Kuriozalna interwencja policji pod smażalnią ryb. "Mandat 500 zł albo powie pan, co zamówił"

Bartosz Świderski
Policja postanowiła zainterweniować w smażalni ryb w Mikołowie. Interwencja szybko stała się hitem w sieci. Mimo że wszystko odbywało się zgodnie ze środkami bezpieczeństwa i zasadami panującymi podczas epidemii koronawirusa, policjanci zaczęli pytać klientów... co zamówili. Straszyli także właściciela procesem cywilnym. Żaden z nich nie miał jednak maseczki ani rękawiczek ochronnych.
Policjanci przeprowadzili kuriozalną interwencję w smażalni ryb w Mikołowie Fot. YouTube / Bart Le Mans
Hitem w mediach społecznościowych jest interwencja policji w Fish Park Rybołówka w Mikołowie na Śląsku. W niedzielę 5 kwietnia policjanci zjawili się pod tamtejszą smażalnią ryb na świeżym powietrzu, gdzie klienci czekali na odbiór jedzenia. Z nagrania wynika, że obostrzenia dotyczące epidemii koronawirusa nie zostały złamane, a ludzie stali w odległości co najmniej 2 metrów od siebie.

Mimo to na nagraniu w internecie widzimy, że policjanci sprawdzają, czy czekający na odbiór zamówień klienci... mają paragony. Dwóch funkcjonariuszy podchodzi do osób w kolejce, pytają też ich o złożone zamówienia. – Czy chce pan dostać mandat 500-złotowy, czy powie mi pan, jakie pan złożył zamówienie? – pyta jeden z policjantów klienta.
Na pytanie, "za co ten mandat", stróż prawa odpowiada, że "za to, że jest pan w miejscu rekreacyjnym". – Ale ja czekam na jedzenie! – odpowiada zirytowany klient smażalni ryb w Fish Park Rybołówka. Policjant jednak nie zamierza się poddać i dalej pyta... co zamówiła przepytywana przez niego osoba. – Zamówiłem frytki, zamówiłem hamburgera z rybą – odpowiada czekający na jedzenie.


Odpowiedź stróża prawa jest wyjątkowo kuriozalna. – Z rybą, tak? Za ile to będzie? To jeden pan wojskowy zostanie tutaj z tym panem i będą czekali na zamówienie, dobrze – mówi niewzruszony policjant.

W pewnym momencie interweniuje właściciel smażalni, któremu nie podoba się kontrolowanie jego klientów. Policjant zagroził mu wtedy procesem cywilnym za nagrywanie całego zajścia. – Jeśli pokaże Pan to w mediach jakichkolwiek, na Facebooku i tak dalej, to będzie miał Pan sprawę cywilną – mówi policjant do kamery telefonu. – Ja Wam tego nie odpuszczę – odpowiada właściciel.

Policja podczas epidemii koronawirusa


Jak zauważają internauci, żaden z policjantów nie ma maseczki czy rękawiczek ochronnych. Jeden z funkcjonariuszy bierze paragony od klientów gołymi rękami, po czym im je oddaje, co jest niezgodne z zasadami bezpieczeństwa z powodu epidemii koronawirusa.

Sprawę skomentowała w rozmowie z radiem Eska sierż. sztab. Ewa Sikora z policji w Mikołowie. – To, co widać na filmiku rzeczywiście dla osoby z zewnątrz może wyglądać kuriozalnie, ale prawda jest taka, że na terenie Rybołówki w Mikołowie niemal codziennie dochodzi do łamania przepisów prawa. Takie dostajemy sygnały. Ludzie przesiadują nad zalewem i łowią ryby. Tłumaczą się, że czekają na odbiór jedzenia, co nie jest prawdą – tłumaczyła policjantka. Sikora dodaje, że "dlatego właśnie pan dzielnicowy dopytywał osoby tam przebywające o cel ich wizyty w tym miejscu". – Jestem przekonana, że nie miał na celu naruszania niczyich swobód obywatelskich ani nie prowadził żadnej nagonki na klientów baru – zapewniła.

Policjantka z Mikołowa stwierdziła również, że nowe przepisy są "nieostre." – Za każdym razem to policjant na miejscu ocenia, czy doszło do naruszenia przepisów prawa i ma prawo wystawić mandat. Jeszcze raz powtarzam, że to dla naszego bezpieczeństwa – podkreśliła Ewa Sikora.

źródło: eska.pl