gdybym miała opisać to miejsce najkrócej, powiem: przestrzeń, świeże powietrze, konie huculskie i ceramika.

Konie to pasja od dziecka. Jeszcze przed filmem stryj, Jerzy Sawka, który teraz jest dyrektorem Wrocławskiego Toru Wyścigów Konnych Partynice, wsadzał mnie na swojego konia. Był to nota bene Damar, który grał w filmie "Ogniem i mieczem pod Bohunem.

Natomiast z ceramiką przygodę zaczęłam osiem lat temu, właśnie w Beskidzie Niskim. Od tego czasu jest to moja pasja i sposób na wyciszenie. Również na artystyczny freestyle. Zdradzę, że zbliża się dzień, kiedy podzielę się ze światem swoimi pracami. Jestem osobą w nieustannym ruchu. Nie umiem się zamknąć w jednej walizce.
Fot. www.instagram.com/sawkowska