"Dyktatura dwóch posłów i niebywały skandal". Prawnik roznosi w puch pakt Kaczyński – Gowin

Anna Dryjańska
– Zarówno zaniechanie przeprowadzenia głosowania, jak też nie wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, to podstawa odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu i odpowiedzialności karnej – mówi naTemat dr Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, komentując tzw. pakt Kaczyński – Gowin.
Jarosław Gowin i Jarosław Kaczyński zawarli pakt, według którego nie będzie głosowania podczas wyborów prezydenckich 10 maja. Ma się ono odbyć w innym terminie. W jakim trybie? Tłumaczy dr Mikołaj Małecki (UJ). fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Anna Dryjańska: "Po 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez SN (Sąd Najwyższy – red.) nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie" – tak brzmi plan przewodniczących Kaczyńskiego i Gowina ws. wyborów prezydenckich, który ujawnili w środę wieczorem. Co pan pomyślał, gdy o nim usłyszał?

Dr Mikołaj Małecki: Pomyślałem, że PiS przygotował też plan całkowitego spacyfikowania Sądu Najwyższego. W państwie prawa nie może być tak, że posłowie decydują sobie, że głosowanie się nie odbędzie, a SN stwierdzi, że wybory są nieważne.


Przecież decyzja sędziów nie jest znana, zanim sędziowie jej nie podejmą, a tu mamy do czynienia z tym, że władza układa cały polityczny harmonogram do nieistniejącego orzeczenia SN na temat bezprawnie nieprzeprowadzonego głosowania 10 maja…

Czy Sąd Najwyższy może stwierdzić nieważność czegoś, co się nie odbyło?

Sąd Najwyższy stwierdza jedynie, czy dany kandydat został ważnie wybrany na prezydenta czy nie. A skoro władza zamierza bezprawnie zaniechać organizacji głosowania 10 maja, nie będzie oddany żaden głos. Sąd Najwyższy nie będzie musiał orzekać, czy dany kandydat wygrał wybory w sposób ważny, bo każdy kandydat otrzyma zero głosów.

Pod względem prawnym wybory się odbędą – są kandydaci, są zebrane przez nich podpisy, jest data głosowania 10 maja – ale nie będzie głosowania. W tej sytuacji Sąd Najwyższy może umorzyć tę sprawę albo w ogóle się nią nie zająć, bo jest bezprzedmiotowa.. Po prostu SN nie ma o czym orzekać. Ale przecież organizowanie głosowania 10 maja mimo epidemii koronawirusa naraziłoby wyborców na niebezpieczeństwo. To co władza ma zrobić? Tak źle i tak niedobrze.

To proste: wystarczy, że rząd wprowadzi stan klęski żywiołowej, z którym i tak faktycznie mamy do czynienia w Polsce. Zagrożenie nie ustało. Wtedy głosowanie 10 maja zostanie przełożone mocą konstytucji. Sytuacja ulega zamrożeniu.

Gdy stan klęski żywiołowej minie, wtedy, najwcześniej 90 dni po jego ustaniu, mają się odbyć te same wybory, tylko z inną datą. Zostałyby odmrożone. To byłaby czysta sytuacja zgodna ze standardem konstytucyjnym.

Czy wprowadzenie stanu klęski żywiołowej to jedyny legalny sposób wyjścia z tej matni?

Tak.

Jarosław Kaczyński razem z Jarosławem Gowinem chcą urządzić nowe wybory, ale tak, by "starzy" kandydaci nie musieli na nowo zbierać 100 tys. podpisów. Nazywają to zasadą kontynuacji.

To bezprawne. Dyskryminuje nowych kandydatów na prezydenta, którzy zechcą uczestniczyć w tych nowych wyborach. Mieliby zbierać podpisy poparcia podczas epidemii, gdy obowiązuje zakaz zgromadzeń publicznych. Trudno o bardziej jaskrawy przykład nierównego traktowania.

Pomijając już ten drobny szczegół, że nielegalne jest wykorzystywanie "starych" podpisów dotychczasowych kandydatów w nowych wyborach.

Wróćmy do Sądu Najwyższego. Mówi pan, że to co zrobią sędziowie jest sprawą otwartą, że mogą wcale nie postąpić zgodnie z paktem Kaczyński – Gowin i nie stwierdzić nieważności wyborów 10 maja.

Tyle teoria. Może jednak w praktyce sprawa jest już przesądzona? Przecież w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej, która miałaby się tym zająć, zasiadają nominaci pisowskiej pseudoKRS, a więc można uznać za prawdopodobne, że wydadzą takie orzeczenie, jakiego chce PiS, bo wyrok jest z góry ustalony.


Jeśli sytuacja wyglądałaby w przedstawiony przez panią sposób, to znaczy, że w Polsce nie obowiązuje już Konstytucja RP. Nie przewiduje ona bowiem, by Sąd Najwyższy wydawał wyroki pod dyktando partyjne. Jeśli tak jest, wtedy władza może już wszystko. Bezprawnie, ale wszystko.

W piątek ma się odbyć zgromadzenie ogólne sędziów Sądu Najwyższego, by wyłonić I prezesa. Obecnie rolę tę tymczasowo odgrywa nominat prezydenta Andrzeja Dudy, Kamil Zaradkiewicz.

Myślę, że fakt, iż odbędzie się to na kilkadziesiąt godzin przed wyborami 10 maja nie jest przypadkowy. W każdym razie coś się święci. Sędzia Zaradkiewicz już oznajmił, że zamierza się zamknąć w jednej sali razem z komisją liczącą głosy, inni sędziowie mają być wtedy w innych pomieszczeniach, więc nie będą mogli patrzeć im na ręce. Coś tu nie gra...

A sprawa wyborów prezydenckich i wyborów I prezesa są powiązane. Jeśli I prezesem zostanie sędzia niezależny od partii rządzącej, będzie działał niezależnie, a to może nie być na rękę władzy politycznej .

Dlaczego władza po prostu nie wprowadzi stanu klęski żywiołowej? Przecież to najprostsze i zgodne z prawem rozwiązanie. Dlaczego Kaczyński z Gowinem robią te wszystkie karkołomne wygibasy, depcząc Konstytucję RP? Przecież głosowanie 10 maja i tak się nie odbędzie. Ma pan jakąś hipotezę?

To pytanie do politologów, ale osobiście uważam że mogą tu występować dwa powody. Po pierwsze nastąpiła kumulacja chaotycznych, nielegalnych i emocjonalnych ruchów bez żadnego trybu. Po drugie władza chce wyborów jak tak szybko jak to technicznie możliwe, by ludzie zagłosowali zanim w pełni odczują skutki kryzysu gospodarczego.

Jakby miał pan jednym zdaniem podsumować pakt Kaczyński – Gowin, to brzmiałoby ono…

Dyktatura dwóch posłów i niebywały skandal.

A do tego jeszcze warto dodać, że zarówno zaniechanie przeprowadzenia głosowania, jak też nie wprowadzenie stanu klęski żywiołowej to podstawa odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu i odpowiedzialności karnej.

Przeczytaj także: "Incydent piżamowy", kłótnia z partnerem i złoty zegarek. Tak "GW" opisała przeszłość Kamila Zaradkiewicza