Ponad prawem i poza przyzwoitością. Jarosław Kaczyński pokazuje nam środkowy palec

Karolina Lewicka
dziennikarka radia TOK FM, politolog
Oto Jarosław Kaczyński na Placu Piłsudskiego z kilkunastoma osobami przy boku. Bez maseczek, bez rękawiczek, bez dystansu społecznego i bez zważania na zakaz zgromadzeń powyżej dwóch osób. Oto Jarosław Kaczyński z ochroną na cmentarzu. Wprawdzie nekropolie na czas epidemii zamknięto, ale dla prezesa bramy Powązek szeroko otwarto. A nawet pozwolono mu wjechać autem. Czy władzy wolno więcej?
Karolina Lewicka komentuje wizytę Jarosława Kaczyńskiego na Powązkach Fot. Albert Zawada
Przecież to jest ta władza, dla której tylko „praca, pokora, umiar” się liczą. Która nie zamierza być establishmentem, bo z „elitami” walczy. Politycy PiS to mieli być zwykli ludzie. Żadni odklejeni od rzeczywistości uprzywilejowani beneficjenci. W nieustannej służbie narodowi. Aż tu nagle, w sam środek tej rzewnej opowieści, wkracza prezes. I zachowuje się jak władca absolutny naszego kraju, nie zważając na zakazy i nakazy, które jego własny rząd wprowadził i obwarował wysokimi karami. Skandal? Skandal!

Czytaj także: Kaczyński kolejny raz udowadnia, że jego żadne zakazy nie obowiązują


A dlaczego do niego doszło? Jest kilka odpowiedzi. Po pierwsze: Jarosław Kaczyński nie potrafi funkcjonować samodzielnie w przestrzeni publicznej. Przemieszcza się zawsze - i tak jest od wielu lat - z całą świtą lub choćby przybocznymi, tak jak na rysunku Andrzeja Mleczki: jedna pani pokazuje drugiej na wianuszek ochroniarzy i mówi podekscytowana: „Podobno w środku jest prezes!”.

Ryszard Terlecki z Mariuszem Błaszczakiem zasłaniają go własnym ciałem w ławach sejmowych, jeśli tylko ktoś niepożądany się do prezesa za bardzo zbliży. Jadwiga Wiśniewska całe lata stała przy prezesie podczas każdej miesięcznicy smoleńskiej, by - w chwili kiedy zdejmował czapkę - usłużnie schować mu ją do swojej torebki. Cesarz u Ryszarda Kapuścińskiego miał swojego poduszkowego. Prezes miał swoją torebkową. Kaczyńskiego wożą, Kaczyńskiemu przynoszą obiad do biura i zakupy do domu. Kule potrzebne po operacji kolana dostarcza pod drzwi sam dyrektor szpitala.

Pamiętam taką scenę, sprzed półtora roku. Kaczyński spotkał się na korytarzu sądu w Gdańsku z pozwanym przez niego Lechem Wałęsą. Panowie wymienili złośliwości. Ale nagle prezes zorientował się, że stoi sam, bo adwokat właśnie gdzieś sobie poszedł, a ochrony nie było. Jakże Kaczyński był tą sytuacją przestraszony! Kiedy jeszcze jakiś zwolennik byłego prezydenta coś do niego powiedział, prezes od razu zaczął się domagać „interwencji” od policjantów! Żeby go ktoś zasłonił i ochronił.

Kaczyński nie potrafi funkcjonować sam, dlatego niemożliwe jest, by gdziekolwiek ruszył się bez swojego dworu. Przy czym jest i druga strona medalu - wokół ma wielu takich, którzy koniecznie chcą być blisko. Blisko ucha prezesa. To świadczy o sile i pozycji, znów jak na etiopskim dworze Hajle Sellasje: „O takim, kogo wpisano na listę orszakową, inni mówili z zazdrością i podziwem: patrzcie, ten będzie chodził w orszaku! A jeśli wyróżnienie to spotkało go wiele razy, dostojnik ów stawał się czcią otoczonym weteranem orszakowym”.

Sasin, Suski, Brudziński, Sobolewski z wielką ochotą tworzą orszak prezesa, bo uczestnictwo w nim ich tworzy i daje profity.

Po drugie, Jarosław Kaczyński robi to, co robi, bo może. Bo jego otoczenie jest mu bezwzględnie podporządkowane i zawsze gotowe, by uczynić zadość wszelkim jego fanaberiom. Poza tym zawsze i wszędzie znajdą się i tacy ludzie, którzy - jeśli tylko władza czegoś chce - to posłusznie jej pomagają, a już na pewno Reytanem się nie rzucą. Jedni otworzą bramy cmentarza dla wyjątkowego gościa, inni nie zauważą, że kuzyn Kaczyńskiego - zaprawdę, powiadam wam! - nie mógł w piątek wykonywać na Placu Piłsudskiego żadnych służbowych obowiązków.

Po trzecie, Jarosław Kaczyński nie poważa prawa, nawet tego, które sam ordynuje. Zapewne Państwo pamiętają, że obecną prezes Trybunału Konstytucyjnego wybrano niezgodnie z ustawą, którą sam PiS napisał i uchwalił. Prawo jest dla maluczkich. Nie dla prezesa, on jest ponad to. Liczy się jego wola. Oczywiście, taka postawa nie ma nic wspólnego z demokracją. Bo w demokracji władza powinna się samoograniczać.

A jeśli się rozbestwi, to powinna pokutować, kajać się i przepraszać. Gdyby jakiś lider prawdziwie demokratycznego kraju został przyłapany w takiej sytuacji, w jakiej został prezes Kaczyński, to musiałby się bić w piersi, a może i pójść do Canossy. Ale nie u nas, obecnie w Polsce władza robi to, co jej się żywnie podoba, a naród w swej masie daje temu zielone światło.

Czytaj także: "Wiadomości" TVP ujawniły, po co Kaczyński wjechał limuzyną na Powązki

I po czwarte wreszcie, opinia publiczna jest Jarosławowi Kaczyńskiemu całkowicie obojętna. Uważa bowiem, że wyborców można kupić lub ogłupić, a jakąś krytyczną cząstką można się nie przejmować. Ostatnio Jarosław Gowin porównywał stosunek Tuska i Kaczyńskiego do sondaży. Stwierdził, że Tusk trzymał się kurczowo słupków sondażowych, a Kaczyński jest zupełnie innym typem polityka. „On bardzo głęboko wierzy w słuszność tego, co robi, sondaże go w ogóle nie obchodzą” - mówił były już wicepremier. Trzy czwarte nie chce wyborów? No i co z tego? I tak pójdą głosować nasi. Większość skrytykuje ostatnie wydarzenia z udziałem prezesa? No i co z tego?

Nic, faktycznie nic, szanowni Państwo. I to jest najsmutniejsza z możliwych puent.