Pogrzeb świecki w epidemię też jest możliwy. Zapytaliśmy, jak teraz wygląda

Adam Nowiński
We Włoszech przez epidemię koronawirusa wprowadzono całkowity zakaz przeprowadzania ceremonii pogrzebowych. Pochówek odbywa się jedynie w obecności paru osób z bliskiej rodziny. W Polsce już niedługo będzie podobnie. Jak jednak sytuacja wygląda w przypadku pogrzebów świeckich? Zapytaliśmy o to Szymona Widerę, świeckiego mistrza ceremonii ze Śląska.
Jak wygląda świecki pogrzeb w czasie epidemii koronawirusa? Fot. Pixabay.com
W Polsce ze względu na szalejącego w kraju koronawirusa wprowadzono obostrzenia, które wywierają wpływ na praktycznie każdą dziedzinę naszego życia. Nie inaczej jest w przypadku pogrzebów. Tych, którzy chcą pochować zmarłą bliską osobą, także obowiązuje zakaz organizowania zgromadzeń.

Przede wszystkim w pożegnaniu zmarłego może uczestniczyć tylko najbliższa rodzina, a cała ceremonia nie może być przeprowadzona w kościele czy kaplicy, a na cmentarzu. Msza św. pogrzebowa może być odprawiona w dniu pogrzebu, ale bez wiernych. Ponadto zakłady pogrzebowe obowiązują specjalne przepisy dotyczące już samego sposobu pochówku, które ustala Główny Inspektorat Sanitarny.


Jak natomiast jest w przypadku pogrzebów bez księdza? W jaki sposób są przeprowadzane świeckie pochówki? Odpowiedzi na te pytania udzielił nam Szymon Widera, świecki mistrz ceremonii ze Śląska.

***
Czym ceremonia świecka różni się obecnie od ceremonii wyznaniowej?

Szymon Widera: Ceremonia świecka jest bardziej osobista, skupiona na życiu osoby, którą właśnie odprowadzam. Mówię o tym, co było, a nie o tym, co może będzie. Skupiam się na zmarłym i jego życiu oraz relacjach z bliskimi mu osobami. Wielokrotnie otrzymuję pozytywne podziękowania od rodziny, ale i innych uczestniczących w pogrzebie, którzy z pozytywnym zaskoczeniem przyjęli ceremonię.

Nie chce stygmatyzować prowadzących pogrzeby wyznaniowe, ale uderzyło mnie, że mimo nawoływań papieża oraz stanowiska Kościoła, aby zachować środki ostrożności, byłem ostatnio dwa razy świadkiem dość niebezpiecznych sytuacji. Prowadziłem dwie ceremonie pogrzebowe na świeżym powietrzu – w Dąbrowie Górniczej i w Sosnowcu. Było już po ogłoszeniu stanu epidemicznego. Zauważyłem, że odbywające się tam pogrzeby wyznaniowe odprawiane były w kaplicy, w której było mnóstwo osób.

Osobiście uważam, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Ten czas wymaga szczególnych środków ostrożności i zmian w funkcjonowaniu. Dziś zmagamy się z tym praktycznie wszyscy.
Fot. archiwum prywatne Szymona Widery
Jakie stosujecie środki ostrożności?

Mistrzowie ceremonii wciąż prowadzą ceremonie pogrzebowe, albowiem ktoś taki powinien towarzyszyć zmarłym w ich ostatniej drodze. Pogrzeby jednak wyglądają inaczej, w szczególności bez wyjątku odbywają się na świeżym powietrzu. Tego wymaga sytuacja epidemiologiczna i ochrona zdrowia osób zebranych w czasie ceremonii.

Wcześniej starałem się umożliwić rodzinie oraz bliskim pożegnanie zmarłego poprzez podejście do urny czy trumny, jej dotknięcie i powiedzenie tego co za życia nie było możliwe. Obecnie, w porozumieniu z rodziną zmarłego, nie praktykuję tego oraz apeluję do obecnych o zachowanie odstępu min. 1,5 metra od siebie oraz o pominięcie indywidualnych kondolencji. Uważam, że w tak trudnych czasach musimy zrobić wszystko by nie narażać zebranych na zarażenie.

Czytaj także: Polacy na pogrzebach chcą mistrza zamiast księdza. "Wiara w boga i religia są dla mnie oszustwem"

Mieliście jakieś problemy ze względu na obecną sytuację?

Nie. Rodzina jest świadoma i bez problemu zgadza się na pominięcie kondolencji i skrócenie ceremonii. Jeśli chodzi o urzędy, to nie jestem z rodziną w trakcie załatwiania formalności. Wiem, że Urząd Miasta w Dąbrowie Górniczej jest dla klientów zamknięty. Jeśli już sprawa wymaga wejścia, to tylko pojedynczo, ale sprawy są załatwiane bez zbędnej zwłoki.

Czy rodziny zmarłych się nie boją? Czy widzi pan jakieś zabezpieczenia z ich strony?

Czy oni sami sygnalizują, że coś chcą zmienić ze względów bezpieczeństwa?


Już przy pierwszej rozmowie zadaję pytanie, ile spodziewają się osób, by nie przekraczać 50. Nie jestem organizatorem i nie odpowiadam prawnie za ich liczbę, ale chodzi tu po prostu o moje i zebranych bezpieczeństwo.

Nie trzeba być matematykiem, by móc ocenić większe prawdopodobieństwo zakażenia przy 100 a przy 50 osobach. Rodziny odpowiadają, że wiele osób nie przyjdzie, bo się obawiają o swoje zdrowie. Rozumieją sytuacje.

Czytaj także: Zakazali udziału rodziny, zmienili procedury. Tak wyglądają pogrzeby w czasach koronawirusa

Na pogrzebach jest obecnie tylko najbliższa rodzina. Zebrani często są ubrani w maseczki i rękawiczki. Tak jak wspomniałem – uczulam ich także, aby stali od siebie przynajmniej 1,5 metra.
Szymon Widera.Fot. archiwum prywatne Szymona Widery
Przed ostatnią ceremonią pogrzebową podszedł do mnie przyjaciel zmarłego i poprosił o udzielenie głosu, rodzina się zgodziła, wiec nie odmówiłem. Wiedząc o takiej sytuacji, zabrałem ze sobą zapasową gąbkę (owiewkę) na mikrofon i zmieniłem ja przed i po wypowiedzi przyjaciela zmarłego. Przynajmniej tyle mogłem zrobić.

Liczba pogrzebów na szczęście nie wzrasta i utrzymuje się na dotychczasowym poziomie. Nie zauważyłem większych wahań i oczywiście – jak każdy w Polsce – mam wielką nadzieję, że nie powtórzymy scenariusza z Włoch lub Hiszpanii. Liczba ofiar koronawirusa przeraża.