Bluzgi, plucie i kasłanie w twarz. Z czym muszą się zmagać pracownicy medyczni w USA?

redakcja naTemat
Liczba zakażonych koronawirusem w USA nieubłaganie zbliża się do 500 tysięcy. Odnotowano tam już ponad 15 tysięcy zgonów. Amerykańscy lekarze stojący na pierwszej linii frontu przeciwko zarazie, są wstrząśnięci szkodami, jakie wyrządza, nie tylko pacjentom i ich rodzinom, ale także im samym.
Czego doświadczają pracownicy medyczni w USA? Reuters
Dr Jonathan Zipkin, wicedyrektor jednej z nowojorskich placówek medycznych, opisuje swoje doświadczenie na dwa sposoby.

- Po pierwsze, pijemy z hydrantu, a po drugie wszystko się pali, włącznie z gaśnicami - mówi Zipkin.

Musiał zwiększyć bezpieczeństwo w swoich szpitalach, ponieważ zachowanie wielu ludzi znacząco odbiegało od dopuszczalnego. Zipkin skarży się, że osoby odwiedzające potrafią demolować poczekalnię, ubliżać, pluć i kasłać na twarze jego pracowników. Niektórzy jego lekarze płaczą pod koniec zmiany.

- To większa odpowiedzialność niż ta, na którą każdy z nas się pisał - zakończył Zipkin.

Dr Jennifer Haythe, kardiolog Columbia University Medical Center, mówi, że istnieje wiele obciążeń psychicznych wynikających z tego, że rodziny chorych nie mogą być z nimi w tych trudnych chwilch, a także tego, że ludzie chorzy na COVID-19 umierają stosunkowo szybko.

Dr Seku Gathers jest lekarzem medycyny ratunkowej w szpitalu w południowej części stanu New Jersey. Obecnie w szpitalu jest 25 pacjentów, u których uzyskano pozytywny wynik testu na obecność COVID-19, a 15 przypadków jest nadal badanych. Gathers mówi, że jego szpital nie ma wystarczających zasobów, aby zrobić testy wszystkim. Zobacz materiał wideo.