Panie Sasin, gdzie są miliony złotych za druk kart wyborczych? "Odpowiedzialność przed Trybunałem"

Katarzyna Zuchowicz
Tego ludzie PiS nie darują, to już widać. "Granda! Ktoś musi za to odpowiedzieć!", "Kto poniesie za to odpowiedzialność?" – od wczorajszego wieczora media społecznościowe żyją właściwie jedną kwestią. Minister Sasin? Premier Morawiecki? Marszałek Witek? Kto odpowie za wydrukowanie milionów kart do głosowania? Za miliony wyrzucone w błoto? Prawnicy mówią o odpowiedzialności karnej.
Kto poniesie odpowiedzialność za wybory 10 maja? Gromy lecą zwłaszcza na wicepremiera Jacka Sasina. Fot. Dawid Żuchowicz / AG
O odpowiedzialność za wybory, które się nie odbędą, pytają politycy, publicyści i zwykli internauci. Z różnych opcji politycznych. Pytanie rozbrzmiewa z wielką siłą, widać w nim wściekłość i to, że właśnie przelała się jakaś czara.

"Jeśli wybory są skutecznie zarządzone, ale nikt nie zdołał ich zorganizować, to kto poniesie za to odpowiedzialność?", "Ile pieniędzy poszło w błoto w celu wydrukowania kart i pakietów korespondencyjnych, które nadają się już do niszczarki?", "Kto poniesie odpowiedzialność za to, że wybory się nie odbyły? Rząd do dymisji?" – Polacy chcą znać odpowiedzi na te pytania. I koszty wyborów.


Wcześniej PKW mówiła, że wybory w 2020 roku mogą kosztować 320 mln zł. Ile mogły już kosztować przygotowania do głosowania 10 maja i druk kart?

Domagają się odpowiedzialności karnej


– Mamy do czynienia z bezprawnym zaniechaniem polegającym na tym, że pozbawiono nas prawa do wyborów prezydenta w ramach już zarządzonych wyborów. Przecież głosowanie w niedzielę normalnie ma się odbyć. Cały ten chaos prawny wynika z tego, że odpowiednio wcześnie nie zareagowano i nie przygotowano nas do przeprowadzenia tego głosowania. Bezprawnie zaniechano wprowadzenia stanu klęski żywiołowej w Polsce. Gdyby to zrobiono, dziś wszystkie problemy byłyby rozwiązane – punktuje w rozmowie z naTemat dr Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego UJ.

– A skoro politycy mówią teraz, że 10 maja ma nie być głosowania, to przepraszam, po co zostały wydrukowane miliony kart wyborczych? Po co zostały wydane pieniądze na ten cel? W związku z tym trzeba rozważyć odpowiedzialność karną i przed Trybunałem Stanu osób, które doprowadziły do tego, że środki publiczne zostały wyrzucono w błoto. Inna sprawa, że zrobiono to również bez żadnej podstawy prawnej – podkreśla.
Odpowiedzialności karnej wielu domaga się od premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera Jacka Sasina i marszałek Sejmu Elżbiety Witek, która zarządziła wybory 10 maja.

Czytaj także: PKW błyskawicznie odpowiedziało na pytanie Witek. Jednoznaczne stanowisko ws. wyborów 10 maja

Ale padają też pytania o odpowiedzialność Poczty Polskiej. Oraz PKW, która, jak wiemy, już wcześniej sygnalizowała, że wybory w tym terminie są niemożliwe. A szef komisji już na początku kwietnia pokazał, dlaczego te wybory nie będą uczciwe.

"PKW, której obowiązkiem było przygotowanie wyborów powinna ponieść odpowiedzialność karną!!!" – aż krzyczy teraz na TT jedna z prawicowych internautek.

Lawina krytyki pod adresem Sasina


Ale to pod adresem Jacka Sasina lecą w internecie największe gromy. To on, minister aktywów państwowych, odpowiadał za przygotowanie wyborów korespondencyjnych. To on stał się twarzą forsowanego przez PiS głosowania 10 maja i drukowania kart wyborczych.

A sześć dni przed wyborami nagle stwierdził: "Termin 10 maja jest trudnym do zrealizowania. Nie jest możliwe przygotowanie tego procesu wyborczego w ciągu 2 dni".

Przypomnijmy, że Jacek Sasin nie wyobrażał sobie, że wybory miałyby nie odbyć się 10 maja. Twierdził, że prowadziłoby to ogromnego paraliżu państwa i to w sytuacji poważnego kryzysu zdrowotnego i gospodarczego. – Jedynym sposobem, by tego uniknąć, są wybory 10 maja. Nie ma żadnych regulacji, które odpowiadałyby na sytuację, w której wybory nie odbywają się w terminie – mówił. Zapewniał też, że jest harmonogram przygotowań do wyborów. Teraz kreśli nowe scenariusze. Tylko dziś mówi, że wybory może odbędą się w czerwcu. Potem się z tego wycofuje.

W rozmowie z RMF FM stwierdził też, że nie powie, ile przygotowania do wyborów kosztowały, bo "jest coś takiego jak tajemnica handlowa". A karty są "doskonale zabezpieczone". "Sasin, który odpowiada za wybory, powinien stanąć przed Trybunałem Stanu. Drukował karty do głosowania, których nie miał prawa drukować, proces nie miał umocowania prawnego. Rozumiem, że teraz te karty będzie chciał sprzedał na makulaturę" – szydzi teraz m.in. Robert Biedroń. A podobnych głosów jest więcej.

Prawnicy o art. 231 KK


Kto faktycznie powinien ponieść odpowiedzialność? – To przede wszystkim osoby, które zlecały, organizowały i decydowały o wydawaniu środków publicznych na organizowanie wyborów korespondencyjnych bez podstawy prawnej. Potencjalnie trzeba przyjrzeć się działaniom premiera i wicepremiera co do zachowań, o których już publicznie wiemy. To osoby, których zachowania w tym czasie trzeba szczegółowo przeanalizować pod kątem art. 231 KK oraz ewentualnie odpowiedzialności konstytucyjnej – wyjaśnia dr Mikołaj Małecki.

A marszałek Elżbieta Witek? – Przed Trybunałem Stanu marszałek Sejmu odpowiedzialności konstytucyjnej nie ponosi. Natomiast różnego rodzaju jej zabiegi, np. bezpodstawny wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie jasnego przepisu, który mówi, że nie wolno przesuwać wyborów dowolnie, również jest jakimś nadużyciem uprawnień, instrumentalnym traktowaniem prawa wbrew interesowi obywateli – odpowiada prawnik.

Artykuł 231 KK brzmi:

"Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

W rozmowie z wp.pl wspominał o nim również były szef Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński. "Nie chcę niczego przesądzać, ale odpowiedzialność karna może być prawdopodobna za zlecenie druku tych kart bez podstawy prawnej. Jest to naruszenie obowiązków urzędniczych, czyli przestępstwo urzędnicze" – powiedział. Z kolei na odpowiedzialność premiera wskazał Rzecznik Praw Obywatelskich. "Premier podjął tę decyzję bez podstaw prawnych, z rażącym naruszeniem prawa" – cytuje konkret24.pl słowa Adama Bodnara. Chodziło o decyzję premiera, zgodnie z którą polecono Poczcie Polskiej przygotowanie wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym. RPO zaskarżył ją do sądu administracyjnego. Argumentował, że sprawa "stwarza zagrożenie dla praw znaczącej większości polskich obywateli mających czynne prawo wyborcze".

Tak mogą usprawiedliwiać wyborczy chaos?


Ale odpowiedzialność za wybory, której tak chcą wyborcy, może nie być tak oczywista. W ustawie z 16 kwietnia o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2, są przepisy, które mówią o możliwości uniknięcia odpowiedzialności karnej za działania w czasie epidemii.
Art. 76 ustawy z 16 kwietnia

"Nie popełnia przestępstwa określonego w art. 231 lub art. 296 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. (...) o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych (...), kto realizuje w interesie publicznym obowiązki i zadania związane ze zwalczaniem skutków COVID-19, w tym społeczno-gospodarczych (...), jeżeli kieruje się zwalczaniem tych skutków". Czytaj więcej

– Ten przepis w tym przypadku nie znajduje zastosowania, gdyż on mówi, że nie podlega odpowiedzialności karnej ten, kto podejmuje czynności zapobiegające epidemii COVID. Jednak organizowanie wyborów w środku epidemii to nie jest zapobieganie epidemii, tylko wywoływanie dodatkowego ryzyka epidemii – zauważa dr Małecki.

Są jednak głosy, że władza może wykorzystać ten przepis do usprawiedliwienia swoich działań. "Będzie twierdzić, że przygotowanie wyborów korespondencyjnych ogranicza skutki społeczno-gospodarcze epidemii. To bardzo przewrotna interpretacja" – stwierdziła w rozmowie z Konkret24.pl Eliza Rutynowska, prawniczka Forum Obywatelskiego Rozwoju. Jak jednak już wiemy, Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin w swoim głośnym oświadczeniu i tak wyraźnie dali do zrozumienia, że to wszystko przez opozycję, która odrzuciła "wszystkie konstruktywne propozycje umożliwiające przeprowadzenie tegorocznych wyborów prezydenckich w terminie konstytucyjnym".