"Gdyby nie Śląsk". Szumowski wytknął ich palcem, Ślązacy odpowiadają na hejt

Katarzyna Zuchowicz
Od tygodnia to nowe epicentrum koronawirusa w Polsce i przypadków COVID-19 wciąż tu przybywa. Ale pojawił się też hejt pod adresem górników i Śląska. Odżywają stereotypy, do tego minister zdrowia podgrzał nastroje słowami, że gdyby nie Śląsk, w Polsce byłaby tendencja spadkowa. Jak odbierają to mieszkańcy Śląska? Regionu, który – jakby nie było – jest okręgiem wyborczym premiera Morawieckiego?
Mateusz Morawiecki podczas spotkania z górnikami w czasie ostatniej barbórki. Do Sejmu dostał się z okręgu w województwie śląskim. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Słowa ministra Szumowskiego wywołały wywołały lawinę komentarzy. Do tego doszły kpiny i hejt, które od paru dni pojawiają się w internecie pod adresem górników i Śląska. "Gdyby nie Śląsk, byłoby super", "Znowu Śląsk wszystko psuje", "Otoczyć go kordonem" – to tylko niektóre z komentarzy w reakcji na kolejne raporty o COVID-19.

We wtorek padł rekord. Aż 492 nowych zakażonych było ze Śląska, czyli ponad 80 proc. zakażeń tego dnia w całym kraju. I znów komentarze: "Odłączyć Śląsk od Polski". Abo: "Skoro Śląsk zły, to odłączmy się". Hasło w mediach społecznościowych już podchwycił Ruch Autonomii Śląska.


Czytaj także: MZ podało nowe dane dotyczące pandemii w Polsce. Na czele statystyk nadal Śląsk

– Brak mi słów. Wiadomo, że żadnemu mieszkańcowi Śląska nie jest to miłe. Można sobie wyobrazić, jak nastawianie pozostałej części Polski przeciwko naszemu regionowi może wpływać na nasze samopoczucie. I na poczucie opieki przez państwo i rządzących – mówi nam jedna z mieszkanek.

Przypomnijmy. Słowa ministra też zostały odebrane bardzo krytycznie. – Jeżeli oddzielilibyśmy Śląsk i zakażenia koronawirusem w kopalniach od przebiegu epidemii w Polsce, to mielibyśmy już tendencję spadkową – powiedział Łukasz Szumowski.

"Gdyby nie Śląsk...."


– To głupie tłumaczenie. Gdyby nie Śląsk to byśmy nie mieli koronawirusa? Gdyby nie chorzy to byśmy nie mieli zachorowań? Gdyby nie wirus to by nie było epidemii – reaguje w rozmowie z naTemat Łukasz Borkowski, radny z Katowic.

Podkreśla, że do tej trudnej sytuacji przyczyniła się też polityka tego rządu. – Osoby odpowiedzialne za górnictwo nie zapobiegły, nie wdrożyły skutecznych procedur, a teraz jeszcze próbują na nas Ślązaków przerzucać winę? O tym, że w kopalniach sytuacja może być trudna, mówiło się na Śląsku od dawna. Masowe testy zaczęły się dopiero teraz. I teraz gdy okazuje się, że jest tak drastyczny wzrost zakażeń, nagle udają zdziwionych? – pyta.

Czytaj także: Rzecznik Ministerstwa Zdrowia o fatalnej sytuacji na Śląsku. "To większy problem niż DPS-y"

Tomasz Niedziela, radny z Sosnowca: – W uszach mi dudnią słowa prominentnych działaczy naszego rządu, którzy parę tygodni temu bagatelizowali problem kopalń. A dziś muszą spijać piwo, którego sami nawarzyli.

Zwraca uwagę, że całe województwo jest specyficzne. – To Ziemia Częstochowska Zagłębie, Podbeskidzie, Żywiecczyzna. Zakażenia są głównie w części śląskiej województwa. Nie można całego województwa wrzucić do jednego worka i naznaczać. Była już fala hejtu na lekarzy, teraz jest na górników. A za chwilę będzie skierowana w każdego, kto ma adres zamieszkania na terenie województwa śląskiego. To jest straszne. Bo moim zdaniem nasze społeczeństwo zostało w pewien sposób zaszczute – mówi naTemat.

Łukasz Borkowski przypomina jeszcze inne słowa, które go poruszyły. – Jeden z wiceministrów mówił, że na Śląsku ludzie są tacy serdeczni, kontaktują się ze sobą jak we Włoszech. Przecież to absurdalne tłumaczenie! Że Ślązacy sami są sobie winni? Przecież winni są ci, którzy odpowiadają za organizację pracy w kopalniach – mówi.

Czyli kto? – Minister Sasin, który przez ostatnie tygodnie był zajęty tylko wyborami, a odpowiada za górnictwo. I rząd Mateusza Morawieckiego w ogóle – uważa.

Okręg wyborczy Morawieckiego


Co ciekawe, Katowice i część województwa to okręg, z którego Mateusz Morawiecki startował do Sejmu. – W kampanii wyborczej przyjeżdżał tu co chwilę, chodził po imprezach, udawał Ślązaka i fotografował się z górnikami. W Katowicach zorganizowali nawet defiladę. A teraz sytuacja na Śląsku jest ciężka i to właśnie jego rząd do tego doprowadził – twierdzi Łukasz Borkowski. Nie przypomina sobie, by w czasie pandemii Mateusz Morawiecki szczególnie interesował się swoim regionem. – Dopiero teraz przyjeżdża minister Sasin, aby gasić pożar, który sam wzniecił – zauważa.

Kilka dni temu śląski poseł PO Michał Gramatyka pytał: – Panie premierze, pan jest posłem z Katowic. Proszę udzielić odpowiedzi na te pytania. Dlaczego w województwie mazowieckim wykonuje się cztery razy więcej testów niż w województw śląskim? Dlaczego na 4,5 mln ludzi czynnych jest tylko 7 laboratoriów? Dlaczego w województwie śląskim na wynik testów czeka się 2-4 dni? A w Warszawie 24 godziny? Tak naprawdę dopiero dziś premier Morawiecki zapowiedział, że "pomoc na Śląsk będzie płynąć jak najszerzej". – Tam mamy ogromny wzrost zakażeń. Chcę powiedzieć z całą mocą, że nie zamierzamy zamykać województwa śląskiego, ale wręcz należy pomóc naszym wspaniałym rodakom na Śląsku – mówił podczas konferencji prasowej.

Epicentrum zakażeń na Śląsku


Śląsk mniej więcej od tygodnia jest epicentrum koronawirusa w Polsce i oczy całego kraju skierowane są właśnie tam.

– Rozumiem, że wszyscy chcieliby już wrócić do normalności, a tu w jednym miejscu mamy nagle taki wzrost zachorowań. Jesteśmy już dwa miesiące w izolacji i wszystkim już ten stan doskwiera. Wszyscy są już zmęczeni i chcieliby, żeby to się wreszcie skończyło. A tu akurat padło na Śląsk – mówi naTemat Krystyna Siejna, wiceprzewodnicząca Rady Miasta Katowice.

Tłumaczy, dlaczego właśnie taka sytuacja jest na Śląsku. To był przypadek. – Związany z dużą ilością ludzi i specyfiką pracy w kopalni, gdzie ludzie nieustannie się ze sobą stykają. Ich pracy nie można przerwać i nie można jej inaczej zorganizować. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że na Śląsku jest największe zagęszczenie ludności. To 5 mln ludzi w całym województwie. 3 mln w całej aglomeracji związanej z górnictwem. I to na bardzo małym obszarze – zaznacza.

Czytaj także: Tam jest teraz epicentrum pandemii w Polsce. Dlaczego Śląsk wyprzedził Mazowsze?

Jednak Krystyna Siejna inaczej ocenia słowa ministra Szumowskiego. – Patrzę na to rozsądnie. Gdyby skupisko koronawirusa było w innym miejscu, to minister powiedziałby o tamtym miejscu. Dlatego uważam, że nie należy się obrażać. Mamy przecież świadomość, że gdyby nie ogniska zakażeń na Śląsku, sytuacja byłaby inna. U nas zdarzył się przypadek. Wiadomo było, że jesteśmy najbardziej zagrożeni – uważa.

Jak reagują ludzie na Śląsku


Wielu jednak widzi te niepochlebne komentarze w internecie. Część z nich w rodzaju "Zamknąć Śląsk", "Wszystko przez Śląsk" pokazał na FB inny katowicki radny i dziennikarz Jarosław Makowski.

"Czy chcecie wiedzieć, jak mieszka się w regionie, który znalazł się na ławie pogardzanych?" – zapytał. Artykuł o tym zamieścił w "Newsweeku". "Śląsk nigdy nie cieszył się dobrą sławą. Szczególnie w oczach tzw. "prawdziwych patriotów". Kiedy więc minister Szumowski rzucił hasło: "gdyby nie Śląsk”, to jego słowa trafiły na podatny grunt. Ludzie mieszkający na Śląsku natychmiast stali się kozłem ofiarnym" – pisze.

I jeszcze o tym, że "Śląsk znajduje się w centrum uwagi w dwóch sytuacjach: kiedy jest tragedia, jak dziś, bo mamy epidemię koronawirusa. Albo jak tąpnie na kopalni i są ofiary".
Łukasz Borkowski:– Koronawirus stał się iskrą zapalną, przy której wyszły wszystkie fobie i uprzedzenia, i wylały się na Śląsk. To absurdalne, koszmarne i przykre. Jak można hejtować kogoś za to, że mieszka w miejscu, gdzie jest wysoki odsetek zachorowań? Na gruncie racjonalnym nie da się tego wytłumaczyć.

Dodaje: – Zawsze to było z tyłu głowy, że Śląsk to ukryta opcja niemiecka. Nikt dobrze nie rozumiał tego regionu. A teraz przy okazji epidemii daje o sobie szczególnie znać. To pokazuje niechęć do innych, nieprzyjmowanie do wiadomości, że Polska nie musi być jednolita, że jest w niej miejsce na regionalne, etniczne mniejszości – mówi.

Czy zamkną województwo śląskie


Mimo deklaracji rządu, że zamknięcia województwa nie będzie, mieszkańcy Śląska w ostatnich dniach żyli tymi pogłoskami. – Potrzeba naprawdę jawnych i klarownych komunikatów, żeby ludzie byli spokojniejsi. Wszyscy o tym mówią. Wszyscy zastanawiają się, co będzie. Czy nas odetną, czy nie. I na czym takie odcięcie miałoby polegać. W internecie piszą: "Odciąć Śląsk". Ale jak? Oddzielić od Polski? Ludzie tego się boją, są w ciągłej niepewności – mówi Łukasz Borkowski.

– Wprowadzenie skrajnych obostrzeń na Śląsku uderzyłoby bardzo nie tylko w gospodarkę i miejsca pracy na Śląsku, ale też w cały kraj – zwraca też uwagę Tomasz Niedziela.

Do rządu w tej sprawie apelował prezydent Sosnowca.
Arkadiusz Chęciński.

"Proszę mieć na uwadze, że województwo śląskie to organizm składający się z wielu podregionów: śląskiego, bielskiego, żywieckiego, częstochowskiego i zagłębiowskiego. Czy byłoby sens zamykać całe województwo z powodu dużej liczby zachorowań wśród górników w śląskiej części, w szczególności Rybniku?". Czytaj więcej

Wiadomo już, że zamknięcia Śląska nie ma w planach. Ale za to "Brać Górnicza" jeszcze wczoraj mobilizowała chętnych na strajk do Warszawy 16 maja. "Nie możemy siedzieć na miejscu. Trzeba jechać na Warszawę póki jeszcze możemy przekroczyć granice Śląska" – pisała na FB.

Suchej nitki na rządzie nie zostawia też Komisja Krajowa Wolnego Związku Zawodowego Sierpień 80'. W ostrym oświadczeniu odnosi się również do komentarzy pod adresem tego regionu.

"Hejt, jaki dziś wylewa się na Śląsk i
górnictwo jest olbrzymi. Faszyzacja języka względem Ślązaków i górników przeraża. Górnicy już wcześniej często byli chłopcami do bicia" – czytamy.