Prezydent Duda wspomina katastrofę smoleńską. "Dzisiaj nie można powiedzieć, co tam się stało"
Z okazji 10. rocznicy tragicznego wypadku, w którym zginęło 96 Polaków, Andrzej Duda wystąpił w specjalnym wydaniu programu "Alarm" na antenie TVP, gdzie opowiedział o tym, w jakich okolicznościach dowiedział się o tragedii. Według prezydenta ze względu na to, jakie wtedy podejmowano decyzje, obecnie nie da się wyjaśnić, co się stało przed dekadą w Smoleńsku.
– Zadzwoniła do mnie znajoma, rozpłakała się. Powiedziała, mi, że spadł samolot z prezydentem. Odparłem, że to niemożliwe. Po chwili się uspokoiłem, pobiegłem do telewizora i wtedy były już pierwsze informacje, że prawdopodobnie doszło do katastrofy – wyjawił prezydent.
– Wiedziałem dokładnie, kto poleciał. Moment, w którym powiedzieli, że wszyscy zginęli, to moment kompletnej pustki. To było straszne – potwierdził Andrzej Duda. Polityk wyjaśnił, że wkrótce dowiedział się o tym, że obowiązki głowy państwa przejmie marszałek Bronisław Komorowski, co miało być ostatecznym potwierdzeniem tego, że ówczesny prezydent RP Lech Kaczyński nie żyje.
Ze względu na stan epidemii oficjalne uroczystości z okazji 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej ograniczono do złożenia kwiatów przed pomnikiem na Placu Piłsudskiego przez delegację rządową. Wieńce zostaną przekazane przez premiera Morawieckiego, ministrów oraz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Czytaj także: Niebywały wywiad Kaczyńskiego na 10 kwietnia. Zupełnie pominął 95 ofiar katastrofy smoleńskiej
źródło: TVP: "Alarm"/prezydent.pl