"Zwłoki zostawiane na chodnikach". Tak koronawirus uderzył w Ameryce Południowej

Katarzyna Zuchowicz
W Ekwadorze nie radzą sobie z pochówkiem zmarłych, w Peru wprowadzono takie ograniczenia, że kobiety i mężczyźni mogą robić zakupy w inne dni. Jak sytuacja z koronawirusem wygląda w Ameryce Południowej? Prezydent Brazylii kompletnie ignoruje problem, choć jego kraj przoduje w liczbie zakażonych na kontynencie. Jest tak źle, że Bolsonaro postawił się nawet brazylijski minister zdrowia.
Jak wygląda sytuacja z koronawirusem w Ameryce Południowej? fot. screen/https://youtu.be/9qe8LnvnbZE/ Al Jazeera English
Najpierw były Chiny, potem Europa i USA. Tu z powodu koronawirusa od tygodni najbardziej skupia się cała uwaga świata. A przecież nie tylko tam COVID-19 atakuje z ogromną siłą. Pisaliśmy już o Afryce.

Czytaj także: "Oni już głodują". Mało się o nich mówi, a tam może być katastrofa. Tak Afryka walczy z COVID-19

A jak jest w Ameryce Południowej?[/b]. W kilku krajach – m.in. w Wenezueli, Paragwaju czy Urugwaju potwierdzono kilkaset przypadków. Trudno uwierzyć, by te dane oddawały rzeczywistość, zwłaszcza w Wenezueli.

"Są przerwy wody w kranach. Sprzętu ochronnego praktycznie nie ma. Mydło, środki do dezynfekcji to luksus" – to relacja ze szpitala uniwersyteckiego w Caracas. Kilka dni temu znalazła się w serwisie Vice.


Wenezuela w połowie marca ogłosiła stan zagrożenia, prezydent Nicolás Maduro osobiście pokazał również narodowi, jak zakładać maskę na twarz, zalecił też, by pić herbatę z miodem. Oficjalnie potwierdzono 171 przypadków koronawirusa. Wczoraj zanotowano 4.

A jak jest w innych krajach? Niektóre wprowadziły wyjątkowe restrykcje, o których w Europie nie słychać.

Pierwszy przypadek zanotowano na kontynencie 26 lutego, w São Paulo. Wirusa pacjent 0 przywiózł z Lombardii. I to właśnie Brazylia najbardziej rzuca się w oczy w ogólnoświatowych statystykach.

Koronawirus w Brazylii


Do 10 kwietnia potwierdzono tu ponad 18 tys. przypadków koronawirusa i 950 zgonów. To dziś 14. państwo na świecie i numer 1. w Ameryce Południowej z największą liczbą zachorowań. Od kilku dni przybywa ich około 2 tys. dziennie.
Pracownicy szpitali dwoją się i troją, ale prezydent Jair Bolsonaro od początku nie przyjmował powagi sytuacji do wiadomości. Choć sam, po spotkaniu z Donaldem Trumpem na początku marca, poddał się testowi.

Koronawirusa nazywał jednak zwykłą grypą, twierdził, że to wymysł mediów. Mówił, że wszyscy kiedyś muszą umrzeć, dlatego wirusowi trzeba stawić czoła. Nie zgadzał się, by ludzie zostali w domach. Podważał i krytykował środki bezpieczeństwa, w tym kwarantannę, które wprowadziło wiele miast.

W sieci zamieszczał nagrania, w których wzywał ludzi do normalności. Sam przechadzał się po bazarze, pokazywał, co myśli o zachowaniu bezpiecznej odległości, rozmawiał z ludźmi. Dwa nagrania usunął Twitter i Facebook.

Jak zauważył magazyn "Time", Jair Bolsonaro jest już jedynym przywódcą na świecie, który podważa dane i ustalenia naukowców dotyczące koronawirusa.

Tak bagatelizował epidemię, że kilka dni temu postawił mu się minister zdrowia. Luiz Henrique Mandetta, z zawodu lekarz, ryzykował wyrzuceniem z rządu. – Nikt nie powinien zapominać, że to ja jestem prezydentem – przypomniał mu Bolsonaro. Ale minister zdrowia ma wielu zwolenników. Bolsonaro zewsząd jest krytykowany, pojawiają się nawet analizy, czy koronawirus nie przyczyni się do jego upadku. Ba, nawet Sąd Najwyższy zdecydował 8 kwietnia, że prezydent nie może mieszać się do tego, jak z koronawirusem walczą poszczególne miasta.

Dlatego konflikt z ministrem udało się zażegnać. Co więcej, Mandetta stwierdził, że to on wygrał, bo rząd przyjmie teraz nową strategię.

Na jednym z ostatnich nagrań widać, że Bolsonaro faktycznie zachowuje już bezpieczną odległość. Najgorzej jest w São Paulo, ale pierwsze przypadki pojawiły się już w Amazonii, wśród rdzennej ludności, co zdaniem ekspertów stanowi ogromne zagrożenie.

Koronawirus w Chile


Do 10 kwietnia potwierdzono 5 972 przypadków i 57 zgonów. W ostatnich dniach każdy kolejny dzień przynosi ok. 400 nowych zachorowań.

Prezydent Sebastian Pinera już 18 marca ogłosił stan katastrofy, który ma obowiązywać przez 90 dni. Bardzo szybko zapadła decyzja o przełożeniu referendum ws. nowej konstytucji, które miało odbyć 26 kwietnia. Nowy termin ustalono na październik.

Szkoły zamknięte są tu co najmniej do 24 kwietnia. Od 8 kwietnia wprowadzono obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych i środkach transportu – publicznego i prywatnego.

W całym kraju wprowadzono godzinę policyjną – od 22.00 do 5.00 rano. I ciekawostka z Wyspy Wielkanocnej – gdy zanotowano tam pierwszy przypadek koronawirusa, natychmiast wprowadzono godzinę policyjną – od godz. 14. do 5.00 rano.

Koronawirus w Boliwii


Tu 3 maja miały się odbyć wybory prezydenckie, ale je odwołano. Nowa data jeszcze nie została ogłoszona.

Oficjalnie potwierdzono 264 przypadki koronawirusa, ale eksperci oceniają, że może być ich sześć razy więcej. Porównują liczbę wykonywanych testów z innymi krajami. Tu nie robią ich nawet 100 na milion mieszkańców, a np. w Peru – 650, w Chile – ponad 2 tys.

Do 15 kwietnia w kraju zamknięte są granice. Nie wpuszczani są też Boliwijczycy, którzy pracowali w Peru i chcą wrócić do domu Na granicy pojawiło się wojsko. W całym kraju obowiązuje kwarantanna, wojsko patroluje ulice. Sklepy i bazary czynne są od godz. 7.00 rano do południa. "Wyjść z domu może tylko jedna osoba i tylko w tych godzinach. W czasie weekendu wychodzić nie wolno" – opisywał pod koniec marca Reuters.

Za złamanie kwarantanny trafia się na 8 godzin do aresztu i trzeba zapłacić grzywnę – opisuje to pewna rodzina, która utknęła w Boliwii.

Ale fabryki i banki pracują normalnie.

Koronawirus w Ekwadorze


O tym państwie zrobiło się głośno na całym świecie z powodu jednego miasta. W 2-milionowym Guayaquil służby nie mogą poradzić sobie z ciałami, które przez kilka dni czekają na pochówek.

"Co się dzieje z systemem zdrowia publicznego w tym kraju? Nikt nie odbiera ciał zmarłych z domów. Zwłoki są zostawiane na chodnikach i pod szpitalami. Nikt nie chce ich wziąć" – alarmowała kilka dni temu Cynthia Viteri, burmistrz Guayaquil. Apelowała, by rząd coś zrobił, by zabrano ciała.

Sama zakaziła się koronawirusem. 9 kwietnia ogłosiła, że wyzdrowiała. Jednocześnie prezydent Lenin Moreno zapowiedział dochodzenie w sprawie ciało w Guayaquil.

Czytaj także: "Ciała leżą na ulicach przez kilka dni, są wszędzie". Tragiczna sytuacja w 2-milionowym mieście

Do 10 kwietnia potwierdzono tu 4 965 przypadków koronawirusa i 272 zgony. Ostatnie dni przyniosły wzrost zakażonych o ponad 400-500 nowych przypadków dziennie. W całym kraju wprowadzono surowe restrykcje, m.in. godzinę policyjną od godz. 21.00 do 5.00 rano, ograniczono możliwości przemieszczania się.

Zarządzono, że nikomu w czasie pandemii nie można odciąć np. prądu, jeśli ktoś nie będzie płacił.

Koronawirus w Peru


Potwierdzono 5 256 przypadków, zanotowano 914 zgonów. O Peru zrobiło się głośno z powodu nietypowych restrykcji. Prezydent Martín Vizcarra ogłosił, że mężczyźni będą mogli wychodzić z domu w poniedziałki, środy i piątki, a kobiety – we wtorki, czwartki i soboty. I tylko wyłącznie w celu zrobienia zakupów. Tu również tendencja nowych zakażeń jest wzrostowa i budzi niepokój.

Koronawirus w Argentynie


Niektórzy uważają, że radzi sobie najlepiej na kontynencie. Potwierdzono tu 1 795 przypadków i 72 zgony. Tu również nieczynne są szkoły, sklepy, jest zakaz opuszczania domów, z wyjątkiem określonych sytuacji. Policja kontroluje sytuację ze śmigłowców.

Ale kwarantanna ma być wydłużona do 23 kwietnia. Wczoraj był najgorszy dzień pod względem zgonów od początku pandemii – zmarło 14 osób.