"Ludzie są załamani. To zawoalowana dyktatura". Orbán przejmuje pełnię władzy na czas koronawirusa
Cały świat zmaga się z koronawirusem, ale nigdzie, w żadnym państwie – bez względu na wprowadzane ograniczenia i restrykcje – nie posunięto się do czegoś takiego. Na czas epidemii węgierski parlament przestaje pełnić swoją funkcję. Od teraz najważniejsze stają dekrety rządu Viktora Orbána. Co to oznacza w praktyce? – Orbán wykorzystał pandemię, by spełnić swoje stare marzenie o całkowitym przejęciu władzy – mówi naTemat Gábor Horváth z jedynego niezależnego dziennika na Węgrzech
W sieci istna lawina.
"Coś fundamentalnego zmieniło się o północy – Unia Europejska nie może się już nazywać blokiem państw demokratycznych", "To zamach stanu Orbána. UE natychmiast powinna pozbawić Węgry prawa głosu, "No to mamy pierwszy koronapucz" – oceniają publicyści, politycy, ale też anonimowi internauci w wielu krajach. "Koronawirus zabił pierwszą demokrację" – podsumowuje "Washington Post".
Orbán ma teraz pełnię władzy
Również opozycja na Węgrzech grzmi, że nowe prawo do walki z koronawirusem to niemal "koronacja premiera".
– Orbán ma teraz to, o czym marzył, czyli pełne, niepodzielne, samodzielne rządy. Czekał na to 10 lat. Teraz ma absolutnie wszystko. Oznacza to, że mamy zawoalowaną dyktaturę – mówi naTemat prof. Bogdan Góralczyk, dyrektor Centrum Europejskiego UW, znawca Węgier.
Ma kontakt z Węgrami. Co słyszał w rozmowach po tej debacie? – Są załamani. To koniec liberalnej demokracji. Mamy wewnątrz UE autokrację. Pytanie, czy instytucje unijne cokolwiek z tym zrobią, czy Europejska Partia Ludowa wyrzuci Fidesz – odpowiada.
Profesor przypomina, że w przeciwieństwie do sytuacji w Polsce, Orbán ma nie tylko pełnię władzy politycznej, ale też ekonomicznej. – Scentralizował i zmonopolizował nie tylko władzę, ale i własność. To jest absolutna różnica między tym, co się dzieje na Węgrzech i w Polsce. Media i opozycja są nieme. Są tylko pojedyncze tytuły, które są opozycyjne. I jedno radio opozycyjne. A wszystkie inne media, łącznie z mediami lokalnymi, są w rękach ekipy rządzącej – podkreśla.
Co jest nie bez znaczenia, gdyż nowe prawo, które ma chronić kraj przed koronawirusem, również mówi o mediach.
Czytaj także: Węgierska telewizja publiczna ogłosiła listę zakazów. Tego nie można pokazywać
Nadzwyczajne uprawnienia dla premiera
Ale po kolei. W ramach walki z koronawirusem 30 marca większością 2/3 głosów węgierski parlament przegłosował prawo, które na czas epidemii daje premierowi nadzwyczajne uprawnienia. Mówiąc w bardzo ogólnym skrócie, w czasie epidemii Covid-19 Viktor Orbán może rządzić samodzielnie dekretami. A parlament idzie w odstawkę.
– Orbán wykorzystał pandemię, by spełnić swoje stare marzenie o całkowitym przejęciu władzy bez mechanizmów kontroli i równowagi. On udaje, że oburza go krytyka, twierdzi, że potem odda władzę i wtedy wszyscy, którzy go krytykują, będą winni mu przeprosimy. Sam bym go przeprosił, gdyby zrobił, jak obiecał. Ale jego dotychczasowe działania sugerują co innego – mówi naTemat Gábor Horváth z dziennika "Népszava".
Podkreśla, że nowe prawo stanowi też zagrożenie dla pozostałych na Węgrzech niezależnych mediów i wolności słowa. Jego gazeta jest ostatnim już na Węgrzech niezależnym dziennikiem. Poprzednią, "Népszabadság", rząd Fideszu rozwiązał w 2016 roku. – Tylko dziś, w prorządowej gazecie "Magyar Nemzet", skrajnie prawicowy polityk domagał się zamknięcia mojej gazety – mówi.
Kary więzienia za fake newsy
O co chodzi? O pisanie prawdy o koronawirusie. Zgodnie z nowym prawem, podawanie fałszywych informacji ma być karane nawet karą więzienia od roku do pięciu lat.
Cytuje szefa Narodowego Stowarzyszenia Węgierskich Dziennikarzy, który stwierdził, że wraz z przyjęciem prawa o koronawirusie, "Węgry wrócił do czasów sprzed zmiany reżimu: władze mogą karać dziennikarzy za mówienie prawdy".
– Dziennikarze stoją przed jeszcze jedną trudnością. Codzienne konferencje prasowe służb ratunkowych z powodów bezpieczeństwa, zostały przeniesione do studia. Pytania można przesyłać na dwie godziny przed, co oznacza, ze władze mogą wybrać te, na które chcą udzielić odpowiedzi – opowiada.
Do kiedy stan wyjątkowy na Węgrzech
Nowe prawo nie precyzuje, do kiedy ma trwać taki stan. Jest bezterminowy, na czas nieograniczonychoć opozycja domagała się, by jasno go określić, np. 90 dni. I to jest największy zarzut ze strony opozycji. – Jest jedynie określenie, że tak ma być do końca koronawirusa. Ale co to znaczy? Z HIV zaczęliśmy walczyć na początku lat 80. i do dziś nie ma końca – zauważa prof. Góralczyk.
Póki co Orbán wysłał wojskowych do kluczowych przedsiębiorstw, również do głównych szpitali. – Jeśli utrzyma niską relatywnie niską liczbę ofiar, będzie miał argument – zwraca uwagę Gábor Horváth.
Mówi się też o pakiecie ekonomicznym, który ma wprowadzić. "Pierwszym krokiem w ramach tego – mówiąc już wprost – bardziej autorytaryzmu, w którym rządzi się dekretami będą zapewne wszelkie pakiety ekonomiczne, które mają udowodnić zasadność wprowadzenia obostrzeń" – ocenia na TT politolog Dominik Héjj.
Czytaj także: "Szykujemy się na duże problemy". Węgrzy pokazali, jak zamienili wielkie targi w szpital polowy