Mierzenie temperatury w centrum handlowym? Lekarka mówi, dlaczego takie zabezpieczenie nie ma sensu

Aneta Olender
Kamery termowizyjne w centrach handlowych, mierzenie temperatury przed wejściem do lokalu czy hotelu. Choć wśród obowiązujących zaleceń nie ma takich obostrzeń, to przedstawiciele niektórych branż, aby ograniczyć ryzyko zakażenia, rozważają zastosowanie i tego typu rozwiązań. Jak się jednak okazuje, nie jest to najlepsze zabezpieczenie. – Mam pacjentów, których standardową temperaturą jest 37,5 stopni. (...) Temperatura nie jest żadnym weryfikatorem – mówi w rozmowie z naTemat doktor Bożena Janicka, specjalistka medycyny rodzinnej i pediatrii.
Kolejnym etapem odmrażania gospodarki jest otwarcie barów i restauracji, ale w lokalach tych będą obowiązywały dodatkowe zasady bezpieczeństwa. Fot. Agnieszka Sadowska/ Agencja Gazeta
Od 18 maja, czyli od najbliższego poniedziałku, znowu będziemy mogli wypić kawę w kawiarni, czy zjeść posiłek w restauracji, pójść do fryzjera i spędzić weekend w hotelu. Kolejny etap odmrażania gospodarki nie jest jednak wolny od ograniczeń.

Poza limitami osób w lokalach, zachowaniem dystansu, dezynfekcją – czyli zasadami wprowadzonymi przez rząd – pojawiły się też doniesienia o tym, że niektórzy planują zabezpieczyć się jeszcze bardziej. Chodzi o mierzenie temperatury gościom i klientom. Takie rekomendacje znajdują się choćby w procedurach zapobiegawczych proponowanych przez niektóre branże.


Możliwość takiej kontroli wzbudziła poruszenie i wcale nie dlatego, że ktoś uznał, że jest to przekroczenie granic – prawnicy zastanawiają się np. czy w przypadku korzystania z kamer termowizyjnych nie obowiązuje RODO – ale dlatego że temperatura nie jest idealnym wyznacznikiem tego, czy mamy kontakt z osobą zakażoną.
Tak wyglądają kontrole temperatury ciała w miejscach publicznych w Azji.Fot. naTemat
Czy wprowadzanie zasady mierzenia temperatury przed wejściem do restauracji, czy w hotelu, ma sens?

Gdyby to było takie proste, jak się wielu osobom wydaje, to wydano by takie zalecenia w zarządzeniu czy w standardzie Ministerstwa Zdrowia.

Po pierwsze, temperatura populacyjna, którą uznajemy, wynosi 36,6 stopni. Jest to standard, ale mówi się, że różnica może być zarówno w górę, jak i w dół, nawet pięć do siedmiu kresek. Po drugie, każda osoba ma własny system termoregulacji. Mam pacjentów, których normalną temperaturą jest 37,5 i ma prawo tak być.

Kobiety w drugiej połowie cyklu też mogą mieć podwyższoną temperaturę?

Tak, ponieważ temperatura jest zależna od cyklu hormonalnego. Bywa więc bardzo różna, może wzrosnąć nawet o jeden stopień, czyli kobieta może mieć spokojnie i 38 stopni. Są pacjentki, które tak przechodzą cykl i trudno to nazwać gorączką, to jest ich fizjologia.

Część z nich była nawet diagnozowana pod kątem infekcji dróg moczowych lub infekcji dróg rodnych, ale okazało się, że wszystko jest w porządku. Taka jest po prostu reaktywność organizmu, na którą nie mamy wpływu.

Nie wyobrażam sobie, że kobieta będzie się tłumaczyła w restauracji z tego, że ma wyższą temperaturę, bo jest w jajeczkowaniu... No chyba nie tędy droga.

Co jeszcze może zaburzać pomiar temperatury?

Są też osoby, które są leczone sterydami lub innymi preparatami, osoby, które są w procesie onkologicznym. Część związków powoduje regulacje temperatury. Dlatego dzisiaj, jeśli się chce myśleć o jakiejś weryfikacji temperatury, to powinno się określić jej niepokojący poziom, ale i tak nie będzie to adekwatne do wszystkich osób.

Nie wyobrażam sobie oczywiście, że do restauracji idzie osoba mająca 39 stopni, bo ona nawet nie wyjdzie z domu, ale jeśli ma 37,5, to dlaczego ma nie iść?

Czyli izolowanie osób z temperaturą 37 stopni byłoby przesadą?
 
W przypadku koronawirusa mówi się o temperaturze powyżej 38,5 stopnia. Choć to też są nie do końca pewne wyniki z jednego powodu, mamy coraz większą grupę tzw. nosicieli, czyli osób przechodzących zakażenie bezobjawowo, nie mających ostrej infekcji.

Koronawirus może przebiegać tak samo, jak w przypadku zwykłego przeziębienia. Mam na myśli takie objawy, jak suchy kaszel, czy właśnie temperatura 37 stopni. Wzorujemy się na tym najostrzejszym przebiegu, ale tak naprawdę wśród zakażonych koronawirusem jest około 30 proc. chorujących na SARS-CoV, z czego 10 proc. ma bardzo ostre objawy.

Dziś kontrola temperatury może być skuteczna, tylko gdy do restauracji lub hotelu nie chce się wpuścić bardzo chorego człowieka. Jeśli ktoś zdecydowałby się na takie "minimalizowanie" zagrożenia, to powinno to dotyczyć temperatury zaczynającej się od 38 stopni, ale nadal podkreślam, że temperatura nie jest żadnym weryfikatorem.

Dlatego też ministerstwo nie rekomenduje tego. Jest to jakaś próba ucieczki przed koronawirusem różnych prywatnych instytucji, hoteli, restauracji, salonów fryzjerskich. Słyszałam, że i w rehabilitacji mają mierzyć temperaturę. To są pozory bezpieczeństwa.

Poza tym to burzy jakiś komfort. Wyobraża sobie pani, że jeśli chcę pójść z rodziną na pizzę w niedzielę, to najpierw muszę wszystkim w rządku zmierzyć temperaturę, bo wstyd będzie, jak nas wyrzucą? Ja w ogóle sobie tego nie wyobrażam.

To może jest i próba szukania rozwiązań, ale myślę, że dużo skuteczniejsze jest wdrożenie bezpiecznych form w zakresie tego, co dzisiaj polecamy, czyli np. zachowania odległości i częstego mycia rąk.

Istotna jest też dbałość o własny stan zdrowia, bo to jakoś tak mniej wybrzmiewa. Osoby, które mają niestabilną cukrzycę, niestabilną astmę, nieuregulowane ciśnienie, niestety są w grupie większego ryzyka i ciężkich powikłań.
Fot. naTemat
Mówiła pani o osobach, które mają stale podwyższoną temperaturę, ale są przecież i tacy, którzy mają sporo niższą niż standardowa. Ja np. zazwyczaj mam poniżej 36.

To jest druga strona medalu, bo to odpowiada za układ odpornościowy. Tego w przypadku covidu jeszcze się nie opisuje, ale wiele infekcji, również grypa, związanych jest ze spadkiem temperatury.

Pamiętam dzieci na oddziale dziecięcym, którym spadały temperatury do 35,2 stopni. Chyba gorszego stresu nie miałam. Później okazało się, że taka była reaktywność ośrodka termoregulacji, zamiast zwyżkować, zniżkował.

Obniżyć temperaturę mamy czym, ale podwyższyć już nie bardzo. Opisywaliśmy to, że zdarza się, że w przypadku ciężkich gryp temperatura spada. Może w covidzie po jakimś czasie analiz okaże się, że przeoczyliśmy część pacjentów, którzy mieli np. 36 czy 35,5 stopni. 

Czytaj więcej: Tysiące Polaków dołączyło do grupy "Nie wierzę w koronawirusa". Zapytaliśmy ich, dlaczego

Czytaj więcej: Obowiązek noszenia maseczek będzie poluzowany? Rząd stawia jeden warunek