Komik pojechał do Korei Północnej. To, co zobaczył, przeszło jego najśmielsze wyobrażenia

Adam Nowiński
Powstała już masa książek o Korei Północnej, ale "Korea Północna. Dziennik Podróży" jest na ich tle wyjątkowa. Przede wszystkim dlatego, że jej autorem jest komik, Michel Palin. Popularny członek Latającego Cyrku Monty Pythona robił tajne notatki podczas kręcenia dokumentu w tym kraju. Z nich powstała książka, w której autor dobitnie pokazuje, że nawet jego humor był bezradny, gdy dochodziło do starcia z absurdami reżimu Kim Dzong Una.
Michael Palin opisał swoje przygody w Korei Północnej. Zrzut ekranu z YouTube.com / Channel 5
"Korea Północna. Dziennik Podróży" – powiem szczerze, że byłem bardzo ciekawy tej książki, z kilku powodów. Przede wszystkim chodziło o temat, czyli Koreę Północną, o której przeczytałem już sporo publikacji i każda z nich wniosła coś nowego do mojej wiedzy na temat tego kraju. Zastanawiałem się więc, czego tym razem się dowiem z książki, która powstała na podstawie tajnych notatek z podróży.

Kolejnym powodem był sam autor. Doskonale pamiętam Michaela Palina z Latającego Cyrku Monty Pythona. Jego skecze, oparte na absurdalnym poczuciu humoru, do dziś bawią ludzi na całym świecie. Ale nie chodziło tylko o jego humor. Palin to także globtroter oraz autor wielu książek podróżniczych, więc spodziewałem się po nim także solidnego warsztatu i ciekawych opisów.

Ponadto zestawienie Palina-komika opisującego krwawy i całkowicie nieśmieszny północnokoreański reżim wydawało mi się tak interesujące, że nie mogłem doczekać się lektury tej książki. I nie zawiodłem się.
Zrzut ekranu z YouTube.com / Channel 5

Przygotowania i pierwsze wrażenia


"Korea Północna. Dziennik Podróży" zaczyna się od kilku słów wprowadzenia, w których autor przedstawia swoje perypetie poprzedzające wyjazd z ekipą filmową do Korei Północnej. Opisuje reakcję jego rodziny i znajomych, którzy bardzo sceptycznie patrzyli na podróż do tak niebezpiecznego i wrogiego obcokrajowcom kraju.

"Niespodziewanie i w niemal nieprzyzwoitym pośpiechu pakowałem się na lot do Pekinu. Równocześnie przekonywałem żonę, że Kim Dzong Un jest niebezpieczny tak samo jak Święty Mikołaj i że wszystko będzie dobrze, bo teraz Korea Północna szuka sprzymierzeńców, a nie wrogów. W czasie kilku spokojniejszych chwil tuż przed wylotem zdałem sobie sprawę, że sam w to nie wierzę, a historia uczy nas tylko tyle, iż stosunki między Koreą Północną a resztą świata mogą zmienić się w mgnieniu oka. Wiedziałem, że ta podróż będzie wyjątkowa" – czytamy we wstępie książki Palina.

Trzeba jednak przyznać, że sam termin wyjazdu autora i jego ludzi wypadł w dość dogodnym momencie. Doszło wtedy do odwilży w stosunkach Stanów Zjednoczonych i Korei Północnej oraz pojednania północy z południem półwyspu. Miało to swoje plusy i minusy.

Pocztówki z bombardowaniem Białego Domu i zmiana czasu


Minusem były nagłe zmiany społeczne i polityczne, których autor doświadczył na własnej skórze. Na przykład przez porozumienie podpisane z Koreą Południową w nocy zmieniono strefę czasową, przez co zegarki przestawiono o pół godziny do przodu. Stąd też Palin dostał następnego dnia bardzo dziwny telefon.

"O szóstej, kiedy mój wzrok przyzwyczaja się do ostrego słońca wpadającego przez szparę w zasłonach, zaczyna dzwonić telefon przy łóżku. To So Hjang (przewodniczka - red.), która informuje mnie, że ze względu na poprawę stosunków z Koreą Południową właśnie została zniesiona półgodzinna różnica czasu między Seulem a Pjongjangiem. Jest już wpół do siódmej, a ja jestem spóźniony. Okazuje się, że nie tylko ja. Nawet obsługa hotelu nie wie, która godzina, bo tę niewielką, ale istotną, symboliczną zmianę zatwierdzono dopiero o północy" – zwraca uwagę Palin.

Ale były też plusy zmian w relacjach z Zachodem. Jeden z nich autor zaobserwował podczas wizyty w sklepiku z pamiątkami. Na stojaku z pocztówkami dostrzegł kartki z antyamerykańską propagandą. Widniały na nich scenki z żołnierzami USA nabijanymi na bagnet lub z rakietami uderzającymi w Kapitol. Gdy komik chciał wykorzystać je w kręconym dokumencie, był świadkiem bardzo dziwnego zdarzenia.

"Kątem oka zauważam, jak elegancko ubrany manager sklepu ściąga z pozostałych stojaków antyamerykańskie kartki i podaje je uśmiechniętej sprzedawczyni w narodowym stroju, która ukradkiem chowa je pod ladą. Ta operacja godna Hotelu Zacisze odbiera mi mowę" – relacjonuje autor.

Chodziło o to, że w tamtym czasie prezydent Donald Trump przyjął od Kim Dzong Una zaproszenie do wspólnych rozmów i uznano, że sprzedawanie pocztówek przedstawiających torturowanie amerykańskich żołnierzy i bombardowanie Białego Domu nie leży już w interesie narodowym.
Zrzut ekranu z YouTube.com / Channel 5
Nie był to jednak koniec absurdów, które Palin zaobserwował w trakcie swojej podróży. Pewnej nocy jego ekipa jechała autokarem przez las. Palin zauważył w pewnym momencie między drzewami sylwetki ludzi, którzy zbierali drewno. Później ich transport dojechał na plac budowy, który znajdował się pośrodku niczego. Pracownicy przy świetle lamp pchali taczki, nosili cegły, kopali rowy i wytyczali fundamenty pod nowe domy.

"Korzystając z lekkiego rozprężenia wywołanego przez ciemność i soju (alkohol - red.), pytam Jung Una, co mijaliśmy w lesie. Wyjaśnia, że to nowe miasto budowane przez
przodowników pracy. Termin "przodownik pracy" ukuto w Związku Radzieckim na określenie szczególnie zmotywowanych pracowników z szaleńczo wyśrubowanymi celami produktywności. Brakuje pieniędzy na maszyny, więc to ogromne przedsięwzięcie realizowane jest wyłącznie dzięki pracy rąk ludzkich. Robotnicy nie mają obowiązku harować w takich warunkach" – opisuje Palin.

Członkostwo w brygadzie jest zaszczytem, tłumaczy mi Jung Un, który sam przepracował tak cztery lata. Mimo jego zapewnień jestem przekonany, że ci ludzie nie są tu z wyboru. Uświadamiam sobie też, że tutaj, na dalekiej północy, dostaję migawkę z mrocznego życia w KRLD.


To tylko jedna z wielu absurdalnych historii, które Michael Palin opisuje w swojej książce. Momentami można zauważyć w niej także lekkie odklejenie od rzeczywistości samego autora. Na przykład gdy skarży się, że w hotelu może dostać tylko jedną kawę dziennie i zapomina, że w kraju tym od lat panuje głód. Ale to tylko drobny szczegół, bo całość jest jednak naprawdę godna polecenia i sprawia, że z zaciekawieniem pochłania się kolejne strony książki.

Dużym walorem, szczególnie dla tych, którzy nie lubią czytać, są liczne kadry z filmu dokumentalnego, który Palin nakręcił w Korei z ekipą telewizyjną. Fakt, że umieścił je na kartach swojej książki, sprawia, że jest ona bardziej dynamiczna i niesamowicie wciągająca. Na duży plus zasługuje także konstrukcja publikacji, która ułatwia odbiór i przyswajanie faktów. Z pewnością książka Michaela Palina "Korea Północna. Dziennik Podróży" każdemu umili czas i jest pozycją obowiązkową dla osób lubiących podróże oraz tematykę Dalekiego Wschodu.

***
Michael Palin – pisarz, scenarzysta, aktor, komik, producent filmowy i podróżnik. Jeden z twórców i członków słynnej grupy Monty Pythona. Znany widzom z programów telewizyjnych i filmów: od "Nie ma mitu bez kitu" po "Rybkę zwaną Wandą" i "Śmierć Stalina". Zrealizował wiele reportaży: z wypraw na oba bieguny, Saharę, w Himalaje, po wschodniej i centralnej Europie oraz Brazylii. Jest autorem poświęconych im książek, z których część ukazała się w Polsce.

Napisał dwie powieści ("Prawda" oraz "Krzesło Hemingwaya"), wydał też osobiste dzienniki, a także reportaż "Erebus: The Story of a Ship". W latach 2009–2012 był prezesem Królewskiego Towarzystwa Geograficznego. W 2013 roku otrzymał nagrodę BAFTA Fellowship, a sześć lat później został uhonorowany tytułem szlacheckim. Mieszka w Londynie.

Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwa Insignis.