Takiego Passata być może nawet nigdy nie widziałeś. W Polsce to prawdziwy biały kruk

Piotr Rodzik
Pierwszy "zapłon" silnika może być wręcz ogłupiający. Passat, który radośnie nie klekocze swoim 2.0 TDI? A jednak – są i takie. Ten samochód ze zdjęć to bowiem Passat GTE, czyli hybryda. Wbrew pozorom żadna nowość, bo pierwszy taki Passat miał premierę już w 2014 roku. Nigdy jednak nie przebił się na polskim rynku i choć to auto o niezaprzeczalnych zaletach, to… tak, wciąż wolę TDI.
Volkswagen Passat to udana hybryda. Ale niezbyt popularne auto. Fot. naTemat.pl
Przy okazji niedawnego liftingu ósmej generacji Passata zmodernizowana została jego każda wersja, także hybrydowa. Zmiany są dokładnie takie, jak w bardziej "przyziemnych wersjach", a które pokazywaliśmy Wam już na przykładzie 240-konnego diesla oraz limitowanej edycji R-Line.
Fot. naTemat.pl
Dlatego też bez wgłębiania się w meandry zmian stylistycznych i nowych systemów (IQ.DRIVE) przejdźmy od razu do tego, co wyróżnia ten egzemplarz. Czyli zajrzyjmy pod maskę.

Szybki i czasami oszczędny

Passat GTE to typowy przedstawiciel hybryd plug-in. Poza silnikiem spalinowym i elektrycznym mamy tutaj więc baterię o pojemności 13 kWh. Możemy poruszać się zarówno na samym prądzie, jak i tylko na silniku spalinowym, bądź łącząc oba silniki w tym samym czasie.


Wreszcie możemy wymusić na silniku spalinowym ładowanie baterii (jeśli np. nie mamy dostępu do ładowarki, a potrzebujemy poruszać się w trybie bezemisyjnym), aby znowu korzystać z silnika elektrycznego. Możliwości jest tutaj multum i w pierwszej chwili naprawdę trudno się w tym wszystkim połapać.
Fot. naTemat.pl
Na pewno mogę stwierdzić jedno: dopóki Passat ma naładowane baterie, jest autem bardzo szybkim. W specjalnym trybie GTE (który w maksymalnym stopniu wykorzystuje obie jednostki napędowym) samochód potrafi przyspieszyć do 100 km/h w zaledwie 7,5 sekundy. Jak na duże i ciężkie kombi – całkiem niczego sobie.

Skąd takie osiągi? W Passacie GTE współpracują ze sobą spalinowe 1.4 (które w innych samochodach koncernu już zniknęło z oferty!) o mocy 156 koni mechanicznych i 250 niutonometrach oraz silnik elektryczny o mocy 115 KM i niebagatelnym momencie 400 niutonometrów.
Fot. naTemat.pl
Zanim jednak zaświecą wam się oczy: tych cyferek nie można po prostu do siebie dodać. Za sprawą przełożeń między silnikami a kołami ostatecznie moc systemowa to 218 koni mechanicznych. To i tak trzeci najmocniejszy Passat na rynku – po 272-konnym 2.0 TSI i 240-konnym 2.0 TDI.

Całość współpracuje z sześciobiegowym DSG. Tak więc jeśli obawiacie się typowego dla toyotowskich hybryd wycia bezstopniowych przekładni – to nie ten przypadek. Jest cicho i przyjemnie. Choć trzeba zauważyć, że GTE oferowane jest tylko z napędem na przód. Czyli jak się domyślacie, przy dynamicznym starcie jest duży problem z trakcją. I to nawet do trzeciego biegu.
Fot. naTemat.pl
Hybryda w Passacie potrafi też być dość oszczędna, chociaż słowo oszczędny w tym wypadku trzeba obwarować milionem drobnych druczków. Żeby nie było – to nie przypadłość Passata, tylko każdej hybrydy plug-in. Tylko kiedy w ofercie masz legendarne 2.0 TDI, te obwarowania są tak jakby… bardziej upierdliwe.

Prawda jest taka, że z naładowanymi bateriami można osiągnąć nawet to nierzeczywiste spalanie z norm WLTP. Producent deklaruje to 1,4 litra na 100 kilometrów i jak przejedziecie większość dystansu wyłącznie na prądzie, to jak najbardziej da się to zrobić.
Fot. naTemat.pl
Zresztą, równie dobrze może to być i zero litrów na sto kilometrów – jeśli macie możliwość ładowania auta i w domu, i w pracy. To kwestia waszych możliwości.

Tyle teoria. Dobrze wiemy, że rzeczywistość tak nie wygląda. Przede wszystkim producent więc deklaruje, że na baterii przejedziemy około 50 kilometrów. Według mnie 30-40 to maks, ale ja zawsze miałem dość ciężką nogę. Druga sprawa: na prądzie można jechać nawet z prędkością 140 km/h, ale nawet nie próbujcie. Szkoda baterii, prądu zabraknie po kilkunastu kilometrach.
Fot. naTemat.pl
Realnie w trybie hybrydowym rzeczywiście póki macie prąd w bateriach możecie liczyć na 3-4 litry na sto kilometrów i to nawet nie zaprzątając sobie głowy ecodrivingiem. Ale kiedy baterii już nie ma, Passat pali tyle co… 1.4 TSI w ciężkim aucie. Czyli może bez dramatu, ale nie tyle, ile oczekujecie od ekologicznego auta. W mieście 8-9 litrów na sto kilometrów, a na autostradzie około 8 litrów.

A gdybyście zapragnęli w trakcie jazdy doładowywać baterię dzięki silnikowi elektrycznemu, trzeba liczyć się ze spalaniem nawet 15 litrów na 100 kilometrów.
Fot. naTemat.pl
Morał: Passat GTE ma sens właściwie tylko wtedy, kiedy macie możliwość ładowania auta w domu i/lub w pracy, zwłaszcza, że nawet ze zwykłego gniazdka wypełnicie baterie w pięć godzin. Czyli przez noc czy w trakcie dnia pracy.

I odwrotnie: do naładowania tak małej baterii nie ma sensu szukać słupka na mieście, a i zauważmy, że w ostatnim czasie ładowanie "na mieście" zaczęło mocno drożeć. W każdym innym przypadku, jeśli szukacie ekologicznego auta, to potrzebna będzie jednak "tradycyjna" hybryda (czyli musicie spojrzeć na ofertę innych marek). A jeśli ma być po prostu ekonomicznie, no to… zawsze jest Passat TDI.

Ile kosztuje Passat GTE?

No cóż, tanio nie jest. Chociaż to generalnie przypadłość lepiej doposażonych Passatów, bo i diesel może kosztować ćwierć miliona.
Fot. naTemat.pl
W każdym razie ceny Passata GTE rozpoczynają się od 178 tysięcy, a testowany egzemplarz to… 230 tysięcy złotych. Sensownie skonfigurowane auto to wydatek jakichś 200 tysięcy złotych.

Czy warto? Jeśli tylko macie gniazdko w domu, a auto służy także (lub głównie) do jazdy po mieście, to jak najbardziej tak. W takim wypadku koszty eksploatacji będą niższe niż w przypadku diesla. I chodzi zarówno o cenę paliwa, jak i o mniejszy problem z serwisem (diesle użytkowane głównie w mieście bywają przecież problematyczne).
Fot. naTemat.pl
Tym bardziej, że to wciąż stary, dobry Passat. Wygodny w środku, przestronny, komfortowy, przyjazny i prosty w obsłudze. Ale jeśli nie macie jak ładować auta w domu, to… lepiej dać sobie spokój. Przynajmniej ja wciąż postawiłbym na starego, dobrego diesla. Tak zresztą uważa zapewne większość z nas, bo GTE nie widać ani na ulicach, ani w ofertach aut używanych.

Volkswagen Passat GTE na plus i minus:

+ Dobre osiągi przy naładowanej baterii
+ Komfortowy i prosty w obsłudze jak każdy inny Passat
+ Potrafi być naprawdę ekonomiczny
- Na baterii nie przejedziecie tyle, ile deklaruje producent
- Bez łatwego dostępu do ładowania traci sens
- Potencjalnie niełatwy do odsprzedaży z racji niskiej popularności