"Zamówienia wzrosły pięciokrotnie". Wiemy, co stało się z drożdżami i kiedy będą w sklepach

Aneta Olender
W sklepach brakuje drożdży. Chyba niewiele osób spodziewało się, że towarem deficytowym w trakcie epidemii koronawirusa będą własnie one. A dziś już wiemy, że znalezienie małego opakowania drożdży graniczy z cudem. – Wydajność fabryki jest określona i nie możemy zwiększyć produkcji razy pięć – mówi Mariusz Cybulski. Nasz rozmówca jest przedstawicielem firmy Lallemand, która od lat zajmuje się produkcją i dystrybucją drożdży.
W trakcie epidemii ludzie wykupili drożdże ze sklepów. Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Niespełna trzy tygodnie temu wszyscy rzuciliśmy się do sklepów po papier toaletowy, w obawie, że zabraknie go później w naszych łazienkach. Co jak co, ale to produkt, z którego korzystają wszyscy bez wyjątku. Jak jednak okazało się chwilę później, ten lęk był bezzasadny.

Mąki, makarony, kasze... Przez chwilę półki z taką żywnością też świeciły pustkami. Jakie więc było moje zdziwienie, kiedy kolejne osoby w swoich mediach społecznościowych – pół żartem, pół serio – zaczęły apelować o wymianę części zapasów na drożdże. Ktoś codziennie od tygodnia przeszukuje pobliskie markety z nadzieją na dostawę drożdży, ktoś inny w tym celu przejechał pół miasta, ale i w tym przypadku poszukiwania drożdży nie zakończyły się sukcesem. Są drożdże? Nie ma. Dziękuję, do widzenia. I tyle.

W hurtowni drożdże są

Właścicielka piekarni z Olsztynka mówi mi, że ona problemu z kupieniem drożdży nie ma, choć wie, że w sklepach sytuacja wygląda dużo gorzej. Mówiła jej o tym niejedna osoba.


– Ludzie zaczęli piec ciasta i chleby w domu. Jestem o tym przekonana, bo mam straszny spadek sprzedaży. Jeśli jednak o drożdże chodzi, to nie mam problemu. Zaopatrujemy się w hurtowni, w której kupujemy drożdże sprowadzane z Niemiec – słyszę od swojej rozmówczyni.

Skoro tak, to dzwonimy do hurtowni: – Małe sklepy może rzeczywiście mają problem, ale my sprzedajemy drożdże w opakowaniach po 10 kg i nie brakuje tego produktu u nas. Prowadzimy sprzedaż hurtową i detaliczną, wiec jeśli jakiś klient przyjdzie i zechce kupić 10 kg drożdży, to jak najbardziej może to zrobić – wyjaśnia pracownica hurtowni.

Kupno takiej ilości drożdży przez jedną osobę nie jest jednak chyba najlepszym rozwiązaniem, ale można przecież dogadać się z sąsiadami...

Zamówienia wzrosły pięciokrotnie

Drożdże 100 gramowe, które trafią do sklepów i do naszych koszyków produkuje m.in. firma Lallemand. Mariusz Cybulski, który jest jej przedstawicielem, w rozmowie z naTemat wyjaśnia, że zamówienia z większości sklepów, do których trafiają ich produkty, wzrosły w ostatnich trzech tygodniach pięciokrotnie, a nawet i więcej.

– Ludzie wykupują drożdże. Powodów jest kilka, ale wszystkie związane są z epidemią koronawirusa. Trzy tygodnie temu ludzie masowo wykupowali mąkę i inne towary z dłuższym terminem przydatności. Tym, którzy mają mąkę, są teraz potrzebne drożdże, jeśli chcą zrobić z tego coś więcej niż naleśniki czy pierogi – wyjaśnia.
Mariusz Cybulski
Firma Lallemand

Dużo ludzi przebywa w izolacji, sporo jest na kwarantannach, część osób pracuje zdalnie, oznacza to, że mają oni więcej czasu wolnego. Ten czas urozmaicają sobie zabierając się za wypieki, pieczywa i słodkich ciast. To wszystko oczywiście związane jest z obawą przed wychodzeniem z domu.

Nasz rozmówca, gdy pytam, ile czasu potrzeba producentowi na przygotowanie drożdży, aby można było iść po nie do sklepu bez obaw, że nie będzie ich w trzech kolejnych, odpowiada, że nie jest to kwestia czasu.

– To nie jest kwestia czasu, chodzi o to, że wydajność fabryki jest określona i nie możemy zwiększyć produkcji razy pięć. Gdybyśmy mieli pik dwu, trzydniowy, to można byłoby coś zrobić, ale to trwa już ponad 3 tygodnie, więc czekanie tutaj nic nie da. Mówimy przecież o procesie fermentacji, o tym, że nasze maszyny pakujące nie są w stanie wypuścić więcej niż to, co robimy dotychczas – tłumaczy Mariusz Cybulski.

Fabryka pracuje normalnie, z zachowaniem wszelkich zasad, wszyscy pracownicy są na stanowiskach. Problem jest więc to, że zamówienia przekraczają możliwości fizyczne produkcji.

– Nie da się w żaden sposób szybko zwiększyć szybko możliwości, bo wiąże się to z ogromnymi nakładamy finansowymi i oczywiście z czasem. To są dodatkowe zbiorniki, kadzie, dodatkowe maszyny pakujące, to są ogromne wydatki. Mało tego, oczyszczalnia ścieków też ma ograniczone możliwości. Oni nie przyjmą pięć razy więcej ścieków – słyszę.

Nie kupujmy na zapas

Nie zapominajmy także o tym, że proces produkcji drożdży trwa, muszą się one namnożyć. Od rozpoczęcia produkcji, do zapakowania produktu mija około 8 dni. Nasz rozmówca ma jednak pewną radę:

– To, co istotne, to to, żeby ludzie nie robili zapasów, bo część z tych drożdży będzie wyrzucona. Okres przechowywania drożdży to około 30 dni. Dzwonią do nas teraz ludzie, którzy kupili większą ilość i nie wiedzą, co mają teraz z tym zrobić. Najlepiej by było, żeby podzielili się z sąsiadami lub z rodziną – podsumowuje Mariusz Cybulski.

Czytaj więcej: Kończą ci się zapasy żywności? Sprawdź, co możesz zrobić z tego, co zostało [PRZEPISY]