"Elitarny klub narodów". To pierwszy taki sojusz w świecie COVID-19. Należy do niego sąsiad Polski
Mają już za sobą telekonferencje z udziałem premierów. W tym tygodniu planują kolejną. Nazywani są "ekskluzywnym klubem", "elitarną grupą", czy "grupą wybrańców", do której nie każde państwo może należeć. A im się udało. Tak kilka krajów połączył koronawirus. Śmiało można powiedzieć, że właśnie rodzi się pierwszy, nieformalny, sojusz czasów COVID-19.
Państw jest osiem. Nieformalnie określono je mianem "First Movers" – pionierów, tych pierwszych, którzy bardzo szybko zareagowali na pandemię koronawirusa i jako pierwsi odnieśli w tej walce sukcesy. A teraz wymieniają się doświadczeniami, strategiami i rozmawiają o tym, jak wzajemnie pobudzić gospodarkę.
Kto należy do grupy First Movers
"Celem jest wzmocnienie naukowej i gospodarczej współpracy. Gdy państwa otwierają się po pandemii, to członkostwo może być niezwykle lukratywne. Może oznaczać dostęp do partnerów handlowych, których wcześniej nie mieliśmy. A to byłoby z ogromną korzyścią dla biznesu, który odbudowuje się po koronawirusie" – ocenił australijski serwis telewizyjny Seven News, gdy na początku maja ogłoszono przyłączenie tego kraju do "klubu".Czytaj także: Czesi w walce z epidemią idą własną drogą. Wszystkie zakazy zniosą dwa tygodnie wcześniej
Czy otworzą swoje granice
Co dokładnie robi ta grupa? "Ten blok pracuje nad mapą drogową, by otworzyć swoje wewnętrzne granice. W praktyce mogłoby to oznaczać, że łatwiej będzie podróżować między Izraelem i Grecją niż między Grecją i Włochami " – pisał kilka dni temu "Wall Street Journal".Za inicjatywą stoi kanclerz Austrii. To Sebastian Kurz, jak twierdzi "WSJ" forsuje pomysł, by kraje te w niedługim czasie otworzyły dla siebie granice. To miałoby ułatwić i handel, i przepływ turystów. – Nasze kraje zadziałały szybko i zdecydowanie. Dziś jesteśmy w lepszej pozycji – przekonywał Kurz.
Czytaj także: Austria zmienia taktykę. Liczba zakażeń mocno spadła, więc chcą złagodzić restrykcje
Do tego jednak potrzeba wspólnych protokołów bezpieczeństwa, które miałyby zastosowanie we wszystkich krajach – np. dotyczących noszenia maseczek w sklepach, wykonywania testów, czy zamknięcia granic na wypadek nowego wybuchu epidemia. Jak pisał "WSJ", poszczególne państwa mogą się na to zgodzić, a wtedy w ciągu kilku tygodni może zacząć się stopniowe otwieranie granic.
Pierwsze telekonferencje klubu
Przywódcy rozmawiają o tym od końca kwietnia. To Kurz zainicjował wtedy pierwsze spotkanie. Liderzy wymieniali się doświadczeniami, mówili o otwarciu szkół, o tym jak ważne są testy.W ostatni czwartek była druga telekonferencja. Premier Grecji proponował wtedy na przykład, by państwa te utworzyły "bezpieczne korytarze" dla turystów. Ale pól do współpracy jest więcej. Padały też słowa o o potrzebie silnej współpracy m.in. w zakresie badań nad szczepionką na COVID-19 i zapewnienia łańcuchów dostaw.
"Druga runda debaty między ośmioma premierami, którzy najszybciej po koronawirusie otwierają swoje gospodarki" – zdał relację na Twitterze czeski premier Andrej Babiš.
Nie wszystkim podoba się klub
Czy to już sojusz? Formalnie nie, ale tak jest postrzegany. Ciekawe, chińska agencja prasowa Xinuha pisze o nim "międzynarodowy sojusz małych państw".Podobno inne państwa sprzeciwiają się tej inicjatywie. Wśród nich mają być Niemcy, które – jak czytamy w izraelskim "Globe" – miały odmówić przyjęcia zaproszenia, gdyż mogłoby to wpłynąć na relacje z UE.
Premier Danii Mette Frederiksen miała za to powiedzieć, że UE jest bardzo ważna, ale ten "światowy sojusz" też jest wart uwagi, ponieważ łączy kraje z całego świata.
W każdym razie gratulacje dla członków tej grupy za walkę z koronawirusem też dają się zauważyć. Choć niektórzy pytają, dlaczego nie ma w niej np. Korei Południowej i Tajwanu, które również świetnie poradziły sobie z pandemią.