Takiego Passata być może nawet nigdy nie widziałeś. W Polsce to prawdziwy biały kruk
Pierwszy "zapłon" silnika może być wręcz ogłupiający. Passat, który radośnie nie klekocze swoim 2.0 TDI? A jednak – są i takie. Ten samochód ze zdjęć to bowiem Passat GTE, czyli hybryda. Wbrew pozorom żadna nowość, bo pierwszy taki Passat miał premierę już w 2014 roku. Nigdy jednak nie przebił się na polskim rynku i choć to auto o niezaprzeczalnych zaletach, to… tak, wciąż wolę TDI.
Fot. naTemat.pl
Szybki i czasami oszczędny
Passat GTE to typowy przedstawiciel hybryd plug-in. Poza silnikiem spalinowym i elektrycznym mamy tutaj więc baterię o pojemności 13 kWh. Możemy poruszać się zarówno na samym prądzie, jak i tylko na silniku spalinowym, bądź łącząc oba silniki w tym samym czasie.Wreszcie możemy wymusić na silniku spalinowym ładowanie baterii (jeśli np. nie mamy dostępu do ładowarki, a potrzebujemy poruszać się w trybie bezemisyjnym), aby znowu korzystać z silnika elektrycznego. Możliwości jest tutaj multum i w pierwszej chwili naprawdę trudno się w tym wszystkim połapać.
Fot. naTemat.pl
Skąd takie osiągi? W Passacie GTE współpracują ze sobą spalinowe 1.4 (które w innych samochodach koncernu już zniknęło z oferty!) o mocy 156 koni mechanicznych i 250 niutonometrach oraz silnik elektryczny o mocy 115 KM i niebagatelnym momencie 400 niutonometrów.
Fot. naTemat.pl
Całość współpracuje z sześciobiegowym DSG. Tak więc jeśli obawiacie się typowego dla toyotowskich hybryd wycia bezstopniowych przekładni – to nie ten przypadek. Jest cicho i przyjemnie. Choć trzeba zauważyć, że GTE oferowane jest tylko z napędem na przód. Czyli jak się domyślacie, przy dynamicznym starcie jest duży problem z trakcją. I to nawet do trzeciego biegu.
Fot. naTemat.pl
Prawda jest taka, że z naładowanymi bateriami można osiągnąć nawet to nierzeczywiste spalanie z norm WLTP. Producent deklaruje to 1,4 litra na 100 kilometrów i jak przejedziecie większość dystansu wyłącznie na prądzie, to jak najbardziej da się to zrobić.
Fot. naTemat.pl
Tyle teoria. Dobrze wiemy, że rzeczywistość tak nie wygląda. Przede wszystkim producent więc deklaruje, że na baterii przejedziemy około 50 kilometrów. Według mnie 30-40 to maks, ale ja zawsze miałem dość ciężką nogę. Druga sprawa: na prądzie można jechać nawet z prędkością 140 km/h, ale nawet nie próbujcie. Szkoda baterii, prądu zabraknie po kilkunastu kilometrach.
Fot. naTemat.pl
A gdybyście zapragnęli w trakcie jazdy doładowywać baterię dzięki silnikowi elektrycznemu, trzeba liczyć się ze spalaniem nawet 15 litrów na 100 kilometrów.
Fot. naTemat.pl
I odwrotnie: do naładowania tak małej baterii nie ma sensu szukać słupka na mieście, a i zauważmy, że w ostatnim czasie ładowanie "na mieście" zaczęło mocno drożeć. W każdym innym przypadku, jeśli szukacie ekologicznego auta, to potrzebna będzie jednak "tradycyjna" hybryda (czyli musicie spojrzeć na ofertę innych marek). A jeśli ma być po prostu ekonomicznie, no to… zawsze jest Passat TDI.
Ile kosztuje Passat GTE?
No cóż, tanio nie jest. Chociaż to generalnie przypadłość lepiej doposażonych Passatów, bo i diesel może kosztować ćwierć miliona.Fot. naTemat.pl
Czy warto? Jeśli tylko macie gniazdko w domu, a auto służy także (lub głównie) do jazdy po mieście, to jak najbardziej tak. W takim wypadku koszty eksploatacji będą niższe niż w przypadku diesla. I chodzi zarówno o cenę paliwa, jak i o mniejszy problem z serwisem (diesle użytkowane głównie w mieście bywają przecież problematyczne).
Fot. naTemat.pl
Volkswagen Passat GTE na plus i minus:
+ Dobre osiągi przy naładowanej baterii
+ Komfortowy i prosty w obsłudze jak każdy inny Passat
+ Potrafi być naprawdę ekonomiczny
- Na baterii nie przejedziecie tyle, ile deklaruje producent
- Bez łatwego dostępu do ładowania traci sens
- Potencjalnie niełatwy do odsprzedaży z racji niskiej popularności