"Ludzie są załamani. To zawoalowana dyktatura". Orbán przejmuje pełnię władzy na czas koronawirusa

Katarzyna Zuchowicz
Cały świat zmaga się z koronawirusem, ale nigdzie, w żadnym państwie – bez względu na wprowadzane ograniczenia i restrykcje – nie posunięto się do czegoś takiego. Na czas epidemii węgierski parlament przestaje pełnić swoją funkcję. Od teraz najważniejsze stają dekrety rządu Viktora Orbána. Co to oznacza w praktyce? – Orbán wykorzystał pandemię, by spełnić swoje stare marzenie o całkowitym przejęciu władzy – mówi naTemat Gábor Horváth z jedynego niezależnego dziennika na Węgrzech
Premier Węgier Viktor Orban otrzymał nadzwyczajne uprawnienia w czasie epidemii koronawirusa. Może rządzić dekretami. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Komentarze na całym świecie są bezlitosne i pełne niedowierzania, że to wydarzyło się naprawdę. Odzew na ostatnie działania Viktora Orbána jest przeogromny. On sam zapewniał w parlamencie, że "nie jest to zagrożenie dla opozycji i demokracji", ale raczej mało kto w to wierzy.

W sieci istna lawina.

"Coś fundamentalnego zmieniło się o północy – Unia Europejska nie może się już nazywać blokiem państw demokratycznych", "To zamach stanu Orbána. UE natychmiast powinna pozbawić Węgry prawa głosu, "No to mamy pierwszy koronapucz" – oceniają publicyści, politycy, ale też anonimowi internauci w wielu krajach. "Koronawirus zabił pierwszą demokrację" – podsumowuje "Washington Post".
W Polsce nie brak głosów, że oto komuna wraca do naszej części Europy. "To dla mnie koniec demokracji, której jesteśmy świadkami na Węgrzech. Wyobraźcie sobie, jeden człowiek według swojego "widzi mi się", decyduje o ustawach. Jak król!!!" – płyną komentarze.

Orbán ma teraz pełnię władzy


Również opozycja na Węgrzech grzmi, że nowe prawo do walki z koronawirusem to niemal "koronacja premiera".


– Orbán ma teraz to, o czym marzył, czyli pełne, niepodzielne, samodzielne rządy. Czekał na to 10 lat. Teraz ma absolutnie wszystko. Oznacza to, że mamy zawoalowaną dyktaturę – mówi naTemat prof. Bogdan Góralczyk, dyrektor Centrum Europejskiego UW, znawca Węgier.

Ma kontakt z Węgrami. Co słyszał w rozmowach po tej debacie? – Są załamani. To koniec liberalnej demokracji. Mamy wewnątrz UE autokrację. Pytanie, czy instytucje unijne cokolwiek z tym zrobią, czy Europejska Partia Ludowa wyrzuci Fidesz – odpowiada.

Profesor przypomina, że w przeciwieństwie do sytuacji w Polsce, Orbán ma nie tylko pełnię władzy politycznej, ale też ekonomicznej. – Scentralizował i zmonopolizował nie tylko władzę, ale i własność. To jest absolutna różnica między tym, co się dzieje na Węgrzech i w Polsce. Media i opozycja są nieme. Są tylko pojedyncze tytuły, które są opozycyjne. I jedno radio opozycyjne. A wszystkie inne media, łącznie z mediami lokalnymi, są w rękach ekipy rządzącej – podkreśla.

Co jest nie bez znaczenia, gdyż nowe prawo, które ma chronić kraj przed koronawirusem, również mówi o mediach.

Czytaj także: Węgierska telewizja publiczna ogłosiła listę zakazów. Tego nie można pokazywać

Nadzwyczajne uprawnienia dla premiera


Ale po kolei. W ramach walki z koronawirusem 30 marca większością 2/3 głosów węgierski parlament przegłosował prawo, które na czas epidemii daje premierowi nadzwyczajne uprawnienia. Mówiąc w bardzo ogólnym skrócie, w czasie epidemii Covid-19 Viktor Orbán może rządzić samodzielnie dekretami. A parlament idzie w odstawkę.

– Orbán wykorzystał pandemię, by spełnić swoje stare marzenie o całkowitym przejęciu władzy bez mechanizmów kontroli i równowagi. On udaje, że oburza go krytyka, twierdzi, że potem odda władzę i wtedy wszyscy, którzy go krytykują, będą winni mu przeprosimy. Sam bym go przeprosił, gdyby zrobił, jak obiecał. Ale jego dotychczasowe działania sugerują co innego – mówi naTemat Gábor Horváth z dziennika "Népszava".

Podkreśla, że nowe prawo stanowi też zagrożenie dla pozostałych na Węgrzech niezależnych mediów i wolności słowa. Jego gazeta jest ostatnim już na Węgrzech niezależnym dziennikiem. Poprzednią, "Népszabadság", rząd Fideszu rozwiązał w 2016 roku. – Tylko dziś, w prorządowej gazecie "Magyar Nemzet", skrajnie prawicowy polityk domagał się zamknięcia mojej gazety – mówi.

Kary więzienia za fake newsy


O co chodzi? O pisanie prawdy o koronawirusie. Zgodnie z nowym prawem, podawanie fałszywych informacji ma być karane nawet karą więzienia od roku do pięciu lat. – Najgorsze jest to, że wydaje się, iż nie ma definicji tego, co może być uznane za "szerzenie fałszywych czy zniekształconych faktów". Niektóre niezależne media już w prorządowych mediach są określane jako fabryki fake newsów, co jest powodem do niepokoju – mówi naTemat Viktória Serdült, dziennikarka HVG.

Cytuje szefa Narodowego Stowarzyszenia Węgierskich Dziennikarzy, który stwierdził, że wraz z przyjęciem prawa o koronawirusie, "Węgry wrócił do czasów sprzed zmiany reżimu: władze mogą karać dziennikarzy za mówienie prawdy".

Dziennikarze stoją przed jeszcze jedną trudnością. Codzienne konferencje prasowe służb ratunkowych z powodów bezpieczeństwa, zostały przeniesione do studia. Pytania można przesyłać na dwie godziny przed, co oznacza, ze władze mogą wybrać te, na które chcą udzielić odpowiedzi – opowiada.

Do kiedy stan wyjątkowy na Węgrzech


Nowe prawo nie precyzuje, do kiedy ma trwać taki stan. Jest bezterminowy, na czas nieograniczonychoć opozycja domagała się, by jasno go określić, np. 90 dni. I to jest największy zarzut ze strony opozycji. – Jest jedynie określenie, że tak ma być do końca koronawirusa. Ale co to znaczy? Z HIV zaczęliśmy walczyć na początku lat 80. i do dziś nie ma końca – zauważa prof. Góralczyk. Śledził dokładnie debatę w węgierskim parlamencie. Mówi, że podczas poniedziałkowej debaty właśnie ta kwestia budziła największe emocje i kontrowersje. – Ostatecznie głos zabrał prezydent János Áder, który stwierdził, że to tylko na czas koronawirusa. Ale, jak wiemy, ten czas może być nieokreślony. Oby tak nie było, ale przypadki koronawirusa mogą się zdarzyć za rok, czy dwa – mówi. Gábor Horváth: – Z nowymi uprawnieniami Orbán może nawet odwołać wybory parlamentarne w 2022 roku. Ale do tego czasu król będzie nagi, każdy zobaczy, jaki jest. Nieunikniona recesja odbije się na nim i jego reżimie. Odrzucając demokratyczne zasady, naraża siebie i kraj na poważne niebezpieczeństwa. Ludzi nie będą ani szczęśliwi, ani litościwi. Prędzej czy później, poniesie odpowiedzialność za swoje czyny.

Póki co Orbán wysłał wojskowych do kluczowych przedsiębiorstw, również do głównych szpitali. – Jeśli utrzyma niską relatywnie niską liczbę ofiar, będzie miał argument – zwraca uwagę Gábor Horváth.

Mówi się też o pakiecie ekonomicznym, który ma wprowadzić. "Pierwszym krokiem w ramach tego – mówiąc już wprost – bardziej autorytaryzmu, w którym rządzi się dekretami będą zapewne wszelkie pakiety ekonomiczne, które mają udowodnić zasadność wprowadzenia obostrzeń" – ocenia na TT politolog Dominik Héjj. Liczba potwierdzonych przypadków koronawirusa na Węgrzech nie jest wysoka w porównaniu z innymi, europejskimi krajami. Według podanych statystyk zakażonych jest ok. 500 osób, 16 zmarły.

Czytaj także: "Szykujemy się na duże problemy". Węgrzy pokazali, jak zamienili wielkie targi w szpital polowy