Remont na kwarantannie. Polacy szturmują markety budowlane i nie widzą konsekwencji

Adam Nowiński
Takich tłumów nie było już od dawna. – Ludzie, opamiętajcie się, bo narażacie i nas i swoich bliskich. Remont naprawdę można zrobić kiedy indziej – mówi naTemat pracownica jednego z marketów budowlanych w Warszawie. Polacy z nudów na kwarantannie masowo remontują mieszkania. Nie patrzą jednak, że w kolejkach są narażeni na zakażenie. Nie wspominając już o tym, że dźwięki remontu wcale nie umilają życia ich sąsiadów.
Markety budowlane przeżywają inwazję "niedzielnych remonciarzy". Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
Nałożony na Polaków nakaz samoizolacji przez epidemię koronawirusa nie dla wszystkich jest okazją do odpoczynku i odbudowy rodzinnych więzi. Niektórzy po prostu nie potrafią wytrzymać w czterech ścianach i wymyślają coraz to nowe pomysły, które można zrealizować w domu lub na zewnątrz. W wielu przypadkach pada pomysł, żeby zrobić odkładany latami remont lub reorganizację ogródka. I tak tworzy się zagrożenie.

– U nas w sklepie od paru dni bywa tak, że od rana stoi kolejka przed wejściem – mówi nam Katarzyna, pracownica jednego z marketów budowlanych w Warszawie. – Ludzie kłębią się w alejkach, w kolejkach do kas. Teraz, kiedy szaleje wirus, zebrało im się na remont. Rozumiem osoby, które budują dom lub wykańczają mieszkanie, bo oni nie mogą pozwolić sobie na przestój, ale jest masa takich osób, które kupują nową tapetę, oświetlenie, panele, farby, bo akurat teraz trzeba odnowić salon lub sypialnię. Jej zdaniem ludzie, którzy podczas kwarantanny przychodzą do marketów budowlanych i tworzą sztuczny tłum (nie zawsze kupują), są bardzo nieodpowiedzialni.


– Remont nie jest czymś nagłym. To nie awaria! Na to można wziąć urlop lub zrobić go w weekend, kiedy nie będzie już zagrożenia wirusem. Ludzie, opamiętajcie się, bo narażacie i nas i swoich bliskich za zakażenie tym świństwem. Remont naprawdę można zrobić kiedy indziej! – apeluje Katarzyna.

Czytaj także: Nowe zasady w Biedronce i Tesco. Sklepy wprowadzają ważne ułatwienia

W sieci mnóstwo zdjęć z kolejek w marketach


Tłumy szturmujące markety budowlane są problemem nie tylko w stolicy, ale w całej Polsce. Ludzie nie patrząc na ryzyko epidemiczne rzucili się po sprzęty i materiały, które potrzebne im są do przeprowadzenia remontu.

"W Castoramie na Osowie kolejki kilometrowe, pełno ludzi również z dziećmi. Kto dał im prawo narażać pracowników", "W Castoramie i Leroy Merlin ludzi od groma. Nie ma to jak narażać się na wirusa. Brawo" – przeczytać można w dyskusji pod jednym ze zdjęć na portalu Trójmiasto.pl.
Oprac. naTemat.pl
Podobnych reakcji nie brakuje także w mediach społecznościowych. Komentujący są wściekli na dyrekcje sklepów, ale głównie dostaje się klientom. "Dzisiejsza kolejka w Castoramie to jakieś nieporozumienie! Zaraz będziemy mieć drugie Włochy! Ludzie opamiętajcie się! W kolejce do kasy jeden na drugim, zero zachowania bezpiecznej odległości!", "Szanujmy siebie i panie, które tam pracują! Słyszałam, że w Liroju kolejki stulecia, wszystkich zebrało na remonciki, bo jest WOLNE! OPANUJCIE SIĘ LUDZIE!" – czytamy w komentarzach i postach na Facebooku.

Mieszkańcy w izolacji skarżą się na remont sąsiada

Jeśli do niektórych nie dociera fakt, że są narażeni na zakażenie się koronawirusem w sklepie i mogą przynieść patogen do domu, to może spojrzą na kwestię nagłego remontu z innej strony. Większość z nas musi przebywać obecnie w domu z powodu nakazu samoizolacji. To oznacza, że jesteśmy skazani na swoich sąsiadów niemal przez całą dobę.

Kiedy co trzeci z nich nagle postanowi zrobić u siebie remont, to sprawia tym samym innym mieszkańcom niezwykle "udaną" kwarantannę, którą umilają odgłosy pacy i wiertarki udarowej. Nic dziwnego więc, że coraz częściej w sieci można spotkać komentarze, które dotyczą "niedzielnych remonciarzy".

"Nie mogę już wytrzymać. Sąsiad z góry remontuje od dwóch dni, a teraz ten z dołu dołączył do chórku i mam od rana do wieczora buczenie i szuranie", "Najlepsze jest, że o wiertarce udarowej przypomina im się dopiero po 20" – czytamy w komentarzach na grupie jednej z warszawskich dzielnic na Facebooku.

"Czy ludzie nie mogą wybrać sobie innego czasu na remont? Mam małe dzieci, nie mogę ich oddać do żłobka, nie mogę z nimi wyjść, a cały czas kiedy je uśpię, to budzą je odgłosy zza ścian. Już trzech sąsiadów robi remont. Tak się nie da wytrzymać! Czy ludzie nie mają litości?" – skarżą się niezadowoleni sąsiedzi.

Niektórzy zwracają jednak uwagę, że na ogół nie zauważamy remontów u sąsiadów, bo nie ma nas w domu. Dodają przy tym, że warto czasami spojrzeć na innych, bo zmiana podłogi w sypialni czy nowe kafelki w łazience mogą poczekać. Są też wpisy, które za całą sytuację z remontami winią... sklepy budowlane. Niesłusznie rzecz jasna.

Czytaj także: MediaMarkt zamyka wszystkie sklepy w Polsce. Do odwołania zrobiła to również IKEA

Sklepy budowlane muszą pracować

Sklepy budowlane, podobnie jak spożywcze, nie zostały objęte rządowymi zakazami, tak, jak inne gałęzie handlu. Rząd nie chce dopuścić, żeby mniejsze lub większe inwestycje stanęły w miejscu z powodu braku materiałów. Poza tym tylko w takich miejscach kupić można niezbędne materiały do naprawy szkód wyrządzonych w naszym mieszkaniu na skutek awarii.

Niektórzy jednak wykorzystują ten fakt jako możliwość do zrobienia remontu. Dlatego też dyrekcje sklepów muszą stawać na głowie, żeby zapewnić wszystkim jak najwyższy poziom bezpieczeństwa.

"Sieci handlowe o profilu budowlanym realizują zalecenia Głównej Inspekcji Sanitarnej i wdrażają dodatkowe procedury bezpieczeństwa, które służą ochronie zarówno pracowników sklepów, jak i klientów. Ograniczane są godziny otwarcia sklepów, limitowana jest liczba klientów na powierzchni sprzedaży, promowane są rozwiązania polegające na możliwości zamówienia przez klientów towarów on-line i ich odbioru w jednym punkcie" – czytamy w komunikacie Renaty Juszkiewicz, prezeski Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

I rzeczywiście, we wszystkich marketach wprowadzono wyżej wymienione środki bezpieczeństwa. Namawia się klientów do zakupów przez internet, ogranicza liczbę osób w sklepie i przestrzega się, żeby zachować bezpieczny dystans od siebie. Wszystko to jednak opiera się na odpowiedzialności klientów, którzy dostosują się do zasad, a przede wszystkim – odpuszczą sobie teraz remont. Jak widać po zdjęciach, jest jednak zupełnie inaczej.