Masturbacja, seks, rozpad związków. Seksuolożka szczerze o życiu łóżkowym Polaków w czasie epidemii

Michał Jośko
Sytuacja, w której znalazła się ludzkość, wywołała ogromne zmiany w każdej sferze naszego życia. Tak – w "tej" sferze również. Czas dowiedzieć się, jak pandemia COVID-19 wpłynęła na kryzysy w związkach, życie seksualne singli, tudzież osób korzystających z usług prostytutek oraz uzależnionych od pornografii i masturbacji. Zapraszamy do świata "koronawirusowej erotyki", przez który przeprowadza nas seksuolog i psycholog Maja Chaudhuri, absolwentka Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie oraz Centrum CBT.
Maja Chaudhuri Fot. archiwum własne
Za oknem wiosna, hormony buzują, a człowiek siedzi w tej izolacji... Jak na tę sytuację reagują Polacy?

Zacznę od ulubionej odpowiedzi psychologów na absolutnie każde pytanie: to zależy (śmiech). Jednak te słowa naprawdę idealnie pasują do wątku, o którym mówimy, gdyż ten jest niesamowicie wręcz złożony. Wszyscy znaleźliśmy się w bezprecedensowej, bardzo trudnej sytuacji. 

Jednych dotknęła ona mniej, innych bardziej. Pewni ludzie radzą sobie z poczuciem niepewności oraz zamknięciem w czterech ścianach lepiej niż inni... No i kwestia kolejna: z kim zostaliśmy zamknięci w owych czterech ścianach.


Zacznijmy od osób będących w długoletnich związkach – tutaj pojawia się mnóstwo problemów związanych ze spędzaniem ze sobą znacznie większej ilości czasu, niż dotychczas. Wcześniej wyjścia do pracy, spotkania ze znajomymi i realizacja własnych pasji poza domem były swoistymi wentylami bezpieczeństwa; pozwalały zachować przynajmniej odrobinę dystansu, niezależności i odrębności, zwiększających pociąg seksualny do partnera.

Obecna sytuacja, w której spędza się z kimś pod jednym dachem 24 godziny na dobę, może wpływać negatywnie na libido, zmniejszać pociąg do drugiej osoby. Zwłaszcza w przypadkach, gdy para nie jest w stanie odseparować się w wystarczającym stopniu, na przykład z powodu zbyt niewielkiego metrażu mieszkania oraz posiada dzieci.

Te nie chodzą dziś do szkoły, co staje się dodatkowym wyzwaniem dla naszej namiętności (śmiech). Tak więc czasami pojawiają się irytacja, frustracja i ekstremalny wręcz stopnień znudzenia drugą osobą.
Maja ChaudhuriFot. archiwum własne
Skoro o nudzie mowa – jak często ludzie myślą w sposób następujący: brak już pomysłów na fajny film, serial albo książkę, a więc może pouprawiamy seks; ot, wyłącznie dla zabicia czasu.

Rzeczywiście, takie motywacje czasami się pojawiają, ale przecież dobry jest każdy pretekst (śmiech). Skupiłabym się tutaj na czymś innym – naprawdę sporo osób wykorzystuje obecną sytuację w sposób konstruktywny, ulepszając bądź wręcz naprawiając życie seksualne.

O ile tej pory permanentny brak czasu i przemęczenie sprawiały, że kochaliśmy się niezbyt często, to dziś możemy ponadrabiać zaległości. Powraca energia do działania, której nie przytłacza zbyt wiele obowiązków. 

Ważne tylko, aby nie myśleć zbyt intensywnie o tym, co dzieje się wokół nas. Zewsząd straszy się nas koronawirusem, myślimy o niepewnej sytuacji gospodarczej – jak wiadomo, zbyt duży stres wpływa negatywnie na funkcje seksualne, zarówno u kobiet, jak i mężczyzn. Tak więc nie nie dajmy się zwariować, nie pozwólmy, żeby wirus odebrał nam radość z seksu.

Swoim klientom polecam praktykowanie – na co dzień jak i w trakcie seksu – uważności (mindfulness), czyli skupianiu się na tym, co dzieje się tu i teraz, czerpaniu z doznań zmysłowych. Bliskość i seks mogą być wspaniałym sposobem na zapomnienie, choć na chwilę, o przytłaczającej rzeczywistości.

Media straszą, że jednym z efektów tej masowej kwarantanny będzie wielka fala rozwodów. Czy w pani ocenie ta kasandryczna wizja może się ziścić? 

Nawiązując do tego, o czym mówiliśmy wcześniej – tak, sytuacja sprzyja eskalacji konfliktów w związkach, zwłaszcza w tych, które przechodziły jakieś kryzysy wcześniej, jeszcze przed pandemią koronawirusa.

Jednak naprawdę wierzę w ludzi i mam nadzieję, że naprawdę wielu z nas wykorzysta ten okres dobrze – może po to, aby drugą osobę poznać lepiej albo poznać na nowo kogoś, z kim jesteśmy od wielu lat i przestaliśmy ją zauważać?

Oczywiście, z jednej strony pojawiło się sporo tarć, ale z drugiej mamy więcej czasu na pracę nad relacjami. Wydaje mi się więc, że ta fala rozwodów jest czymś przesadzonym, że to sprawa mocno rozdmuchana. 

W tym miejscu warto raczej zwrócić uwagę na inny wątek, o którym donoszą media – chodzi o eskalację przemocy domowej, która może łączyć się z przemocą seksualną. Obecnie zgłaszanych jest wiele takich przypadków i naprawdę zachęcam, aby w razie potrzeby szukać pomocy, chociażby na "Niebieskiej Linii”.
Maja Chaudhuri – wspomnienie z czasów "przedizolacyjnych"Fot. archiwum własne
Przejdę do scenariusza zdecydowanie bardziej pozytywnego: podobno pandemia koronawirusa może doprowadzić do wyżu demograficznego pod koniec tego i na początku następnego roku?

Słyszę głosy kobiet, mówiących: lękam się o przyszłość, teraz COVID-19, za chwilę kryzys finansowy i wielka susza, tak więc nie chcę mieć teraz dzieci. Jednak pamiętajmy o tym, że dzięki determinacji biologicznej w sytuacjach kryzysowych ludzie nie przestają się rozmnażać. Ba, nierzadko takie okoliczności sprawiają, że na świecie pojawia się więcej małych ludzi. 

Tak więc jeżeli aktualna sytuacja dała niektórym ludziom więcej przestrzeni na seks i zwiększyła jego częstotliwość, to możemy spodziewać się, że wynikiem tego seksu będą również ciąże.

Oczywiście nie można spodziewać się skali aż tak wielkiej, jak miało to miejsce np. po II wojnie światowej; pamiętajmy, że dziś świadomość seksualna i dostępność antykoncepcji jest na zupełnie innym poziomie. 

No dobrze, porozmawialiśmy o ludziach pozostających w długotrwałych związkach. Pochylmy się teraz nad singlami, czyli osobami, których życie seksualne mogło popaść w ruinę totalną... Przecież nie wystarczy trzymać się zasady: idę do łóżka wyłącznie z osobą, która nie kaszle.

O, to zdecydowanie zbyt słabe zabezpieczenie. Swoją drogą w internecie można znaleźć mnóstwo żartobliwych porad dotyczących uprawiania seksu w czasie epidemii, proponujących np. odpowiednie pozycje – wiadomo, "na pieska" będzie bezpieczniej, niż twarzą w twarz (śmiech). 

Jednak to, z czym mamy do czynienia na pewno nie jest zabawne dla singli, którzy chcą zachowywać się odpowiedzialnie, no a obostrzenia dotyczące aktywności poza domem i pozamykane lokale rozrywkowe zdecydowanie nie ułatwiają im poznawania nowych osób. Siłą rzeczy bardzo mocno rozwinęła się aktywność w internecie, serwisy takie jak Tinder przeżywają istne oblężenie.

Oczywiście nie da się zweryfikować tego, ile osób decyduje się na spotkanie w realu, jednak można zauważyć pewien wyraźny trend: naprawdę spore grono singli, którzy do tej pory podchodzili do "tych" spraw bardzo łatwo, szybko i przyjemnie – czyli: dziś poznajemy się dzięki aplikacji smartfonowej, dziś lądujemy w łóżku – zmieniło swoje zachowania.

Osoby, które chciałby spotykać się tylko w celach seksualnych przekładają spotkania na ogólnie pojętą przyszłość. Czasem korzystają z sextingu lub szeroko rozumianego seksu online. To kolejny z pozytywów tej niefajnej sytuacji: mamy sporo przestrzeni na to, aby pogłębić relacje, pokorespondować z osobą, na co w "normalnej" rzeczywistości ciągle nie było czasu.

To dobry moment dla osób, które z założenia szukają stałej relacji jak i dla singli którzy chcieliby zamienić "one night standy" na coś trwalszego. Oczywiście za jakiś czas, bo na razie znacznie bezpieczniej jest realizować swe potrzeby bez kontaktu fizycznego z drugim człowiekiem. No właśnie, cytując fragment zaleceń Nowojorskiego Departamentu Zdrowia: "Jesteś swoim najbezpieczniejszym partnerem seksualnym. Poprzez masturbację nie rozprzestrzenia się COVID-19, zwłaszcza jeśli umyjesz ręce (i wszelakie zabawki erotyczne) mydłem i wodą przez co najmniej 20 sekund".

Pełna zgoda, z jednym drobnym przypomnieniem: pamiętajmy, że ręce i zabawki należy myć zawsze, nie tylko wobec pandemii koronawirusa (śmiech). No ale skoro o aktywnościach solowych mowa – choć nie mamy do czynienia z jakąś masową, paniczną ucieczką ludzkości w świat autoerotyzmu, to zauważam pewne zmiany zachowań u części moich pacjentów – osób uzależnionych od masturbacji oraz porno. 

Przecież zbyt duża ilość czasu wolnego, nuda, brak stymulacji i stres to tzw. czynniki wyzwalające, które uaktywniają nałogi. Mówię tutaj o ludziach, którzy mieszkają samotnie i mogą w stopniu większym niż normalnie praktykować autoerotyzm.

Tak przy okazji: kiedy powinniśmy się niepokoić, jak stwierdzić, że masturbacja stała się już niebezpiecznym nałogiem? Wie pani, kolega pytał...

Nie istnieje prosta definicja typu: dziesięć razy w tygodniu to już za dużo. O uzależnieniu można mówić w sytuacji, gdy masturbacja staje się sposobem na radzenie sobie z emocjami, ze stresem. Najpierw jest metodą na odcięcie się od problemów, odczuwamy przyjemność, jednak później pojawia się poczucie pustki, wypalenia...

Oczywiście wszystko jest uzależnione od wieku – jeżeli trzy albo pięć razy dziennie masturbuje się nastolatek, można zakładać, że to coś normalnego, takie są prawa dojrzewania. Rzecz może być bardziej niepokojąca, jeżeli to samo robi dorosły mężczyzna – zwłaszcza taki po dwudziestym piątym roku życia, czyli po przekroczeniu punktu, po którym możliwości seksualne maleją.

Możemy mieć do czynienia z sytuacją, w której człowiek myli pobudzenie seksualne z napięciem wywołanym napięciami i stresem. Takim osobom często wydaje się, że po prostu mają duży popęd, choć to przekonanie błędne, bo chodzi o uzależnienie właśnie.

Jeżeli zauważamy u siebie podobne zachowania, realizowane regularnie już od paru miesięcy, w głowie powinna zapalić się lampka ostrzegawcza. To moment, w którym tracimy kontrolę nad pewnymi rzeczami.

Wracając do sytuacji aktualnej: jest i druga, pozytywna strona medalu – wiele osób uzależnionych od masturbacji, lecz będących w związkach, robi dziś wielkie postępy w leczeniu.

Wie pan: gdy partner bądź partnerka nie wychodzą do pracy, jest mniej okazji do dyskretnego odpalenia komputera i konsumowania pornografii. Podobnie jest zresztą z ludźmi uzależnionymi od korzystania z usług prostytutek – w obecnej sytuacji znacznie trudniej jest wymknąć się z domu.

Przecież nie możemy twierdzić, że mamy jakieś spotkanie służbowe na mieście, no a wyjście do pobliskiej Żabki jest słabym pretekstem. Inna sprawa, że w przypadku takich osób często wygrywa strach o zdrowie...

Jak to? Przecież spora część osób mających skłonność do ryzykownych zachowań seksualnych nie lęka się nawet wirusa HIV.

No właśnie, to bardzo ciekawe zjawisko. Prawdopodobnie chodzi tutaj o medialną siłę koronawirusa – o ile wątek HIV już okrzepł, ludzie zdążyli się do niego przyzwyczaić i w efekcie bagatelizować, to COVID-19 jest tematem ewidentnie najgorętszym, zdecydowanie najmocniej nagłośnionym. Do tego tym "nowym" wirusem można zakazić się znacznie łatwiej.

Co dodałaby pani do tej rozmowy, gdybym poprosiłbym o jej możliwie optymistyczne zakończenie?

Pamiętajmy o tym, że udane życie erotyczne nie tylko pozwala lepiej znosić sytuacje stresujące naszej psychice. Ma również wydatny wpływ na ciało – przecież seks wzmacnia odporność, zmniejsza podatność na infekcje. Tak więc pokonajmy koronawirusa miłością (śmiech)!