Kuriozalna interwencja policji pod smażalnią ryb. "Mandat 500 zł albo powie pan, co zamówił"
Policja postanowiła zainterweniować w smażalni ryb w Mikołowie. Interwencja szybko stała się hitem w sieci. Mimo że wszystko odbywało się zgodnie ze środkami bezpieczeństwa i zasadami panującymi podczas epidemii koronawirusa, policjanci zaczęli pytać klientów... co zamówili. Straszyli także właściciela procesem cywilnym. Żaden z nich nie miał jednak maseczki ani rękawiczek ochronnych.
Mimo to na nagraniu w internecie widzimy, że policjanci sprawdzają, czy czekający na odbiór zamówień klienci... mają paragony. Dwóch funkcjonariuszy podchodzi do osób w kolejce, pytają też ich o złożone zamówienia. – Czy chce pan dostać mandat 500-złotowy, czy powie mi pan, jakie pan złożył zamówienie? – pyta jeden z policjantów klienta.
Odpowiedź stróża prawa jest wyjątkowo kuriozalna. – Z rybą, tak? Za ile to będzie? To jeden pan wojskowy zostanie tutaj z tym panem i będą czekali na zamówienie, dobrze – mówi niewzruszony policjant.
W pewnym momencie interweniuje właściciel smażalni, któremu nie podoba się kontrolowanie jego klientów. Policjant zagroził mu wtedy procesem cywilnym za nagrywanie całego zajścia. – Jeśli pokaże Pan to w mediach jakichkolwiek, na Facebooku i tak dalej, to będzie miał Pan sprawę cywilną – mówi policjant do kamery telefonu. – Ja Wam tego nie odpuszczę – odpowiada właściciel.
Policja podczas epidemii koronawirusa
Jak zauważają internauci, żaden z policjantów nie ma maseczki czy rękawiczek ochronnych. Jeden z funkcjonariuszy bierze paragony od klientów gołymi rękami, po czym im je oddaje, co jest niezgodne z zasadami bezpieczeństwa z powodu epidemii koronawirusa.
Sprawę skomentowała w rozmowie z radiem Eska sierż. sztab. Ewa Sikora z policji w Mikołowie. – To, co widać na filmiku rzeczywiście dla osoby z zewnątrz może wyglądać kuriozalnie, ale prawda jest taka, że na terenie Rybołówki w Mikołowie niemal codziennie dochodzi do łamania przepisów prawa. Takie dostajemy sygnały. Ludzie przesiadują nad zalewem i łowią ryby. Tłumaczą się, że czekają na odbiór jedzenia, co nie jest prawdą – tłumaczyła policjantka.
Policjantka z Mikołowa stwierdziła również, że nowe przepisy są "nieostre." – Za każdym razem to policjant na miejscu ocenia, czy doszło do naruszenia przepisów prawa i ma prawo wystawić mandat. Jeszcze raz powtarzam, że to dla naszego bezpieczeństwa – podkreśliła Ewa Sikora.
źródło: eska.pl