Oni sami wiedzieli, że to będzie "katastrofa". Tak wygląda walka z epidemią w Rosji

Łukasz Grzegorczyk
Rosja jest już w światowej czołówce pod względem liczby zakażeń koronawirusem. Wyprzedziła Wielką Brytanię, Włochy, Francję i Niemcy. Skala przyrostu zachorowań budzi coraz większy niepokój. Lekarze odchodzą z pracy w obawie o swoje życie. Tymczasem Władimir Putin zdecydował o luzowaniu restrykcji.
W Rosji lawinowo rośnie liczba zakażeń koronawirusem. A władza zaczęła znosić ograniczenia. Fot. YouTube / BBC News
Kiedy w marcu Władimir Putin odwiedził jeden ze szpitali w Moskwie, wszyscy powtarzali: jak zwykle odważny, wirusa się nie boi. Prezydent ubrany w kombinezon ochronny wizytował kolejne oddziały w towarzystwie lekarza Denisa Protsenki. Później u tego medyka potwierdzono zakażenie SARS-CoV-2, więc Putin poddał się kwarantannie. Wtedy jeszcze wydawało się, że Rosja ma COVID-19 pod kontrolą.

Epidemia w Rosji


Sytuacja zaczęła zmieniać się w połowie kwietnia. Już wtedy odwołano tradycyjną paradę wojskową, zaplanowaną na 9 maja. Wprowadzono ograniczenia w przemieszczaniu się, obywatele dostali wolne od pracy.


Niestety, nastąpił gwałtowny wzrost zachorowań, a najnowsze liczby nie pozostawiają złudzeń – epidemia w Rosji wymknęła się spod kontroli. Odnotowano tam ponad 221 tysięcy zakażeń. W ciągu doby liczba przypadków wzrasta o kilkanaście tysięcy.

Kilka dni temu Mike Baker z "The New York Times" ostrzegał, że w sześciu z dziesięciu najbardziej zaludnionych państw świata, epidemia COVID-19 rozprzestrzenia się bardzo gwałtownie. Na tej liście znalazła się też Rosja. Jeśli wierzyć statystykom, w Rosji przeprowadzono 5,8 mln testów na koronawirusa. Ogniska zakażeń potwierdzano przede wszystkim wśród pracowników branży wydobywczej. Na COVID-19 miało zachorować też kilkuset żołnierzy.

W oficjalnych danych liczba zgonów z powodu koronawirusa przekroczyła niedawno dwa tysiące. To stosunkowo mało, jeśli popatrzymy na Hiszpanię, Włochy czy Francję. Tyle że w Rosji statystyki prawdopodobnie są niedoszacowane. Jak wskazuje "The Moscow Times", w rządowych danych zaniża się liczbę zgonów. W Czelabińsku śmiertelność wzrosłaby o ponad 200 proc, gdyby naprawdę policzono, ilu zakażonych zmarło.

– Kiedy to wszystko się skończy, dane o śmiertelności będą w dwóch kategoriach: śmierci konkretnie z powodu COVID-19 oraz zgonów ludzi, którzy mieli wirusa, ale nie zmarli w wyniku zakażenia – podkreśla Andrei Chernyayev, pulmunolog, który pomagał opracować klasyfikację przypadków śmiertelnych w czasie epidemii.

Moskwa ogniskiem koronawirusa


O tym, że statystyki dotyczące zgonów są zaniżane, może świadczyć sytuacja w Moskwie, która od początku jest największym ogniskiem epidemii w Rosji. W kwietniu śmiertelność w stolicy wzrosła o 20 proc. w porównaniu do średniej z ostatniej dekady. Na przedmieściach miasta trwa przekształcanie jednej z hal w celu utworzenia miejsca do izolacji, które pomieści 940 pacjentów. To może okazać się kroplą w morzu potrzeb. Wprowadzono też obowiązek noszenia masek i rękawiczek. Nieoficjalnie mówi się, że w stolicy może być ponad 300 tys. nosicieli wirusa. Rządowe dane mówią o około 116 tysiącach.

Putin łagodzi restrykcje


Wydawałoby się, że w obliczu rosnącej liczby zachorowań Rosja wprowadzi kolejne restrykcje. Tymczasem Putin 11 maja ogłosił, że 6-tygodniowy okres obostrzeń częściowo dobiega końca, a ludzie mają wrócić do pracy. Mogą też pójść do fryzjera czy do kosmetyczki. Zaskakujący jest fakt, że tę decyzję prezydent przekazał w momencie, kiedy w Rosji odnotowano rekordową liczbę zakażeń. Część rosyjskich mediów podkreśla, że Putin przerzucił odpowiedzialność na lokalne władze. A te do walki z koronawirusem podchodzą bardziej zdecydowanie i przedłużają obowiązujące zakazy i ograniczenia, m.in. w przemieszczaniu się. Burmistrz Moskwy Siergiej Sobianin przedłużył blokadę stolicy do 31 maja. Podobna decyzja zapadła w Petersburgu.

– Architekt rosyjskiego systemu hiper-prezydenckiego nagle odkrywa lokalne władze, kiedy jest to wygodne – stwierdza Mark Galeotti, autor książki o Putinie i analityk zajmujący się sprawami Rosji.

Oficjalna wersja władz jest taka, że obostrzenia pozwoliły przygotować system opieki zdrowotnej na falę zachorowań. Czy rzeczywiście tak jest? To wątpliwe, biorąc pod uwagę to, że wielu lekarzy ma już dość.

"The Moscow Times" zauważa, że medycy masowo odchodzą w obawie o swoje bezpieczeństwo. Tylko w obwodzie kaliningradzkim wykonywania obowiązków miało odmówić 350 specjalistów. Lekarze nie mają podstawowej ochrony, więc nie chcą ryzykować. A prokremlowskie media łagodzą sytuację i pokazują... plakaty zagrzewające do walki z wirusem.

Tymczasem do sieci trafiło nagranie, które pokazuje brutalną rzeczywistość. Lekarze z jednego ze szpitali zostali zakażeni, ponieważ pomagali chorym bez podstawowego zabezpieczenia. Co ciekawe, jeszcze w lutym rosyjskie władze ostrzegały, że przedostanie się COVID-19 na terytorium Rosji byłoby "katastrofą". Dlaczego? Bo zabrakłoby łóżek w szpitalach, a przede wszystkim lekarzy. Wiadomo, że od początku epidemii w Rosji z powodu zakażenia SARS-CoV-2 zmarło co najmniej 160 medyków.

Jak wskazują sondaże, poparcie społeczne dla Putina jest najniższe od ponad dwóch dekad. Mark Galeotti nie ma wątpliwości, że epidemia koronawirusa, to prawdopodobnie najpoważniejsze wyzwanie dla Putina jako lidera politycznego w jego karierze. I wydaje się, że na razie z nim przegrywa.

Czytaj także: Koronawirus w Moskwie! Władze Rosji nie ukrywały, że to może być "katastrofa"