Wrócili z wojny, ale cały czas walczą. Ta powieść odkrywa trudy życia z PTSD

Karolina Kałędkowska
To nie jest poradnik terapeutyczny, tylko powieść o miłości - tak o swojej najnowszej książce mówi Agnieszka Lingas-Łoniewska. Trudno jednak traktować “Bez pożegnania” na równi z pierwszym lepszym romansem, bo i problemy jej bohaterów wykraczają daleko poza romantyczne standardy.
Fot. materiały prasowe
Głównym motywem “Bez pożegnania” są zmagania z objawami syndromu stresu pourazowego. Z PTSD walczy weteran kilku polskich misji w Afganistanie Jacek - silny fizycznie i pozornie poukładany życiowo mężczyzna, który staje się bezradny wobec ścigających go wojennych demonów. Zaburzenie nie jest obce również innym bohaterom powieści - żołnierzom i ich rodzinom, znanym z pierwszej części cyklu, czyli “Bez przebaczenia”.

Zapytaliśmy Agnieszkę Lingas-Łoniewską jak dlaczego zdecydowała się umieścić fabułę swojej powieści w dwóch tak bardzo problematycznych światach: w świecie polskiej armii oraz w świecie umysłów żołnierzy.

Jest pani autorką niemal 40 powieści. Jakim kluczem kieruje się pani wybierając ich tematykę? Czy w ogóle ma pani jakiś klucz?

Nie mam. Sama nie wiem, jak to się dokładnie dzieje. Przykładowo: jadę samochodem, słucham Antyradia i tam leci kawałek Dire Straits „Brothers in Arms”. I w mojej głowie pojawia się obraz żołnierza, skulonego na kanapie, w którego głowie wciąż rozlega się huk bomb.

Tak więc wracam do domu i zaczynam zapisywać wszystkie myśli, obrazy, jakie pojawiły się w mojej głowie. Tak to mniej więcej wygląda. Potem następuje długi proces zbierania materiałów, researchu, ale impulsem do napisania danej historii, jest często… przypadek.

Skąd zainteresowanie środowiskiem wojskowym? Dlaczego bohaterami “Bez Przebaczenia” i “Bez pożegnania” są właśnie wojskowi?

Pierwszy tom, który jest jednocześnie moim debiutem, pisałam jedenaście lat temu, chciałam przedstawić dwa, niepasujące do siebie światy: Paulinę, młodą malarkę, która nienawidzi wszystkiego co ma związek z armią. I Piotra-młodego porucznika, dla którego armia to życie. To dawało ciekawe wyjście do pokazania tego, jak miłość łączy ludzi, którzy na pozór zupełnie do siebie nie pasują. Bo oprócz wątków „wojskowych”, jest tutaj oczywiście prawdziwa "big love"!

A kontynuacja, czyli „Bez pożegnania”, powstała niemalże dziesięć lat po debiucie i tutaj oczywiście już mocniej osadziłam się w klimacie żołnierzy, ukazałam to, z czym borykają się weterani po powrocie z misji, opisałam syndrom stresu pourazowego i elementy terapii.

Pojawił się też autentyczny program wsparcia, zwany „Projektem Wojownik”. Jest to projekt, którego autorem jest pułkownik Szczepan Głuszczak z Warszawy, z którym nawiązałam kontakt, podczas pisania tej powieści. „Projekt Wojownik” łączy brać żołnierską, poprzez organizowanie w różnych miastach Polski rozgrywek MMA, kiedy to weterani poprzez sport, walczą nie tylko na macie, ale przede wszystkim z własnymi przeżyciami z misji.

W mojej książce pojawia się ten właśnie projekt, a w fabule jego autorem jest mój bohater, pułkownik Piotr Sadowski. Przeniesienie tego projektu na karty mojej książki odbyło się oczywiście za akceptacją i zgodą pana pułkownika Głuszczaka.

“Bez pożegnania” podejmuje trudny temat syndromu stresu pourazowego. Czy miała pani osobiście styczność z tym problemem?

Osobiście nie, na szczęście. Byłam jednakże interlokutorką osób, które z PTSD miały do czynienia. Jest to bardzo trudny temat i często było mi trudno pisać o przeżyciach bohatera, który cierpiał właśnie na ten syndrom, który często nazywany jest także syndromem stresu bojowego.
Fot. materiały prasowe
Jak wygląda praca nad książką, która traktuje o realnym zburzeniu psychicznym? Jak dużą wagę trzeba przywiązywać do szczegółów? Czy konstruowanie postaci z zaburzeniami jest trudniejsze niż tworzenie bohaterów, którzy takich problemów nie mają?

Ależ oczywiście. Zdecydowanie prościej pisze się powieść obyczajową, komedię, traktującą o rzeczach prostych, zwykłych, które każdy z nas może znać z życia codziennego.

Tutaj weszłam w historie pełne bólu, krwi, zapachów, flashbacków, które nie pozwalają zapomnieć, nie pozwalają zasnąć. Nie było łatwo tworzyć taki świat, bohaterów, ale z drugiej strony stanowiło to dla mnie duże wyzwanie i po zakończonej pracy poczułam olbrzymią satysfakcję.

Jedna z bohaterek “Bez pożegnania” - Weronika - jest psycholożką. Czy konsultowała się pani z prawdziwymi psychologami, aby wiernie oddać realia jej zawodu?

Oczywiście, oprócz czytania opracowań, artykułów, rozmawiałam także z panią psycholog, która, między innymi, prowadziła terapie z zakresu PTSD.

Należy pamiętać, że to schorzenie dotyka nie tylko żołnierzy, ale może wystąpić u każdego, po jakimś traumatycznym wydarzeniu. Najczęstsze objawy, to: bezsenność, flasbacki, nawiedzające obrazy z przebytych przeżyć, zapachy, które wciąż przypominają sytuację, w której człowiek się znalazł, niechęć do kontaktów z ludźmi, świadoma izolacja, agresja.

Każda osoba przeżywa to inaczej i różne objawy występują w różnorakim natężeniu. I oczywiście ma to ogromny wpływ na osoby z najbliższego otoczenia.

Weronika wiąże się z mężczyzną, który jest jednocześnie jej pacjentem. Czy nie miała pani wątpliwości przed umieszczeniem tego wątku w powieści? Pomijając dobre intencje bohaterki, takie zachowanie jest z zawodowego punktu widzenia, nieetyczne, a z czysto życiowego - mocno problematyczne.

Tak, to był problem, starałam się oddzielić kwestie związane z terapią, od sytuacji, w których pomiędzy bohaterami zaczyna się dziać coś więcej. Nie zapominajmy, że Weronika także potrzebowała swoistej terapii, w skutek dramatycznych wydarzeń, które stały się jej udziałem.

Chciałam pokazać tutaj, pomimo kwestii terapeutycznych, uzdrawiającą siłę miłości, bo oczywiście „Bez pożegnania” jest poruszającą historią o wielkiej miłości.

Czytając “Bez pożegnania” współczujemy Jackowi, ściganemu przez wojenne demony, ale też zastanawiamy się, czy sami bylibyśmy w stanie dzielić życie z człowiekiem, dotkniętym taką przypadłością. Czy rozmawiała pani z żonami/ partnerkami żołnierzy? Jak one do tego podchodzą?

Rozmawiałam. Miałam dwie takie rozmowy, z jedną panią, która wraz z mężem przeszła terapię, bo żony, kobiety weteranów same o sobie mówią, że są „misjonarkami”. One także przeżywają syndrom stresu pourazowego, tak jak wspomniałam wyżej, wszystko przenosi się na najbliższych członków rodziny, a partnerki są właśnie tą tarczą, na której wszystko się skupia i odbija.

Druga pani zrezygnowała z walki, agresja ze strony partnera uniemożliwiła próbę układania wszystkiego na nowo. Są to bardzo trudne i bolesne tematy, ludzkie tragedie, a niejednokrotnie historie, które nigdy nie mają szczęśliwego końca. Ale wielu udaje się zwalczyć przeszłość i przygasić (na pewno nie całkowicie), traumatyczne obrazy z przeżytych podczas misji chwil.

Czy PTSD da się całkowicie pokonać? Czy szczęśliwe zakończenia są w rzeczywistości normą czy raczej rzadkością?

Jak już wspomniałam, udaje się, wszystko zależy od siły, determinacji, wsparcia najbliższych. Ale tak naprawdę wszystko siedzi w głowie i to od osoby dotkniętej PTSD zależy to, czy uda się odciąć od tego, co się wydarzyło.

Często właśnie sport jest bardzo pomocny, dzięki takim programom wsparcia, jak opisany przeze mnie „Projekt Wojownik”, żołnierze często wychodzą na prostą, poprzez działania, walkę, rozgrywki i integrację.

A czy udaje się całkowicie zapomnieć o tym, co się przeżyło? Różnie z tym bywa, często pozostaje to gdzieś głęboko w człowieku, nie rządzi już nim, nie decyduje o jego zachowaniach, ale pozostaje w zakamarkach umysłu już na zawsze. Bo przecież przeżyte chwile, nawet bolesne, składają się na to jacy jesteśmy, gdzie jesteśmy i jakie decyzje podejmujemy.

Co było najtrudniejszym aspektem podczas pracy nad “Bez pożegnania”?

Zmierzenie się z tworzeniem postaci bohatera, cierpiącego na syndrom stresu pourazowego i wszystkie kwestie związane z terapią.

Nie chciałam zamienić książki w psychologiczny poradnik terapeutyczny, bo to przecież powieść o miłości, ale pragnęłam pokazać wciągającą i emocjonującą opowieść o ludziach, których dotknęły tragiczne, traumatyczne wydarzenia. I którzy walczą, wspierają się i wciąż są zdolni do miłości.

Artykuł powstał we współpracy z Burda Media Polska.