Dlaczego nie panikujemy, że za tydzień znikają ze sklepów? Tego nie wiesz o mentolach

Monika Przybysz
Ważny komunikat dla palaczy: 20 maja nie kupicie już nigdzie mentolowych papierosów. To nie są ćwiczenia, to nie jest hiperbola: kiedy w środę za tydzień poprosicie w sklepie o paczkę “zielonych”, sprzedawca rozłoży ręce w geście bezradności. Dlaczego więc nie panikujemy? Bo wielu palaczy wierzy, że zakaz sprzedaży papierosów mentolowych to właściwie tylko taki “zakaz” na niby. Taki, który można jakoś obejść.
Fot. 123rf.com / Sergiy Tryapitsyn
To oczywiście tylko myślenie życzeniowe, bo zgodnie z dyrektywą tytoniową, przyjętą przez Unię Europejską 3 kwietnia 2014 roku: „państwa członkowskie zakazują wprowadzania do obrotu wyrobów tytoniowych o charakterystycznym aromacie”. I nie ma zmiłuj. 20 maja w żadnym sklepie nie dostaniecie papierosów mentolowych. Za ich posiadanie właścicielom sklepów grożą zresztą całkiem spore kary finansowe.

Maciej Ptaszyński, Wiceprezes Polskiej Izby Handlu, wskazuje, że równie mocno, co palacze, zakaz sprzedaży „mentoli” odczują też właściciele sklepów:

– Wyroby tytoniowe stanowią ważną kategorię sprzedaży w handlu detalicznym. W niektórych sklepach odpowiadają nawet za 40 proc. obrotów. Obawiamy się, że nowe przepisy negatywnie wpłyną na przychody zwłaszcza najmniejszych przedsiębiorców. Ważne jest też budowanie świadomości konsumentów, aby nie szukali wyrobów mentolowych na bazarach. Produkty niewiadomego pochodzenia nie spełniają żadnych norm jakości” – mówi Maciej Ptaszyński z Polskiej Izby Handlu.


Wspomniany „charakterystyczny aromat” dotyczy nie tylko aromatu mentolowego. Unijni legislatorzy zdefiniowali go jako: “wyraźnie wyczuwalny zapach lub smak inny niż zapach, lub smak tytoniu, wynikający z zastosowania dodatku lub kombinacji dodatków, w tym zapach lub smak owoców, przypraw, ziół, alkoholu, słodyczy, mentolu lub wanilii, który jest zauważalny przed spożyciem wyrobu tytoniowego lub w trakcie spożywania”.

Nielegalna będzie więc sprzedaż nie tylko mentolowych, ale i wszystkich smakowych papierosów, popularnie określanych jako te „z klikiem”, czyli z tzw. kapsułką do skruszenia. Polska była jednym z krajów, które postanowiły zaskarżyć dyrektywę. Bezskutecznie.

Dzisiaj wydaje się jednak, że mentole “wyjdą” ze sklepów po cichu, tylnymi drzwiami. Z jednej strony rolę grają tu kwestie obiektywne: pandemia skutecznie odwraca naszą uwagę od wielu rzeczy.

Z drugiej, być może, wielu palaczy wierzy, że zakaz sprzedaży to swego rodzaju mit.I trudno się temu dziwić, bo plotek na temat papierosów mentolowych przez lata pojawiało się całe mnóstwo.

Mentole są dla dziewczyn

Papierosy mentolowe miały opinię łagodniejszych, subtelniejszych czy nawet “kobiecych”. Jeśli iść tym tropem, można dojść do wniosku, że nasze społeczeństwo jest albo szczególnie sfeminizowane, albo przywiązuje nadzwyczajną wagę do szeroko pojętej “elegancji”. Na tle innych europejskich krajów, Polska ma największy odsetek konsumentów mentoli a na świecie ustępujemy tylko Amerykanom.

Z najświeższego badania przeprowadzonego przez Forum Konsumentów wynika, że mentole pali 42 proc. polskich palaczy, czyli prawie 4 mln osób. Co trzeci z nich twierdzi, że to właśnie mentole pali nałogowo.

Mentole są bardziej szkodliwe

Dodatek mentolowego aromatu nie ma wpływu na toksyczność papierosa. Zresztą, nawet gdyby miał to, umówmy się, dla użytkowników tej najbardziej rakotwórczej używki na ziemi, raczej nie miałoby to większego znaczenia.

Posmak mentolu ma tylko i wyłącznie jedno zadanie: sprawić, że palenie będzie łagodniejsze dla tych, dla których dymny, szorstki posmak tytoniu i drażniący zapach dymu był mniej znośny. Nie oznacza to jednak, że papieros mentolowy jest bardziej szkodliwy czy bardziej toksyczny niż ten zwykły. To bujda. Obydwa trują tak samo.

Ale mentol mentolowi nierówny. Inaczej jednak wygląda bowiem sprawa w przypadku korzystania z mentolowych wkładów do podgrzewania w specjalnych urządzeniach. Na łamach periodyku naukowego „Regulatory Toxicology and Pharmacology” ukazało się badanie, w którym naukowcy wzięli pod lupę 33 różne wyroby tytoniowe zawierające mentol: papierosy i wkłady tytoniowe do podgrzewania.

Okazało się, że zachodzą między nimi spore różnice w zawartości mentolu: od 1,17 mg do nawet 22 mg na sztukę! Co więcej, te różnice widać też w dymie z papierosów mentolowych i w aerozolu z podgrzewanych wkładów tytoniowych z mentolem.

Naukowcy odnotowali, że w papierosowym dymie znajduje się ponad dwukrotnie więcej mentolu (średni transfer mentolu do dymu: 40 proc.) niż w aerozolu z systemu podgrzewania tytoniu (średni transfer mentolu do aerozolu: 17 proc.).

W praktyce oznacza to, że więcej „mięty” do otoczenia wydychają palacze, niż osoby podgrzewające tytoń. W innym badaniu, przeprowadzonym w Osaki Hospital Tokyo Heart Center w Japonii, naukowcy dowiedli, że palacze, którzy zamienili mentolowe papierosy na mentolowe wkłady tytoniowe do podgrzewania, już po 5 dniach wyraźnie zmniejszyli ekspozycję swoich organizmów na 15 szkodliwych związków chemicznych do poziomów zbliżonych u osób z grupy kontrolnej, która... całkowicie rzuciła palenie.

Mentole bardziej uzależniają

Nie do końca. Jak dowodzą badania naukowe, przeciętni palacze mentoli zaciągają się wprawdzie głębiej i z większą łatwością, ale tym, co uzależnia w papierosach, jest nikotyna, a nie dodatki smakowe. Bezsprzecznie jednak papieros mentolowy nie drapie w gardło tak, jak ten zwykły. Zostawia po sobie wrażenie chłodu, maskujące przykry posmak tytoniu.

Ta logika stworzyła podwaliny zakazu sprzedaży papierosów mentolowych, której główny przekaz brzmi: „papieros ma smakować papierosem”. Krótko mówiąc: ma śmierdzieć i zniechęcać do trwania w nałogu Problem w tym, że można znaleźć tyle samo badań naukowych potwierdzających teorię o większym uzależnieniu od mentoli, co tych stanowiących jej zaprzeczenie. Nauka nie daje w tej sprawie jednoznacznych odpowiedzi.

Co ciekawe, wśród amerykańskich palaczy można jasno zdefiniować grupę społeczną, w której papierosy mentolowe są najbardziej popularne. Jak podaje American Lung Association, w statystykach etnicznych wyraźnie dominują osoby pochodzenia Afroamerykańskiego, które sięgają po te wyroby niemal trzy razy częściej, niż przedstawiciele innych grup etnicznych.

Zakaz sprzedaży zmniejszy liczbę palaczy w Polsce

Wstępne badania opinii publicznej przeczą tej tezie. Ze wspomnianego wcześniej badania Forum Konsumentów i firmy badawczej Maison & Partners wynika, że co drugi palacz w Polsce nie wie o zbliżającym się zakazie sprzedaży tych papierosów.

Ci, natomiast, którzy wiedzą, nie traktują zakazu jako zachęty do wyjścia z nałogu — raczej jako wyzwanie do jego ominięcia. 9 na 10 palaczy „mentoli” znad Wisły deklaruje, że wcale nie zamierza zrezygnować ze swojego nałogu, a co drugi zapowiada, że z mentoli przerzuci się na zwykłe papierosy.

To jeden z potencjalnych scenariuszy. Istnieją jeszcze co najmniej dwa wyjścia z mentolowego impasu.

Co po mentolach? Wyjście numer 1

Po 20 maja papierosy mentolowe w sklepach za naszą wschodnią granicą nadal będą szeroko dostępne. Mało jednak prawdopodobne, że zakaz stanie się liną ratunkową dla podupadających po pandemii biur podróży, bo liczba wycieczek krajoznawczych do Lwowa i Kijowa raczej się nie zwiększy. Niemal pewnym jest natomiast to, że po łokcie urobią się celnicy. Bo przemyt „mentoli” do Polski może znacząco wzrosnąć.

Co piąty palacz papierosów mentolowych w Polsce (czyli 18 proc.) po 20 maja planuje zaopatrywać się w ulubione “smaki” na czarnym rynku. Dla wielu z nich nie będzie to zresztą nic nowego. Już teraz co 10 nielegalny papieros w Polsce jest aromatyzowany. Cena paczki spod lady waha się pomiędzy 5-7 zł.

Co po mentolach? Wyjście numer 2

Istnieje również legalna droga, którą mogą iść palacze mentoli, jeśli próby rzucenia przez nich palenia zakończą się fiaskiem – lub którzy w ogóle nie planują rzucać. A badania pokazują, że tacy są niestety w większości. Mowa o systemach podgrzewania tytoniu i e-papierosach.

To produkty alternatywne zawierające mentol, których unijny zakaz nie obejmuje. Warto się przy nich zatrzymać na chwilę, ponieważ po 20 maja będą de facto jedyną legalną alternatywą dla palaczy zawierającą mentol.

Dotychczasowe badania nad tymi produktami wskazują na to, że stosowanie alternatyw dla tradycyjnych papierosów nie jest całkowicie wolne od ryzyka, ale pozwala znacząco zredukować szkody, jakie dym papierosowy wyrządza w organizmie.

Zwraca na to uwagę nawet mocno konserwatywna w swoim podejściu amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA), będąca częścią Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej Stanów Zjednoczonych. FDA opracowała listę 93 szkodliwych i potencjalnie szkodliwych substancji występujących w tytoniu i w dymie papierosowym. To dzisiaj najbardziej obszerna lista na świecie, dłuższa nawet niż podobny katalog autorstwa Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).

W ocenie FDA średnia redukcja toksyn i substancji potencjalnie szkodliwych zawartych w aerozolu z analizowanego przez agencję przez 2 lata systemu podgrzewania tytoniu IQOS w stosunku do dymu z tzw. papierosa referencyjnego (wystandaryzowanego papierosa badawczego, produkowanego przez Uniwersytet w Kentucky i używanego przez naukowców na całym świecie) sięga 90,5 proc. w przypadku tradycyjnych wkładów tytoniowych oraz... 91 proc. redukcji w przypadku wkładów mentolowych.

Niezmienna natomiast pozostaje dawka nikotyny dostarczanej do organizmu przez to urządzenie. Co ciekawe, nikotyna nie jest substancją znajdującą się ani na liście FDA, ani na liście WHO. Wbrew powszechnemu mniemaniu, nie wykazuje bowiem właściwości rakotwórczych. Na tej podstawie przedstawiciele FDA dopuścili do sprzedaży w USA pierwszy podgrzewacz tytoniu.

W uzasadnieniu przedstawiciele tej agendy napisali, że jest to: „właściwe dla ochrony zdrowia publicznego”, ponieważ samo urządzenie potencjalnie „wytwarza mniej określonych toksyn i w mniejszych dawkach niż papierosy tradycyjne”. Ta decyzja okazała się prawdziwą bombą, ponieważ FDA słynie z rygorystycznej polityki wobec produktów tytoniowych wprowadzanych na rynek.

Poza Stanami Zjednoczonymi badania nad produktami alternatywnymi dla palaczy prowadziły również agendy rządowe i ośrodki naukowe w Niemczech, Holandii (dzisiaj już Niderlandach), Japonii czy w... Polsce. Co ciekawe, ich wyniki są ze sobą zbieżne. Wszystkie zgadzają się co do potencjału mniejszej szkodliwości drzemiącego zarówno w systemach podgrzewających tytoń, jak i w medycznie przebadanych i wystandaryzowanych e-papierosach, w porównaniu z tradycyjnymi „fajkami”.

Przykładowo – naukowcy z niderlandzkiego Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego i Środowiska Królestwa Niderlandów (RIVM) w ramach prowadzonych badań stwierdzili, że palacze, którzy zastąpili palenie papierosów podgrzewaniem tytoniu w urządzeniu THS 2.2 (komercyjnie znanym jako IQOS), mają nawet 25-krotnie niższą ekspozycję na 8 głównych rakotwórczych substancji znanych z dymu papierosowego.

Dodali również, że ryzyko przedwczesnego zgonu związanego z rozwojem choroby nowotworowej jest znacznie niższe u osób podgrzewających tytoń, niż u palaczy zwykłych papierosów.

Z kolei badacze z Departamentu Bezpieczeństwa Chemicznego i Produków w Niemieckim Federalnym Instytucie Oceny Ryzyka (Bundesinstitut für Risikobewertung) stwierdzili, że substancje rakotwórcze, takie jak aldehydy czy lotne związki organiczne, w strumieniu głównym aerozolu generowanym przez systemy podgrzewania tytoniu są zredukowane od około 80 proc. do ponad 99 proc.

Naukowcy z japońskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego ustalili natomiast, że poziom szkodliwych związków w aerozolu z podgrzewacza tytoniu jest znacznie niższy niż w dymie z papierosa: ich badanie wskazało na obniżoną o około 80 proc. zawartość swoistych dla tytoniu N-nitrozoamin, niezwykle szkodliwych dla zdrowia. W międzynarodowych badaniach jest też polski akcent.

Naukowcy z Polskiej Akademii Nauk dowiedli, że aerozol powstały w wyniku podgrzewania tytoniu zawiera znacznie mniej szkodliwych i potencjalnie szkodliwych dla mitochondriów komórek nabłonka oskrzeli substancji, niż dym papierosowy, powodując blisko 20-krotnie mniejszy stres oksydacyjny w tych komórkach.

Nie zmienia to faktu, że nawet te alternatywy dla palaczy, choć lepsze niż papierosy, niosą ze sobą ryzyka zdrowotne i zawsze najlepszym rozwiązaniem jest rzucenie palenia. A fakt, że 20 maja „mentoli” zabraknie w sklepach, wydaje się ku temu idealną okazją.